
Magdalena Andruszkiewicz i Zofia Kałucka
Cztery medale zdobyli Polacy30 września, tj. czwartego dnia Mistrzostw Świata w Paralekkoatletyce. Sukces, na przekór problemom, odniosły Róża Kozakowska i Lucyna Kornobys, a Magdalena Andruszkiewicz oraz Zofia Kałucka potwierdziły, że nasz frame running jest potęgą.
Róża Kozakowska jest w rzucie maczugą (klasa F32) mistrzynią paralimpijską z Tokio, ale niewykluczone, że za sprawą okoliczności złoto z New Delhi jest nawet cenniejsze.
– Jesteśmy w Indiach, wszyscy mamy problemy żołądkowe. Lekarz i trener walczyli od północy do samego rana, żebym w ogóle mogła wystartować. Nawet nie wiem, co się w tym czasie ze mną działo, bo byłam nieprzytomna – opowiada nasza zawodniczka. – Czuję więc wzruszenie, radość, ulgę, dumę… Wszystkie te uczucia po trochu. Wierzyłam w głębi serca, że dam radę. Może nie siłą, bo jej nie mam, ale prędkością oraz wiarą. To pomogło. Brak mi słów na to, co się wydarzyło. To dla mnie najpiękniejszy, najtrudniejszy, kosmiczny wręcz medal.
36-latka wygrała próbą na 29,30 m, poprawiając rekord mistrzostw świata. Walka o złoto była zacięta, bo drugą Tunezyjkę Marouę Ibrahmi Polka wyprzedziła o jedenaście centymetrów (wynik rywalki: 29,19 m). Trzecia była Brazylijka Giovanna Boscolo Castilho (27,09 m). Na tym szanse medalowe Kozakowskiej się nie kończą, bo na czwartek organizatorzy zaplanowali w jej klasie pchnięcie kulą, a to konkurencja, w której nasza zawodniczka cztery lata temu była na igrzyskach druga.
Człowiek instytucja
Ona sięgnęła po złoto, Lucyna Kornobys zgarnęła srebro. Polka w konkursie pchnięcia kulą (klasa F34) dwukrotnie zanotowała wynik 8,26 m. Lepsza była tylko rekordzistka świata, Chinka Zou Lijuan (9,15 m). Trzecie miejsce zajęła, startująca pod neutralną flagą, Galina Lipatnikowa (8,01 m).
– Cieszę się, bo nie miałam szans pokonać Chinki, która jest moją odwieczną rywalką i jeszcze długo pozostanie na pierwszym miejscu, a po wczorajszych rewolucjach żołądkowych trochę się tego startu obawiałam. Nie wiedziałam, ile siły w sobie zachowam – mówi Lucyna Kornobys. – Mimo tych wszystkich kłopotów, które dotyczą właściwie całej kadry, zdobywamy codziennie medale i pokazujemy, że jesteśmy przygotowani, co na pewno nas wszystkich przed kolejnymi startami buduje.
47-latka jest w polskim sporcie instytucją. Kornobys to trzykrotna wicemistrzyni paralimpijska (2016, 2021, 2024) oraz czterokrotna medalistka mistrzostw świata: złota (2019), srebrna (2017, 2023) i brązowa (2015) w pchnięciu kulą. Jest wszechstronna, skoro na podium mistrzostw świata stawała także w rzucie oszczepem: dwa razy jako druga (2011, 2015) i dwa razy jako trzecia (2017, 2019). Absolwentka administracji na Uniwersytecie Wrocławskim przygodę ze sportem zaczęła od siatkówki na siedząco. Dopiero później były konkurencje lekkoatletyczne. Dziś jest gwiazdą kadry, podczas ceremonii otwarcia mistrzostw świata to ona niosła polską flagę. Chorążą (wspólnie z Maciejem Lepiato) była już na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu.
Wszystkie medale oddaje na aukcje charytatywne.
– Teraz będzie podobnie. Ja robię sobie albumy ze zdjęciami i to są dla mnie pamiątki. A jeśli medal może komuś pomóc i przynieść coś dobrego, to go oddaję, bo musimy się dzielić tym, co mamy. Nie myślałam na razie o konkretnym celu, ale jest dużo osób, które potrzebują pomocy. Jeśli ktoś ma dzięki temu dostać 3, 5 czy 10 tys. zł, to warto. Mnie też ktoś pomaga, więc jeśli ja mogę, to czemu nie – mówi Kornobys.
Fenomen polskiego framerunningu
Wtorek był kolejnym dniem triumfu polskiego frame runningu, który za trzy lata zostanie w Los Angeles dyscypliną paralimpijską. Złoto w biegu na 100 m (klasa T72) zdobyła Magdalena Andruszkiewicz, która czasem 16,82 poprawiła rekord świata, a brąz – Zofia Kałucka (19,16). Pierwszą głośno wspierał tata, za obie kciuki ściskał zaś trener Grzegorz Dorszyński.
