Toskański krajobraz
W finałowej scenie filmu Gladiator w reżyserii Ridleya Scotta tytułowy bohater, grany przez Russella Crowe’a, wraca pamięcią do rodzinnych stron. Umierający Maximus wspomina żonę i synka zamordowanych przez okrutnego Kommodusa. Te wzruszające sceny nakręcono w Toskanii, niedaleko Pienzy, w dolinie Val d’Orcia. Obecnie to prawdziwa mekka fotografów, a typowy, toskański krajobraz ze strzelistymi cyprysami, gajem oliwnym i małym kościółkiem pośród pól, jest jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych widoków tego regionu Włoch.
Ale to cała Toskania jest niezwykła, malownicza. Ma swoją geometrię, charakterystyczną falistość linii, niepowtarzalny koloryt pól i łąk, surowość prostych domów oraz coś, co sprawia, że myślisz: „Jeszcze tu wrócę”.
Wracając do Toskanii
Po raz pierwszy byłam w Toskanii siedem lat temu. Była to wycieczka zorganizowana przez biuro podróży dla osób niepełnosprawnych Accessible Poland Tours prowadzone przez Małgorzatę Tokarską. Byliśmy wtedy we Florencji, Arezzo, Cortonie, Sienie i większość uczestników wyraziła chęć powrotu do Toskanii, by zwiedzić jeszcze inne, na pewno piękne, miasta tego regionu. W związku z tym w tegorocznej grupie większość uczestników stanowiły osoby, które Toskania zdążyła porwać, zachwycić, zauroczyć.
Małgosia przygotowała program uszyty na miarę naszych oczekiwań i możliwości. Podróż zaczęliśmy od spotkania na Okęciu. Świetny serwis dla niepełnosprawnych pomógł nam w odprawie i wejściu na pokład. Z rzymskiego lotniska Fiumicino pojechaliśmy przystosowanym busem z podnośnikiem do Lucignano. Naszą bazą wypadową znowu miał być dobrze przystosowany dom wakacyjny położony w spokojnej okolicy. Niektórzy w czasie zwiedzania korzystali ze skuterów, które ośrodek udostępnia nieodpłatnie.
Volterra
Włoski poeta Gabriele d’Annunzio nazwał olterrę „miastem wiatru i kamienia”. Ale w labiryncie uliczek, pośród murów obronnych znajdziemy coś więcej – widoki zapierające dech w piersiach, niezwykłe detale architektoniczne, tajemnicze zakamarki. Dojeżdżając do miasta już z daleka zobaczymy na wzgórzu mury obronne i dawną twierdzę (obecnie… więzienie). Początki Volterry sięgają VII w. p.n.e., kiedy to Etruskowie zbudowali tu jedno z 12 państw-miast. Spacerując wzdłuż murów, można podziwiać typowy toskański krajobraz roztaczający się u stóp miasta. Ten zachwyt był już naszym wiernym towarzyszem do ostatniej chwili spędzonej w Toskanii.
Na Piazza San Giovanni znajduje się katedra z XII wieku z przepięknym, renesansowym wnętrzem (niezwykły sufit z pozłacanymi kasetonami!) i baptysterium z XIII wieku z fasadą z zielonego i białego marmuru. Niedaleko stąd jest drugi plac – Piazza dei Priori z najstarszym w Toskanii ratuszem z charakterystyczną Wieżą Prosiaczkową i okazałymi pałacami.
W tej zabytkowej scenerii dość zaskakująco prezentuje się nowoczesna, kilkumetrowej wysokości rzeźba przedstawiająca wampira. To nie przypadek. Druga część sagi Zmierzch Stephenie Meyer pt. Księżyc w nowiu rozgrywa się właśnie w Volterrze. Również tutaj ma miejsce akcja filmu Słodki koniec dnia w reżyserii Jacka Borcucha z Krystyną Jandą w roli głównej. Miasto zdaje się być idealnym miejscem dla opowieści o ludzkich namiętnościach, historii, tajemnicach…
Pod murami znajdują się też pozostałości teatru rzymskiego. Do dziś latem odbywają się w nim przedstawienia i koncerty. Widok z góry na te ruiny jest zachwycający.
Trzeba też koniecznie zajrzeć do jednej z wielu pracowni alabastru, z którego słynie Volterra. Miałam okazję podejrzeć pracę rzemieślnika. Drobny pył, który towarzyszy obróbce, unosił się w pracowni, osiadał na przedmiotach i ludziach. Podglądałam, jak w tej białej mgle rodziły się anioły, rzeźby o delikatnych rysach, ozdoby o wyszukanych kształtach.
Volterra to miasto niezwykle fascynujące i o niepowtarzalnym uroku.
