Przepłynął La Manche. Dobro i wysiłek dla Domów Ronalda McDonalda

Piotr Biankowski przepłynął wpław kanał La Manche w ponad 15 godzin. Zrobił to uruchamiając zbiórkę na rzecz Domów Ronalda McDonalda, które zapewniają bezpłatny pobyt dla rodzin pacjentów szpitali dziecięcych. W Krakowie taka placówka działa od blisko sześciu lat, a w Warszawie od czerwca br. W tej drugiej wkrótce zostanie uruchomiona strefa przedszkolna. Pod koniec lata Fundacja Ronalda McDonalda zorganizuje aukcje z dziełami sztuki i innymi darami.

Piotr Biankowski przepłynął wpław kanał La Manche. Ekstremalny pływak i triathlonista z Rumi potrzebował ponad piętnastu godzin, aby pokonać trasę ok. 60 km z angielskiego na francuski brzeg. Z Samphire Hoe Beach w Dover wyruszył 9 lipca o godzinie 23:23 miejscowego czasu. Kolejnego dnia o 14:42 dotarł do Cap Blanc-Nez. Zrobił to w szczytnym celu, uruchamiając zbiórkę na rzecz Domów Ronalda McDonalda. One zapewniają bezpłatny pobyt dla rodzin pacjentów szpitali dziecięcych. Obiekt w Krakowie działa od października 2015 r., a w Warszawie – od  czerwca br.

– Było to niesamowite przeżycie i jeszcze przez kilka najbliższych dni będę sobie wszystko przypominał. Na miejscu czekaliśmy 2 tygodnie na start, bo pogoda nam nie sprzyjała. Praktycznie w ostatni dzień slotu [wyznaczonego okresu na przepłynięcie – przyp. red.] piloci zadzwonili, że będziemy podejmować próbę. Wszedłem do kanału La Manche w nocy, co również jest niesamowite – mówi „NS” Piotr Biankowski.

Dla 46-latka było to największe z dotychczasowych wyzwań. W swoim sportowym CV ma m.in. przepłynięcie Lodowej Mili (temperatura wody niespełna 1,2°C). Z Mistrzostw Świata w pływaniu lodowym, które odbyły się w 2019 r. w Murmańsku, wrócił z dwoma medalami. Złotym wywalczonym w sztafecie oraz brązowym w wyścigu na 500 m stylem dowolnym. Sezon 2019/2020 ukończył na trzecim miejscu w Pucharze Świata. Ponadto organizuje zawody Gdynia Winter Swimming Cup. Był też w składzie Arki Gdynia, kiedy w 2005 r. w Splicie sięgnęła po Klubowy Puchar Europy Regionów w rugby. Przed nim La Manche przepłynęło około 1700 osób z całego świata, w tym 10 Polaków.

– To bardzo ekstremalna sytuacja, bo przecież więcej ludzi zdobyło Mount Everest. Ta próba zdefiniuje Piotra na całe życie. On już wchodzi do encyklopedii jako winter swimmer, który przepłynął kanał La Manche. A my będziemy dodawać, że zrobił to dla Domów Ronalda McDonalda – podkreśla Katarzyna Nowakowska, prezes zarządu i dyrektor wykonawcza Fundacji Ronalda McDonalda.

Płynąć do celu

Najkrótsza odległość między Dover a Calais wynosi 33,1 km. Ale silne prądy morskie wydłużają dystans dla pływaków. Wstępny plan zakładał, że trasa w kształcie litery S będzie miała ok. 40 km. Żeby próba została oficjalnie uznana, Piotr Biankowski nie mógł dotknąć towarzyszącej mu łodzi ze wsparciem oraz obserwatorem Channel Swimming Association. Zgodnie z regulaminem, miał na sobie jedynie kąpielówki, okularki i pływacki czepek.

– Zimno towarzyszyło mi cały czas. Kiedy wystartowałem, temperatura wody miała 15℃, powietrza tyle samo. Na trasie był mroźny wiatr, miejscami zacinający deszcz, fale i prądy. Spore utrudnienie stanowiło straszne zasolenie wody. Po przepłynięciu nie mogłem ani nic już przełknąć, ani mówić, bo miałem całe usta i gardło podrażnione solą – wspomina Piotr Biankowski.

Z pokładu otrzymywał jedzenie i napoje w butelkach. Co pół godziny dostawał izotonik, ciepłą herbatę z imbirem albo zupę. Po siedmiu godzinach nastąpił pierwszy kryzys. Liczył, że zrobi się cieplej po wschodzie słońca, ale ono szybko zostało zasłonięte chmurami. Ambasador Fundacji wiedział, że musi dać z siebie jeszcze więcej. I cały czas załoga łodzi wspierała go w drodze do celu.

– Kevin Murphy nazywany jest Królem kanału La Manche [przepłynął go 34 razy – przyp. red.]. Będąc w Anglii, mieliśmy z nim spotkanie. I na koniec zapytałem go o radę. Powiedział, że jak będę cały czas płynął i nie przestanę, to dopłynę. Dla mnie te słowa były bardzo ważnym przekazem – opowiada Piotr Biankowski.

Sukces zbiórki

Blisko 20 tys. zł przekazali darczyńcy w ramach zbiórki uruchomionej dla Domów Ronalda McDonalda. Pływak nie ukrywa zadowolenia, ponieważ celem było 15 tys. zł, a wpłat można jeszcze dokonywać.

