W Dubaju ostatni sprawdzian przed Tokio. Medale, rekordy świata i życiówki

Prezes Łukasz Szeliga i Paulina Malinowska-Kowalczyk, rzecznik prasowa PKPar

Polska zajęła jedenaste miejsce w klasyfikacji medalowej Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Dubaju (7-15 listopada). Kadrowicze wywalczyli 15 krążków, w tym 3 złote, 5 srebrnych oraz 7 brązowych. Ponadto ustanowili nowe rekordy świata.

W porównaniu z poprzednimi MŚ, Biało-Czerwoni awansowali o jedno miejsce w klasyfikacji medalowej. 2 lata temu w Londynie nasza reprezentacja zdobyła 29 medali, w tym 4 złote, 10 srebrnych i 15 brązowych. Z kolei w ubiegłym roku wygrała klasyfikację medalową Mistrzostw Europy w Berlinie. O występie kadry mówi Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego.

NS: – Jak można ocenić start reprezentacji Polski w Dubaju?
Łukasz Szeliga: – Na pewno Berlin rozbudził apetyty kibiców i również moje jako osoby zarządzającej tym sportem. Trzeba pamiętać, że tam nie startowała reprezentacja Rosji, która była wykluczona. W Dubaju już się pojawiła. Polska zajęła jedenaste miejsce w klasyfikacji medalowej, natomiast 2 lata temu w Londynie była dwunasta. Wśród państw europejskich ukończyliśmy na piątej pozycji, a chciałoby się być z przodu tego zestawienia. Jeśli chodzi o liczbę medali, to widać wyraźny spadek, prawie o połowę. Ogólnie kadra zaprezentowała się bardzo dobrze. W zasadzie większość naszych zawodników ustanowiła najlepszy rezultat w sezonie albo życiówkę. Na tych MŚ padło ponad 50 rekordów świata, które przesunęły granice ludzkiej możliwości w tej dyscyplinie sportu. A 4 takie wyniki ustanowili nasi kadrowicze.

NS: – Zacznijmy więc od analizy występów rekordzistów świata.
ŁS: – To jest top topów. Lucyna Kornobys zdobyła złoto w pchnięciu kulą (F33) i ustanowiła nowy rekord świata. Wcześniej sięgnęła po brąz w oszczepie (F33). Karolina Kucharczyk była najlepsza w skoku w dal (T20), uzyskując wynik 6,21 m. Na najwyższym stopniu podium stanęła też Basia Bieganowska, która poprawiła najlepszy czas w biegu na 1500 m (T20). Natomiast Renata Śliwińska zajęła ósme miejsce w konkursie rzutu dyskiem (F41), ale pobiła rekord świata w swojej klasie (F40). Liczyliśmy, że wygra w pchnięciu kulą (F40), jednak do zwycięstwa zabrakło jej jednego centymetra. To jest sport, a srebro nie jest złym wynikiem dla sportowca.

NS: – Kto jeszcze zasłużył na słowa pochwały?
ŁS: – Najmłodsza w kadrze była Faustyna Kotłowska. Ona po raz pierwszy wzięła udział w imprezie tej rangi. I dawno tak udanego debiutu na MŚ nie było w naszej reprezentacji. Ta 18-latka ze Startu Gorzów Wielkopolski jest skoncentrowana na sporcie, zadaniu, reprezentuje bardzo dojrzałą postawę. Stanęła do walki na równi z innymi, bez kompleksów. Potrafiła się też cieszyć w normalny sposób z sukcesu. Zdobyła srebro w pchnięciu kulą (F64), pobijając rekord Europy, a także brąz w rzucie dyskiem (F64).

NS: – Z drugiej strony mamy doświadczonych zawodników, którzy wrócili bez medali. Czy możemy więc mówić o pokoleniowej zmianie?
ŁS: – To naturalny proces. Alicja Jeromin, Katarzyna Piekart czy Paweł Piotrowski to sportowcy, którzy przez lata osiągali świetne rezultaty. Przychodzi moment, w którym nie da się utrzymać organizmu na tak wysokich obrotach. Biologia w każdym przypadku jednak robi swoje. Myślę, że ci doświadczeni zawodnicy już powyciągali wnioski ze swoimi trenerami i nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Jestem przekonany, że wykonają tytaniczną pracę w nadchodzącym roku i będziemy się cieszyć ich sukcesem. Bo prawdopodobnie w niektórych przypadkach będzie to ostatni sportowy sezon.

