Świat miedzy dźwiękiem a brajlem
Największe spotkanie osób niewidomych i niedowidzących w Europie, odbywa się każdego roku nie w Berlinie, Sztokholmie, Paryżu, Madrycie, Genewie, czy Londynie, lecz w Warszawie. I dzieje się tak od 12 lat, odkąd Fundacja „Szansa dla Niewidomych" organizuje w Pałacu Kultury i Nauki międzynarodową konferencję „REHA for the blind".
Nie dziwi zatem, że przyjeżdżają tu osoby z wielu krajów świata (średnio z ok. dwudziestu państw), które oprócz możliwości uczestniczenia w wielu spotkaniach i panelach dyskusyjnych, mogą także poznać i przetestować najnowsze urządzenia wymyślone dla niewidomych i niedowidzących, które prezentowane są na konferencji, przez 50. wystawców. Najwięcej gości jest jednak z Polski. Przyjeżdżają z wielu miejsc kraju samochodami, pociągami, a nawet wynajętymi autokarami. Podczas dwóch dni konferencji, przewija się niemal 2,5 tys. gości. Każda edycja spotkań „Reha for the blind” poświęcona jest jakiemuś głównemu zagadnieniu. W tym roku przewodnim tematem były zmiany, jakie zaszły w Polsce w ciągu ostatnich 25 lat i co one zmieniły w życiu osób niewidomych.
– Te nasze spotkania mają pokazać jak żyją w Polsce niewidomi, co udaje się dla nich zrobić i co jeszcze trzeba zrobić, aby mogli realizować się w życiu – mówi Marek Kalbarczyk, prezes Fundacji „Szansa dla Niewidomych”. – Niewidomi odczuli dużą poprawę swojej sytuacji w ciągu ostatnich 25 lat, o czym mówimy podczas naszych spotkań. Ale jeszcze bardziej odczuwają braki i bariery, jakie uniemożliwiają im prowadzenie takiego życia, jakie prowadzą widzący. Wszystkie pozytywne zmiany zawsze przyjmujemy z zadowoleniem, jednak toczą się one powoli, a my chcemy więcej. Bo jeśli dostosowuje się dla niewidomych tylko dworzec w Warszawie, to dlaczego nie robi się tego na pozostałych? W urzędach i budynkach publicznych niewidomi czują się obco i niepewnie, bo nie wiedzą, gdzie są drzwi wejściowe, gdzie znajdują się poszczególne pomieszczenia, a nawet gdzie jest stanowisko informacji. Nie ma ścieżek naprowadzających w budynkach publicznych i na chodnikach, przez co niewidomi nie są w stanie samodzielnie trafić w większość miejsc. Nie ma też dźwiękowych informatorów, kontrastowych kolorów dla niedowidzących, wymieniać można znacznie więcej. Niewidomi chcieliby wreszcie bezpiecznie się czuć, kiedy wyjdą z domu.
Polscy niewidomi i niedowidzący mają powody, aby zazdrościć osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich, które dziś mogą dotrzeć w większość miejsc, ponieważ największe zmiany jakie zaszły w ostatnich 25 latach w udostępnianiu i przystosowywaniu przestrzeni publicznej dla osób z niepełnosprawnością, odpowiadały głównie na potrzeby osób poruszających się na wózkach. Przystosowanie dla nich przestrzeni publicznej, jest jedną z największych rewolucji architektonicznych w Polsce ostatniego ćwierćwiecza. Dzięki niej osoby na wózkach opuściły domy, pojawiły się na ulicach, w autobusach, sklepach, kinie, restauracji, same mogą załatwić sprawę w urzędzie, pójść na mecz, czy na koncert. Na podobną rewolucję w udostępnieniu przestrzeni publicznej, wciąż czekają niewidomi i niedowidzący. Czekają na ścieżki kierunkowo-naprowadzające, udźwiękowienie wejść do budynków, na mapy dotykowe w publicznych miejscach i obiektach, na dźwiękowe przewodniki i informatory, na kontrastowe znaki ostrzegawcze, a także na chodniki wolne od barier. Bez tej zmiany, wielu niewidomych i niedowidzących nie odważy się opuścić samodzielnie domu. To jest rewolucja, na którą oni jeszcze czekają.