– Wierzę we wszystkich naszych zawodników, bo to jest światowy top. A świętowanie? Nie wiem, na razie muszę się trochę uspokoić, bo tyle medali na jednych mistrzostwach to jest fenomen – mówi trener.
– Byłam przygotowana, ale nadal nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i w końcu mam ten medal – nie kryje Kałucka, dla której to pierwsze w karierze podium mistrzostw świata, a Andruszkiewicz, która dwa dni wcześniej zdobyła już złoto w biegu na 400 m, dodaje: – Te dwa medale to zaszczyt dla naszego kraju. Złoto dedykuję wszystkim Polakom i sportowcom, którzy są po takich wypadkach, jak ja, żeby się nie poddawali, mimo że wielu w nich nie wierzy – mówiła, a stojący obok tata miał w oczach łzy.
Jego córka jeszcze kilka lat temu tańczyła, uprawiała windsurfing, jeździła na nartach oraz konno, aż niezdiagnozowana w porę nadpłytkowość krwi w listopadzie 2018 roku spowodowała rozległy udar. Lekarze podobno dawali jej jeden procent szans na przeżycie.
– Teraz ćwiczę, żeby wrócić do zdrowia. Chodzę jak pijany zając, widzę jak przez folię – opowiadała jeszcze trzy lata temu magazynowi „Tempo”.
Dziś jest dwukrotną mistrzynią świata i gwiazdą polskiej paralekkoatletyki.
Sprinterski maraton
Medali we framerunningu mogło być jeszcze więcej, bo czwarte miejsce w biegu na 100 m zajął Wojciech Kukiełka (17,18).
– Spóźniłem trochę start i nie dałem rady dobiec do trzeciej pozycji. Chciałem więc powalczyć chociaż o czwartą – mówi Polak, którego wyprzedzili Włoch Carlo Fabio Marcello Calcagni (14,80), Brazylijczyk Joao Matos Marques (15,76) i Brytyjczyk Finlay Jonathan Menzies (16,29). Nasz biegacz awans do finału wywalczył po świetnym finiszu w eliminacjach (16,83). Ostatnie metry porannego biegu były także popisem Piotra Siejwy, ale on nie zdołał odrobić strat z pierwszej części dystansu i zakończył zawody na dziewiątym miejscu (18,22).
Michał Kotkowski rywalizację biegaczy na 200 m w klasie T37 zakończył szósty (23,66). Medalami podzielili się Brazylijczycy Ricardo Gomes de Mendonca (22,77) i Bartolomeu da Silva (23,10) oraz Andriej Wdowin (23,31).
– Liczyłem, że pójdzie lepiej, ale coś ewidentnie nie zagrało – mówi Kotkowski i podkreśla, że impreza na tym starcie się dla niego nie kończy. Już w środę rano Polaka czekają eliminacje biegu na 400 metrów, a to konkurencja, w której był już czwarty (2021) i piąty (2024) na igrzyskach paralimpijskich oraz drugi (2023) i trzeci (2017) na mistrzostwach świata. – Mam tu sprinterski maraton, dwa dystanse biegam w trzy dni. Bardziej szykowałem się pod 400 m, więc możemy powiedzieć, że 200 m to było dla mnie dobre przetarcie – zapewnia.
Piąte miejsce w rzucie dyskiem (klasa F56) zajął debiutujący na wielkiej imprezie Mateusz Biernat. Polak swój najlepszy wynik (36,52 m) osiągnął w ostatniej próbie. Miejsca na podium zajęli Brazylijczyk Claudiney Bautista (45,67 m), Hindus Yogesh Kathuniya (42,49 m) i Grek Konstantinos Tzounis (39,97 m).
– Zrobiłem tyle, na ile byłem przygotowany – mówi zawodnik Startu Warszawa. – Ten wynik będzie dla mnie motywacją do dalszej pracy. Nie mogłem w tym konkursie odnaleźć siebie w rzucaniu, dopiero w ostatniej próbie jakoś to wyglądało. Były w New Delhi chwile piękne, ale i ciężkie. Generalnie jestem szczęśliwy, że dostałem szansę i mogłem tu być.
Gdzie śledzić mistrzostwa?
• Transmisja na żywo codziennie na kanale YouTube Paralympic Games
• Wyniki na żywo na stronie World Para Athletics
• Bieżące informacje o startach Polaków na facebookowym profilu PZSN „Start”
Dowiedz się więcej o paralekkoatletyce
Jeśli chcą Państwo lepiej poznać zasady i specyfikę tej dyscypliny:
• zapraszamy na stronę PZSN „Start”, gdzie dostępne są szczegółowe informacje o paralekkoatletyce
• oraz na kanał YouTube Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, gdzie ta dyscyplina zaprezentowana została w formie wideo.
Info: PZSN „Start”, fot.: Bartłomiej Zborowski / PZSN „Start”
Data publikacji: 30.09.2025 r.
