Organizatorom nie brakowało spontaniczności i zabawnych pomysłów
Zyskujący coraz większy rozgłos w Europie koszaliński festiwal „Integracja Ty i Ja" po raz kolejny zaskoczył uczestników. W tle inspirujących i nierzadko wzruszających filmów przewijały się bowiem wątki wizerunku i piękna. Zwłaszcza kobiecego.
Tegoroczna, dwunasta edycja europejskiego festiwalu odbyła się we wrześniu. Nie tylko w Koszalinie, bo równocześnie w aż 46 innych miejscowościach: 30 z nich zorganizowało u siebie „Małe Festiwale Ty i Ja”, zaś 16 kin z innych dużych polskich miast wyświetlało zgłoszone do konkursu filmy dotyczące osób z niepełnosprawnoscią.
Tej kinowej uczcie, codziennie podsycanej kolejnymi obrazami z całego świata, towarzyszyło mnóstwo imprez towarzyszących. Ponieważ w tym roku hasłem przewodnim festiwalu był „Wizerunek moją siłą”, do zachodniopomorskiego miasta przyjechało wiele pięknych kobiet z niepełnosprawnością, które dzieliły się swoimi historiami. A jednocześnie udało się wzbudzić ciekawość wielu innych osób, które ich słuchały.
Z lepszym wizerunkiem można lepiej funkcjonować
Płeć piękna mogła się zachwycać chociażby pokazem makijażu, dzięki któremu dało się poznać wiele kobiecych sztuczek służących podkreśleniu urody. Odkryto m.in. tajniki makijażu biznesowego (nie powinien być za mocny), konturowania twarzy, nakładania różu na policzki, rozświetlania, malowania ust, dobierania pomadek, błyszczyków oraz podkreślania brwi. Piorunujący efekt tych działań można było podziwiać na twarzy Krysi, studentki pedagogiki, która została poddana „metamorfozie totalnej”.
– Najważniejsza przy doborze fryzury jest osobowość – radził publiczności podczas tego pokazu Adam Krupiński, fryzjer z Warszawy. – Nieważne jaki mamy kształt twarzy, czy jak się ubieramy. Bo niezależnie od tych czynników, jeżeli fryzura nie będzie pasować do naszej osobowości, to włosy będą wyglądały na nas sztucznie. Zaś dobrze dobrana fryzura może podkreślać wszystkie nasze zalety. Ważne jest również dobranie odpowiedniego szamponu i dobrej odżywki, żeby włosy wyglądały dobrze. A to wcale nie jest prosta sprawa. Najlepiej po prostu umówić się na rozmowę z fryzjerem lub stylistą i z nim o tym porozmawiać. Ponadto zauważę, że czasy wielkich fryzur, których nawet wiatr nie rozczesze i na które zmarnowano mnóstwo lakieru, są już na szczęście za nami. Największa radość z naszej epoki wypływa z tego, że nie ma żadnej dominującej mody. Można sobie „strzelić” zarówno fryzurę z lat 20., jak i zostać hippisem. Nikt za to nikogo nie będzie wytykał na ulicach.
Równie dużo widzów co pokaz makijażu przyciągnął zorganizowany przed festiwalowym namiotem taneczny układ choreograficzny w wykonaniu modelek na wózkach. Zaprezentowało się dziewięć dziewczyn, z których aż osiem to finalistki konkursu Miss Polski na Wózku, a dwie z nich to zwyciężczynie tego konkursu z ubiegłych lat: Kasia Kozioł oraz Olga Fijałkowska.
Zdaniem Barbary Jaroszyk, dyrektor festiwalu, która należała do wielu zachwyconych ich urodą osób, na wizerunek trzeba spoglądać całościowo, gdyż składa się na niego nie tylko wygląd, ale też m.in. pasje i charyzma. Tegoroczna edycja skupiła się na tym właśnie aspekcie, ponieważ nie każdy niepełnosprawny wierzy, że jego wizerunek może być odbierany pozytywnie. Tej wiary brakuje zwłaszcza kobietom.