– W Grudziądzu jestem jedynym całkowicie niewidomym, który chodzi samodzielnie po mieście, bo wszyscy inni boją się wyjść na ulicę – mówi Janusz Kamiński, z koła PZN w tym mieście. – Na chodnikach stawia się słupy, kosze, setki reklam, parkują na chodniku samochody, laską nie można „złapać” krawędzi krawężnika, który prowadził niewidomego, a rynienek naprowadzających na chodnikach nie ma. Na chodnikach poustawiano taką masę potykaczy, że niewidomi boją się chodzić. Ja chodzę, ale potykam się i przewracam. W tym roku złamałem dwie laski, podarłem kurtkę i dwie koszule. Idąc uderzam też laską w samochody, które stoją na chodniku, za co dwa razy dostałem w głowę od właścicieli, że niszczę im lakier. To są rzeczywiste problemy niewidomych, dlatego ich rzadko widać na ulicy, bo wielu boi się wyjść z domu.
Zrozumienie dla potrzeb osób z dysfunkcją wzroku wyraziło na konferencji „Reha for the blind” wielu gości. Wśród nich także posłanka Joanna Fabisiak, która zwróciła uwagę na problem, utrudniający pełną integrację osób niewidomych. – Mówimy, że osoby niewidzące i niedowidzące powinny w pełni uczestniczyć w życiu społecznym. Problemem jest jednak niewiara społeczeństwa, że osoba niewidoma może tyle samo, co osoba w pełni sprawa. Choć to osoby niepełnosprawne pokonują w życiu dwukrotnie więcej przeszkód niż osoby zdrowe. Z tej niewiary wynikają różne przeszkody i nie podejmowane działania. A to od nas zależy, czy możemy zrobić w tej sprawie więcej.
Senator Filip Libicki przyznał natomiast, że politycy mogą poznać postulaty środowiska osób niewidomych, właśnie podczas tego wydarzenia. – Jeśli udałoby się zrealizować postulaty choćby w dwóch ważnych sprawach dla niewidomych, to już byłby sukces.
Dwudniowy program „Reha for the blind” obfitował w wiele interesujących wydarzeń, prelekcji i paneli dyskusyjnych, które odbywały się jednocześnie w kilku salach na czwartym piętrze Pałacu Kultury i Nauki. Wielu przybyłych miało dylemat, w którym spotkaniu wziąć udział. Jednak różnorodność tematyczna była tak duża, że było z czego wybierać. Wystarczy wymienić niektóre tematy: „Dostępność przestrzeni wspólnej dla osób z niepełnosprawnością wzrokową”, „Edukacja na miarę XXI wieku”, „Rola zmysłów w życiu osób Niewidomych”, „Teraźniejszość i przyszłość środowiska niewidomych i słabo widzących”, „Wynalazki wszechczasów w dziedzinie rehabilitacji niewidomych”, „Lepszy dostęp do materiałów drukowanych”, „Historia rehabilitacji niewidomych – od Ludwika Braille’a do dzisiaj”. „Osiągnięcia niewidomych i niedowidzących w ostatnich 25 latach”, „25 lat polskich przemian. Wielki technologiczny skok niewidomych – od izolacji di integracji”.
Kto chciał mógł także wziąć udział w warsztatach pisarskich, w turniejach – grach planszowych, strzelectwa bezwzrokowego, tenisa stołowego dźwiękowego, ping-ponga dla niewidomych, turnieju rowerowym, oraz konkursie tyflograficznym – Mapa marzeń.
W najważniejszych dyskusjach i prelekcjach przewijał się wątek oceny polskich przemian ostatnich 25 lat, w którym próbowano odpowiedzieć na pytanie, w jak dużym stopniu zmiany te przyczyniły się do integracji osób niewidomych i niedowidzących. Nowe idee rehabilitacji tej grupy osób napływały zwykle z zagranicy, jednak najwięcej z nich przeniknęło do Polski w latach 70. Wtedy zmieniło się w podejście do niewidomych, zaczęli jeździć na obozy rehabilitacyjno-sportowe, bawić się w piłkę toczoną-dźwiękową, uprawiać sporty, a także pracować w spółdzielniach pracy dla niewidomych.
Marek Tankielun z Politechniki Wrocławskiej, osoba niewidoma i absolwent tej uczelni, nie ma wątpliwości, że przemiany ostatniego ćwierćwiecza przyniosły wiele korzyści osobom niewidomym. Zwłaszcza w edukacji.
