– Czy kilkumilionowa rzesza osób niepełnosprawnych w Polsce jest jednorodna, czy zupełnie zróżnicowana jak całe nasze społeczeństwo?
– Społeczność osób niepełnosprawnych jest niesłychanie zróżnicowana i to wynika przede wszystkim z tego, że przez zakwalifikowanie do grona osób niepełnosprawnych już dokonujemy jakieś selekcji, ale kategoria niepełnosprawności jest bardzo pojemna. W związku z tym jeżeli mówimy o niepełnosprawnych pod względem biologicznym, to jest to ocena subiektywna danej osoby, która uważa się za mniej sprawną niż inna osoba tej samej płci i wieku. Ocena formalna dokonywana jest natomiast według bardzo różnych kryteriów, w zależności od tego, kto jej dokonuje: ZUS, zespół do spraw orzekania o stopniu niepełnosprawności itp. To decyduje o tym, że jest to bardzo „pojemna” grupa, do której zalicza się np. każdy noszący okulary z jednej strony i poruszający się na wózku – z drugiej. Oczywiście istnieją pewne cechy, które stanowią o tym, że zróżnicowanie w grupie niepełnosprawnych odpowiada zróżnicowaniu w całym społeczeństwie. Przykładem może tu być choćby struktura osób niepełnosprawnych według poziomu wykształcenia.
– Oczywiście w tej grupie jest znacznie więcej osób z wykształceniem ponad – podstawowym niż wyższym.
– Tak, i w przypadku tej grupy problem niższego wykształcenia jest szczególnie istotny – niepełnosprawność utrudnia bowiem zdobycie zatrudnienia, a co się z tym wiąże uzyskanie, utrzymanie bądź odzyskanie niezależności ekonomicznej, ze względu na coraz większe wymagania stawiane nam wszystkim przez rynek pracy.
– A jeśli chodzi miejsce zamieszkania?
– Tu nie ma istotnych różnic jeśli chodzi o resztę społeczeństwa. Większość Polaków mieszka w miastach, więc i większość osób niepełnosprawnych też pochodzi z miasta. Nie ma więc podwodów, żeby tę grupę w analizach społeczno-demograficznych wyróżniać, Problemem jest poziom ich niepełnosprawności i on powinien interesować polityków i polityków społecznych.
– Przejdźmy zatem do rynku pracy. Tutaj te różnice dają o sobie wyraźnie znać i to bez względu na wiek, w dodatku kobiety są w znacznie gorszej sytuacji.
– Zdecydowanie tak, pozycja kobiet jest pod tym względem w naszym kraju zdecydowanie słabsza niż mężczyzn. I to jest swoisty paradoks, bo wśród osób z wyższym wykształceniem przeważają kobiety i to zarówno w całym społeczeństwie, jak i wśród osób niepełnosprawnych. To prowadzi do mało optymistycznego wniosku, że rzeczywiście pozycja niepełnosprawnych kobiet na rynku pracy jest zdecydowanie gorsza. Po pierwsze dlatego, że im trudniej zdobyć albo utrzymać zatrudnienie, przeciętnie żyją dłużej niż mężczyźni i żyją przeważnie ze świadczeń socjalnych, podstawą wyliczenia których są ich wcześniejsze niewielkie zarobki. Mają więc niższe świadczenia, dłużej żyją i muszą sobie jakoś radzić. Mamy więc tutaj taką podwójną dyskryminację spowodowaną gorszą sytuacją na rynku pracy, a dodatkowo jeszcze niepełnosprawnością.
– Jeśli chodzi o zatrudnienie osób niepełnosprawnych to na tle Unii Europejskiej nie wypadamy dobrze.
