Dublin – miasto pisarzy, tradycji i pubów

W Galerii Narodowej

„Kocham Cię jak Irlandię”- śpiewał przed laty zespół Kobranocka. Po wizycie w stolicy tego kraju rozumiem sens i moc takiego wyznania. Niedawno miałam okazję spędzić kilka dni w Dublinie, a tym samym przekonać się osobiście, że stolica Irlandii to miasto niezwykle ciekawe, a odkrywanie jego piękna to fascynująca przygoda. Podróżując po świecie, często spotykałam Irlandczyków i byli to najczęściej ludzie niezwykle sympatyczni, uczynni i otwarci Okazało się, że właśnie tacy są w swojej znakomitej większości.

Irlandia, trzecia co do wielkości wyspa Europy, to również kraj pisarzy i poetów, którzy znacząco zapisali się w historii literatury. Wśród najwybitniejszych twórców znaleźli się m.in. Oscar Wilde, James Joyce, Jonathan Swift, George Bernard Show, Samuel Beckett. Z Irlandią niezmiennie kojarzą nam się bezkresne łąki, koniczyna, kolor zielony, kawa po irlandzku, Guinness, huczne obchody dnia św. Patryka, zespół U2… Wiele stereotypowych skojarzeń, które postanowiłam zweryfikować na miejscu.

Z Łodzi do Dublina
Lotnisko położone najbliżej mojego miejsca zamieszkania znajduje się w Łodzi. Oferuje coraz więcej połączeń, w tym dwa razy w tygodniu loty do Dublina. Informacje o rodzaju niepełnosprawności i zakresie pomocy, jakiej potrzebuję, podałam już na etapie rezerwacji biletów. Na kilka dni przed planowanym wylotem skontaktowałam się z infolinią przewoźnika ws. bezpłatnego przydzielenia miejsc obok siebie dla mnie i osoby sprawnej, z którą miałam podróżować. Takie prawo przysługuje pasażerom z ograniczeniami w poruszaniu się. Osoba niepełnosprawna lokowana jest zawsze przy oknie. Na lotnisku w Łodzi, a potem w Dublinie mogłam liczyć na pomoc asystentów. Do samolotu przetransportowano mnie pojazdem z rampą, a na pokład wprowadzono na specjalnym, wąskim wózku służącym do przewożenia pasażerów, którzy nie mogą chodzić. Z lotniska do hotelu pojechaliśmy niskopodłogowym autobusem miejskim.

Po drodze już z zachwytem podziwiałam Dublin. W mieście dominuje raczej niska zabudowa w stylu georgiańskim i neoklasycznym. Niewielkie domy z czerwonej cegły są ładnie utrzymane, a w małych ogródkach rosną nawet…palmy! Uwagę przykuwają też piękne drzwi i okna ze szprosami. Temperatura w sierpniu wynosiła ok. 17-18 stopni, a niewielki deszcz padał tylko przelotnie i nie utrudniał spacerów ani zwiedzania. W Irlandii językiem urzędowym jest nie tylko angielski. Wszelkie ogłoszenia i komunikaty podawane są również po irlandzku, który jest drugim obowiązującym językiem tego kraju. Dwugwiazdkowy hotel okazał się niezwykle stylowy i klimatyczny, a udogodnienia w pokoju przystosowanym dla osób z niepełnosprawnością były wręcz wzorcowe. Do tego uczynny personel oraz lokalizacja niedaleko centrum i najważniejszych zabytków, czyli mieliśmy świetną bazę wypadowa do odkrywania stolicy „Zielonej Wyspy”.

