Czucie żelaza i otwarte uszy

W 1673 roku na polach chocimskich, tuż przed decydującym starciem sił polskich i tureckich, wśród zgromadzonego rycerstwa największy podziw wzbudzał Pan Jarocki. Nie był on ani wybitnym szermierzem, ani znaczącym dowódcą chorągwi husarskiej. Powszechny szacunek, jaki go otaczał był związany z jego gotowością do obrony ojczyzny.

Dla zgromadzonych rycerzy, którzy mieli powstrzymać zagrożenie ze strony tureckiej stał się on wzorem determinacji i poświęcenia w walce o swoje ideały.

Kiedy przechodził przez obóz polski, prowadzony przez dwójkę pachołków, ze wszystkich stron dochodziły słowa wyrażające szacunek i atencję. To, że będąc ślepy na oba oczy stanął w obronie ojczyzny podkreślano powszechnie nie jako akt szaleństwa, lecz odwagę przeciwstawiania się zrządzeniom losu mimo własnych ograniczeń.

Tak właśnie postać Jarockiego przedstawił Henryk Sienkiewicz w epilogu „Pana Wołodyjowskiego”. Ślepy wojownik miał utożsamiać istotę polskości – gotowość do walki nie tylko z silniejszym przeciwnikiem, ale przede wszystkim z własnymi słabościami.

W XXI wieku taką determinację przejawiają sportowcy niepełnosprawni. Mimo kalectwa realizują własne marzenia, które innym wydawać by się mogły niemożliwe do spełnienia.

Miejscem, w którym marzenia się spełniają stał się dla Damiana Pietrasika i Piotra Krajniaka Integracyjny Klub Sportowy. To tutaj dwaj niewidomi pływacy rozpoczęli od stycznia tego roku systematyczne treningi szermiercze. Rzucili wyzwanie dyscyplinie, która wymaga koncentracji, zmysłu równowagi i wyczucia przeciwnika.

Przez blisko sześć miesięcy, pod okiem trenera Leszka Małolepszego, uczyli się tajników szermierki. Poznawali czym jest prowadzenie końca broni, jak należy wziąć paradę, wyprowadzić wypad. Ich pierwsze nieporadne kroki zaczęły w miarę upływu czasu coraz bardziej przypominać szermiercze chodzenie na nogach. Styl ich treningów zaczął opierać się na czuciu żelaza. Mając stały kontakt z klingą trenera nauczyli się wyczuwać odległość, wiązać broń przeciwnika i zadawać trafienie.

Po blisko półrocznej szkole pierwszego kroku szermierczego Piotr i Damian chcieli koniecznie zdać egzamin przed szerszą publicznością. Obudził się w nich głód walki, walki nie tylko o tytuł mistrza treningu, ale o zwycięstwo na prawdziwych zawodach.

Okazję do zaprezentowania swoich umiejętności otrzymali 11 lipca, podczas uroczystej gali tegorocznej edycji Pucharu Świata w szermierce na wózkach „Szabla Kilińskiego”. Ich pojedynek, poprowadzony przez trenera Leszka Małolepszego, miał zostać oceniony przez czołówkę szermierzy niepełnosprawnych oraz licznie zgromadzonych gości. Ocena ta była o tyle istotna, gdyż szermierka na wózkach od kilku lat stała się sportem wyczynowym i trenujący ją zawodnicy podchodzą do niej profesjonalnie. Jeśli zatem wózkarze odrzuciliby ten rodzaj szermierki jej rozpropagowanie stałoby się bardzo trudne. Walka przed publicznością stała się tak naprawdę egzaminem, od którego zależała przyszłość nowej dyscypliny.

Mimo ciążącej na nich odpowiedzialności Damian i Piotr podeszli do walki w pełni skoncentrowani. Rozpoczęli pojedynek wolno i ostrożnie starając się mieć cały czas otwarte uszy na przeciwnika. Gdy jednak tylko wyczuli żelazo rywala, ich starcie nabrało tempa. Przed oczyma zdumionej publiczności (której przecież większość stanowili znawcy szermierki) rozegrała się nie rąbanina w stylu „Czarnych chmur”, ale pojedynek, w którym trafienia były zadawane po zasłonie czwartej, wiązaniu ósmym, a nawet wyprzedzeniu w natarcie przeciwnika. Dla laików była to wręcz walka czytelniejsza, gdyż przez wolniejsze jej tempo łatwiej było dostrzec niuanse sportu białej broni.

Zaciętość i umiejętności, jakie zaprezentowali zawodnicy zostały nagrodzone gromkimi brawami. Udowodnili, że szermierka, która jest nazywana szachami na szybko, może być uprawiana przez każdego. Wystarczy znaleźć w sobie tylko determinację do walki i miejsce, w którym można realizować własne marzenia.

Pozostaje tylko życzyć naszym pionierom i ich następcom, aby na swojej drodze znajdowali takich ludzi jak Tadeusz Nowicki, czy Leszek Małolepszy, którzy ze zrozumieniem pomogą im stawiać pierwsze kroki szermiercze.

Miejmy również nadzieję, że jeśli pod Chocimiem nasi przodkowie nie odrzucili braterstwa broni z niewidomym rycerzem, tak również w XXI wieku całe środowisko szermierzy pełno- i niepełnosprawnych przyjmie do swego grona nowych adeptów.

Stefan Makowski

Autor jest w ścisłej czołówce zawodników uprawiających szermierkę na wózkach

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również