Sarah Biffin
„Nie żałuję swojej sytuacji, dziękuję Bogu, że raczył mnie stworzyć taką, jaką jestem, ani nie zazdroszczę innym radości życia” – to słowa sprzed lat 26-letniej wówczas artystki, która urodziła się bez rąk. Nigdy się nie poddała. Nauczyła się czytać i była w stanie pisać trzymając pióro w ustach. W podobny sposób malowała. Poznajcie niezwykłą kobietę wiktoriańskiej Anglii – to Sarah Biffin.
Urodziła się 25 października 1784 roku we wsi East Quantoxhead w hrabstwie Somerset. Była trzecim z pięciorga dzieci Henry’ego Biffina, robotnika rolnego, a później szewca i jego żony Sarah Perkins. Żyli w dość ubogim domku, za to pełnym miłości.
Chorowała na fokomelię. To dość rzadka wada wrodzona związana z niedorozwojem kości długich, co skutkuje skróceniem kończyn oraz różnego stopnia niepełnosprawnością. Sarah urosła zaledwie do wysokości 94 centymetrów.
Była pierwszą znaną artystką w historii, nie tyko sztuki, która nauczyła się malować ustami. Jak sobie z tym radziła? Pędzel był przywiązany do górnej części rękawa. Ułatwiało jej to trzymanie pędzla między ramieniem a policzkiem lub ustami. Podczas malowania pochylała prawe ramię do przodu, niemal dotykając stołu.
A malowała tak, że do dzisiaj jej prace są warte fortunę. W grudniu 2019 r. jej miniatura autoportretowa została sprzedana na aukcji za 137 500 funtów (ok. 660 tys. zł). Był to też jeden z nielicznych autoportretów, na których widać niepełnosprawność artystki. Wiele z nich opatrywała dumnym podpisem „Without Hands” (Bez rąk).
Sarah Biffin była samoukiem. Potrafiła nie tylko malować, ale także pisać i szyć posługując się sprawnie nożyczkami.
„W wieku ośmiu lat bardzo pragnęłam nauczyć się posługiwać igłą, ale moi rodzice zniechęcali mnie do tego pomysłu, uważając go za całkowicie niepraktyczny. Nie dałam się jednak zastraszyć i za każdym razem, gdy ojciec i matka byli nieobecni, nieustannie wypróbowywałam wszelkie możliwe wynalazki, aż w końcu mogłam ustami nawlec igłę, zawiązać supeł, wykonać fantazyjne robótki, wyciąć i uszyć własne sukienki” – pisała po latach.
Od 13. roku życia miała opiekuna. Za zgodą rodziców podróżowała zarobkowo po kraju z niejakim Emmanuelem Dukesem, który prowadził swój wędrowny jarmark. Nazywano ją „Cudem bez kończyn”. Jak potem wspominała, jej opiekun traktował ją dobrze, opiekował się jak rodzoną córką. W ten sposób spędziła na wędrówkach po jarmarkach w Anglii i Szkocji 15 lat.
Cyrki i wędrowne jarmarki w XIX wieku były popularnym miejscami rozrywki. Osoby określane jako „ciekawostki” były popularnymi atrakcjami na takich wydarzeniach, a Sarah wkrótce była reklamowana jako „Ósmy Cud”. I przyciągała tłumy. Ci, którzy chcieli zobaczyć jak pisze, maluje czy szyje bez pomocy rąk – musieli płacić za jej występy. Dorośli szylinga, a dzieci sześć pensów. I przecierali oczy ze zdumienia.
Sarah malowała m.in. pejzaże i miniatury portretowe na kości słoniowej. Jej prace – określane jako małe, szczegółowe dzieła sztuki można było nosić na łańcuszku jako pamiątkę po kimś wyjątkowym. Chętnych na kupno jej dzieł nie brakowało. Z czasem zorganizowano także wystawę jej prac. Stała się znana.
Kiedy miała 24 lata, dostrzegł ją pewien angielski arystokrata. Był pod wrażeniem jej prac. Zamówił u niej portret. Nie miał wątpliwości, że ma przed sobą genialną artystkę. Sfinansował jej lekcje malarstwa u królewskiego malarza miniatur i to w czasach, gdy kobietom nie wolno było studiować w szkołach Królewskiej Akademii. Sarah pobierała lekcje od Williama Marshalla Craiga, artysty cieszącego się uznaniem wśród ważnych królewskich osobistości. Jej opiekun, hrabia Morton wykorzystał także swoje kontakty, aby pomóc jej znaleźć pracę. Od tej pory jej kariera potoczyła się w zawrotnym tempie.