Święty Patryk, Wikingowie, czyli śladami historii
Wzniesiona w 1220 roku katedra św. Patryka jest dziś narodową świątynią. Zbudowana na cześć patrona Irlandii, wznosi się obok słynnej studni, gdzie według tradycji święty Patryk chrzcił nawróconych podczas swojego pobytu w Dublinie. Na schodach przy głównym wejściu zamontowano schodołaz, którym dostałam się do środka, ale jest też boczne wejście z podjazdem. Gotyckie wnętrze katedry zachwyca monumentalnym pięknem, a kolorowe witraże ilustrujące historię życia świętego Patryka, rozświetlają świątynię nadając jej mistycznego charakteru. Pochowani są tutaj znani Irlandczycy, m.in: pisarz Jonathan Swift, autor „Podróży Guliwera”, który przez jakiś czas sprawował funkcję dziekana katedry. Na miejscu jest niewielki sklepik z pamiątkami, wśród których królują przedmioty z motywem zielonej koniczynki, na przykładzie której święty Patryk tłumaczył istotę Trójcy Świętej. Świątynię otacza rozległy, piękny park, w którym rosną nawet palmy (a ja zachwycam się nimi wszędzie i zawsze!). Ta zielona oaza oferuje przestrzeń do kontemplacji i refleksji. Z katedry już niedaleko do muzeum Dublinia, które warto odwiedzić, by poznać historię miasta. A dzieje Dublina są naprawdę fascynujące. W IX wieku Wikingowie założyli tu osadę, która stała się w krótkim czasie znaczącą bazą wypadową do coraz dalszych podbojów. W muzeum ciekawe ekspozycje obrazowo ilustrują średniowieczne życie miasta. Można zobaczyć (i usłyszeć!), jak wyglądały ówczesne jarmarki, kuchnia, targ niewolników, ubrania, broń, a nawet…toaleta.

Intelektualne dziedzictwo
Kolejny dzień. Deszcz, tak tu częsty, przestaje łaskawie padać. Ruszamy w miasto. Po drodze warto zatrzymać się w jednej z licznych kawiarenek i spróbować np. najprawdziwszej i oryginalnej Irish coffee (kawa z dodatkiem irlandzkiej whisky, bitej śmietany i brązowego cukru). Pycha! Obserwując miasto, można zauważyć, jak klasyczne piękno łączy się z nowoczesnością i z jej współczesnymi atrybutami – smartfony, słuchawki, kawa na wynos. Ma też Dublin swoje mroczne oblicze, a mianowicie sporą liczbę żebraków i są to w większości młodzi mężczyźni. Ruszamy w kierunku Trinity College Dublin. Bez biletów, bez wcześniejszej rezerwacji, ale wchodzimy bez kolejki i za darmo. Mamy szczęście. Do większości obiektów w Dublinie osoby niepełnosprawne wchodzą z opiekunem za okazaniem jednego biletu.

Trinity College to najstarsza uczelnia Irlandii, założona przez królową Elżbietę I. Na miejscu obecnego kompleksu istniał niegdyś monastyr Wszystkich Świętych, który zlikwidował Henryk VIII. Dziś jest tu wiele wydziałów, interesujące pod względem architektonicznym budynki, campus uniwersytecki, a także biblioteka ze skarbcem, skrywająca słynną Book of Kells. To bogato zdobiony manuskrypt wykonany przez celtyckich mnichów pochodzący z około 800 roku. Spisana po łacinie księga zawiera tekst czterech Ewangelii wraz z notami wstępnymi, komentarzami i uznawana jest za jeden z najważniejszych zabytków irlandzkiego chrześcijaństwa. Udostępniona jest dla zwiedzających w tzw. Starej Bibliotece (Old Library) uniwersytetu. Manuskrypt znajduje się w skarbcu. Jest to zaciemniona sala, w której obowiązuje całkowity zakaz fotografowania, a cenny eksponat umieszczony jest na środku w specjalnej gablocie.

Na ścianie skarbca zauważyłam ciekawy cytat autorstwa J. L. Borghesa: „I have always imagined that paradise will be a kind of library”, czyli “Zawsze wyobrażałem sobie, że raj to będzie jakiś rodzaj biblioteki”. Piękne, prawda? A sama Stara Biblioteka to również skarbiec sam w sobie. W Długiej Sali (65 m długości i ponad 12 m szerokości) znajduje się wiele cennych ksiąg, rękopisów i map ilustrujących ponad 400-letnią działalność akademicką. Zabytkowe wnętrze robi niesamowite wrażenie – półkoliste sklepienia, kolumny, popiersia, tysiące woluminów. I jeszcze ten niezwykły zapach starej biblioteki będącej zbiorem intelektualnych osiągnięć ludzkiego umysłu.