– Mam 25 lat, zmiany wprowadzane w tym okresie, pozwoliły mi na to, że jako osoba niewidoma mogłem podjąć studia na uczelni technicznej. Nastąpił duży postęp w dostępie niewidomych i innych osób niepełnosprawnych do edukacji i technologii. Dużą rolę odegrał rok 1991, kiedy pojawił się w PFRON program Komputer dla Homera, a potem inne programy edukacyjne. W tej chwili na naszej uczelni mamy 480 studentów z niepełnosprawnością. Kiedyś było to nie do pomyślenia, także to, aby w szkołach średnich istniał kierunek tyfloinformatyki. A dziś taki jest. Dzisiaj mogę obejrzeć film z audiodeskrypcją, przeczytać podręcznik z wyższej matematyki i jakąkolwiek inną książkę, czy kontaktować się ze znajomymi przez Internet. Jestem żywym dowodem na to, jak wiele te 25 lat dały niewidomym. Nie wyobrażamy już sobie, aby młode osoby niewidome nie chciały się uczyć, pracować, spotykać z innymi ludźmi. Oczywiście są osoby, które jeszcze nie uczestniczą w pełni w życiu, lecz dla młodych osób, te wszystkie rzeczy są czymś naturalnym.
Choć większość młodzieży niewidomej uczy się dziś w szkołach specjalnych, nie wynika z tego, że szkoły te oferują niższy poziom edukacji, a ich uczniowie są gorzej przygotowani. Sytuacja jest zupełnie odwrotna: nie licząc kilku wyjątków, niewidomi uczniowie więcej wynoszą wiedzy i potrafią, kończąc naukę w szkole specjalnej.
– Był okres, kiedy z góry zakładano, że szkoła ogólnodostępna jest dla niewidomego najlepszym miejscem na edukację – mówi Jacek Kwapisz, były nauczyciel i wychowawca Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Laskach. – Ale w placówkach specjalnych w Polsce poziom edukacji niewidomych jest wyższy. Szkoły masowe muszą się jeszcze uczyć, jak zabezpieczyć potrzeby edukacyjne ucznia niewidomego, jak najlepiej przekazywać mu wiedzę i z jakich narzędzi korzystać, aby zdobywał wiedzę w najlepszy sposób.
Paweł Wdówik z Biura Osób Niepełnosprawnych Uniwersytetu Warszawskiego dodaje, że szkoła masowa nie mając wsparcia, nie jest wstanie wymyślić, jak uczyć Brajla uczniów niewidomych. – Mimo, że urządzenia brajlowskie są drogie – np. notatnik brajlowski kosztuje 12 tys. zł – to środki, którymi dysponuje system oświaty, są wystarczające. Subwencja oświatowa na dziecko niewidome jest trzykrotnie wyższa niż na dziecko pełnosprawne i wynosi rocznie ok. 15 tys. zł. To oznacza, że na takie dziecko szkoła podstawowa otrzyma w przeciągu sześciu lat 90 tys. zł. Jeżeli ktoś umie gospodarować pieniędzmi, to jest w stanie zaplanować niezbędne wydatki, pod warunkiem, że będzie posiadał wiedzę, jakimi pomocami i urządzeniami tyflodydaktycznymi powinien się posługiwać niewidomy uczeń.
W każdym niemal wystąpieniu i dyskusji na konferencji „Reha for the blind”, przewijał się wątek dotyczący wpływu nowoczesnej technologii na jakość życia osób niewidomych i niedowidzących. Sami niewidomi nazywają technologię komputerową drugą rewolucją w rehabilitacji niewidomych. Pierwszą rewolucję zapoczątkował Ludwik Braille, który stworzył system zapisu 6-punktowego, skutkujący nie tylko pojawieniem się drukarni brajlowskich i bibliotek z książkami dla niewidomych, lecz także szkół, a w konsekwencji również pracy dla takich ludzi. Idea „Niewidomy – człowiekiem użytecznym” stała się głównym postulatem środowiska. Drugą rewolucją było pojawienie się nowoczesnych technologii, z których komputer odegrał największą rolę w aktywizacji tej grupy i rehabilitacji społeczno-zawodowej. Na trzecią rewolucję – dostosowanie przestrzeni miejskiej – niewidomi wciąż czekają.
– Rewolucja technologiczna miała ogromne znaczenie społeczne dla niewidomych, dzięki powstaniu urządzeń niwelujących skutki inwalidztwa wzroku – syntezatorów mowy, brajlowskich monitorów, brajlowskich drukarek, elektronicznych powiększalników obrazu, urządzeń nawigacyjnych, czy telefonów komórkowych – zmieniła życie każdego niewidomego – mówi Marek Kalbarczyk. – Technologia ta sprawiła, że mogli na swoim komputerze, odczytywać i zapisywać tekst, tak jak robią to osoby widzące, a to co pisali, mogli odczytać inni na swoich komputerach. Dzięki niej, mogli realizować marzenia o życiu integracyjnym, razem uczyć się w szkołach, na uczelniach, czy pracować w zakładach na otwartym rynku pracy. Rok 1989 i dziś, to zupełnie inne miejsca na mapie rehabilitacyjnych osiągnięć dla niewidomych i niedowidzących w czasie ostatnich 25 latach.