– Tym razem oparliśmy się w dużej mierze na agencji Butterfly, której udało się zgromadzić dziewczyny z niepełnosprawnością posiadające doświadczenie w pokazach mody czy udziały w konkursach miss – podkreślała Barbara Jaroszyk. – One mogą pociągnąć za sobą kolejne dziewczyny. Pokazują im, że da się przezwyciężyć trudności, da się udowadniać, że jest się pięknym i zachwycać. Do tego w tej gromadce młodych, ślicznych dziewczyn zapanowała nieprawdopodobnie pozytywna atmosfera. Podczas pokazu mody w galerii handlowej wymieniały się nawet telefonami ze zdrowymi modelkami. To niesamowite, jak można się integrować z innymi, dzięki wierze w siebie i odrzuceniu zahamowań. Osoby niepełnosprawne też są piękne. A z lepszym wizerunkiem można lepiej funkcjonować. Chcieliśmy tu również pokazać jak można tę urodę podkreślić. Mam nadzieję, że nam się to udało.
Można żyć z każdą niepełnosprawnością
Trzeba odnotować, że poza filmami i imprezami towarzyszącymi „Integracja Ty i Ja” to przede wszystkim niezwykli ludzie. Organizatorzy, goście, uczestnicy. Każdy z nich ma swoją unikalną historię i wkład w rozwój integracji osób niepełnosprawnych. W tym roku po raz pierwszy poproszono ze sceny o wypowiedź Wojciecha Węglowskiego, dyrektora artystycznego festiwalu, który od lat jest jego motorem napędowym i którego nierzadko szalone pomysły dodają imprezie humoru i niezwykle optymistycznego klimatu.
– Jestem nauczycielem terapeutą i pracuję z osobami niepełnosprawnymi już od wielu lat – mówił. – A od kilkudziesięciu moją pasją jest teatr. Łączę jedno z drugim podczas tego festiwalu, kiedy moi podopieczni mogą się tu pokazać. Ludzie, którzy przyjeżdżają do Koszalina na „Integrację Ty i Ja” wracają później do domów, rozprzestrzeniając pewne idee. Zarażają nimi innych, dzięki czemu z roku na rok możemy się coraz lepiej integrować.
Krzysztof Głombowicz, znany komentator sportowy, zjawił się na koszalińskim festiwalu już ósmy raz. To m.in. dzięki niemu za każdym razem jest inaczej i zawsze bardzo ciekawie: – Zawsze mam swoją grupę ludzi z ciekawymi historiami. Tym razem odwiedziliśmy trzy szkoły, politechnikę i zakład karny, gdzie mówiliśmy o integracji oraz niepełnosprawności. Zgodnie z hasłem tegorocznej edycji sam mogłem obserwować, jak te osoby wzmacniają swój wizerunek dzięki kolejnym osiągnięciom. To, że ktoś do nich zadzwonił, że zabrał ich na jakąś wyprawę również ich wzmacnia, dodaje im sił. A oni później dodają tych sił innym, dzieląc się swoimi historiami. Dostrzegam również, że to bardzo kobieca edycja festiwalu. Mogliśmy szczerze porozmawiać m.in. o matkach, które jeżdżą na wózkach. To ważne, żeby pokazywać, że można żyć z każdą niepełnosprawnością.
Grzegorz Lanzer ze Startu Koszalin uczestniczył już w zeszłych edycjach, jednak jako gość. Tym razem wypowiadał się publicznie i mówił o tym jak wiele w życiu można osiągnąć dzięki ciężkiej pracy. Bo sam jest kandydatem do udziału w przyszłorocznej Paraolimpiadzie w wyciskaniu sztangi leżąc. – Klimat tego festiwalu motywuje – podkreślał. – Zwłaszcza ludzi, którzy siedzą w domach i nie mają pomysłu na życie. Widząc tyle osób, które ten pomysł znalazły, można coś dla siebie wybrać. Słuchając tych wszystkich nieprawdopodobnych historii o ludziach, którzy byli w podobnej sytuacji, ale wspięli się na wyżyny swoich możliwości i dotarli w życiu bardzo daleko.