Jej rodzice nigdy nie przypuszczali, że ich dziecko z tak poważnymi niepełnosprawnościami, skazane praktycznie na wegetację, będzie kiedyś malować portrety i miniatury dla rodziny królewskiej. A tak się stało. To jej pozowała sama królowa Wiktoria i książę Albert. Wtedy też dostała najwyższe wynagrodznie za swoje dzieła.
W 1821 roku Biffin miała już własne studio, udzielała lekcji rysowania i została odznaczona srebrnym medalem przez Królewskie Towarzystwo Sztuk Pięknych, za miniaturę historyczną. Od tego roku regularnie wystawiała swoje prace w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Była już znaną i cenioną artystką.
„Malowała cienkim, miniaturowym pędzlem, który był przymocowany do kikuta tego, co mogłoby być jej prawym ramieniem, i zaskakujące było, jak drobiazgowe było wykończenie jej dzieła” – tak pisała o niej ówczesna prasa.
I inny opis z tamtych czasów:
(…) „…ciężko wyglądająca kobieta; nosiła turban i zawsze siedziała na sofie. Jej pędzel był przypięty do szerokiego bufiastego rękawa, który zakrywał krótki kikut górnej części ramienia. Przyklejała i zdejmowała pędzel zębami, gdy zachodziła potrzeba jego umycia. Podczas malowania pochylała prawe ramię do przodu. Oświadczyła, że uważa, iż w malarstwie ma przewagę nad tymi, którzy mają ręce, bo przecież łatwiej malować krótkim pędzlem niż długim kijem!”
W 1824 roku na jej drodze życia osobistego stanął bankier William Stephen Wright. Według niektórych źródeł historycznych Wright był prawdopodobnie porucznikiem w Królewskiej Marynarce Wojennej. Akt zgonu Biffin sugeruje jednak, że była wdową po urzędniku bankowym, co mogło być jego drugim zajęciem.
Wyszła za niego. Była zakochana po uszy. Jej ślub opisał m.in. jeden z amerykańskich dzienników. To świadczy o tym, że jej sława dotarła nawet za ocean. W artykule sprzed lat można się było dowiedzieć, że Sarah dostała od męża ślubny pierścionek, którego z wiadomych względów nie mógł założyć jej na palec. Nosiła go na złotym łańcuszku zawieszonym na szyi.
Sielanka nie trwała jednak długo. Wright ją wykorzystywał. Biffin już wtedy zarabiała bardzo przyzwoite pieniądze. Przejął kontrolę nad jej zarobkami. Wypłacał jej jedynie skromną pensję. Zbuntowała się. Wkrótce się rozstali, byli w separacji, a Sarah popadła w duże kłopoty finansowe. Jej sytuacja stała się dramatyczna, zwłaszcza po tym, jak zmarł „jej” hrabia i mecenas, który przez cały czas wspierał ją finansowo. Temat jej długów do dzisiaj pozostaje zagadką. Nie jest wykluczone, że Wright po prostu okradł ją ze wszystkich oszczędności.
W 1839 roku Biffin znów jeździła po jarmarkach, malując pejzaże i portrety. Zaczęła chorować. W 1841 roku zamieszkała w Liverpoolu. Mieszkała przy Duke Street 8 i wystawiała tam swoje prace. Coraz gorzej jej się powodziło. W 1847 roku Richard Rathbone, filantrop z Liverpoolu, rozpoczął apel o wpłatę składek na zakup renty dla Biffin. Napisał m.in. do Charlesa Dickensa z prośbą o darowiznę. Znany pisarz odmówił, twierdząc, że codziennie otrzymuje takie prośby i nie jest w stanie ich wszystkich spełnić.
Pomogli jej przyjaciele. Założyli fundusz, który miał jej pomóc finansowo. Wśród darczyńców znaleźli się m.in. śpiewaczka operowa Jenny Lind i aktor oraz dyrektor teatru William Charles Macready. Ponadto królowa Wiktoria przyznała artystce emeryturę w wysokości 12 funtów rocznie.
