Forza Alex. Legenda i inspiracja

Alessandro Zanardi jest wielkim sportowcem oraz fantastycznym człowiekiem, co zgodnie podkreślają polscy handbikerzy. Włoch ma za sobą występy m.in. w Formule 1, a 19 lat temu stracił nogi w wyniku wypadku na torze. Z czasem powrócił do wyścigów. Ponadto postawił na kolarstwo ręczne, w którym sięgnął m.in. po złote medale Igrzysk Paraolimpijskich i Mistrzostw Świata. W czerwcu jadąc na handbike’u zderzył się z ciężarówką i w ciężkim stanie trafił do szpitala.

Legenda i inspiracja. Wielka gwiazda, która nie gwiazdorzy. Ambasador kolarstwa ręcznego i sportu paraolimpijskiego. Nieprawdopodobna osobowość. Zawsze otwarty, sympatyczny oraz chętny do porozmawiania. Pomocny i dzielący się wiedzą. Tak Alessandro Zanardi jest postrzegany przez polskich handbikerów, którzy spotkali go na kolarskich trasach.

– Uważam, że zrobił nieprawdopodobną robotę dla naszego sportu. W sumie bardzo dobrze wyszło, że przez ładnych parę lat był numerem jeden na świecie. Zawodnicy, nie tylko z Włoch, bardzo go lubią i szanują. O kibicach to już nawet nie wspominam – mówi Arkadiusz Skrzypiński.

Zanardi wkraczając do sportu paraolimpijskiego nie był postacią anonimową. W 1991 r. zadebiutował w Formule 1 w ekipie Jordana. Następnie jeździł w barwach Minardi i Lotusa. Spektakularnych rezultatów nie osiągnął, na co wpływ miały bolidy odstające od czołówki. Najlepiej zaprezentował się podczas Grand Prix Brazylii w 1993 r., kiedy zajął szóste miejsce.

Po sezonie 1994 odszedł z F1. Od 1996 r. rywalizował w amerykańskiej serii wyścigowej CART, w której okazał się najlepszy w latach 1997-98. Po tych sukcesach powrócił do F1, w 1999 r. reprezentował Williamsa i zakończył występy w królowej sportów motorowych. W sezonie 2001 znów startował w serii CART. I w niej uległ ciężkiemu wypadkowi.

Dramat i powrót

15 września 2001 r. kierowcy ścigali się na Lausitzringu w Niemczech (niedaleko granicy z Polską). To była końcówka wyścigu, Zanardi powrócił do rywalizacji po pit stopie. Wyjeżdżając z alei serwisowej wpadł w poślizg. Kanadyjczyk Alexandre Tagliani nie zdołał go ominąć. Bolid Włocha został zniszczony, a stan 34-letniego wówczas Alexa był bardzo ciężki. (https://www.youtube.com/watch?v=3dROTY9n3Zw).

– Oglądałem te zawody w telewizji i wyglądało to dramatycznie. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że kiedyś będzie okazja do porozmawiania z nim, m.in. o tej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że stanę na starcie obok byłego kierowcy Formuły 1. A tak się stało dzięki kolarstwu – wspomina Piotr Małek, który od wielu lat interesuje się sportami motorowymi.

Włoch w wyniku wypadku stracił dwie nogi. Z czasem powrócił do sportów motorowych. Pod koniec sezonu 2003 wystartował na Monzy w serii wyścigowej ETCC, mając do dyspozycji specjalnie przygotowane BMW. W 2005 r. po raz pierwszy od wypadku cieszył się ze zwycięstwa na torze. Odniósł je w serii WTCC, z którą był związany jeszcze w kolejnych sezonach.

– Alex odniósł ogromne sukcesy, zarówno przed, jak i po wypadku na torze. Potrafił się podnieść, a to pokazuje, że ograniczenia są tylko w naszych głowach. Na pewno zainspirował wiele osób, nie tylko niepełnosprawnych. Przecież niejednokrotnie pokazujemy sprawnym, że prowadzimy życie dużo bardziej aktywne niż ci, co siedzą w domu i czekają – opisuje Rafał Wilk, który kolarstwo wybrał po wypadku w meczu żużlowym.

List od Franciszka

Okładka „La Gazzetta dello Sport” z 24 czerwca  jest przedstawiana w wielu mediach na całym świecie. Na niej papież Franciszek pisze list do Alexa (https://pbs.twimg.com/media/EbO649QWkAYa82-?format=jpg&name=900×900). 5 dni wcześniej 53-latek uległ ciężkiemu wypadkowi jadąc na handbike’u. Stało się to na drodze w okolicach Pienzy (Toskania) podczas Obiettivo Tricolor. Impreza miała symbolizować powrót do normalności po pandemii koronawirusa i dawać nadzieję na lepsze jutro. Trasa została wyznaczona przez całe Włochy, z północy na południe.

– Trudno to mówić, ale czuję się jakbym kogoś stracił, choć przecież on żyje. Pierwsze informacje o wypadku były dość ogólne. Początkowo myślałem, że po kilku dniach wróci do treningów, bo nic groźnego się nie stało. Ale okazało się, że zderzył się z jadącą z naprzeciwka ciężarówką i ma liczne obrażenia głowy – opisuje Piotr Małek.

