Piotr Kosewicz: człowiek o stalowej psychice

Piotr Kosewicz, fot. Bartłomiej Zborowski

Jak były biathlonista i biegacz narciarski, 10 lat po powrocie do sportu został mistrzem paraolimpijskim w rzucie dyskiem dzięki swojej nauczycielce WF z podstawówki w Zawidowie.

1988 rok. Zawidów. Podczas wygłupów z rówieśnikami 14-letni Piotrek spada ze słupa wysokiego napięcia. – Weszliśmy tam z dwoma kumplami, jako dziecko byłem nieco szalony i wszędzie mnie nosiło – wspomina.

Upadek kończy się złamaniem kręgosłupa. Piotrek doznaje paraliżu czterokończynowego, który skazuje go na jazdę wózku. Profesor Śliwiński, którego spotkał podczas rehabilitacji mówi mu, że jeśli chce normalnie funkcjonować, musi wzmocnić obręcz barkową. „Najgorsze co możesz zrobić to siąść na tyłku i płakać nad swoim losem. To najłatwiejsze, ugrzęznąć na kanapie do końca życia. Weź się w garść i znajdź sobie jakiś sport” słyszy Piotrek.

Ma blisko do Jeleniej Góry, więc trafia do miejscowego klubu Start, gdzie działają sekcje biathlonu i biegów narciarskich. Stamtąd jest zaledwie 50 km do Jakuszyc. Zaczyna ostre treningi.

Piotr Kosewicz i Robert Jachimowicz, fot. Bartłomiej Zborowski

Piotr Kosewicz i Robert Jachimowicz, fot. Bartłomiej Zborowski

1998 rok. Piotr kwalifikuje się na swoje pierwsze zimowe igrzyska paraolimpijskie w Nagano. W sztafecie 3×2,5 km zajmuje 5. miejsce. W indywidualnym na 5 km jest ósmy. – Porównując tamte igrzyska do obecnych w Tokio, mam bardzo podobne wrażenia. Japończycy nie zmieniają tego co dobre, a organizacja jest równie perfekcyjna. Miałem wręcz deja vu po wejściu do wioski olimpijskiej – mówi.

O wiele lepiej pójdzie mu cztery lata później w Salt Lake City. W biegach na 5 km i 15 km zajmie piąte miejsce.

2006 rok. Piotr rzuca sport, ponieważ postanawia postawić na swoją drugą pasję, czyli fotografię. Otwiera w Zawidowie własne studio. Oferuje zdjęcia od ślubnych po paszportowe i do wszelkich dokumentów, cokolwiek klient zleci. Z czegoś trzeba było żyć, a studio zaczyna radzić sobie całkiem nieźle. Ale z czasem rodzi się w nim tęsknota za sportem…

2016 rok. Piotr ogląda w telewizji jak Robert Jachimowicz zdobywa srebrny medal igrzysk paraolimpijskich w Rio w rzucie dyskiem, jako pierwszy z Polaków. Czytał o nim i dostrzega, że mają obaj bardzo podobne uszkodzenia rdzenia kręgowego. Postanawia wrócić do sportu i spróbować rzucać dyskiem.

– Dlaczego dysk? Bo uprawiając biathlon i biegi narciarskie byłem wiecznie poza domem. Nie chciałem znów długich wyjazdów i rozstań z rodziną. Wiedziałem, że dyski pozwoli mi połączyć życie rodzinne, zawodowe i treningi. Mogę trenować na miejscu. Choć nie jest to łatwe, bo codziennie do 17. pracuję, dopiero wtedy biorę plecak i lecę do moje trenerki – mówi Piotr.

Tylko gdzie znaleźć trenera, który go nauczy nowej dyscypliny? Nie szuka daleko. Kieruje się do swojej nauczycielki WF z podstawówki w Zawidowie, Małgorzaty Niedźwiedzkiej. Bo pamięta jej świetne lekcje, na których próbowali wszystkich dyscyplin.

– Nie zgodziła się od razu. Najpierw przez dwa tygodnie zgłębiała fachową literaturę, której przecież za wiele nie ma. Więc zaczęła przekopywać Googla i oglądać filmy na youtubie. Na początku była przerażona, ale jest tak spostrzegawcza, że doskonale wszystko ogarnęła. Nauczyła mnie perfekcyjnej techniki – opowiada Piotr.

2021 roku. Na Stadionie Olimpijskim w Tokio Kosewicz wygrywa rzut dyskiem w kategorii F52. Spycha przy tym w konkursie na 6, miejsce Roberta Jachimowicza, którego srebro w Rio zainspirowało go do powrotu  do sportu.

– Jak wytrenować mistrza paraolimpijskiego? Z dużą pokorą i spokojem. Zaczęłam dużo czytać i pochłaniać teorię. Zrobiłam też kursy opieki na osobami niepełnosprawnymi, bo nie miałam z nimi wcześniej do czynienia – mówi Małgorzata Niedźwiedzka, której podczas igrzysk w Tokio urodził się trzeci wnuk.

I podkreśla, że trzy-czwarte sukcesu to znaleźć odpowiedniego zawodnika, który wie na czym mu zależy. – Piotr jest niezwykle mądrym i świadomym zawodnikiem. Z czasów startów w biegach i biathlonie została mu teoria treningu i wewnętrza dyscyplina. Jasno sobie wytycza cele, które później realizuje z żelazną konsekwencją – opowiada.

Trochę go podłamało przesunięcie igrzysk o rok z powodu pandemii. – W 2020 był jeszcze lepiej przygotowany niż teraz. Ale i tak wyszło na dobre.

– Kiedy pierwszy raz Gosia z Piotrem przyjechali na zgrupowanie, od razu wiedziałem że to duet idealny. Mieli dokładnie ustalone co chcą wykonać i to wykonywali. Pełen profesjonalizm. Tu ani przez chwilę nie było wątpliwości, że gdzie jakaś nauczycielka WF bierze się za trenowanie – mówi trener koordynator lekkoatletyki, Michał Mosoń.

I podkreśla, że Kosewicz na poziomie mistrzowskim ma opanowanie. – Ma psychikę ze stali, podczas zawodów nic nie jest w stanie go wyprowadzić z równowagi, zachwiać jego precyzyjnego planu. Takiego podejścia wszyscy się powinni od niego uczyć – mówi.

– Poza tym rzucają tylko tyle ile trzeba, nie przetrenowują się, mają wszystko dokładnie obliczone. Przez co Kosewicz niemal nie miewa kontuzji, a to w tej grupie niepełnosprawności jest prawdziwym ewenementem – dodaje Mosoń.

W jej szkole podstawowej w Zawidowie uczniowie doskonale wiedzą kim jest ich nauczycielka WF oraz słynny absolwent. – Tak jak podczas mistrzostw świata w Dubaju w 2019 roku, tak i podczas igrzysk Tokio powstała strefa kibica w ośrodku kultury. – Oprócz naszych rodzin dołączyło sporo uczniów i mieszkańców Zawidowa, co nam jeszcze dodało skrzydeł – mówi Małgorzata Niedzwiecka.

Piotr Kosewicz dodaje: – Teraz jak wrócimy, wszyscy będziemy płakać ze szczęścia. „Płacz Kaźmirz! – jak w „Samych swoich” – „bo jak prawdziwy chłop płacze to musi być święto”.

Z Tokio Michał Pol, fot. Bartłomiej Zborowski / PKPar

Data publikacji: 30.08.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również