Pomagamy…

Pomagamy...

„Oblicza wolontariatu" – to tytuł sympozjum jakie odbyło się 3. grudnia w Pasażu Kultury Andromeda w Tychach na okoliczność Międzynarodowego Dnia Wolontariusza. Honorowy patronat nad wydarzeniem sprawował Andrzej Dziuba, prezydent miasta a liczni goście przybyli na zaproszenie Joanny Wojtynek, dyrektora I LO oraz Szkolnego Klubu Wolontariatu.

W sympozjum udział wzięli przedstawiciele instytucji, fundacji i stowarzyszeń zajmujących się na co dzień udzielaniem szeroko pojętego wsparcia wszystkim tego potrzebującym.
– To pierwsze takie spotkanie, które – mamy nadzieję – będzie początkiem cyklu. Zaprosiliśmy tych, którzy pokazują i uczą jak pomagać innym – mówi Joanna Wojtynek. Inspiracją stały się dla nas informacje o działalności wolontariackiej tyskich szkół. Zbiórka dziesięciogroszówek, nalepek, pieczenie ciast i wiele innych przedsięwzięć – to wszystkie robią tyskie dzieci i młodzież. Z jednej strony chcieliśmy pokazać ogromną różnorodność tej działalności a z drugiej określić potrzeby o jakich mówią niepełnosprawni.
W sympozjum udział wzięli Magdalena Kulus z wydziału informacji, promocji i współpracy z zagranicą UM, Katarzyna Walaszek z Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, Marcin Batko z Centrum Integracji w Katowicach, Dariusz Stawik z Regionalnego Centrum Wolontariatu w Katowicach, Justyna Rutkowska z Hospicjum im. św. Kaliksta w Tychach, zespół Cree, Grzegorz Pietrowski z podopiecznymi Ośrodka św. Faustyna oraz Szkolne Kluby Wolontariuszy z gimnazjów i szkół średnich miasta.

– Chcemy wierzyć, że wolontariat czyli bezinteresowne wsparcie dla innych, to coś ponadczasowego – mówi Katarzyna Walaszek z Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko”. – Organizacje odczuwające potrzebę współpracy z wolontariuszami, muszą stworzyć ofertę – jak przekonać ludzi aby do nas przyszli. Dawniej tego nie było, ale teraz gros młodych uważa, że w wolontariacie znajdzie doświadczenie; wpis w CV, co przekłada się na zwiększenie możliwości zatrudnienia. Czy to jest złe? Nie, bo najpierw liczy się ta pomoc a poza tym przecież sami czerpiemy z niej satysfakcję. Anna Dymna jest dla nas absolutnym wzorem, ale równocześnie wraz z Mają Jaworską, dyrektorem fundacji, stworzyła zespół ludzi, którzy mają jeden cel, wierzą w niego i starają się go konsekwentnie osiągnąć. Clou polega na tym, aby nie zbaczać z wytyczonej ścieżki. Anna Dymna jest niezwykle konsekwentną osobą; kiedyś sobie wymarzyła Dolinę Słońca w podkrakowskich Radwanowicach – i ona powstała, kiedyś sobie wymarzyła ośrodek „Spotkajmy się” i warsztaty już stoją… Konieczna jest wiara w to, co się robi, bez niej nie osiągnie się w życiu nic. W wolontariacie można się spełniać, on nam dodaje skrzydeł. Ja sama myślę, że jestem szczęściarą znajdując takie miejsce, w którym mogę się rozwijać i mieć szerszy ogląd świata.

Sympozjum polegało na prezentacji merytorycznych referatów, pokazie filmów, opowiadaniu o sposobach pomagania innym. Ta niecodzienna wymiana doświadczeń wzbogacona została spotkaniem z grupą Cree, której członkowie od lat biorą udział w różnych akcjach charytatywnych.
– Robię to, bo jestem w jakiś sposób wrażliwy – mówi Sebastian Riedel, lider Cree. Chcę pomagać. Ja wręcz lepiej się czuję, kiedy mogę sprawić, że ktoś inny dzięki mnie poczuje się lepiej. Robimy to od lat, nie odmawiamy. Z hospicjum współpracujemy dopiero od trzech lat, to między innymi pomoc w postaci jednej złotówki od każdej naszej sprzedanej płyty.

Na zakończenie sympozjum z mądrym i dającym do myślenia spektaklem wystąpili podopieczni ośrodka św. Faustyna w Tychach. Aktorzy z niepełnosprawnością intelektualną nie od dziś znani są z ciekawych i poruszających widowisk, nagradzanych na licznych festiwalach.
– Spektakl nazwany „Porozmawiajmy o nas” został specjalnie na dzisiejszą okazję odświeżony – mówi Grzegorz Piotrowski, terapeuta WTZ ośrodka św. Faustyna. – Jest specyficzny, gramy go od dziewięciu lat ale tylko w wyjątkowych okazjach, a tu trafiliśmy na wyjątkowego widza. Jeśli chodzi o wolontariuszy, to współpracujemy okazjonalnie z tyskimi szkołami a nawet mamy swojego podopiecznego, który został wolontariuszem w hospicjum. A na marginesie – na co dzień spotykamy się z wieloma formami wsparcia czy pomocy, ale nikt tego nawet nie nazywa wolontariatem. To się po prostu dzieje…

Tekst i fot. Marek Ciszak

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również