Zanardi przeszedł 3 skomplikowane operacje w Sienie. Pierwsze komunikaty medyczne szpitala mówiły o bardzo poważnym stanie pacjenta, który został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. 21 lipca poinformowano o przetransportowaniu Włocha do ośrodka rehabilitacji neurologicznej.

– Po wypadku mnóstwo osób zaczęło wrzucać do sieci swoje zdjęcia z Alexem. Myślę, że to nie było zachowanie na pokaz, na zasadzie – teraz wypada tak zrobić, nagle jestem jego wielkim fanem. To było spontaniczne i szczere. Ludzie z całego świata go doceniają, a we Włoszech jest bożyszczem – mówi Arkadiusz Skrzypiński.

Z kolei Piotr Małek przyznaje, że w czerwcu zamieścił emocjonalny wpis w mediach społecznościowych. Za ich pośrednictwem ma też kontakt z włoskimi handbikerami. Oni bardzo przeżywają ten wypadek.

Jazda na szczyt

W 2007 r. Arkadiusz Skrzypiński po raz pierwszy spotkał Alexa Zanardiego. Dzień przed Maratonem Nowojorskim zostało zorganizowane wydarzenie prasowe. I dziennikarze skupili się przede wszystkim na zawodniku z Włoch.

– Byłem w szoku w dzień wyścigu. Wygrał świetny wówczas reprezentant Stanów Zjednoczonych Alejandro Albor. Zdeklasował nas, więc powinien być w centrum uwagi. Ja przyjechałem trzeci, a największe zainteresowanie wzbudził czwarty na mecie, czyli Alex. On wtedy trochę eksperymentował ze stylem jazdy. Była przy nim masa kamer, udzielał wywiadu za wywiadem. Coś niesamowitego – wspomina Arkadiusz Skrzypiński.

W kolejnym sezonie szczecinian wygrał Maraton Nowojorski, a w 2010 r. został mistrzem świata. Natomiast w 2011 r. w Roskilde sięgnął po wicemistrzostwo świata. Stamtąd też swój pierwszy medal z MŚ przywiózł Alessandro Zanardi. A jeszcze w tym samym sezonie dołączył do grona triumfatorów nowojorskiej imprezy. Wówczas metę zawodów osiągnął tuż przed debiutującym w tych zawodach – Rafałem Wilkiem.

– Startowaliśmy w różnych grupach, Alex w H5, ja – w H4. Później już chyba nie było okazji do takiej bezpośredniej rywalizacji podczas maratonów. Mogliśmy jedynie porównywać swoje czasy z tych samych zawodów, jeśli trasa była identyczna. Wtedy jego kariera zaczynała nabierać rozpędu. Natomiast dla mnie był to duży sukces – opowiada Rafał Wilk.

Niespełna rok później, obaj handbikerzy byli w gronie bohaterów Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie. Polak sięgnął po 2 złote medale. Włoch też dwukrotnie był pierwszy, a do tego dołożył jeszcze srebro.

Kolekcjoner medali

To właśnie z Londynu pochodzą słynne zdjęcia, na których Alessandro Zanardi siedzi za linią mety. W prawej ręce trzyma podniesiony do góry rower. Lewą unosi w geście triumfu. (https://www.paralympic.org/sites/default/files/styles/large_original/public/images/140904115852120_19%2Bgetty%2B151270121_0.jpg?itok=rfTi-uMm)

– Ciągle widzę gdzieś te fotografie, one już przeszły do historii sportu paraolimpijskiego. To, co zrobił, było fantastyczne i nie na pokaz. Potrafił się cieszyć, nie tylko tam. Są filmiki z różnych zawodów. Na nich widać, że przed metą jechał w balansie na dwóch kołach i pozdrawiał kibiców. Robił to również na kostce brukowej – opisuje Arkadiusz Skrzypiński.

W 2016 r. Alex przywiózł 3 medale z Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro. Ponownie 2 złota i srebro. Przy czym jeden z krążków zdobył w 15. rocznicę wypadku na Lausitzringu. Ale wielką klasę demonstrował również podczas innych imprez. Od 2011 r. z każdych MŚ powracał z co najmniej jednym medalem. W sumie ma ich 19, w tym 12 złotych, 5 srebrnych i jeden brązowy.

– Można powiedzieć, że nasze sukcesy osiągaliśmy równolegle, przynajmniej na początku. W 2012 r. było już widać, że konkurencja nie będzie miała z nim łatwo. Stał się ambasadorem kolarstwa paraolimpijskiego, często pojawiał się w mediach, a to tylko służyło naszej dyscyplinie – mówi Rafał Wilk, który w Rio sięgnął po złoto i srebro, a z MŚ ma 9 medali, w tym 5 złotych, 3 srebrne i brązowy.