Sarah Biffin zmarła w 1850 roku w Liverpoolu w wieku 66 lat. Malowała do końca. Marzyła też pod koniec życia o wyjeździe za ocean, gdzie chciała ułożyć sobie życie. Kilka miesięcy przed śmiercią odbył się pokaz jej portretów na wystawie w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Została pochowana na cmentarzu James, ale jej nagrobek już nie istnieje. Przetrwał jednak napis z niego:
„Niewielu przeszło przez dolinę życia jako dziecko nieszczęśliwego losu, jak zmarła: a jednak posiadaczka niezwykłych zdolności umysłowych. Obdarzona niezwykłymi talentami artystycznymi, tysiące osób zostało usatysfakcjonowanych zdolnymi dziełami jej ołówka! Podczas gdy wszechstronna konwersacja i przyjemny sposób bycia wzbudziły podziw wszystkich.”
Po jej śmierci została zapomniana i była ignorowana aż do niedawna. Największa publiczna kolekcja jej prac znajduje się obecnie w Muzeum Somerset w Taunton.
Stworzyła wiele dzieł, z których prawdopodobnie niektóre nie zostały jeszcze odkryte, ponieważ często były przypisywane innym artystom. Dopiero teraz zaczynamy w pełni doceniać wkład Biffin w sztukę i wciąż nie wiemy wszystkiego o jej twórczości.
Postać tej niezwykłej kobiety była inspiracją dla wielu pisarzy, w tym dla Mary Shelley, autorki „Frankensteina”. Byli jednak również autorzy, którzy o niepełnosprawności Sarah Biffin wyrażali się w sposób pogardliwy.
Sarah Biffin – mimo swojej znacznej niepełnosprawności – nigdy się nie poddała w dążeniu do celu, jaki sobie obrała. Trzeba pamiętać, że żyła w czasach, kiedy niepełnosprawność była marginalizowana, pełna uprzedzeń i często społecznego ostracyzmu. Ta niezwykła artystka miała odwagę rzucić wyzwanie ówczesnemu podejściu do niepełnosprawności. I to się jej udało, a pamięć o niej jest wciąż żywa do dzisiaj.
Warto wspomnieć, że jedną z jej ostatnich wystaw organizowała m.in. Alison Lapper, współczesna artystka, która urodziła się z tą samą chorobą – fokomelią – co Biffin.
Zgodność między tymi dwiema artystkami jest fascynująca i nadaje pracom Biffin nową wagę. „Robiła to wszystko dla siebie, zanim feminizm stał się ruchem” – mówi Lapper.
Krzysztof Załuski, fot. commons.wikimedia.org , lookandlearn.com/history-images, domena publiczna
Od redakcji „NS”
Sarę Biffin bez wątpienia należy uznać za prekursorkę współczesnych ruchów artystów malujących ustami i stopami. W epoce wiktoriańskiej takich po prostu nie było. Należy uświadomić sobie jak długą drogę przeszła, od sztuki kuglarskiej uprawianej na jarmarkach przez osoby – natenczas – wątpliwej konduity, dochodząc do statusu uznawanej i polecanej artystki wysokich sfer.
Czy współczesnym artystom z niepełnosprawnościami jest łatwiej? Trudno nam orzec, każda z ich dróg dojścia do sztuki jest wyboista i kręta…
Nie wdając się w długie dywagacje i porównania chcemy, przy tej okazji, wspomnieć kilku – niestety już nieżyjących – współczesnych polskich artystów malujących ustami, których dane nam było osobiście poznać i cieszyć się ich przyjaźnią: Ireneusza Betlewicza, Jerzego Omelczuka i Katarzynę Warachim, która epizodycznie bywała również naszą autorką.
To zupełnie różni, ale wybitni artyści, którzy bez kompleksów wkroczyli na drogę Sztuki i śmiało nią podążali, aż do dnia ich kresu. Czy wiedzieli, że idą szlakiem wytyczonym niespełna 200 lat wcześniej przez Sarę Biffin?
Ostatnia dygresja, ale ciągle nawiązująca do środowiska artystycznego osób z różnymi niepełnosprawnościami: Nnena Kalu. Brytyjka pochodzenia nigeryjskiego, została 9 grudnia 2025 r. laureatką Nagrody Turnera, najważniejszej nagrody artystycznej w Wielkiej Brytanii, za „odważne i porywające” rzeźby, instalacje i rysunki. To pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną, która otrzymała to wyróżnienie.
Data publikacji: 15.12.2025 r.