Z Trinity College udajemy się do zamku królewskiego (Dublin Castle). I tym razem wchodzimy za darmo. Ochroniarz, który pomaga nam przy wejściu (rampa, windy) reaguje uśmiechem, gdy mówimy, że jesteśmy z Polski. Pracował kiedyś w policji i miał fajnych kolegów polskiego pochodzenia. Początki budowli sięgają XIII wieku, kiedy to Anglo-Normanie wybudowali tu pierwszą warownię. Dziś zamek jest kompleksem rządowym oraz miejscem ważnych spotkań i uroczystości. Odbywa się tu także inauguracja kolejnych prezydentów Irlandii. Najważniejsze pomieszczenia to m.in: sala świętego Patryka z malowidłami autorstwa Vincenza Valdre oraz sala tronowa z tronem będącym najprawdopodobniej darem Wilhelma Orańskiego. Są też tu liczne zbiory sztuki orientalnej i pamiątki ilustrujące burzliwą przeszłość Irlandii.

Niezła sztuka
W Dublinie jest wiele miejsc przypominających, że jest to miasto, w którym narodziło się wielu pisarzy, poetów, a lokalna sceneria była miejscem akcji wielu książek, filmów. Są tu liczne pamiątkowe tablice, pomniki, muzea. Organizuje się różne imprezy i festiwale, które mają na celu uczczenie zasłużonych dla miasta artystów; służą one również zabawie i popularyzacji irlandzkiego ducha. Jednym z popularniejszych świąt jest Bloomsday. Co roku 16 czerwca dla uczczenia Jamesa Joyce’a i upamiętnienia jego twórczości (a przede wszystkim powieści „Ulisses”, której akcja w większości rozgrywa się 16 czerwca 1904 roku) organizowane są spotkania, parady, inscenizacje.

Popularyzacja działań artystycznych i edukowanie poprzez ułatwianie dostępu do sztuki to kwestie bardzo ważne dla Irlandczyków. Wstęp do Irlandzkiej Galerii Narodowej (National Gallery of Ireland), założonej w 1854, jest darmowy dla wszystkich. Zbiory tego ogromnego muzeum sztuki są naprawdę imponujące. Spędziłam tam tylko kilka godzin. Za krótko, by dokładnie przyjrzeć się wszystkim arcydziełom. Znajduje się tu ponad 15 tysięcy obrazów, rysunków, fotografii i rzeźb wielu znanych autorów, by wspomnieć tylko niektóre nazwiska: Picasso, Renoir, Caravaggio, Renoir, El Greco, Rubens, Rodin… Muzeum swoje zbiory zawdzięcza licznym darczyńcom. Jednym z nich był Georg Bernard Shaw, który ofiarował jedną trzecią swojego majątku galerii. Na miejscu jest również sklep z pracami irlandzkich artystów i wyrobami lokalnego rękodzieła oraz przytulny bar z klasycznymi potrawami gaelickimi.

Dublin to również miasto, w którym instytucję pubu podniesiono do rangi sztuki – sztuki biesiadowania i cieszenia się życiem. W samym mieście i jego najbliższych okolicach znajduje się około 740 tradycyjnych irlandzkich pubów, a najstarszym z nich jest Brazen Head, który został założony w 1198 roku! Dzielnica Temple Bar z pubem o tej samej nazwie zaczyna ożywać już późnym popołudniem. Można tu spróbować wielu gatunków piwa lub whiskey, posłuchać muzyki na żywo i wdać się w długie rozmowy z przyjaznymi Irlandczykami lub z barmanem ( a można trafić na takiego, który mówi po polsku, bo naszych rodaków jest w Irlandii całkiem sporo). Wybór trunków może przyprawić o zawrót głowy. Trudno wybrać i trudno się oprzeć. G. B. Show twierdził, że jedyny sposób, żeby uwolnić się od pokusy, to jej ulec. I tak też zrobiłam.

Kilkudniowy pobyt w Dublinie był dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Stolica Irlandii pokazała mi swoje najpiękniejsze oblicze. Na zawsze zachowam w pamięci wizerunek miasta przyjaznego, pięknego, szanującego tradycję i otwartego na nieuchronne zmiany.

Zobacz galerię…

Lilla Latus, fot z archiwum autorki

Data publikacji: 19.09.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również