Z tytułem Best Global Artist. Sztuka marzeń i realizmu

Z tytułem Best Global Artist. Sztuka marzeń i realizmu

Mariusz Kędzierski powiększył swój dorobek o dwie prestiżowe nagrody. Artysta, który urodził się z wadą rozwojową przedramion, został doceniony w Dubaju. Sukces zmotywuje go do jeszcze cięższej pracy. Plany na najbliższe tygodnie zakładają m.in. przygotowanie obrazów na kolejną wystawę w Nowym Jorku.

To był wieczór Mariusza Kędzierskiego − tak można podsumować ceremonię rozdania nagród Global Art Awards. Uroczystość została zorganizowana 21 listopada ub. r. w Five Hotel Palm Jumeirah w Dubaju. 26-latek powrócił do kraju z dwoma statuetkami.

− Kiedy się budzę u siebie, to na komodzie widzę te dwie moje motywacje. 20 grudnia minęło 10 lat od dnia, w którym anonimowo zamieściłem swoją pracę w jednym z portali. Tam żaden internauta nie wiedział o mojej niepełnosprawności. Ciężko pracowałem, a nagrody są zachętą do jeszcze większego wysiłku w tym roku – mówi artysta specjalizujący się w hiperrealizmie.

Najczęściej tworzy portrety, a jeden z nich, przedstawiający kolegę Artura (https://naszesprawy.eu/13357-23904-thickbox/sz.jpg), zgłosił do Global Art Awards. Później otrzymał informację o znalezieniu się w gronie finalistów „Realizmu”, jednej z szesnastu kategorii konkursu. Prestiżowy sukces osiągnął pół roku po spełnieniu marzenia o własnej wystawie w Nowym Jorku (https://naszesprawy.eu/kultura-i-sztuka/14417-przepis-na-american-dream-sztuka-cierpliwosci.html).

Łzy szczęścia

Najpierw prezentacja multimedialna z finalistami, później ogłoszenie zwycięzcy. Według tego schematu przebiegała ceremonia Global Art Awards. „Realizm” był jedną z ostatnich kategorii do rozstrzygnięcia. Mariusz Kędzierski stresował się, czekał na końcu sali. Kiedy prowadząca galę przeczytała werdykt jury, aż przykucnął z wrażenia. Dopiero po chwili poszedł w kierunku sceny, aby podziękować i odebrać nagrodę.

− Popłakałem się jak dziecko, emocje były olbrzymie. Nie spodziewałem się, że zostanę doceniony. Jedna osoba w jury wiedziała o mojej niepełnosprawności. Ona jednak trzyma takie informacje w tajemnicy. Sztukę ocenia nie przez pryzmat osoby, ale zwraca uwagę na jakość prac. Tym bardziej byłem tak wzruszony – opowiada.
Po odebraniu statuetki, stanął z boku. Robił sobie pamiątkowe zdjęcia. Chciał dodzwonić się do mamy, ale pierwsze połączenie nie zostało zrealizowane. Zamierzał poinformować na Facebooku o swoim sukcesie, lecz nie zdążył tego zrobić. Po raz kolejny usłyszał ze sceny swoje nazwisko. Tym razem rozstrzygnięcie zapadło w kategorii „Best Global Artist − All Round Winner”.

− To już był szał, na scenę wszedłem w ogóle bez marynarki. Po wcześniejszych łzach pojawiły się kolejne. To są takie chwile, które ciężko opisać słowami. Jednak one bardzo motywują do dalszego rozwoju. Nie spodziewałem się, że otrzymam główną nagrodę. W tym przypadku jury dokonuje wyboru spośród zwycięzców wszystkich kategorii – mówi.

Czas na zegarek

Wyprawę do Dubaju poprzedziło spełnienie marzenia z dzieciństwa. Mariusz po raz pierwszy w życiu mógł swobodnie skorzystać z zegarka na rękę.
− Zgłosiła się do mnie marka Capitol i zaproponowała, żebym został jej ambasadorem. Odpisałem, że chciałbym, ale raczej to niemożliwe, bo przecież nie mam dłoni. Uważałem, że zegarek prawdopodobnie będzie się zsuwał, a standardowe tarcze męskie są duże, co też przeszkadza w noszeniu. Wszystko miało być OK, więc zaufałem – opowiada.