– Polska jest krajem, w którym wskaźnik zatrudnienia i wskaźnik aktywności należy do najniższych w UE, a to przekłada się na wskaźnik aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych. Jednocześnie w naszym społeczeństwie nie ma kultury zatrudniania tych osób. Jesteśmy skłonni „wrzucać” je do jednego worka: w powszechnej opinii każda niepełnosprawność utrudnia samodzielność i wykonywanie pracy zawodowej. Tymczasem, gdy się temu przyjrzeć, to rzadko która dysfunkcja traktowana jako niepełnosprawność utrudnia, czy wręcz uniemożliwia wykonywanie pracy zawodowej. Owszem może to dotyczyć jednego konkretnego zawodu, ale nie aktywności zawodowej w ogóle. To się przenosi na sytuację osób niepełnosprawnych w całym społeczeństwie. Jeśli pojechać za naszą zachodnią granicę to okazuje się, że tam osoby niepełnosprawne są o wiele bardziej mobilne, bo np. poruszają się przy pomocy o wiele bardziej wygodnych wózków inwalidzkich. Mają też o wiele lepsze możliwości korzystania ze środków komunikacji publicznej, która jest dla nich dostępna. Mogą także korzystać z finansowanego ze środków publicznych transportu indywidualnego. Są dowożeni np. do lekarza, na rehabilitację, czy na imprezy organizowane przez samorząd terytorialny. U nas dostępność tych usług dopiero raczkuje. Poza tym u nas ciągle nie ma takiego przyzwolenia społecznego, żeby osoby niepełnosprawne korzystały z różnego rodzaju instytucji życia społecznego, tak jak ma to miejsce w zachodniej Europie.
– Chciałabym jeszcze wrócić do kwestii zatrudnienia. Z danych wynika, że ciągle najwięcej miejsc pracy dla niepełnosprawnych oferują firmy prywatne, o wiele mniej instytucje państwowe, samorządowe – zaledwie kilka procent. Dlaczego tak się dzieje?
– To, że najwięcej miejsc oferują firmy prywatne jest rzeczą oczywistą – jest ich na rynku najwięcej, poza tym mogą – dzięki obowiązującym przepisom – korzystać z dofinansowania do zatrudnienia. Trudne jest natomiast do wyjaśnienia, dlaczego wskaźnik zatrudnienia tych osób w administracji publicznej jest relatywnie niski. W większości bowiem przypadków niepełnosprawność nie powinna ograniczać możliwości zatrudnienia w takich instytucjach. Poza tym, jak mamy oczekiwać od całego społeczeństwa, że będzie nastawione do osób niepełnosprawnych inaczej, jeżeli ci, którzy sami stanowią zasady funkcjonowania społeczeństwa jako przedstawiciele władz państwowych czy samorządowych nie dają dobrego przykładu?
– I w efekcie źle się dzieje w całej tej społeczności, bo oprócz pracy brakuje pieniędzy na świadczenia, specjalistyczne programy rehabilitacyjne itp. Lista „braków” jest długa…
– Mamy wadliwie działający mechanizm wsparcia dla osób niepełnosprawnych, począwszy od wsparcia w poszukiwaniu i utrzymaniu zatrudnienia, zdobywaniu kwalifikacji, co przekłada się znowu na słabszą pozycję tych osób na rynku pracy i w dostępie do rozmaitych świadczeń, w tym przede wszystkim opiekuńczych.
– Panie profesorze jaki zatem jest ten niepełnosprawnego Polaka portret własny?
– Niepełnosprawna osoba w Polsce jest osobą w wieku produkcyjnym, mieszkającą w mieście, najczęściej nie pracującą zawodowo, choć deklarującą gotowość podjęcia pracy. Bywa, że pracuje dodatkowo, na przykład na umowę zlecenie lub – co gorsze i potencjalnie bardziej niebezpieczne – w ogóle bez umowy. Na ogół zmusza ją do tego niski poziom dochodu pochodzącego ze świadczeń społecznych. Trudno powiedzieć, czy czuje się zepchnięta na margines życia społecznego, ale niestety najczęściej nie uczestniczy w nim aktywnie, koncentrując się na swojej rodzinie i otoczeniu. Jeśli już pracuje zawodowo, to osiąga dochody niższe niż jej koledzy i koleżanki nieodczuwający ograniczeń. Ma trudności z dostępem do rehabilitacji – zarówno tej leczniczej, jak i społecznej oraz zawodowej.
No i jeszcze jedno – jako społeczeństwo nie jesteśmy przygotowani do kontaktów z osobami niepełnosprawnymi. Nie wiemy jak postępować, żeby ich nie urazić, nie demonstrować naszej sprawności. Taka sytuacja krępuje obie strony… Im więcej o tym mówimy, tym lepiej.
– Dziękuję za rozmowę.
Halina Guzowska