W 2014 r. Alex ukończył Mistrzostwa Świata Ironman na Hawajach. Żeby dotrzeć do mety, przepłynął 3,8 km, przejechał 180 km na rowerze (na handbike’u), a na koniec pokonał maraton – 42,195 km (na wózku). Potrzebował na to 9 godzin 47 minut i 14 sekund. 4 lata później pobił rekord świata Ironman w kategorii osób z niepełnosprawnościami: 8 godzin 26 minut i 6 sekund.

– Gdyby patrzeć tylko na wiek, to Alex nie powinien teoretycznie osiągnąć takich sukcesów w kolarstwie [np. start w Rio nieco ponad miesiąc przed 50. urodzinami  przyp. red.]. Teraz w H4 najlepszy na świecie jest Holender Jetze Plat. Kilka lat temu przeniósł się z H5, gdzie Zanardi potrafił z nim wygrywać. A to przecież dużo młodszy zawodnik [ur. w 1991 r. – przyp. red.] – stwierdza Arkadiusz Skrzypiński.

Przyjacielskie podejście

Na wyniki w kolarstwie wpływ mają różne czynniki, w tym rower. Jak podkreśla Rafał Wilk, Alex miał do dyspozycji świetny sprzęt i dostęp do najlepszych części. Do tego testy w tunelu aerodynamicznym. Jednocześnie potrafił pożyczyć czy dać różne części konkurentom.

– Alessandro wszystko miał szczegółowo dopracowane. My jeździmy na oponach, które są w sklepach. Natomiast dla niego były specjalnie robione, idealnie wyprofilowane pod handbike. Coś nie do kupienia. Ale nie robił z tego tajemnic, podobnie jak z innych rozwiązań. To nie typ partyzanta, który ciągle coś ukrywa. Kiedyś dostałem od Alexa w prezencie komplet takich opon – opowiada Arkadiusz Skrzypiński.

Z kolei Piotr Małek po raz pierwszym spotkał się z Włochem przed zawodami w 2018 r. To było jego marzenie, o czym wcześniej powiedział na naszych łamach (https://naszesprawy.eu/sport-i-turystyka/marzeniami-dosiega-gwiazd-kierunek-tokio/). Wtedy zamierzał poprosić Włocha o autograf. Miał przygotowaną kartkę, a po chwili otrzymał pamiątkowe materiały dla siebie i syna.

– Okazał się bardzo przyjacielski. W ciągu dziesięciu sekund poczułem się jakbyśmy jeździli razem na zawody co najmniej 5 lat. Po prostu coś niebywałego, nie stwarzał żadnych barier. Zaszkliły mu się oczy, kiedy rozmawialiśmy o jego karierze w sportach motorowych. Dla mnie to było bardzo emocjonalne spotkanie – wspomina zawodnik z Otwocka.

Włoskie klimaty

Polscy handbikerzy przekonują, że we Włoszech jest olbrzymie zainteresowanie sportem, również osób z niepełnosprawnościami. Do tego dochodzą żywiołowe reakcje fanów. Arkadiusz Skrzypiński pamięta zachowanie kibiców zgromadzonych wzdłuż trasy zawodów. Oni dowiedzieli się, że Alex dociera do mety. I to spowodowało bardzo głośny doping, jak na stadionie. Jak wspomina Piotr Małek, w trakcie treningu przejeżdżał z Rafałem Szumcem przez jedno z miasteczek. Ludzie siedzący w kafejkach wstali z miejsc i zaczęli bić im brawo. Natomiast przed metą zawodów wiele osób chciało go poklepać po plecach. Z czymś takim nie spotkał się w innych krajach.

– Podczas jednej z rozmów usłyszałem: „Ty, stary, jesteś bardziej popularny we Włoszech niż w Polsce, więcej o tobie mówią media”. To najlepiej świadczy o tym, jak nasz sport jest tam popularny. W takich warunkach Alex z pewnością zainspirował mnóstwo ludzi – komentuje Rafał Wilk.

Niekiedy ceremonie nagradzania najlepszych zawodników trwają bardzo krótko. Ale Włosi potrafią z tego zrobić osobne wydarzenie, wręcz święto, co podkreśla Arkadiusz Skrzypiński. I wspomina sytuację z Maniago, gdzie wieczorem odbyła się uroczysta dekoracja zawodników. Zanardi odebrał swój medal, spora część handbikerów zaczynała się rozchodzić. Reprezentant Polski udał się do restauracji na kolację.

– Wtedy już nigdzie nie trzeba było się spieszyć, zawody się skończyły. Wyszedłem z lokalu po co najmniej dwóch godzinach. Na podium wciąż był Alex, w kolejce do niego czekało mnóstwo ludzi. Chcieli autograf lub wspólne zdjęcie. On zawsze miał czas dla wszystkich. Nie tylko tam, ale wszędzie. Jak przystało na prawdziwy numer jeden – podsumowuje mistrz świata z 2010 r.

Marcin Gazda, fot. BMW AG / Patrice Lapointe, archiwum Arkadiusza Skrzypińskiego i Piotra Małka

Zobacz galerię…

Data publikacji: 22.07.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również