Zakażenia koronawirusem, izolacja oraz ograniczanie swobód pensjonariuszy – to rzeczywistość, w której od ponad roku funkcjonują domy pomocy społecznej. Już widoczne są skutki odosobnienia, takie jak depresja i przyspieszony rozwój demencji czy choroby Alzheimera. Mieszkańcy DPS-ów słabo sobie radzą z obecną sytuacją, a ich życie zmieniło się na gorsze. Pracownicy wykonują nowe obowiązki zawodowe, bywają wycieńczeni. Placówki uzyskały wsparcie materialne i finansowe, co ułatwia działalność i podnosi bezpieczeństwo. Ale potrzebne są kolejne decyzje.
To główny problem dla nas w okresie pandemii – przekonują przedstawiciele DPS-ów. I wskazują na zakażenia koronawirusem wśród pensjonariuszy i pracowników. W ubiegłym roku taka sytuacja miała miejsce w Domu Pomocy Społecznej w Koninie. Wtedy trzeba było zareagować na braki kadrowe. Została więc wprowadzona praca turnusowa, personel pozostał z podopiecznymi przez 1,5 tygodnia.
– Placówka jest przeznaczona dla 115 osób przewlekle somatycznie chorych, w tym momencie mamy 104 pensjonariuszy. Ok. 98 proc. z nich zostało zaszczepionych dwiema dawkami, a ok. 70 proc. pracowników jedną dawką. Mamy względny komfort psychiczny. Jeśli nastąpią u nas zachorowania, to będzie można łatwiej opanować sytuację – mówi Anna Kuczyńska, kierownik Działu Opiekuńczo-Wspomagającego w DPS w Koninie.
Również w Domu Pomocy Społecznej w Nowinach (woj. lubelskie) nastąpiła w ubiegłym roku kumulacja pozytywnych wyników testów na Covid-19. Jak informuje dyrektor placówki Aneta Lipiec, wówczas głównym problemem było 24-godzinne zabezpieczenie stanowisk pracy. Reorganizacja systemu pracy pozwoliła na dość sprawne przywrócenie funkcjonowania DPS-u. Jednocześnie ograniczono kontakt z osobami z zewnątrz. Problem został zniwelowany dzięki szybkim i trafnym decyzjom kadry zarządzającej domem. Obecnie przebywa w nim 189 osób.
Problem z izolacją
– Największym wyzwaniem, przed którym stanęliśmy w czasie epidemii, jest izolacja. Zamknięcie Domu, ograniczenie swobody mieszkańców, zarówno wewnątrz budynku, jak i niemożność wyjścia z niego, okazało się bardzo trudne dla wszystkich. I również emocjonalnie obciążające seniorów, ich rodziny i nas, pracowników – komentuje Agnieszka Cysewska, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Sopocie, w którym przebywa obecnie 71 osób starszych.
Jak zaznacza Anna Kuczyńska, skutki izolacji już są widoczne. To depresja, zwiększona nerwowość, wycofanie, przyspieszony rozwój demencji czy choroby Alzheimera. Natomiast ograniczone kontakty z rodzinami sprawiają, że np. osoba przebywająca w DPS-ie nie rozpoznaje swojej córki, nie reaguje na jej głos. To są sytuacje, które bardzo negatywnie wpływają na zdrowie psychiczne.
– Izolacja nie służy nikomu, więc konsekwencje nie mogą być pozytywne. Widzimy stres, agresję. Najtrudniejsze są jednak sytuacje wycofania, zerwania wszelkiego kontaktu ze światem zewnętrznym – dodaje dyrektor DPS w Sopocie.
W tej placówce od początku epidemii zwiększono częstotliwość kontaktów telefonicznych i online. Personel codziennie sprawdza, czy telefony są naładowane, rachunki zapłacone, czy przypadkiem nie wyłączono głosu. Zakupiono większy tablet, aby seniorzy się lepiej widzieli. Wygodne jest to także dla osób z dysfunkcją słuchu, które w kontaktach z rodziną posługują się językiem migowym.
Również w Nowinach kontakt opiera się przede wszystkim na rozmowach telefonicznych. Spotkania z osobami z zewnątrz, w tym z rodziną, krewnymi czy znajomymi, są ograniczone. Jeśli dochodzi do nich, to z zachowaniem reżimu sanitarnego. Jak podkreśla Aneta Lipiec, mieszkańcy izolowani są w stopniu koniecznym, ale nie w sposób całkowity. Ich życie codzienne nie uległo drastycznej zmianie.
Czas ograniczeń
– Śmiało można powiedzieć, że w życiu mieszkańców zmieniło się wszystko i to na gorsze. Z naszych obserwacji wynika, że słabo radzą sobie z tą sytuacją. Ogarnia ich lęk, ogromny stres, nie zgadzają się na tę sytuację, nie są w stanie jej racjonalizować – opisuje Agnieszka Cysewska.
Funkcjonowanie sopockiej placówki wygląda inaczej niż przed pandemią. Dotyczy to m.in. organizacji posiłków. Ponadto nie można poruszać się po wszystkich piętrach. Sprzęty do zabiegów fizjoterapeutycznych przywożone są do mieszkańców, aby nie musieli zjeżdżać do gabinetów. Personel został podzielony na małe grupki. Spotkania z terapeutami i psychologiem odbywają się indywidualnie w pokojach. Msze św. transmitowane są online, na każdym piętrze osobno. Nawet święcenie pokarmów w Wielką Sobotę odbyło się 3 razy.
