Sejm otwarty na niepełnosprawnych

Sejm otwarty na niepełnosprawnych

Polski Sejm jest najchętniej zwiedzanym obiektem administracji państwowej. Bywają dni, że w ciągu dnia odwiedza go 2 tys. osób, a średnio w ciągu roku 140 tys. To lepszy wynik niż osiąga niejedno muzeum. Wśród zwiedzających są także osoby z niepełnosprawnością, głównie w zorganizowanych grupowych wycieczkach ze szkół, różnych ośrodków, organizacji i fundacji.

Wyjątkową możliwość zwiedzenia Sejmu miały również indywidualne osoby z niepełnosprawnością podczas Tygodnia Kultury Bez Barier organizowanego od kilku lat w Warszawie. W tegorocznej edycji osoby te mogły zwiedzić Sejm w czasie czterech dni, z których każdy przeznaczony dla osób z inną niepełnosprawnością – intelektualną, słuchu, wzroku, oraz z niepełnosprawnością ruchową. Największą grupę chętnych stworzyły osoby na wózku (20 osób), potem niepełnosprawne intelektualnie, a po nich niesłyszące i niedosłyszące. Najmniej zainteresowane zwiedzeniem polskiego parlamentu były osoby niewidome i słabowidzące. Wyznaczonego dnia stawiła się bowiem tylko jedna osoba niewidoma, która przyszła ze swoim przewodnikiem.

– Szkoda, że inni niewidomi nie przyszli, trudno właściwie zgadywać dlaczego – mówi pani Katarzyna. – O zwiedzaniu Sejmu dowiedziałam się ze strony Tygodnia Kultury Bez Barier, zapisałam się tam na różne wydarzenia kulturalne, a ponieważ interesuję się także polityką, to zdecydowałam się zwiedzić również Sejm. Właściwie to powinnam być wdzięczna, że poza mną nikt nie przyszedł, dzięki czemu mogłam więcej poznać i o wszystko co mnie interesowało wypytać przewodnika, co też czyniłam.

Pani Katarzyna Szczepanek to rocznik 75, skończyła historię, a polityka zainteresowała ją w czasie przemian w Polsce w latach 1989-90. Przyznaje, że polityka i wydarzenia w kraju stały się dla niej ważne już wtedy, gdy chodziła jeszcze do szkoły podstawowej. W czasie zwiedzania Sejmu wypytywała przewodnika o wszystkie szczegóły i dotykała każdy z omawianych przedmiotów. Nawet wielkie marmurowe kolumny z przedwojennej sali sejmowej, które jako jedne z nielicznych elementów starego Sejmu, ocalały po bombardowaniu Warszawy w 1939 roku.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, siedzibę polskiego parlamentu utworzono w budynku Instytutu Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien na ul. Wiejskiej. Zaadaptowano w nim dużą salę jadalną na salę sejmową. Okazała się jednak zbyt mała, dlatego wybitny architekt – ówczesny kustosz Zamku Królewskiego Kazimierz Skórewicz – zaprojektował nową salę sejmową, którą dobudowano. Po raz pierwszy obradowali w niej posłowie w marcu 1928 roku. Marmurowe kolumny są więc największymi świadkami tamtej historii, stoją w odbudowanej po wojnie nowej sali sejmowej.

Przed zwiedzeniem Sali Posiedzeń Sejmu, pani Katarzyna mogła zapoznać się z jej małą makietą wykonaną z brązu z opisem znajdujących się w niej miejsc w brajlu. To jedyna w Sejmie taka makieta dla osób niewidomych i niedowidzących. Niestety, litery w brajlu na tabliczce opisującej położenie różnych miejsc były trudne do odczytania, ponieważ znajdowały się zbyt blisko siebie. Pani Katarzyna dotykała więc miniaturowych elementów, a przewodniczka wyjaśniała jej ich nazwę i znaczenie.

