W ostatnim czasie teleporady nabrały nieco negatywnego wydźwięku. Trzeba powiedzieć jasno: telekonsultacja lekarska jest w wielu przypadkach wystarczającą a nawet optymalną formą kontaktu pacjenta z lekarzem. Nie jest remedium na wszystko. Szacuje się, że nawet 50 proc. pacjentów wymaga tradycyjnej wizyty. Telemedycyna wspomaga klasyczne postępowanie, ale są sytuacje, kiedy w żadnym razie go nie zastąpi – mówi prof. Marcin Grabowski, kierownik Oddziału Elektrokardiologii Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, członek Rady Merytorycznej ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej „TeleSERCE – Serce pod kontrolą”.
Według prof. Marcina Grabowskiego teleporada sprawdzi się wtedy, kiedy pacjent potrzebuje wystawienia recepty na stale przyjmowane leki albo wymaga kontrolnej oceny po przebytej hospitalizacji. Zdaniem specjalisty to forma wprost stworzona do opieki nad pacjentami ze schorzeniami przewlekłymi, takimi jak: nadciśnienie tętnicze, niewydolność serca, choroba wieńcowa.
– W moim grafiku jest jeden dzień w tygodniu, w którym realizuję teleporady. Planuję wtedy z pacjentami postępowanie diagnostyczne i terapeutyczne, kontroluję stan ich zdrowia i samopoczucia. Po rozmowie ze swoimi chorymi decyduję, czy kolejna wizyta może się jeszcze odbyć online czy też powinna to być już wizyta osobista – wyjaśnia prof. Marcin Grabowski.
Jak zaznacza ekspert, bywają sytuacje, kiedy teleporada nie powinna być stosowana jako jedyna forma konsultacji. Nie zaleca się stosowania jej do oceny pacjenta pierwszorazowego, do oceny stanu pacjenta z zaostrzeniem objawów albo z podejrzeniem stanów ostrych. Z drugiej strony jeśli jest to jedyna alternatywa, zdaniem specjalisty nie warto z niej rezygnować.
– Lepiej, jeżeli pacjent skonsultuje się z lekarzem online, niż gdyby miał całkowicie zaniechać zaplanowanej diagnostyki czy kontroli – uważa prof. Marcin Grabowski i dodaje: – Tym bardziej, że w palecie procedur telemedycznych jest wiele innych narzędzi, które można z powodzeniem wykorzystywać do kontroli stanu zdrowia. Bardzo ważne jest rozróżnienie teleporad od telemedycyny jako dziedziny, to nie są pojęcia tożsame – zwraca uwagę ekspert.
Telemedycyna uwzględnia różne formy diagnostyki i opieki nad pacjentami. Telekonsultacje, telemonitoring urządzeń wszczepialnych, układy do zdalnej diagnostyki arytmii, telerehabilitacja, opieka, ale także prewencja schorzeń i edukacja zdrowotna – zdaniem prof. Marcina Grabowskiego wiele z tych rozwiązań pozostanie częścią praktyki klinicznej także po pandemii COVID-19. Tym bardziej, że wśród wątpliwości dotyczących teleporad nie brakuje pozytywnych ocen pacjentów dla tele-rozwiązań medycznych i zwiększonego zainteresowania tym obszarem.
– Bardzo pomocne okazały się e-recepty, e-skierowania i e-zwolnienia lekarskie. Nie są to już formy niezwykłe, pacjenci szybko się do nich przyzwyczajają. Co więcej, coraz częściej w gabinetach lekarskich słyszymy pytania o konkretne rozwiązania – chorzy chcą lepiej, ale także bezpieczniej o siebie dbać. Także seniorzy, z których większość korzysta ze smartfonów. Godne uwagi jest także szybkie tempo legislacji dostosowujących uwarunkowania prawne do stosowanych w praktyce klinicznej e-rozwiązań. Czas, by w ślad za ich rozwojem poszła szersza dostępność dla chorych. Badania potwierdzają, że to opłaci się wszystkim: pacjentom, którzy czują się bezpieczniej i mogą otrzymać potrzebną pomoc medyczną wcześniej, ośrodkom, które mogą efektywniej prowadzić diagnostykę i terapię pacjentów, a wreszcie także systemowi opieki zdrowotnej, który dzięki telemedycynie może optymalizować wydatki. Tym zagadnieniom jest poświęcona tocząca się właśnie kampania edukacyjna „TeleSERCE – Serce pod kontrolą”, w której organizatorzy przedstawiają różne rozwiązania telemedyczne i pytają o ich ocenę ewaluacyjną ekspertów. Bez wątpienia warto rzetelnie przybliżać ten telemedyczny obszar – mówi prof. Marcin Grabowski.
pr/
Data publikacji: 22.03.2021 r.