Miał w pamięci sytuację z pierwszej komunii świętej, na którą otrzymał… zegarek. Wówczas jego mama bardzo głośno wyraziła niezadowolenie, że ktoś nie przemyślał zakupu prezentu. Mariusz trzymał go przez lata, ale nigdy nie zakładał, bo nie pasował na rękę.

9 listopada została zlikwidowana bariera w tym zakresie. W przeddzień 26. urodzin otrzymał przesyłkę od marki Capitol. Kiedy pierwszy raz założył przygotowany model, to nie potrafił ukryć szczęścia. − Nie muszę rozpinać zapięcia, żeby włożyć lub zdjąć zegarek. Jednocześnie on nie zsuwa się z ręki, nie spada. To idealne rozwiązanie dla mnie – opisuje.

Teraz obrazy

Jednym z planów na 2019 r. jest kolejna wystawa w Nowym Jorku. Najwcześniej odbędzie się w czerwcu, ale termin nie jest jeszcze ustalony. Tym razem publiczność będzie podziwiać obrazy. To forma, z którą do tej pory Mariusz nie miał do czynienia. Ostatnio więc zgłębiał wiedzę teoretyczną. Od lutego chce już tworzyć. Galeria wymaga dostarczenia co najmniej piętnastu obrazów.

− To, co wymyśliłem jest w miarę szybkie w realizacji. Będzie zakrawało na abstrakcję, dlatego chciałem poczytać o pewnych substancjach. Nie chcę zdradzać szczegółów, jeszcze zastanawiam się nad pewnymi kwestiami. Zakładam, że do wakacji zdążę z tym bez problemów – mówi tajemniczo.

Zakończył już pracę nad autobiografią. W ostatnich miesiącach nieco ją przeredagował, do czego przyczyniły się m.in. nagrody Global Art Awards. Lada dzień, jeszcze przed końcem stycznia, rozpocznie rozsyłanie ofert do potencjalnych wydawców. Jeśli nie znajdzie partnera do współpracy, to pomyśli o wydaniu książki na własny koszt.

Droga do marzeń

− Niecały miesiąc przed podróżą do Dubaju zamieściłem wpis na Facebooku. To było bezpośrednio po wydarzeniu Życie Bez Ograniczeń z udziałem Nicka Vujicica. Wyraziłem swoje przekonanie, że odbiorę nagrodę. W samolocie powtórzyłem to mojej dziewczynie Zuzi. Chciałem wierzyć, że tak się stanie – opisuje artysta.

Według niego warto mówić o swoich marzeniach. Kiedyś postępował zgoła inaczej, aby nie zapeszać. Przełom nastąpił przed wizytą Nicka Vujicica w 2015 r. w Poznaniu. Wówczas podkreślał, że marzy o spotkaniu ze swoim idolem-motywatorem. I do krótkiej rozmowy doszło.

Mariusz ma już za sobą pierwsze w tym roku występy motywacyjne. W jego kalendarzu widnieją kolejne, m.in. Scenariusz Na Życie − Women Together (23 marca w Warszawie). Ponadto jest w kontakcie z jedną z firm z zagranicy, organizującą eventy motywacyjne. Czeka na decyzję, która mogłaby znacznie rozwinąć jego karierę mówcy. W grę wchodzą wystąpienia w Dublinie i Nowym Jorku.

− Nikt z nas nie wie, co przyniesie kolejny dzień i to jest naprawdę piękne. Nie skupiam się na jakimś celu, tylko na drodze, dawaniu z siebie wszystkiego, co najlepsze. Zachęcam inne osoby, nie tylko z niepełnosprawnościami, aby wykonały pierwszy krok. Bez niego nie będzie kolejnych − mówi.

Kiedy zaczynał rysować, to nie myślał o ewentualnych nagrodach. Po dziesięciu latach osiągnąłby cel i zastanawiałby się nad kolejnym. Global Art Awards jest tylko przystankiem w jego życiu, momentem do pewnej analizy. I niewątpliwie źródłem motywacji dla innych, drogowskazem na ich drodze do marzeń.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. archiwum Mariusza Kędzierskiego

Global Art Awards 2018 (wideo):
https://www.youtube.com/watch?v=AXQz1httZ7c

Data publikacji: 30.01.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również