Grzegorz również dostrzegł kobiecość tegorocznej „Integracji”. I to też mu zaimponowało. – W tym roku mówiliśmy dużo o wizerunku, a wiadomo, że o ten bardziej dbają kobiety – zauważył. – A kobiety, które trafiają na wózek lub zaczynają np. inaczej chodzić, spotyka ogromna trauma, bo większość z nich odbiera to jako utratę wizerunku. I to jest fantastyczne, że one potrafią się po tym pozbierać, brać udział w pokazach mody czy konkursach miss oraz że dalej mają siłę, by pokazywać, że potrafią być piękne.
Motocykliści po amputacjach
Choć tegoroczna edycja festiwalu była wyjątkowo kobieca, to za najciekawsze spotkanie uznano stricte męską opowieść o kulisach wyprawy kilku mężczyzn na motocyklach do Rumunii. Oczywiście przyciągnęła ona do festiwalowego namiotu gros kobiet. Wśród uczestników byli zarówno zdrowi motocykliści, jak i z niepełnosprawnością – po amputacjach czy chorujący na stwardnienie rozsiane. Nazwali się „Kulawą Drużyną Pierścienia, Tłoka i Cylindra”. Inicjatorem tej szalonej wyprawy był Jarosław „Franek” Frankowski, któremu udało się zorganizować grupkę niezłomnych ludzi, środki oraz doprowadzić do powstania filmu o tej eskapadzie. I tak oto obraz „To nie koniec drogi” został przyjęty z ogromnym entuzjazmem na festiwalu. Bawił, wzruszał, ale też przede wszystkim motywował.
– Pierwotnie miałem jechać sam. Jednak przyszła mi myśl, że mam przecież kolegów po wypadkach, którzy są niepełnosprawni. Oni kiedyś jeździli motocyklami, ale musieli przestać przez wypadki lub choroby. Podzwoniłem do nich i się zgodzili – wspominał „Franek”. – Pokonaliśmy piękne trasy, ale to chyba były najpiękniejsze trasy dla naszych dusz, a nie tylko oczu.
– Przejechaliśmy ponad 3200 km wraz z ludźmi z różnymi niepełnosprawnościami. Ale niepełnosprawnymi byli tylko jak wyjeżdżali. Kiedy wrócili, byli już podróżnikami pełną gębą – dodał Robert Czyżewicz, inny uczestnik wyprawy. – Z „Frankiem” codziennie się zakładaliśmy czy ich motory dadzą radę dalej jechać. Najpierw nie wierzyłem, że wyjadą z Polski. Potem, że nie pokonają Słowacji. Jednak udało się nie tylko dotrzeć do Rumunii, ale też ją przejechać. To była fantastyczna wyprawa.
Dziewczyny, które zachwyciły wszystkich
22-letni Tomek Majewski już w 2009 r. stwierdził, że nie warto spędzać wolnego czasu przy komputerze. Zaczął więc dźwigać ciężary w koszalińskim klubie Start. Z sukcesami, bo od pięciu lat nieprzerwanie jest mistrzem Polski juniorów oraz ma już na koncie medale krajowych mistrzostw seniorów. Obecnie szykuje się na mistrzostwa Europy. I mimo posiadania tak wielkiej pasji, która zajmuje mnóstwo czasu, po spotkaniach z festiwalowymi gośćmi nabrał chęci na znalezienie drugiego hobby.
– Brałem już udział w poprzednich edycjach festiwalu, jednak ta zainteresowała mnie szczególnie – nie ukrywał Tomek. – Zapamiętałem zwłaszcza dziewczyny, które mimo ciężkich chorób mówiły o tym, jak wiele są w stanie zrobić w życiu. Na mnie to podziałało, podobnie jak działa cały ten festiwal. Jestem dzięki temu podbudowany i zmotywowany. Zrozumiałem, że jestem w stanie zrobić więcej i zastanawiam się nad aktywniejszym spędzaniem wolnego czasu. Czymś poza ciężarami, co by pomogło mi lub innym. Jeszcze nie skonkretyzowałem tych planów, jednak najważniejsze, że jestem zainspirowany do poszukiwań.
Inspirujące dziewczyny, o których wspomniał Tomek, były trzy: reprezentująca Polskę w siatkówce Danka Bujok (po amputacji części nogi), społeczniczka i fotomodelka Iza Sopalska (choruje na stwardnienie rozsiane) oraz podróżniczka Angelika Chrapkiewicz-Gądek (choruje na rdzeniowy zanik mięśni). Zachwyciły wszystkich swoich entuzjazmem, humorem i olbrzymią ciekawością świata i życia.
