Ubezwłasnowolnienie należy zastąpić modelem wspieranego podejmowania decyzji
Instytucja ubezwłasnowolnienia wobec osób z niepełnosprawnością intelektualną lub psychiczną jest nadużywana; należy ją zreformować lub zastąpić modelem wspieranego podejmowania decyzji - przekonywali eksperci na I Kongresie Praw Obywatelskich, który rozpoczął się w Warszawie.
I Kongres Praw Obywatelskich, którego inicjatorem jest rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, odbywa się w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN od 8-9 grudnia. Wydarzenie organizowane przez RPO we współpracy z Biurem Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR), poprzedza 30-lecie istnienia instytucji Rzecznika Praw Obywatelskich w Polsce.
W jednym z paneli dyskusyjnych poświęconym instytucji ubezwłasnowolnienia wzięli udział m.in. prezeska Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Monika Zima-Parjaszewska oraz główny specjalista w Departamencie Nadzoru Administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości Henryk Walczewski.
Jak zaznaczyła Zima-Parjaszewska, osoby z niepełnosprawnością intelektualną lub psychiczną mają prawo do samostanowienia. Tymczasem w Polsce jedyną stosowaną wobec nich instytucją dotyczącą zdolności do czynności prawnych jest ubezwłasnowolnienie.
– Ubezwłasnowolnienie to śmierć cywilna dla osoby, wobec której się ją stosuje – mówił Zima-Parjaszewska. Zaznaczyła, że w 2016 r. wpłynęło 13 tys. wniosków o ubezwłasnowolnienie, a ponad 80 tys. osób jest ubezwłasnowolnionych. – Są to przede wszystkim osoby z niepełnosprawnością intelektualną, demencją starczą lub chorobą Alzheimera – oceniła Zima-Parjaszewska.
Podkreśliła, że o ubezwłasnowolnieniu decyduje sąd, któremu pomagają biegli psychiatrzy i psycholodzy, oceniający zdolność osoby do decydowania o jej życiu osobistym. – Wszystko byłoby dobrze, gdyby ta ocena mogła być rozłożona w czasie i polegała na tym, że można by sprawdzić, jak ta osoba funkcjonuje na co dzień. A często sprowadza się to do jednorazowego badania, do opinii wydanej w ciągu godziny – powiedziała.
Podkreśliła, że konsekwencje ubezwłasnowolnienia to m.in. utrata praw wyborczych, utrata możliwości podjęcia pracy, dysponowania swoim majątkiem czy władzy rodzicielskiej nad dziećmi, niemożność zawarcia związku małżeńskiego i niemożność podejmowania żadnej znaczącej czynności prawnej, a nawet decydowania o leczeniu.
Według ekspertki potrzebne jest opracowanie rozwiązań, które pozwolą na rezygnację z instytucji ubezwłasnowolnienia, a jednocześnie sprawią, że osoba z tego typu problemami będzie mogła funkcjonować w społeczeństwie również w sferze prawnej.
Zima-Parjaszewska wskazała na możliwość zastąpienia instytucji ubezwłasnowolnienia modelem tzw. wspieranego podejmowania decyzji.
Jak poinformowała, zgodnie z ratyfikowaną i obowiązującą w Polsce od 2012 r. Konwencją ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami, obowiązkiem państwa jest zagwarantowanie środków wsparcia w korzystaniu ze zdolności do czynności prawnych dla tych osób, które mogą tego potrzebować.
– Inne kraje, które ratyfikowały konwencję, zaczynają powoli zmieniać myślenie o ubezwłasnowolnieniu, czemu pomaga wiele orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, stanowisk Komitetu ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami, a także wiodących organizacji międzynarodowych. Tymczasem w Polsce wciąż obowiązuje ubezwłasnowolnienie w kształcie z lat 60. ubiegłego wieku – podkreśliła.
Zdaniem Walczewskiego, instytucję ubezwłasnowolnienia należy zreformować a nie likwidować. Jak przypomniał, w kodeksie cywilnym zawarte są dwie kategorie prawne ubezwłasnowolnienia – częściowe i całkowite.
– W ramach tego całkowitego ubezwłasnowolnienia problemem będzie nadużywanie, a w ramach częściowego będzie brak wsparcia. Często słyszę, że osoba częściowo ubezwłasnowolniona chciałaby jednak korzystać z tych możliwości, które są jej dostępne, ale dostaje orzeczenie od sądu, że jest częściowo ubezwłasnowolniona i z tego nic nie wynika – mówił.
– Tam, gdzie ta osoba żyje, np. w domu pomocy społecznej powinny być dokładne wskazówki, co ta osoba może samodzielnie robić, czego nie może, czego musi unikać i na co należy zwrócić uwagę; a tego najczęściej nie ma – tłumaczył Walczewski.
Jego zdaniem, „ubezwłasnowolnienie jest prawdopodobnie bardziej w głowach niż w przepisach”. „Dane, o których słyszę, wskazują na to, że się z tego ubezwłasnowolnienia korzysta znacznie więcej niż powinno” – podkreślił.
W jego ocenie, o sposobie stosowania prawa przesądza świadomość, że osoba z niepełnosprawnością jest kłopotem. – To się odnosi do wszystkich – sąsiadów, członków rodziny, wykładowców akademickich, sędziów, prokuratorów. Po prostu trzeba bardziej zobaczyć w takiej osobie człowieka, który ma swoje prawa – powiedział.
Walczewski, tak jak Zima-Parjaszewska uznał, że wyjściem z sytuacji może być wprowadzenie wspieranego podejmowania decyzji. – To jest bardzo dobre hasło, bo ono wypiera tę zbitkę pojęciową, że ubezwłasnowolniony coś traci. Nie można rozwiązywać czyiś problemów odbierając im coś, trzeba im coś dać i tym jest właśnie wsparcie – ocenił.
Karolina Kropiwiec, Iwona Żurek
Data publikacji: 09.12.2017 r.