Halina Kuropatnicka-Salamon w Krakowie

Halina Kuropatnicka-Salamon w Krakowie

Czubki palców zgromadziły tyle barw i świateł,
Że trzeba nimi koniecznie tysiące obdzielić,
Ale furtka wieków, choć mocno zbutwiała,
Trzeszczy przesądami i nie puszcza z miejsca (...)

Ma drobną postać, na rozjaśnionej twarzy najczęściej gości łagodny, życzliwy uśmiech zdający się mówić: „dobrze, że jestem z wami tu i teraz”. W jej głosie wyczuwa się dziewczęce zabarwienie. Powiada, że ma trzech wypróbowanych przyjaciół – wszyscy są mężczyznami. Mimo, że są symboliczni, wywarli, a i nadal wywierają istotny, niekiedy decydujący wpływ na jej życie: to Jakub i dwóch Ludwików. Ale o nich później.

Tak we wtorek 12 marca br. przedstawiła się licznie zebranym Halina Kuropatnicka-Salamon, poetka – bo o niej mowa – na cyklicznym spotkaniu miłośników mowy wiązanej w krakowskiej Galerii „Stańczyk”. Przy okazji kilkudniowego wypadu do Krakowa zechciała skorzystać z zaproszenia Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych, z inicjatywy jednego z krakowskich znajomych Poetki i uczestników poetyckich spotkań w „Stańczyku” – Zbigniewa Oruby. Andrzej Warzecha, poeta i dziennikarz od lat od lat związany z Fundacją, choćby jako juror dorocznych konkursów, obecny cicerone „sekcji literackiej”, w kilku zdaniach przybliżył sylwetkę Gościa. Pani Halina mieszka we Wrocławiu, straciła wzrok we wczesnym dzieciństwie, dlatego uczęszczała do szkoły podstawowej przy tamtejszym Zakładzie dla Dzieci Niewidomych. Chciała zostać nauczycielką, więc po ukończeniu liceum pedagogicznego studiowała pedagogikę ogólną na Uniwersytecie Wrocławskim, a potem specjalną w warszawskim Instytucie. Ukochany zawód bardzo aktywnie uprawiała przez 25 lat.

Halina Kuropatnicka-Salamon i Andrzej Warzecha

Tworzy poezję i krótkie formy prozatorskie. Uprawia również publicystykę zawodową, a także społeczną i kulturalną. Jako uznany autor, członek Związku Literatów Polskich publikuje chętnie potem czytane tomiki poezji. Wędruje po Dolnym Śląsku i całej Polsce biorąc udział w licznych spotkaniach autorskich. Ponieważ pisze dla wszystkich, od przedszkolaków po seniorów, chętnie spotyka się ze wszystkimi czytelnikami nie bacząc na wiek, wszyscy bowiem są dla niej jednakowo ważni. W tych wędrówkach towarzyszy i pomaga jej Urszula Frydrych. I tu pora wspomnieć pierwszego z jej przyjaciół – Jakuba. Jest to jej osobisty anioł stróż strzegący jej podczas wędrówki krętymi życia ścieżkami, podający dłoń w chwilach zagrożeń, szepczący do ucha dobre rady. Wprawdzie na jednym ze spotkań z małymi czytelnikami została obdarowana figurką aniołka – dziewczynki, ale dla niej, jej anioł stróż posiada osobowość męską (wbrew teologom twierdzącym, że te niebiańskie istoty pozbawione są płci w ludzkim rozumieniu tego słowa).

Poetka snuła swą opowieść, która niemal niepostrzeżenie coraz to przechodziła w recytację kolejnego wiersza czytanego opuszkami palców wodzonych po karcie grubego papieru, pokrytej rojem wypukłych punkcików uszeregowanych w litery, słowa. I tu kolej na drugiego przyjaciela: pierwszego z Ludwików – Braille’a, syna francuskiego rymarza i rolnika, który po utracie wzroku wykoncypował nastolatkiem będąc(!) alfabet umożliwiający ludziom niewidomym czytanie i pisanie, w znakomity sposób ułatwiający kontakt ze światem – zatem cywilizacją i kulturą. Mimo niedoskonałości (wystarczy porównać wymiary i ciężar książek wydanych w „brajlu” i „gutenbergu”), służy ludziom niewidzącym już od dwóch wieków. Użyteczność tego systemu polega przede wszystkim na odciążaniu pamięci. W przypadku podjęcia i kontynuacji twórczości literackiej był on nieodzowny zwłaszcza wówczas, gdy jeszcze nie było osobistych komputerów z odpowiednim oprogramowaniem.