– Mówimy dużo o wizerunku, a ten jest często błędnie odbierany – podkreślała jedna z nich, Iza Sopalska. – Razem z Fundacją Polska Bez Barier prowadzę szkolenia nt. obsługi klienta z niepełnosprawnością i często zaczynam je od pytania „Jak myślicie, dlaczego jestem na wózku?”. Wówczas kursanci patrzą na mnie – wytatuowaną, z wieloma kolczykami – i zazwyczaj słyszę odpowiedź, że miałam wypadek na motocyklu, bo jechałam za szybko. To przez to, że wyglądam na osobę, która lubi w życiu szarżować. A tak naprawdę choruję na stwardnienie rozsiane. Mówię to po to, żeby ludzie pootwierali wszystkie szufladki w swoich głowach i przestali szufladkować innych. Za często kierujemy się wyglądem przy odbiorze innych. Dlatego wizerunek nie powinien nikomu przysłaniać ważniejszych cech ludzkich.
Zachwyt wybitnego reżysera
Wybór zwycięskich filmów nie był prostym zadaniem. Z roku na rok zgłoszonych obrazów przybywa. Tym razem miłym zaskoczeniem było to, że swoje dzieło do konkursu przysłali nawet twórcy z Chin. Ostatecznie Motyle, czyli nagrody Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja, powędrowały do autorów „Naszej rozmowy” (najlepszy film amatorski), „Królowej ciszy” (najlepszy film dokumentalny) oraz „Anioła” (najlepszy film fabularny). Zwłaszcza ten ostatni, libański obraz, w reżyserii Amina Dory przypadł do gustu członkom jury. Zaskoczenia nie było tylko w przypadku Nagrody Publiczności, bo po wariackich i pełnych humoru opowieściach motocyklistów, którzy stworzyli film „To nie koniec drogi”, wiadomo było, że skradli serca festiwalowych gości.
Przewodniczący jury Ryszard Bugajski, który był reżyserem takich filmów jak „Przesłuchanie” czy „Układ zamknięty”, nie krył uznania dla twórców festiwalowych obrazów, które nierzadko wzruszały i zachwycały swoimi formami. – Udało mi się zobaczyć kilka bardzo dobrych filmów, jednak przede wszystkim olbrzymie wrażenie zrobiło na mnie festiwalowe środowisko – mówił. – Mieszkałem z innymi uczestnikami w hotelu, spotykałem w festiwalowym miasteczku i w sali kinowej. Zobaczyłem po prostu bohaterów obrazów, które oglądaliśmy na ekranie. Dzięki temu uświadomiłem sobie, jak świetnie mogą sobie radzić ludzie, którzy mają przed sobą aż tyle przeszkód. Podziwiam siłę ich charakterów. To mi naprawdę zaimponowało. Przedtem nie zwracałem uwagi na to jak wielkim problemem może być nawet – zwykłe dla mnie – pokonanie krawężnika. Teraz wiem, że są nie tylko bohaterami filmów, ale i życia.
Integracja jest faktem
O tym jak pięknie można się prezentować z niepełnosprawnością i jak wielkie sukcesy można z nią osiągnąć, doskonale świadczy przykład Moniki Kuszyńskiej, której muzyczny występ zwieńczył tegoroczny Festiwal Ty i Ja. Wokalistka zyskała sławę dzięki występom w zespole Varius Manx. Po sześciu latach występów z tą grupą, w 2006 r. uległa wypadkowi, który przykuł ją do wózka. Mimo wielu problemów udało jej się wrócić na scenę, nagrać solowy album i, przebijając się przez trudne eliminacje, godnie reprezentować Polskę podczas tegorocznej Eurowizji. Trudno więc się dziwić, że w Koszalinie była wręcz rozchwytywana.
