Łuksja
Jesteśmy w trudnej sytuacji, walczymy o przetrwanie – mówią pracodawcy zatrudniający osoby z niepełnosprawnościami. Skorzystali już z różnych rozwiązań antykryzysowych, m.in. ze zmniejszonego wymiaru czasu pracy czy wsparcia finansowego. To pozwoliło uniknąć redukcji zatrudnienia. Ale problemów i obaw nie brakuje. Stali kontrahenci ograniczają zamówienia lub z nich rezygnują.
Znaczny spadek sprzedaży i obrotów, do tego niepewna przyszłość. Tak można usłyszeć u pracodawców w różnych częściach kraju. Również w Grójcu (woj. mazowieckie), gdzie funkcjonuje Cukiernicza Spółdzielnia Inwalidów Jedność. Na rynku działa od 1949 r. i oferuje słodycze. Wśród nich są m.in. karmelki, krówki, irysy, drażetki, pastylki pudrowe, cukierki do żucia czy cukierki energetyczne.
– Ze skutkami epidemii walczymy do dziś. Jako zakład pracy chronionej ponosimy większe koszty operacyjne w związku z dostosowaniem produkcji do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Związane jest to z mniejszą wydajnością, podwyższonymi kosztami czy utrudnieniami w ustalaniu grafików pracy – informuje Małgorzata Kaczkowska, prezes zarządu CSI Jedność.
Obecnie w spółdzielni pracuje około 70 osób z niepełnosprawnościami. Stanowią one przeszło połowę załogi. Jednak pandemia nie spowodowała redukcji etatów. CSI zapewnia, że nie ma też takich planów na przyszłość. Od wielu lat stara się utrzymywać stały poziom zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami.
– Uzyskaliśmy wsparcie państwa w zakresie Tarczy 1.0. W kwietniu korzystaliśmy z ograniczonego czasu pracy. To pozwoliło zapobiec redukcji etatów. Później wróciliśmy do normalnego funkcjonowania z zastrzeżeniem przestrzegania środków bezpieczeństwa – opisuje Małgorzata Kaczkowska.
Odbudować sprzedaż
W początkowej fazie pandemii wdrożono szereg zmian w Jedności. Wprowadzono obowiązkowe dezynfekcje i korzystanie z maseczek. Starano się dostosować produkcję tak, aby istniało jak najmniejsze prawdopodobieństwo zainfekowania. Do zakładu były wpuszczane tylko osoby niezbędne do utrzymywania jego funkcjonowania. Część pracowników przebywała na zwolnieniach lekarskich lub zasiłkach opiekuńczych. Firmowy sklepik został zamknięty, ale z czasem wznowił działalność.
– Na początku pandemii najgorsze dla nas było zahamowanie sprzedaży. Klienci myśleli bardziej o makaronach czy środkach czystości niż o słodyczach, które nie są artykułami pierwszej potrzeby. Powoli odbudowujemy sieć sprzedaży. Jednak wielu odbiorców naszych produktów nie przetrwało tej próby – informuje Małgorzata Kaczkowska.
Spółdzielnia nie zauważyła żadnych niepokojących zmian w sytuacji zatrudnionych osób z niepełnosprawnościami. Jedność stara się zabezpieczyć środki ochrony osobistej, żeby stworzyć jak najbardziej dogodne warunki do pracy. W dobie pandemii wiąże się to z ciągłym dostępem do środków dezynfekcyjnych, maseczek czy rękawiczek jednorazowych.
– Zakłady pracy chronionej obecnie są już reliktami. Wsparcie udzielane nam jest znikome. Jesteśmy zrównani z otwartym rynkiem pracy, co działa na naszą niekorzyść. Musimy wprowadzać dużo więcej zabezpieczeń, udogodnień. Wiąże się to z podwyższonymi kosztami pracy, co niestety nie zawsze znajduje zrozumienie u naszych kontrahentów – podkreśla Małgorzata Kaczkowska.