Przekładając i wertując swoje pokaźne brajlowskie notatniki i książki, opowiadała nie tyle o swoim życiu, ile o swoich życiowych fascynacjach. Przy braku wzroku pozostałe zmysły w naturalny sposób stają się bardziej wyczulone, choć w części rekompensując ogromną utratę. Powszechnie wiadomo, ilu wybitnych artystów muzyków wywodzi się spośród niewidomych. Ale i w nauce muzyki „mają pod górkę” mimo wielkiego często talentu, zamiłowania i pracowitości. Nade wszystko obciążona jest pamięć – w miarę osiągania coraz wyższego poziomu, opanowanie ogromnego materiału muzycznego jest konieczne, ale utrudnione – wszak nie mogą grając równocześnie zerkać w nuty! Możliwość korzystania z brajlowskiego zapisu nutowego ułatwia naukę, a potem uprawianie tego zawodu, czy choćby pasji, ale tylko trochę.

Poetka czyta słuchacze zasłuchani

Pani Halina jest wielką miłośniczką muzyki, więcej, niezwykle aktywną melomanką. Wiele utworów dedykuje wybitnym artystom, jak choćby laureatowi Konkursu Chopinowskiego Edwinowi Kowalikowi. O nim i o innych, również amatorach oraz (jak ona sama) entuzjastach muzyki pisuje eseje i wspomnienia. Zresztą nie sama muzyka, ale cała sfera dźwięku niezmiernie ją epatuje. Ale najbardziej fascynujące są dzwony, i to nie tylko koncerty kościelnych dzwonów czy karylionów. Niekiedy pojedynczy dźwięk jednego dzwonu z całym bogactwem barw, tonów harmonicznych, zdudnień i pogłosów, rozedrganego powietrza, dostarcza jej zgoła nieoczekiwanych wzruszeń.

Czas tu wspomnieć o drugim przyjacielu Ludwiku. Poznanie i bliższą z nim znajomość zawdzięcza… szkolnym kolegom grającym w piłkę w klasie. Niesforna piłka wpadła za szafę, a po jej odsunięciu i odzyskaniu utraconej piłki ukazał się stary zakurzony podręcznik do nauki esperanto Sygnalskiego. Ludwik Zamenhof bardzo pomógł bardzo młodej wówczas Halince, lecz nie jako okulista, którym nota bene był, ale jako autor międzynarodowego, w zamierzeniu globalnego języka. Szybko go opanowała na tyle, by swobodnie się nim posługując nawiązać kontakty zagraniczne. I tak dostała kiedyś od czeskich kolegów piękny upominek, jakim okazała się płyta z nagraniami dzwonów „Złotej Pragi”. Potem był kongres esperantystów w Ołomuńcu, w którym mogła „na żywo” nie tylko posłuchać dzwonu, ale po wdrapaniu się na wieżę dotknąć wibrującego szlachetnego metalu. Potem słuchała dzwonów w innych miastach europejskich dokąd za sprawą esperanto zawędrowała: w Austrii, Szwajcarii, Niemczech czy Włoszech. A jest ich tam dostatek.

Podpisywanie tomików – autorka i Urszula Frydrych

Znajomość esperanto spowodowała również, że obok prowadzenia korespondencji i konwersacji w tym języku została tłumaczem. Nie tylko przekłada swoje utwory, także tworzy w tym języku oraz tłumaczy prace innych autorów. Tak więc dzięki i temu przyjacielowi jakość jej życia osiągnęła kolejny wyższy poziom, poznała nowy wymiar przyjaźni, a nawet miłości.

Swobodna i ciekawa gawęda ubarwiana czytanymi wierszami przerywana była co chwilę spontanicznymi oklaskami zebranych, przed którymi po trosze z zażenowaniem, a i z kokieterią broniła się poetka. Reakcje były żywiołowe, bowiem wiele wierszy kończyło się zgoła nieoczekiwanymi pointami, treść i nastrój innych wzruszały ba, zachwycały słuchających. Autorka sumitowała się z powodu jej zdaniem niedoskonałej, „pozacinanej” interpretacji. Wszyscy z aktorką Sławą Bednarczyk na czele gorliwie temu zaprzeczali. Pani Sława przeczytała jeden z wierszy by dowieść, że interpretacja a vista, bez „naczytania” nie jest sprawą łatwą nawet dla doświadczonego zawodowca. Słuchacze przekonali się, że twórczość pani Haliny ma cechy znamienne dla środowiska, które reprezentuje, ale również przymioty uniwersalne. Dużo w niej wrażliwości i czułości na piękno. Doskonale ilustruje wrażenia odbierane i przeżywane dzięki odbieranym dźwiękom, zapachom i dotykowi. Często okraszona subtelnym humorem dostrzegalnym na przykład w „poetyckim kalendarzu”, który lapidarnie i celnie prezentuje cechy poszczególnych dni tygodnia, czy też miesięcy roku.

Uczestnicy spotkania

Spotkanie dobiegało końca, nazbyt szybko dla licznej publiczności. Jeszcze wymiana wrażeń, chwile swobodnej rozmowy, wpisywania dedykacji na podtykanych tomikach, wreszcie prośby o ponowne przybycie w nieodległym czasie dla kontynuacji tak dobrego, serdecznego i ciepłego (zwłaszcza przy panującym na zewnątrz przedwiośnianym ziąbie) spotkania.

Janusz Kopczyński
fot.: Autor i FSON

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również