– Przyjechałam tutaj drugi raz. Pierwszy raz byłam w 2010 r. i właśnie tu odnotowałam swój ponowny debiut, gdy po raz pierwszy od wypadku wystąpiłam tutaj na scenie. Udało mi się dzięki temu wrócić do muzyki, zatem Koszalin jest szczególnie bliski memu sercu – przyznaje ze wzruszeniem Monika Kuszyńska w rozmowie z „Naszymi Sprawami”. – Tym razem przyjechałam tu w roli jurora i nie ukrywam, że bardzo mi się to podoba. Zresztą cały festiwal jest niesamowity. To, że pojawia się tutaj aż tak dużo osób z niepełnosprawnościami, świadczy o tym, że czują się tu bezpiecznie i przyjaźnie. A do tego widzę mnóstwo sprawnych ludzi, zatem ta tytułowa integracja nie jest tylko zwykłym słowem. Jest faktem.
Tekst i fot. Mikołaj Podolski
Werdykt jury 12. Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja Koszalin 2015 r.
Jury w składzie Ryszard Bugajski (przewodniczący), Monika Kuszyńska, Bodo Kox i Mariusz Trzeciakiewicz po obejrzeniu 36. filmów konkursowych przyznało następujące nagrody:
Wyróżnienie w kategorii film dokumentalny dla filmu „Casa Blanca” w reżyserii Agnieszki Maciuszek (Polska)
Wyróżnienie w kategorii film amatorski dla filmu „Ogrodowy straszny rycerz” w reżyserii DPS Legnickie Pole
Motyl 2015 za najlepszy film amatorski: „Nasza rozmowa” w reżyserii Mieczysława Krzela
Motyl 2015 za najlepszy film dokumentalny: „Królowa ciszy” w reżyserii Agnieszki Zwiefki (Polska)
Motyl 2015 za najlepszy film fabularny: „Anioł” w reżyserii Amina Dory (Liban)
Nagroda publiczności: „To nie koniec drogi” w reżyserii Roberta Czyżewicza, Jarosława Frankowskiego oraz Sebastiana Korczaka
Praca z niepełnosprawnymi to przyjemność
O obsłudze klientek z niepełnosprawnoscią i ich wymaganiach mówi Adam Krupiński, fryzjer z Warszawy.
– Podczas tegorocznego Festiwalu „Integracja,Ty i Ja” hasłem przewodnim jest „wizerunek”. Czy jako fryzjer uważasz, że niepełnosprawni boją się tego słowa?
– Wręcz przeciwnie. Nie będę ukrywał, że żyję z kobiet. To one stanowią większość klientów salonu fryzjerskiego. Widzę, że większość niepełnosprawnych pań jest bardziej świadoma swojego ciała niż w pełni zdrowe kobiety, które niekiedy nawet panicznie boją się jakichkolwiek zmian. Podczas gdy niepełnosprawne nie mają potrzeby posiadania włosów do pasa. Moim zdaniem mają mniej kompleksów. Nie oszukują się, że zostaną lalką Barbie. Wciąż współpracuję m.in. z finalistkami Miss Polski na Wózku i to naprawdę fantastyczna współpraca. Naładowują mnie. Nie tylko zresztą mnie, bo zachwycają też fotografów. Ich urok polega też na tym, że one wiedzą co mają do zaoferowania. Znają siebie.
– Pracujesz w zakładzie fryzjerskim. Czy liczba niepełnosprawnych klientek wzrasta?
– Jestem we fryzjerstwie od 11 lat i widzę pod tym względem znaczną poprawę. Wcześniej wiele osób się krępowało, bo np. mają padaczkę. A teraz niepełnosprawna u fryzjera to żadna nowość i żadne zaskoczenie. Zwłaszcza dla mnie, ponieważ przeszedłem odpowiednie przeszkolenie. Dla mnie najważniejsze jest po prostu to, by kobieta czuła się piękna po opuszczeniu salonu, a nie czy ma jakieś schorzenie. Również zakłady fryzjerskie są coraz bardziej otwarte na niepełnosprawnych. Na szczęście moda na eleganckie schody minęła. Salony są bardziej dostępne i łatwiej się do nich dostać. Co mnie jeszcze cieszy, to że również miasta przystosowują się do niepełnosprawnych. Zmienia się architektura, ubywa barier, więc łatwiej jest się po nich poruszać. I dzięki temu mogą częściej zjawiać się choćby u fryzjerów czy kosmetyczek.