San Gimignano
Do tej miejscowości jechaliśmy ze szczególnie wyostrzonym apetytem, gdyż to tutaj znajduje się lodziarnia, które kilka lat temu wygrała lodowe mistrzostwa świata. Najlepsze lody na świecie? Któż by się nie skusił! Łatwo tam trafić, gdyż długa kolejka chętnych wskazuje drogę do tego raju dla łasuchów. A można tam dostać lody o smaku szampana, lawendy, wina brunello, etc.
San Gimignano to miasto wież, swoisty średniowieczny Manhattan. Na Piazza del Duomo znajduje się piękna, romańska, trochę surowa kolegiata, której początki sięgają XII wieku. Tuż obok jest ratusz z wieżą o wysokości 54 metrów. Na drugim placu znajdziemy zabytkową studnię stojącą w otoczeniu dobrze zachowanych budynków. W San Gimignano urodził się Filippo Buonaccorsi znany jako Kallimach. Był dyplomatą, poetą, sekretarzem króla Kazimierza IV Jagiellończyka oraz doradcą Jan I Olbrachta.
Pienza
Miasteczko to leży na skarpie, co zapewnia niepowtarzalne widoki na dolinę Val d’Orcia. Zostało niemal od podstaw stworzone przez papieża Piusa II, który chciał zrealizować swoje marzenie o mieście idealnym i harmonijnym. Przez środek historycznego centrum biegnie w zasadzie jedna główna ulica (zamknięta dla ruchu samochodowego) – Corso Rossellino. Odchodzą od niej wąskie, boczne uliczki, które są równie romantyczne, jak ich nazwy – Via dell’Amore, Via del Bacio, Via della Fortuna, czyli odpowiednio ulice: miłości, pocałunku i szczęścia. Pierwsze, czego tutaj doświadczymy po przejściu główną bramą do miasta, to zapach. Pienza słynie z sera pecorino i możemy go kupić tutaj wszędzie, we wszystkich rozmiarach i kształtach.
Na placu Piazza Pio II znajduje się katedra. Gdy weszliśmy do środka, by zobaczyć jej zabytkowe, późnogotyckie wnętrze, była tam już grupa ludzi ze śpiewnikami w dłoniach. Po chwili, na znak dyrygenta, zaczęli śpiewać. Ten niezwykły, chóralny śpiew przy akompaniamencie organów sprawił, że zastygliśmy w zachwycie. Doskonale współbrzmiące głosy w niemal mistyczny sposób wpisywały się w monumentalne piękno wnętrza świątyni. Niezapomniane przeżycie.
Montalcino
Kolejne miasto na naszej trasie okazało się najtrudniejsze do zwiedzania. Pagórkowata topografia terenu, nierówna nawierzchnia krętych uliczek, schody przy wejściu do najważniejszych obiektów nie ułatwiają odkrywania tajemnic Montalcino turystom z ograniczeniami w poruszaniu. W prześwitach ulic, między budynkami można za to podziwiać przepiękną okolicę – wzgórza i doliny porośnięte winnicami i lasami. Najbardziej charakterystyczną budowlą jest, stojąca na wzniesieniu, forteca z XIV wieku. Okolica kwitnie za sprawą wina Brunello i jego sławy. Niemal na każdej uliczce jest enoteca (winiarnia, winoteka) lub jakiś sklep z winem. Warto przysiąść w jednej z licznych kafejek i spróbować tego naprawdę wyśmienitego trunku.
Siena
Siena była kolejnym punktem naszej toskańskiej przygody. To miało być moje drugie spotkanie z tym miastem, o którym Zbigniew Herbert tak pisał: „Siena jest miastem trudnym. Słusznie porównywano ją do tworów przyrody – meduzy albo gwiazdy. Plan ulic nie ma nic wspólnego z „nowoczesną” monotonią i tyranią kąta prostego. Plac ratuszowy, zwany il Campo, ma kształt organiczny – przypomina wklęsłą stronę muszli. Jest to na pewno jeden z najpiękniejszych placów na świecie, niepodobny do żadnego innego i dlatego trudny do opisania.”
Uliczki Sieny są wąskie („jeźdźcy zawadzają ostrogami o mury”), bez chodników, pełne nierówności. Historia początków miasta wywodzi się z mitów o wilkach i świętych męczennikach. W Sienie trzeba koniecznie zobaczyć katedrę (Cattedrale di Santa Maria Assunta). Jej biało-czarne wnętrze jest bardzo ekspresyjne. Wzrok mimo woli kieruje się w górę – ku witrażom, sklepieniom, choć i posadzki wykonane przez różnych artystów zachwycają finezją i kompozycją.