NS: – Polski Komitet Paraolimpijski poinformował przed MŚ o nieobecności Macieja Lepiato w kadrze. W tym przypadku przesądziły problemy ze zdrowiem. W reprezentacji zabrakło też Joanny Mazur z Michałem Stawickim oraz Bartosza Tyszkowskiego. Co o tym zadecydowało?
ŁS: – Maciej Lepiato jest po zabiegu, miał zerwane ścięgno Achillesa, a więc poważna kontuzja. Już się przygotowuje do startów i musi postawić na Igrzyska Paraolimpijskie. W przypadku Joanny Mazur i Michała Stawickiego zadecydowały kwestie czysto sportowe. Nie uzyskali limitów, które dawałaby przepustkę na MŚ. Do tego po drodze borykali się z problemami zdrowotnymi. Natomiast Bartosz Tyszkowski miał kłopoty z kolanem i pewne osobiste sprawy musi sobie poukładać. Gdyby porównać jego tegoroczne wyniki z rezultatami uzyskiwanymi w Dubaju, to nie miałby szans na medal.

NS: – Zobaczymy ich w Tokio?
ŁŚ: – Zarówno Bartek, jak i Asia z Michałem mają czas do czerwca, żeby potwierdzić swój poziom sportowy. Liczę na to, że dołączą do grupy stanowiącej reprezentację paraolimpijską. Podobnie jak Mateusz Michalski, który wraca do formy po kontuzji. Mam nadzieję, że dzięki tym zawodnikom usłyszmy Mazurka Dąbrowskiego i to nie raz. Jest na to szansa.

NS: – Jakie więc wnioski po Dubaju w perspektywie Tokio?
ŁS: – Dubaj to nie jest najszczęśliwsze miejsce do rozgrywania zawodów. Nawet o tej porze roku, bo temperatury przekraczały 30 st. C. Chociaż obawialiśmy się, że może być jeszcze bardziej dotkliwy upał, ale zawodnicy sobie radzili. Pod jednym względem na pewno było to dobre. W Tokio możemy spodziewać się ekstremalnych warunków. W tym roku byłem tam na szkoleniu szefów misji, niemal w tym samym czasie, co będą Igrzyska Paraolimpijskie. Warunki pogodowe mieliśmy jeszcze trudniejsze niż to, co mogliśmy przeżyć ostatnio w Dubaju.

NS: – Po Dubaju jest Pan spokojniejszy o występ reprezentacji w Tokio czy wkradł się niepokój?
ŁS: – Spokojniejszy chyba nie, ale na pewno bardzo zdeterminowany. Dubaj pokazał, że sport w wielu państwach mocno się rozwinął. A to był ostatni tak duży sprawdzian międzynarodowy przed Tokio. Lekkoatleci to istotna część reprezentacji, która startuje w Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich. Nie chcemy ustępować miejsca w klasyfikacji medalowej, ale mam świadomość, że utrzymanie pozycji w pierwszej dziesiątce nie będzie łatwe.

NS: – W jaki sposób osiągnąć cel?
ŁS: – Mamy jeszcze mniej więcej 9 miesięcy na dokonanie ostatnich korekt. Musimy poszukać rezerw, gdziekolwiek jeszcze się znajdują. Dzisiaj na najwyższym poziomie rywalizacja odbywa się w biegach o setne ułamki sekundy, a w skokach czy rzutach – o centymetry. W Dubaju uciekły nam złota, które poprawiłyby naszą pozycję w klasyfikacji medalowej. Wspomniałem już o 1 cm w rywalizacji z udziałem Renaty Śliwińskiej. Z kolei Lech Stoltman ustanowił swój rekord życiowy w pchnięciu kulą (F55), a do zwycięstwa zabrakło mu 3 cm. Trudno w takiej sytuacji mieć krytyczne uwagi do zawodnika czy jego trenera, aczkolwiek chciałoby się, żeby te 3 cm były po naszej stronie. Oby w takich sytuacjach więcej szczęścia dopisywało naszym zawodnikom. Bo MSiT gwarantuje nam coraz lepsze warunki w okresie przygotowawczym.

Zobacz galerię…

Rozmawiał Marcin Gazda, fot. Bartłomiej Zborowski / PKPar
Data publikacji: 03.12.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również