Mówiące komputery, smartfony, notatniki, mówiące informatory, komunikatory, przewodniki i urządzenia wspomagające orientację przestrzenną, stały się przyrządami, bez których aktywny niewidomy, nie może się dziś obejść. Okazały się tak wygodne, łatwe w użyciu i popularne, że zaczęły powoli wypierać klasyczną formę komunikacji i nauki, jakim jest alfabet brajla. Dzieje się tak również dlatego, że urządzenia opierające się na komunikacji i przekazywaniu informacji za pomocą dźwięku, są znacznie tańsze od urządzeń brajlowskich, które opierają się na komunikacji i przekazywaniu informacji za pomocą alfabetu brajla. Przybywa więc wśród niewidomych osób, które nie uczą się brajla, co oznacza, że nie uczą się pisać i czytać. Zjawisko to niepokoi coraz więcej ludzi w środowisku niewidomych, zwłaszcza, że oddziałuje ono na cały system edukacji, który jednocześnie wspiera ten trend, finansując najczęściej urządzenia tańsze – czyli dźwiękowe. Jeżeli nie zostaną podjęte kroki odwracające ten proces, wkrótce historię dwóch największych rewolucji w rehabilitacji osób niewidomych, będzie można podsumować krótkim zdaniem: „Dźwięk pokonał Ludwika Braille’a”.
– Decyzje dyktowane względami finansowymi w obszarze edukacji, z całą pewnością odbiją się w negatywny sposób na uczniach niewidomych – mówi Paweł Wdówik. – W okresie kiedy tak bardzo promowana jest edukacja włączająca, która jest docelowym modelem kształcenia dla osób z niepełnosprawnoscią, jest szczególnie ważne, aby właściwie wspierać uczniów niewidomych i niedowidzących. Stosowanie rozwiązań opartych na urządzeniach mówiących w odniesieniu do uczniów, którzy rozpoczynają naukę, będzie niosło ogromne konsekwencje. Taki uczeń oczywiście zapozna się z treścią lektury, jednak nie uczyni tego przez czytanie. A jeśli człowiek nie czyta, to także nie pisze i de facto jest niepiśmienny. A więc staje się analfabetą gdyż nie potrafi posługiwać się pismem i drukiem. Jeśli nie jest w stanie pisać i czytać, to nie jest też w stanie opanować języka polskiego i zasad pisowni. Proces analfabetyzmu dotyka już w ogromnym stopniu osoby niewidome.
Na niektórych kierunkach wyższych uczelni już pojawiają się niewidomi studenci, którzy nie potrafią zreferować swojego wystąpienia na podstawie spisanych notatek i odczytanych w brajlu (gdyż nie potrafią się nim posługiwać), lecz nagrywają wcześniej swoje wystąpienie na dyktafon, a potem na egzaminie odtwarzają je z słuchawką w uchu, i recytują. W szkołach ogólnodostępnych, w których uczą się osoby niewidome, również się to zdarza. Tam w jeszcze mniejszym stopniu stawia się wymagania uczniom niepełnosprawnym.
– Wobec takich uczniów dominuje postawa „Niech przychodzi, niech siedzi, nie będziemy od niego wymagać, to przecież biedny niepełnosprawny” – dodaje Paweł Wdówik. – Wobec tego, niewidomy uczeń nie pisze, nie czyta i w efekcie się nie uczy. Brajl jest kluczem do równych praw osób niepełnosprawnych. To jest ogromy apel do całej struktury oświatowej i do rodziców, o aktywność, aby ich dzieci i uczniowie uczyły się brajla i były wyposażane w brajlowskie urządzenia. Opieranie edukacji osób niewidomych na urządzeniach opartych wyłącznie na dźwięku, jest złudnym komfortem. Od najwcześniejszych lat szkoły, powinniśmy umożliwiać uczniom niewidomym naukę brajla i udostępniać im urządzenia brajlowskie, które mogą połączyć z tabletem, laptopem, czy smartfonem spełniającym funkcję monitora. Wtedy nauczyciel nie znający brajla, będzie w stanie współpracować z uczniem, udostępniać mu materiały, które ma przeczytać, śledzić na bieżąco tok jego notatek, które sporządza i kazać mu uzupełnić braki w tekście. Natomiast niewidomy uczeń będzie mógł, tak jak inne dzieci, przeczytać pracę domową. Taki uczeń nie opuści szkoły jako analfabeta.
Tekst i fot. Piotr Stanisławski
Data publikacji: 11.12.2014 r.