– Przepłynięcie La Manche dla Domów to dla mnie bodziec. Wiem, że Fundacja robi bardzo dużo dobrych rzeczy. Jestem jej wolontariuszem i ambasadorem od 2017 roku, kiedy przeprowadziłem prelekcję dla dzieci. I już wtedy chciałem dać coś więcej od siebie. Pojawił się więc pomysł Lodowej Mili dla Fundacji. Staram się, żeby moja pasja dostarczała komuś coś dobrego – opisuje Piotr Biankowski.

Jak podkreśla Katarzyna Nowakowska, Piotr ma zdolność robienia czegoś, co jest nieosiągalne dla większości ludzi. Ale cechuje go też ogromna wrażliwość, wielka pokora i delikatność, a do tego skromność. Mało który sportowiec oddałby taki wyczyn komukolwiek. Nie walczy dla siebie, tylko dla Fundacji.

– Ta akcja to jedna z cegiełek, które sprawiają, że rodziny nie płacą za pobyt w Domu. Koszt utrzymania jednego pokoju wynosi ok. 150 zł dziennie. Kwota ta obejmuje wszystko, co musimy opłacić, żeby cały obiekt mógł stale funkcjonować. Również w pandemii chcemy dawać rodzicom namiastkę ich domu, bycia razem – mówi Katarzyna Kędracka, manager Domu Ronalda McDonalda w Krakowie.

Nowy etap

Rano 10 czerwca br. Fundacji wręczono ostatnią brakującą zgodę na użytkowanie Domu Ronalda McDonalda w Warszawie. To natychmiast uruchomiło zaproszenie rodziców do zamieszkania w nowym obiekcie przy ul. Trojdena. I jeszcze tego samego dnia przyjęte zostały pierwsze mamy pacjentów przebywających w pobliskim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym UCK WUM.

– Dla nas to było ogromne wzruszenie. Te emocje można porównać do spełnienia. Zależało nam na tym, żeby otworzyć Dom zaraz po zakończeniu wszelkich formalności związanych z odbiorami. To wymagało wysiłku, ogromnej koncentracji i współpracy wielu ludzi, a pandemia nie ułatwia wielu działań – opisuje Katarzyna Nowakowska.

Trzykondygnacyjny obiekt o powierzchni ponad 2 tys. m kw. kosztował ponad 14,5 mln zł. Warszawski Uniwersytet Medyczny wsparł inwestycję kwotą 2 mln zł. Ponadto nieodpłatnie udostępnia Fundacji działkę przy ul. Trojdena. W Domu powstało 25 apartamentów w wysokim standardzie. W Krakowie jest ich 20 w dwukondygnacyjnym budynku o powierzchni ok. 1,4 tys. m kw. Tak jak we wszystkich placówkach prowadzonych przez Fundację, z komfortowych warunków można korzystać tyle dni, ile wymaga tego dana sytuacja.

– U nas przebywają głównie rodziny pacjentów onkologicznych, sporo z nich przyjeżdża wielokrotnie ze względu na dalsze leczenie. W Krakowie najczęstsze pobyty to 60-80 dni, a najdłuższy – ponad rok. Bardzo trudno jest funkcjonować w szpitalu przez tak długi czas, bez możliwości uprania na bieżąco odzieży swojej czy dziecka, bez domowego posiłku, nie wspomnę o spaniu na rozkładanym fotelu. Po tym widać, jak bardzo Dom jest potrzebny – dodaje Katarzyna Kędracka.

Kolejne działania

Przy ul. Trojdena zostanie też uruchomiona strefa przedszkolna – WUMIK. Nastąpi to najprawdopodobniej po wakacjach. Tej koncepcji nie wdrożono jeszcze w żadnym Domu na świecie. A obecnie jest ich 378, w tym 99 w Europie. Plan zakłada 50 miejsc dla dzieci pracowników, doktorantów i studentów uczelni. Z zajęć skorzystają też najmłodsi mieszkańcy Domu, a więc rodzeństwo pacjentów.

– Jeśli więc np. mama pójdzie do szpitala do swojego dziecka, to jego siostrzyczkę czy braciszka będzie mogła pozostawić na kilka godzin w WUMIK-u. Dla takiego malucha to może być niezwykle miło spędzony czas z innymi przedszkolakami. Większość formalności związanych z działalnością tego miejsca jest już załatwiona. Ale musi się jeszcze pojawić dokument potwierdzający, że jest to miejsce przedszkolne – tłumaczy Katarzyna Nowakowska.

Żeby zbierać kolejne środki na Domy, 16 września Fundacja zorganizuje Aukcję Dzieł Sztuki. Podobnie jak w minionym roku, przewidziane są też charytatywne Aukcje Allegro. One rozpoczną się 13 września i potrwają 10 dni. Chętni będą mogli wylicytować m.in. kask mistrza świata na żużlu Bartosza Zmarzlika, koszulki grupy kolarskiej Deceuninck-Quick Step, a także wiele książek z autografami autorów. Pojawią się też pałeczki perkusyjne, które przekazał Saul Dreier. To były więzień obozów koncentracyjnych i współzałożyciel zespołu Holocaust Survivors Band.

– Domy działają w reżimie sanitarnym. One muszą być bezpieczne, ponieważ naszym priorytetem jest ciągłość pomagania. Dzięki wyczynowi Piotra, dowiedziały się o nich kolejne osoby. Takie miejsca są bardzo potrzebne, bo kiedy dziecko trafia do szpitala, to życie rodzinne bardzo się zmienia. Chcemy zapewnić komfortowe warunki, zgodnie z naszą misją  – „Aby rodzina mogła być razem” – podsumowuje prezes zarządu i dyrektor wykonawcza Fundacji Ronalda McDonalda.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. Maka Multimedia, Paweł Augustyniak, Wojciech Wójtowicz

Data publikacji: 15.07.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również