– Dla Ciebie, jako fachowca, praca z niepełnosprawnymi jest technicznie trudniejsza?
– Mam kilka stałych klientek ze stwardnieniem rozsianym. Traktuję je jak normalne kobiety. Bo one takie są. Np. wiedzą, że mają odrosty i je to denerwuje. To całkowicie normalne. Jeśli już pogodzą się z chorobą, z niepełnosprawnościami, wygrają tę wewnętrzną walkę, to zaczynają znowu o siebie dbać. To motywujące również dla mnie. W dodatku są znacznie bardziej zdecydowane od kobiet zdrowych, bo wiedzą czego chcą. Dlatego odpowiem przecząco: z nimi pracuje się łatwiej.
Rozmawiał: mp
Piękną można być nawet na wózku
O wyborach miss i dbaniu niepełnosprawnych o wizerunek z Katarzyną Wojtaszek, prowadzącą Fundację Jedyna Taka oraz integracyjną agencję modelek Butterfly Agency Models rozmawia Mikołaj Podolski.
– Jak wpadła Pani na pomysł, żeby zorganizować u nas wybory Miss Polski na Wózku?
– Zainspirowały mnie wydarzenia o tym charakterze w państwach zachodnich i doszłam do wniosku, że dojrzeliśmy już do tego, by podobne przedsięwzięcie zorganizować w naszym kraju. Sama jeżdżę na wózku i mam mnóstwo niepełnosprawnych znajomych, zatem doskonale wiem jakie stereotypy do nas przlegają. Stwierdziłam, że czas je przełamać. Jesteśmy już po trzech wyborach miss i ciepły odbiór społeczny coraz bardziej utwierdza nas w tym, że warto to robić. Dodatkowo wciąż zgłasza się do nas wiele dziewczyn, które chcą ubiegać się o koronę, zatem to nas jeszcze bardziej motywuje.
– O Państwa inicjatywach jest coraz głośniej. Czego możemy się spodziewać w najbliższej przyszłości?
– Malutkimi kroczkami przygotowujemy się do zorganizowania w Polsce dużego, międzynarodowego eventu Miss World. Nie mogę jeszcze powiedzieć w jakim mieście, gdyż wiele będzie zależało od władz samorządowych. To będzie ogromne wydarzenie, do realizacji którego będziemy potrzebowali wielu partnerów i sponsorów, jednak skoro mamy tyle aktywnych osób w naszym kraju, to dlaczego się na to nie porywać?
– Wśród niepełnosprawnych jest mnóstwo pięknych kobiet, jednak często boją się pokazywać. Jak można je przekonywać żeby przełamywały swoje kompleksy?
– W ogóle w wielu rolach społecznych jak dotąd nie widziano kobiet z niepełnosprawnością. W roli matki, w roli żony, w roli przedsiębiorcy. I w roli modelki też nie. Ja jednak uważam, że nie można dać się niepełnosprawności. Trzeba z nią walczyć. A zdarza się nawet, że ta niepełnosprawność jest swego rodzaju atutem. Najważniejsza jest jednak integracja. Należy szukać grup wsparcia, zgłaszać się do organizacji, brać udział w eventach i dążyć do realizacji swoich celów. PFRON stwarza nam teraz możliwość bezpłatnego studiowania, zatem niepełnosprawni nie muszą być niewykształconymi, zamkniętymi w domu osobami. A to tylko jeden z wielu przykładów. Trzeba tylko znaleźć te możliwości, które pomogą nam wyjść na świat.
– W tym roku koszaliński festiwal skupił się na wizerunku. Jak o niego dbać, będąc osobą niepełnosprawną?
– Przede wszystkim bycie niepełnosprawnym nie zwalnia nikogo z obowiązku dbania o swój wizerunek. U kobiet z pewnością wiele daje strój, fryzura i makijaż. Natomiast wszyscy niepełnosprawni muszą pamiętać o rzadko poruszanym temacie, czyli higienie. Zdarzają się osoby, które nie przykładają do niej uwagi. Ale kluczowa jest wiara w to, że bez względu na dysfunkcje można być piękną.
Data publikacji: 21.09.2015 r.