– Nawet fajna jest ta miniaturowa makieta, powinni jednak poprawić napisy w brajlu bo są zupełnie nieczytelne – mówi pani Katarzyna. – Nie wiedziałam, że na sali lewica rzeczywiście siedzi po lewej stronie, a prawica po prawej. Ciekawiło mnie też, czy posłowie PSL siedzą blisko PO i czy zmieniają miejsca, kiedy ich partia wchodzi w koalicję z inną partią.

Poruszanie się na Sali Posiedzeń Sejmu to już zupełnie co innego – dla osoby niewidomej, która jest tu pierwszy raz i nie poznała „terenu”, konieczne jest wsparcie osobistego przewodnika. Sala Posiedzeń jeszcze niedawno była sporą barierą także dla posłów poruszających się na wózkach, ale w 2009 roku przystosowano dla nich tę salę (także inne miejsca Sejmu), dostawiając niższą mównicę i kładąc prowadzący do niej szklany podjazd. Wcześniej posłowie mogli zabierać wyłącznie głos ze swoich ław poselskich, znajdujących się w ostatnich rzędach przy drzwiach wyjściowych, do których przymocowano mikrofony. W Sejmie dostosowano także toalety i wiele dojść do różnych budynków i pomieszczeń na jego terenie, którego powierzchnia wynosi ponad 5 hektarów. W punkcie informacyjnym Sejmu zainstalowano również usługę tłumacza migowego on-line, a wkrótce mają pojawić się dla zwiedzających elektroniczne głosowe przewodniki.

Nieczęsto się zdarza, aby zwiedzający Sejm mieli okazję usiąść na fotelu marszałka, bądź premiera, albo prezydenta w jego loży. Pani Katarzyna miała okazję usiąść na każdym z nich. Gdyby w grupie było więcej osób niewidomych, najprawdopodobniej byłoby to niemożliwe. Można więc potraktować to wyróżnienie jako nagrodę za jej obecność. W ostatniej chwili przyłączyło się do niej starsze małżeństwo, które dowiedziało się w biurze przepustek, że będzie za chwilę zwiedzanie Sejmu. W Sali Posiedzeń dokładnie oglądała dotykiem wszystkie omawiane miejsca. Także miejsce marszałka Sejmu, laskę marszałkowską z orłem na szczycie, dzwoneczek, którym przywołuje do porządku rozemocjonowanych i przekrzykujących się posłów, a także dwie mównice, z których jedna przeznaczona jest dla posłów na wózkach. Nie mogło być inaczej, bowiem tylko dotykiem była w stanie poznać to, co inni widzą. Fotel prezydenta na którym usiadła, różnił się nieznacznie od marszałkowskiego, dodatkowo miał wygrawerowany na drewnianej ramie oparcia wizerunek orła z koroną. W drodze do części sali, w której znajduje się fotel premiera minęła drzwi, nad którymi znajduje się jeden z najbardziej znanych krzyży w Polsce. Został tam zawieszony w nocy 1997 roku przez dwóch posłów AWS. Jeden z nich użył wtedy jako drabiny fotela marszałkowskiego, z którego niestety spadł, niszcząc framugę drzwi sejmowych.

Przy fotelu premiera, na balustradzie znajduje się mała drewniana rzeźba orła, którą czasami widać podczas posiedzeń sejmowych relacjonowanych przez telewizję. Zwróciła na nią uwagę pani Katarzyna kiedy usiadła na fotelu premier Kopacz przytrzymując się balustrady. Jest to jedna z ośmiu rzeźb orła z herbami polskich miast, znajdujących się na balustradzie oddzielającej prezydium od ław poselskich. Są autorstwa Aleksandra Żurakowskiego, tak samo jak 12 innych płaskorzeźb zdobiących Salę Posiedzeń, które zrobił, a są personifikacją Nauki, Budownictwa, Żniw, Wojska, Sprawiedliwości, Przemysłu, Rolnictwa, Sztuk Pięknych, Rybołówstwa, Leśnictwa, Nauk Technicznych i Sztuk Plastycznych. Przewodnik wyjaśniła w tym miejscu, w jaki sposób odbywa się głosowanie za pomocą elektronicznego urządzenia do głosowania uaktywnianego przez kartę poselską zawierającą chip z jego danymi.

