24 sierpnia, Dzień Niepodległości Ukrainy

Tego dnia uczestniczyliśmy w spotkaniu, które w katowickim hotelu Silesian zorganizowała Fundacja Europejska Rodzina. Jak mówi jej fundator, senator Marek Plura: ten szczególny dzień będzie nie tylko przyczynkiem do uczczenia święta Ukrainy oraz jej bohaterskich obrońców, ale będzie też okazją do wręczenia specjalnych, płynących z serca podziękowań ludziom dobrej woli, którzy wraz z tą fundacją nieśli i niosą pomoc uchodźcom z terenów objętych wojną.

– Na pewno to, co widzieliśmy, jeżeli chodzi o pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy, po raz kolejny bardzo pozytywnie nas wszystkich zaskoczyło. Tam, gdzie pojawiły się złe emocje, gdzie pojawili się wrogowie, gdzie pojawiła się wojna, równolegle pojawiła się solidarność i braterstwo. Znaleźliśmy w sobie otwartość, ogromną pozytywną energię po to, by po prostu podzielić się i chlebem i domem – mówił Marek Plura. – Pomagamy tym, którzy tej pomocy potrzebują, którzy przyjechali po tę pomoc z Ukrainy. Chcę podziękować również tym, którzy pomagają nam tam, w Ukrainie. Bo tutaj, w Katowicach, na Śląsku staramy się przyjąć każdego, jak najlepiej potrafimy. Materialnie, organizacyjnie, również duchowo, to nie mniej ważne. Ale tam, za granicą, toczy się prawdziwa wojna. Każdy kto broni wolnej Ukrainy, broni także wolnej i niepodległej Polski, broni Europy i europejskich wartości. I dlatego najserdeczniej witam dzisiaj gości, którzy przyjechali wprost z Ukrainy. Witam i dziękuję za to, że jesteście dzielni.

30 wyjazdów, ponad 50 ton żywności, 3 karetki…
A jest za co dziękować, bo dzięki nim Fundacja Europejska Rodzina przekazała na Ukrainę ponad 50 ton żywności, leków, środków czystości, artykułów medycznych. Ale także wózki inwalidzkie, sprzęt ortopedyczny oraz trzy karetki, szpital polowy, który niedawno jeszcze był polową kaplicą. Zorganizowano w ciągu kilku miesięcy ponad 30 wyjazdów. Jak to możliwe?

Zaczęło się przed laty…
Marek Plura: – Na początku był projekt Lepszy Start, czyli pomoc dla rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Tak, jak po kolei poznawaliśmy dzieci, tak po kolei trzeba było pomagać organizować różne rzeczy: respiratory dla dzieci z zanikiem mięśni, różnego rodzaju leczenie tu u nas, w Polsce, rehabilitację. Pytaliśmy wyjeżdżających matek, czego tam, w Ukrainie, będzie im najbardziej brakować, w czym możemy pomagać? Odpowiadały, że leczenie i rehabilitacja są bardzo ważne, ale tu, w Polsce, często pierwszy raz mogły pójść bez obaw na plac zabaw. Inne dzieci podchodziły bez problemów do ich dziecka, żeby zapytać jak ma na imię, by razem się bawić.

Mamy dzieci z niepełnosprawnościami podkreślały, że w Ukrainie nie jest to codziennym zachowaniem. Szczególnie w mniejszych miejscowościach dzieci z niepełnosprawnością nie są w pełni akceptowane, obdarzane za to dziwnymi spojrzeniami i brakiem empatii. Podkreślały, że to na szczęście już się zmienia, młode pokolenia wyrastają z takiego podejścia do niepełnosprawności, ale jednak wciąż jest i będzie dużo do zrobienia w likwidacji barier społecznych.

– Jeszcze przed wojną w Ukrainie przyjechało do nas, na Śląsk, kilka rodzin z Ukrainy z niepełnosprawnymi dziećmi, których ojcowie pracowali w Polsce – opowiadał senator Plura. – Tata dziecka z niepełnosprawnością przyjeżdżał do Polski, tu ciężko pracował, wysyłał pieniądze na Ukrainę, tam za te pieniądze rodzina jakoś żyła, ale dużą ich część pochłaniała bardzo kosztowna prywatna rehabilitacja i terapia, bo inna niby jest, ale na ogół niedostępna. Będąc w Polsce oni wszyscy mogliby korzystać z naszej rehabilitacji, z naszej edukacji, pomocy. Stąd wziął się pomysł, żeby pomagać przenosić się do nas tym rodzinom, które zechcą.

Po przyjeździe dzieci trafiły do przedszkoli specjalnych, do szkół odpowiednich dla nich, a co za tym idzie – nie tylko ojcowie poszli do pracy, ale i mamy.

Dlatego wiedzieliśmy, jak to robić
– Dzięki temu wiemy jak to robić, aby tym, którzy jako uchodźcy wojenni przyjechali z niepełnosprawnym członkiem rodziny, pomagać w uzyskaniu polskiego orzeczenia o niepełnosprawności, orzeczenia o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Umiemy teraz im pomóc przejść przez administracyjne wymogi, dzięki czemu mogą potem uzyskać różnego rodzaju wsparcie.

Marek Plura podkreślił, że bardzo im pomogły kontakty sprzed wojny, nawiązana współpraca z organizacjami, samorządami ze Lwowa, Tarnopola, Winnicy. –To są takie już zaprzyjaźnione miejsca- powiedział. – Ta ogromna pomoc przesyłana przez nas do Ukrainy, trafia tam, gdzie ma trafić. Nic się nie zmarnuje, nic się po drodze nie zgubi. Przeważnie jeździliśmy do granicy, tam już czekali przyjaciele z Ukrainy, odbierali transport. Ludzie to widzą i też kierują do nas pomoc, nie tylko indywidualne osoby, ludzie dobrej woli. Także organizacje, które prowadziły zbiórki, przekazują nam te dary, bo wiedzą, że za parę dni trafią bezpośrednio tam, gdzie mają trafić.