Więcej zamówień
Ze skutkami pandemii boryka się też ELWAT Elektromechaniczna Spółdzielnia Inwalidów we Wrocławiu. Początki jej działalności sięgają końcówki lat 40. ubiegłego wieku, a pod obecną nazwą funkcjonuje od 1993 r. Podmiot ten zajmuje się produkcją wyrobów, głównie dla branży AGD. Wśród nich są m.in. lampki sygnalizacyjne, łączniki przyciskowe, kołyskowe oraz wiązki przewodów.
– Od momentu ogłoszenia pandemii bardzo mocno spadło zapotrzebowanie na produkowane przez nas wyroby. Kluczowi odbiorcy przesyłali informacje o przestojach i ograniczeniach produkcji. Strach przed zakażeniem spowodował dużą absencję wśród pracowników. Taka sytuacja trwała do końca czerwca – mówi Marek Żuraw, prezes zarządu, kierownik spółdzielni.
W trakcie tzw. narodowej kwarantanny zmniejszono wymiar czasu pracy. Zmiana ta dotyczyła również osób z niepełnosprawnościami. Przed pandemią było ich zatrudnionych 112, co stanowiło ok. 60 proc. załogi. W okresie znacznego spadku obrotów, żaden z tych pracowników nie został zwolniony. Natomiast kilka osób podjęło decyzję o rozwiązaniu umowy o pracę w związku z przejściem na emeryturę.
W celu przeciwdziałania skutkom pandemii, spółdzielnia zawarła umowę z Dolnośląskim Wojewódzkim Urzędem Pracy we Wrocławiu. Dotyczyła ona dofinansowania z FGŚP wynagrodzeń pracowników objętych obniżonym wymiarem czasu pracy, w następstwie znacznego spadku przychodów z powodu COVID-19.
– Obecnie zamówień przybywa. Największym problemem wynikającym z pandemii był i jest strach związany z zakażeniem. Ponowny przestój produkcji, związany z absencją pracowników, brakiem dostaw materiałów, czy ze znacznie ograniczonym zapotrzebowaniem na produkty firmy, może spowodować utratę płynności finansowej – informuje Marek Żuraw.
Dodaje, że trudno jest wskazać optymalne rozwiązanie, które pozwoliłby zabezpieczyć takie firmy jak ELWAT w kryzysowych sytuacjach. Na pewno pomoc w formie zwolnienia z płatności składek ZUS ułatwiłaby utrzymanie płynności finansowej i zatrudnienia. Dofinansowanie dla pracodawców zatrudniających osoby z niepełnosprawnościami powinno być większe i skorelowane ze wzrostem wynagrodzenia minimalnego.
Kluczowe wsparcie
W trudnej sytuacji znajduje się również Spółdzielnia Inwalidów Nadzieja Zakład Pracy Chronionej w Ostrowie Wielkopolskim. Działa od 1950 r., dostarczając na rynek przede wszystkim odzież ochronną i roboczą, a także rękawice. Ponadto zajmuje się produkcją świeczek m.in. okolicznościowych i ozdobnych. Obecnie zatrudnia 37 osób z niepełnosprawnościami.
– Od kwietnia do sierpnia br. straciliśmy prawie wszystkich klientów. Firmy, z którymi współpracowaliśmy, zaprzestały albo znacznie ograniczyły produkcję, wysyłając pracowników na postojowe. Tak było m.in. z fabryką Fiata. Z kolei Caritasy zmniejszyły zamówienia ze względu na ograniczoną liczbę wiernych w kościołach – opisuje Krzysztof Wilkowski, prezes SI Nadzieja ZPCh.
Kontrahenci, którym termin uregulowania płatności za faktury przypadał na marzec i kwiecień br., wstrzymali się z zapłatami. Część z nich poinformowała o rozłożeniu zobowiązań nawet do listopada. Jednak nie odbiło się to niekorzystnie na sytuacji pracowników z niepełnosprawnościami. Żeby utrzymać płynność finansową i zatrudnienie na poziomie z marca br., Nadzieja wnioskowała poprzez Bank Santander do PFR o przyznanie subwencji.
– Pomoc finansową w wysokości 250 tys. zł otrzymaliśmy w ciągu czterech dni. Pomogło nam to w utrzymaniu zatrudnienia i niezwalnianiu pracowników. Dla nich wynagrodzenie otrzymywane z naszej spółdzielni jest jedynym źródłem utrzymania rodziny – mówi Krzysztof Wilkowski.