– W fotelu marszałka siedziało się całkiem wygodnie i miękko – śmieje się pani Katarzyna. – Nie sądziłam, że laska marszałkowska jest znacznie wyższa od mojej białej, z którą się poruszam. Muszę jednak powiedzieć, że prezydent nie ma tak wygodnego fotela jak marszałek. Może nie musi, bo rzadko w nim siedzi, podobno tylko podczas wyjątkowych wydarzeń. Natomiast fotel premiera był najmniej wygodny. Nie bardzo wierzyłam, że tak mały dzwoneczek używany niekiedy przez marszałka, słyszalny jest w całej sali, ale jest, gdyż osobiście wypróbowałam.

Przewodnik wyjaśniła również, dlaczego podczas obrad sejmowych obecnych na sali jest niewielu posłów, co spotyka się z częstą krytyką telewidzów.
-W Sejmie jest 29 stałych komisji tematycznych i obowiązkiem każdego posła jest udział w pracach w jednej bądź w dwóch komisjach – powiedziała przewodnik. – Tam odbywają się prace legislacyjne nad projektami ustaw, więc posłowie równolegle obradują na komisjach sejmowych, a na sali obrad obecni są sprawozdawcy komisji oraz przedstawiciele poszczególnych klubów i kół poselskich.

W Sali Posiedzeń Sejmu pani Katarzyna spędziła najwięcej czasu, miała jednak możliwość zwiedzić także pozostałe miejsca, w tym Hall Główny – jeden z najbardziej reprezentacyjnych obiektów Sejmu z pięknymi poręczami, oraz gablotą z historycznymi laskami marszałkowskimi, wśród których jest ta, która była świadkiem uchwalenia Konstytucji 3 maja z 1791, Salę Kolumnową – w której odbywają się m.in. posiedzenia komisji sejmowych, w których znajdują się piękne kryształowe kandelabry z motywami kwiatów i liści, które podziwiała również pani Katarzyna, oraz tablicę upamiętniającą posłów II Rzeczypospolitej – ofiar wojny i okupacji 1939-1945, a także tablicę upamiętniającą parlamentarzystów, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.

Kiedy zwiedzanie Sejmu dobiegło końca, zapytałem panią Katarzynę, co starałaby się zmienić w Polsce, gdyby była posłem i miała wpływ na politykę państwa?
– Przede wszystkim wspierałabym Polaków w zakładaniu i rozwijaniu małego biznesu – odpowiada. – Jestem z zawodu doradcą zawodowym, myślałam o założeniu działalności gospodarczej, ale jak policzyłam koszty, to podcięło mi skrzydła. Wielkie korporacje, hipermarkety, otrzymują wsparcie i zwalniane są z podatków, a małe firmy szybko upadają bo nie otrzymują wsparcia od państwa. To byłoby więc mój główny cel – wspieranie małych polskich firm, aby ludzie spełniali swoje małe marzenia i byli „na swoim”. Tymczasem duże korporacje wykańczają małe polskie firmy i mały biznes. Zmieniłabym też zapis w orzeczeniu o niepełnosprawności „niezdolny do pracy i samodzielnej egzystencji”. Dla mnie to uwłaczające, to jak stygmat, bo pracodawcy czytają ten zapis i natychmiast rezygnują z zatrudnienia osoby z niepełnosprawnością, która pyta o pracę. Pracuję w domu w systemie telepracy, wyszukując dane dla firmy, a chciałabym pracować z ludźmi, w swoim zawodzie doradcy zawodowego, albo w jakikolwiek sposób związanej z polityką. Pracodawcy jednak nie chcą i boją się zatrudniać niewidomych.
Pani Katarzyna Szczepanek nie rezygnuje jednak. Po wizycie w Sejmie wysłała swoje CV do Kancelarii Sejmu. Może tym razem szczęście jej dopisze.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Piotr Stanisławski
Data publikacji: 15.10.2015 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również