Również życie mieszkańców konińskiego DPS-u ograniczyło się bardzo. Nie mają swobód, z których korzystali przed pandemią. Wcześniej mogli wychodzić z placówki, informując jedynie o tym na portierni czy opiekunów. Dziś poruszają się w obrębie jednej z trzech kondygnacji domu, na której mieszkają. Nie ma imprez okolicznościowych czy grupowych spotkań w częściach wspólnych, w takich jak hole, dzienne domy czy kawiarenka. Dziś mieszkańcy są już przyzwyczajeni do ograniczeń. Ale czasami puszczają im nerwy. Reagują złością, agresją czy zniecierpliwieniem.
– Na pewno nie wpływa to dobrze na ich stan zdrowia psychicznego. Nam też utrudnia wzajemne relacje, bo jako personel stajemy po stronie przestrzegania tych ograniczeń. Natomiast oni chcieliby sobie coś tam uszczknąć z tej wolności, swobody i żyć tak, jak przed wybuchem pandemii – informuje Anna Kuczyńska.
Jak dodaje Agnieszka Cysewska, pracownicy sopockiego DPS-u stali się dla mieszkańców najbliższymi osobami. I łatwo się domyślić, że podopieczni przenoszą swoje niepokoje na personel. Były już ataki słowne czy incydenty agresji. Dyrektor placówki zaznacza, że wszyscy zatrudnieni byli i są zawsze gotowi do pomocy. Choć pracują w wielkim obciążeniu i borykają się z brakami kadry.
Ekstremalny wysiłek
– Mieszkańcy swój wolny czas mogą spędzać w salach terapii zajęciowej, salach pobytu dziennego, sali rehabilitacyjnej lub na spacerze w parku, który jest terenem DPS-u. Z ograniczeniami mieszkańcy radzą sobie dzięki stałemu kontaktowi z personelem. On stara się zapewnić opiekę medyczną wraz z konsultacjami lekarskimi, ewentualnie teleporadą, jak również zaspokajaniem innych zgłaszanych potrzeb – wyjaśnia Aneta Lipiec.
W sopockiej placówce nie brakuje bardzo aktywnych osób, mimo podeszłego wieku i słabszego zdrowia. One uczestniczyły m.in. w zajęciach Uniwersytetu III Wieku, jeździły autobusem na rynek czy na spacer na molo. Ale pandemia to wszystko zabrała z dnia na dzień. Natomiast izolacja sprawiła, że szczególną, indywidualną opieką zostały otoczone osoby, które nie były w stanie wstać z łóżka, ubrać się, napić się czy zjeść. Przy nich przez cały dzień był opiekun, razem robili wszystko. Próbowali wyjść z pokoju, jedli obiad, pili herbatę.
– Po takim dniu mieszkaniec był trochę spokojniejszy, pracownik wycieńczony. Widziałam to napięcie w opiekunkach, pielęgniarkach, we wszystkich, którzy przychodzili do pracy. Nikt się nie skarżył, nikt nie odmówił wykonania nowych zadań, gdy musiałam zmieniać zakresy obowiązków – przekonuje Agnieszka Cysewska. Dodaje, że wysiłek pokonywany od roku jest ekstremalny. Dom uzyskał dotacje, które mógł przeznaczyć na dodatki dla pracowników, wspierając ich w bardzo trudnej pracy.
Lek dla DPS-ów
Placówki otrzymały pomoc finansową i materialną. Nie tylko od władz czy instytucji, ale też od różnych stowarzyszeń czy prywatnych darczyńców. Anna Kuczyńska zaznacza, że na początku pandemii największym problemem był brak środków ochrony indywidualnej, płynów do dezynfekcji rąk i powierzchni, a także procedur. Stopniowo pozyskiwano potrzebne rzeczy. I dodaje, że ludzie nie pozostali obojętni na trudną sytuację DPS-ów. Były telefony, pytania, ale też różnego rodzaju paczki na progu domu.
W trakcie pandemii sopocka placówka uzyskała m.in. sprzęt, w tym stacje do dezynfekcji, ozonatory, lampy bakteriobójcze, termometry bezdotykowe, pulsoksymetry, koncentratory tlenu czy łóżka szpitalne. Te urządzenia znajdują się w trzech izolatkach. Są stale wykorzystywane, ułatwiają pracę i podnoszą poziom bezpieczeństwa, zwłaszcza seniorów przewlekle chorych.
– Czekamy na nowe dyspozycje na temat ewentualnego zmniejszenia obostrzeń dla seniorów, którzy są ozdrowieńcami lub zaszczepili się 2 razy. Na razie opieramy się na bardzo ogólnych zaleceniach z MRiPS kierowanych do organów prowadzących – mówi Agnieszka Cysewska. Dodaje, że od ponad roku DPS-y poddawane są drakońskim ograniczeniom. Nie da się utrzymać takiej sytuacji w nieskończoność. Potrzeba jasnych, szybko przekazywanych zaleceń, co dalej z pracownikami i mieszkańcami domów pomocy społecznej.
Marcin Gazda, fot. archiwa DPS w Koninie, Nowinach i Sopocie
Data publikacji: 04.05.2021 r.