Kucharczyk zapewniła sobie złoto właściwie już pierwszym skokiem. Wynik 6.02 m dał jej ogromną przewagę nad pozostałymi zawodniczkami i mogła się skupić na zrealizowaniu swojego celu, czyli pobiciu rekordu świata, ustanowionego w zeszłym roku w Berlinie podczas mistrzostw Europy.
– Pierwszy skok był stopę sprzed deski, wiedziałam, że będą dalekie skoki. Po drugim było 6.13 m. Tak niedaleko był ten rekord świata. W czwartek próbie 6.11m, to w piątej mówię sobie: teraz, albo nigdy. Próbuję, ile się da. Byłam milimetry przed plasteliną. Wylądowałam „ekstra” na 6 plus. I jest! Dziękuję mojemu trenerowi Bogusławowi Jusiakowi, który spędza ze mną wiele godzin na treningu. Ma tylko mnie, skupia się na mnie. To jest mój drugi ojciec.
Zdobywczyni srebra w tej konkurencji Aleksandra Ruchkina skoczyła na odległość 5.62 m – można zatem śmiało powiedzieć, że jest Kucharczyk i długo, długo nic. Perspektywa dobrego wyniku w Tokio jest jak najbardziej realna.
– Dziś wylądowałam na 6.21 m. Z wiatrem powinnam polecieć 6.30 m na tej formie, którą mam dzisiaj. I dzisiejszy medal dedykuję mojemu synkowi Kacperkowi.
Bardzo dobry start w porannej sesji zaliczył reprezentujący klub Start Gorzów Wlkp. Krzysztof Ciuksza. Nasz zawodnik zajął 4 miejsce w sesji porannej i tym samym zdobył kwalifikację dla kraju na igrzyska paraolimpijskie w Tokio. Dodatkowo wynik 55.64s to kolejna życiówka naszego reprezentanta na tych mistrzostwach. Znany z oszczędności w słowach zapytany jak się czuje po biegu odparł:
– Masakrycznie. Zmachany jestem. Dobrze się biegło. Było blisko.
Oczywiście blisko podium – na to być może przyjdzie czas w Tokio. Mniej szczęścia miała dziś Klaudia Maliszewska (CR Grudziądz) startująca w konkursie pchnięcia kulą w klasie F35. Nasza zawodniczka pobiła dziś swój życiowy rekord – 8.44 m, co przełożyło się na 5 miejsce. Do 4 miejsca i kwalifikacji na igrzyska zabrakły… 3 cm.
– Troszkę byłam chora, ale mam rekord życiowy, piąte miejsce i trochę szkoda. Ale powinno być dobrze. Poprawię się za rok na mistrzostwach Europy w Bydgoszczy.
Brązowi medaliści mistrzostw świata w Dubaju w biegu na 1500 m, duet Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim (Start Radom) nie skończyli dziś biegu na 5000 m. Nasi zawodnicy startujący w klasie T11 zeszli z trasy na 6 okrążeniu. Powód? Odnowienie kontuzji tłumaczył Kossakowski.
– Już na treningach po finale na 1500 m odczuwałem tę nogę. Bałem się tego biegu, żeby nie przedobrzyć, nie pogłębić kontuzji i nie wydłużyć procesu rehabilitacji. Dusza sportowca nie pozwoliła mi nie podejść do biegu, nie spróbować, ale trzeba było pokierować się rozumem i w odpowiednim momencie zejść.
Zawodnicy podkreślali, że dla niech teraz najważniejszą imprezą są igrzyska paraolimpijskie w Tokio i to do tych zawodów będą chcieli przygotować się w optymalny sposób. Poziom zawodów nieustannie rośnie i… wolniej na pewno nie będzie. Zejście z bieżni w czasie biegu na 5000 m by uchronić się od kontuzji było bardzo racjonalne – podkreślił to zresztą przewodnik Kossakowskiego, Krzysztof Wasilewski.
– Ustaliliśmy sobie, że jeśli on powie w pewnym momencie, że schodzimy, to schodzimy. Miałem dylemat, ale myślę, że podjęliśmy dobrą decyzję. Było wdać, że walkę możemy nawiązać, ale nie udało się – niestety.
W sesji popołudniowej przedostatniego dnia Paralekkoatletycznych mistrzostw świata w Dubaju do walki i medale dla Polski przystąpią Michał Głąb (pchnięcie kulą), Łukasz Mamczarz (skok wzwyż), Jagoda Kibil (200 m), Daniel Pek i Sylwester Jaciuk (1500 m). W eliminacjach na 400m zobaczymy Sabinę Stenkę-Szymańską, Justynę Franieczek i Barbarę Bieganowską.
Polska ma na koncie w tej chwili 11 medali: 2 złote, 3 srebrne i 6 brązowych.
pr, fot. : Bartłomiej Zborowski / PZSN Start
Data publikacji: 14.11.2019 r.