Fundacja Europejska Rodzina dostarczyła również trzy karetki ratunkowe. Złożyli się na nie i zakupili Ukraińcy, którzy mieszkali głównie we Francji. – Znaleźli nas, zobaczyli, że można zaufać, że rzeczywiście wszystko trafia tam, gdzie powinno wspomniał M.Plura. – Przywieźli nam je do Katowic, ekipa z Ukrainy już przyjechała po te samochody, pojechały prosto w teren…

I na miejscu
Na spotkaniu kwiaty i dyplomy wręczono też rodzinom, które przyjęły w swoje progi uchodźców z Ukrainy. W samych Katowicach udało się zabezpieczyć warunki do życia dla 50 rodzin. Fundacja Europejska Rodzina również się nimi opiekuje. Teraz pomaga organizować edukację dla dzieci i dorosłych, leczenie i rehabilitację. Pięcioro z dzieci, które mieszkają przy ul. Kochłowickiej (małżeństwo przyjęło w swoje progi aż 49 osób) jest niepełnosprawnych, co wiąże się z potrzebą dodatkowej opieki. Fundacja pomaga w uzyskaniu orzeczenia o stopniu niepełnosprawności, organizuje dla nich rehabilitację, zaopatrzenie w sprzęt ortopedyczny.

Opiekuje się też 14-letnią Żenią, członkinią narodowej kadry Ukrainy juniorów w pływaniu. Żenia chodzi już do szkoły sportowej w Katowicach i dodatkowo trenuje na śląskiej AWF.

Fundacja znajduje też pracę dla dorosłych niepełnosprawnych. W biurze senatorskim Marka Plury odbywa staż jedna z ukraińskich mam. Zna język polski, więc jej pomoc w tłumaczeniu przy załatwianiu spraw administracyjnych jest teraz nieoceniona. W pierwszej kolejności zaczynają od tego, aby osoby z niepełnosprawnościami uzyskały nasze polskie orzeczenia, aby mieć dostęp do tego rodzaju wsparcia jakie mają polscy niepełnosprawni.

Żeby nie było takiego państwa jak Rosja
Zoriana Kornek też już ma polskie orzeczenie i dzięki temu od 1 października będzie otrzymywała pomoc dla studentów niepełnosprawnych. Rozpoczyna trzeci rok licencjackich studiów pedagogicznych w Warszawie, w systemie online. Teraz ona również odbywa staż.

– Pracuję w fundacji Spina, to fundacja, która zajmuje się dziećmi z rozszczepem kręgosłupa – mówi Zoriana. – Jestem tam stażystką, pracuję 5 dni w tygodniu, od 9.00 do 16.00. Trochę jest trudno budzić się o 5 rano, dojazd autobusem zajmuje mi godzinę. Ale staram się. Współpracujemy teraz z Ukraińcami, wykorzystuję znajomość języka. Pomagam umawiać wizyty u lekarzy.

Zoriana porusza się na wózku inwalidzkim, mieszkała w Ukrainie około 8 km od polskiej granicy. Marzy, aby zostać w Polsce, kupić tutaj w przyszłości mieszkanie. Największe marzenie? – Żeby nie było takiego państwa jak Rosja. Modlimy się wszyscy, żeby ta wojna się skończyła i nigdy nie powtórzyła, niech Pan Bóg nam pomaga… – mówi.

– Pana Marka znam już 5 lat, on mi pomagał tutaj się leczyć. Jestem niepełnosprawna, chciałam wstać na nogi, nie wyszło, teraz nie ma takiej możliwości. Ale ja wciąż wierzę, że to będzie możliwe.
A kiedy zaczęła się wojna, to pan Marek na drugi dzień zadzwonił, czy potrzebuję pomocy, czy chcę przyjechać do Polski. Nie chciałam, ale kiedy już u nas zaczęto bombardowania, zrozumiałam, że trzeba jechać. Mama w czerwcu musiała wracać na Ukrainę, ja zostałam. Może to jest moje nowe życie, nowy początek…?

Co dalej?
– Na pewno dla Polski, dla wszystkich krajów, które pomagają, czyli dla Unii Europejskiej wielkim nowym zadaniem i to takim koniecznym do zrealizowania tu i teraz, już, jest pomoc systemowa dla dużych grup osób niepełnosprawnych, osób starszych i dla dzieci – sierot – skonstatował Marek Plura.

– Często przyjeżdżały tu całe domy pomocy, całe domy dziecka, całe oddziały psychiatryczne, wszyscy ci, którzy teraz nie mają do czego wracać, nie ma fizycznie budynków, w których dotychczas mieszkali, albo nie będzie za co im pomagać tam, na miejscu. Musi być jakaś odpowiedź systemowa, bo tego już indywidualne osoby i małe organizacje pozarządowe nie udźwigną – podkreślił.

– Przed nami mnóstwo innego rodzaju pomocy do wykonania. Takiej, która będzie dotyczyła ludzi, którzy już w Polsce zostaną, bo albo już nie mają do czego wrócić, albo też nie zechcą. Wojna wygoniła ich z domu i zmusiła do pokonania lęku przed emigracją. Teraz są już po drugiej stronie tych obaw, doświadczają, że można wszystko jakoś ułożyć, choć to też nie jest łatwe…

Senator zakończył wymownym apelem: – To jest też nasz obowiązek, bo oni, walcząc z agresorem, bronią także naszego pokoju i spokoju, naszej Unii.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Ilona Raczyńska-Ciszak

Data publikacji: 30.08.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również