Pomimo spadku obrotów, spółdzielnia nie wnioskowała o obniżenie wynagrodzenia czy wymiaru etatów na zasadach określonych w ustawie. Warunki zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami są takie same jak przed pandemią. Ponadto Nadzieja nie wypowiedziała umowy żadnemu pracownikowi w tym roku kalendarzowym. I cyklicznie organizuje dla nich szkolenia związanie z unikaniem zakażenia.
– Na podstawie prognoz i odradzającej się od września współpracy z byłymi kontrahentami, mamy obawy, że nie uda się utrzymać zatrudnienia na poziomie roku 2019. Z tym wiąże się wypłata odpraw dla zwalnianych. Bez wsparcia z zewnątrz może się okazać, że Nadzieja będzie następną spółdzielnią do likwidacji – podkreśla Krzysztof Wilkowski. Dodaje, że kierownictwo dołoży wszelkich starań, aby obecna i przyszła sytuacja pracowników z niepełnosprawnościami pozostała na dobrym poziomie.
Kontynuować pomoc
Problemów spowodowanych pandemią nie uniknęła Łuksja Sp. z o. o., mająca siedzibę w Łazach (okolice Łukowa, woj. lubelskie). Na rynku działa od listopada 2009 r., kontynuując tradycje Łuksji Spółdzielni im. gen. Kleeberga. Spółka oferuje odzież damską dla kontrahentów z zagranicy. Przykładowo, co roku wykonywała kilkanaście tysięcy sztuk odzieży dla klienta z Niemiec. Tak było od dłuższego czasu, ale nastąpiła radykalna zmiana. Firma zza zachodniej granicy nie złoży zamówienia w najbliższych miesiącach.
– Sprzedaż ich ubrań jest na tyle niska, że postanowili nie wprowadzać w tym sezonie żakietów i płaszczy. Takiej luki w naszej produkcji nie da się zapełnić z dnia na dzień. I to jest właśnie największym zagrożeniem, tzn. znaczny spadek zamawianych sztuk odzieży – opisuje Katarzyna Koper, kierownik Biura Zarządu Łuksji.
W początkowym okresie pandemii brakowało tkanin. To spowodowało nieplanowane i bardzo kosztowne przestoje w produkcji. Pracownicy w pierwszej kolejności wykorzystywali zaległe urlopy i częściowo urlopy z bieżącego roku. W Łuksji pracuje 135 osób z niepełnosprawnościami. Zatrudnienie nie zostało zmniejszone z przyczyn dotyczących COVID-19.
Jak zaznacza Katarzyna Koper, na początku pandemii wystąpiono o uruchomienie kredytu obrotowego. W ten sposób zamierzano zabezpieczyć środki na wypłatę wynagrodzeń. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, z jakiego wsparcia pracodawcy będą mogli skorzystać. Po otrzymaniu pomocy, spółka spłaciła częściowo kredyt, pozostawiając sobie możliwość jego uruchomienia w razie potrzeby.
Łuksja skorzystała z różnych form pomocy, m.in. uzyskała dofinansowanie do wynagrodzeń na 3 miesiące z Powiatowego Urzędu Pracy. Ponadto otrzymała dotację na kapitał obrotowy dla średnich firm oraz pożyczkę zwrotną z PFR. Dodatkowo przeznaczono 20 proc. ZFRON na wynagrodzenia zgodnie z art. 68gd ustawy o rehabilitacji.
– Należy rozważyć, pod określonymi warunkami, kontynuowanie pomocy ze strony państwa. Bez niej nie dalibyśmy sobie rady, ponieważ świadcząc usługę przerobu jesteśmy całkowicie zależni od zamówień naszych kontrahentów. Warto byłoby, aby Zarząd PFRON-u zastanowił się nad wprowadzeniem zwiększonego wsparcia dla zakładów pracy chronionej. Tak jak robi to doskonale w przypadku WTZ i ZAZ – podsumowuje Katarzyna Koper.
Marcin Gazda, fot. Jedność Grójec, ELWAT Wrocław, Nadzieja Ostrów Wlkp., Łuksja Łuków
Data publikacji: 12.10.2020 r.