Podobno Wagner komponując Parsifala prosił, aby przysłano mu szkice tej katedry. W wyobraźni kompozytora kościół ten jawił się jako idealna świątynia Graala. Dwa razy do roku w Sienie odbywa się słynne palio. To festyn na cześć Matki Boskiej sięgający swoją tradycją czasów średniowiecza. Kulminacyjnym punktem tego święta jest otwarta dla widzów, niezwykle emocjonująca (choć trwająca jedynie trzy okrążenia wokół placu) gonitwa konna.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w winnicy. Mogliśmy zapoznać się z procesem wytwarzania różnych gatunków wina i spróbować paru roczników. Na znakomity smak toskańskich win składają się nie tylko umiejętności winiarzy, ale i miejscowy koloryt, krajobraz, słońce.
Perugia
Na ten dzień program przewidywał dwie wycieczki (do wyboru) – do Florencji lub Perugii. Jako że we Florencji byłam kilka lat temu, wybrałam Perugię. W słoneczną, wrześniową niedzielę stolica Umbrii tętniła życiem. Było gwarno, głośno, kolorowo. Na Piazza IV Novembre rozlegały się śpiewy artystów i odbywała się wystawa zabytkowych samochodów.
Sercem miasta jest gotycka katedra San Lorenzo. W kaplicy św. Pierścienia przechowuje się relikwiarz z XVI wieku z pierścieniem z chalcedonu, który uznaje się według podań za obrączkę Maryi. Przed świątynią znajduje się przepiękna fontanna Maggiore. Na jej dwudziestu pięciu bokach umieszczono rzeźby przedstawiające postacie świętych, pory roku, znaki zodiaku, sceny biblijne oraz wydarzenia z historii Rzymu.
W pobliżu warto zwrócić uwagę na zabytkowy ratusz, Palazzo dei Priori, w którym mieści się biblioteka oraz Muzeum Narodowe Umbrii.
W Perugii produkuje się czekoladę o nazwie Perugina. Jedną z jej postaci są cukierki Bacci, (czyli „całus”). W środku znajdziemy karteczkę z jakąś sentencją w kilku językach, która jest wróżbą lub po prostu mądrym przesłaniem. W cukierku, który dostałam od sympatycznego Włocha była myśl: „ At the touch of love, everyone becomes a poet” („Dotyk miłości sprawia, każdy staje się poetą”).
To przepiękne miasto ma swój smak, charakter i czar, któremu warto się poddać.
Orvieto
Do tego miasta pojechaliśmy już wymeldowani z hotelu, w drodze na lotnisko. Piękny akcent na zakończenie wycieczki. Autostradą Słońca ruszyliśmy w kierunku Orvieto. Nasz kierowca trochę kluczył po mieście zanim dowiózł nas pod słynną katedrę Duomo.
Jazda wąskimi, krętymi uliczkami była niezwykle emocjonującym przeżyciem, gdyż chwilami wydawało się, że nie ma fizycznej możliwości wjazdu w jakiś zaułek, a my zamieraliśmy ze strachu, gdy samochód niemal ocierał się o zabytkowe budynki. Szczęśliwie dotarliśmy na główny plac miasta, a po drodze zobaczyliśmy miejsca, do których na piechotę nie bylibyśmy w stanie dotrzeć.
Katedra zachwyca piękną fasadą z okazałymi schodami (ale jest też przystosowane boczne wejście z rampą). Wnętrze wykonane jest z ułożonego warstwami białego trawertynu i szarozielonego bazaltu, co przypomina nieco katedrę w Sienie. Są tu piękne freski, które namalował Luca Signorelli. Niektórzy historycy twierdzą, że to na jego pracach wzorował się Michał Anioł. Wokół placu jest kilka urokliwych uliczek, kafejek, a kawa (we Włoszech wszędzie znakomita!), do której dostajemy za darmo piękny widok, smakuje wyjątkowo.
Kilkudniowy pobyt w Toskanii był moją kolejną podróżniczą przygodą z biurem podróży Małgosi Tokarskiej, która sama będąc osobą niepełnosprawną, doskonale rozumie potrzeby swoich klientów chcących realizować marzenia o poznawaniu świata, poszerzaniu swoich horyzontów. Wycieczka udała się również dzięki współpracy w grupie i wzajemnej życzliwości. Mogliśmy też liczyć na pomoc Włochów – uczynnych, spontanicznych, uśmiechniętych (grazie Elisabetta, Vincenzo, Paco… ). A sama Toskania? Znowu myślę: „Jeszcze tu wrócę!”.
Lilla Latus, fot. z archiwum autorki
Data publikacji: 14.10.2019 r.