Wirus zmienia rynek pracy. Rok z ciemnymi chmurami

SPIN w Chełmie

Znacznie mniej zamówień, niepewna przyszłość i widmo likwidacji. Tak o swojej obecnej sytuacji mówi część pracodawców zatrudniających osoby z niepełnosprawnościami. Jednocześnie firmy przyznają, że bez wsparcia z tarcz antykryzysowych byłoby jeszcze gorzej. Ale są też zakłady pracy, które radzą sobie całkiem dobrze. Nie brakuje propozycji zmian obowiązujących przepisów. One ułatwiłyby przetrwanie kryzysu.  

Spadek zamówień dla kluczowych działalności

Ratowanie miejsc pracy i walka o przetrwanie. Tak wygląda sytuacja wielu podmiotów na rynku pracy w rok po ogłoszeniu pandemii. Problemy widoczne są w Tarnowie, gdzie w 1950 r. powstała Spółdzielnia Inwalidów Tarnospin. Ten zakład pracy chronionej zatrudnia 77 osób z niepełnosprawnościami, co stanowi ok. 93 proc. ogółu pracowników.

– Od marca ub. r. SI zmaga się ze spadkiem zamówień dla kluczowych swoich działalności. Skorzystaliśmy z dotacji i subwencji w ramach tarcz rządowych, dzięki czemu dalej funkcjonujemy. Jednak brak możliwości pozyskania nowych zleceń produkcyjnych oraz brak dalszego wsparcia w najbliższym okresie zagraża istnieniu spółdzielni – mówi Krzysztof Gancarz, prezes zarządu SI Tarnospin.

Najwięcej osób wykonuje obowiązki zawodowe w dziale odzieżowym. I jego działalność jest szczególnie zagrożona. Kontrahenci, będący producentami odzieży na rynki krajowe i Europy Zachodniej, nie zlecają ani nie deklarują zleceń w najbliższej przyszłości. Przyczyniły się do tego wprowadzane lockdowny, a szczególnie ograniczenie funkcjonowania galerii handlowych.

Od maja do lipca ub.r. zbawienna okazała się realizacja zlecenia szycia bawełnianych maseczek ochronnych. Jednak co miesiąc generowane są coraz większe straty w tym zakresie działalności. Najbliższe tygodnie zdecydują o dalszym losie komórki odzieżowej.

Jak zaznacza Krzysztof Gancarz, skutki pandemii odczuwa też drugi dział spółdzielni, tj. zakład produkcji opakowań tekturowych dla odbiorców krajowych. Oni zmniejszyli liczbę zleceń na opakowania, w efekcie nasiliło się nieterminowe dokonywanie płatności. Ponadto usługi introligatorskie zostały znacznie ograniczone.

Wcześniej Tarnospin pozyskiwał też środki z wynajmu powierzchni biurowo–usługowych. Ale i ta działalność stoi pod znakiem zapytania. Ma to związek z obniżaniem wysokości czynszów, nieterminowym regulowaniem płatności czy wypowiadaniem umów najmu.

– Nie wprowadziliśmy pracy zdalnej, pracownicy wykonywali swoje obowiązki przestrzegając norm sanitarnych. Część zatrudnionych posiada schorzenia wynikające z ograniczeń poznawczych i intelektualnych. Dla nich pandemia stanowi źródło dodatkowego stresu, a obawa o utrzymanie stanowiska pracy nasila ten stres – mówi Krzysztof Gancarz.

Gorzkie wyniki

Negatywnie skutki pandemii odczuwa też SPIN Spółdzielczy Zakład Pracy Chronionej w Chełmie (woj. lubelskie). Początki działalności firmy sięgają 1946 r., a pod obecną nazwą funkcjonuje od 1995 r. Na rynek dostarcza wyroby cukiernicze, w tym m.in. bombonierki, karmelki, cukierki czy galaretki.

– Nastąpiła tendencja spadkowa sprzedaży naszych produktów w stosunku do roku wcześniejszego. Przykładowo, w marcu 2020 r. był to spadek o prawie 22 proc., a w listopadzie ub.r. – o przeszło 46proc.. Wyroby cukiernicze nie stanowią artykułów pierwszej potrzeby dla społeczeństwa dotkniętego postępującym zubożeniem oraz narodową kwarantanną – informuje Leszek Bajkowski, prezes zarządu. Dodaje, że  przedstawiciele handlowi mieli na początku pandemii zakaz odwiedzania sklepów w celach handlowych i marketingowych.

Na pogarszającą się sytuację finansową firmy wpływ mają też wyższe koszty zakupu materiałów i surowców do produkcji. Do tego  pojawiły się wydatki związane z ochroną przed COVID-19, a ponadto wzrosły płace minimalne. Mimo to SPIN stara się za wszelką cenę utrzymać zatrudnienie na dotychczasowym poziomie.

Obecnie liczba pracowników wynosi 57, z czego 47 to osoby z niepełnosprawnościami. Na początku kwarantanny przebywały one na urlopach i zwolnieniach lekarskich, m.in. ze względu na choroby współistniejące. Dziś wciąż trudno im się przyzwyczaić do nowych wymogów sanitarnych. Ponadto odczuwają strach przed utratą zdrowia, pracy czy środków do dalszego życia.

– Do tej pory nie korzystaliśmy z żadnych rozwiązań pomocowych związanych z rynkiem pracy z obawy na przepisy zabraniające dofinansowania do płac z innych źródeł. Ponadto z uwagi na brak środków na ZFRON nie skorzystaliśmy także z możliwości przewidzianych przez PFRON na ratowanie miejsc pracy – zaznacza Leszek Bajkowski.

Pożądany towar

Pandemia nie musi oznaczać dramatycznego scenariusza dla pracodawcy. Widać to w Konstantynowie Łódzkim, gdzie działa SI Zgoda. W tym roku obchodzi siedemdziesięciolecie istnienia. Specjalizuje się w produkcji środków ochrony indywidualnej, a ponadto prowadzi Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej. Obecnie zatrudnia około 140 osób z niepełnosprawnościami, co stanowi niemal 70 proc. załogi. Blisko 40 proc. stanowią pracownicy mający stopień niepełnoprawności znaczny i umiarkowany.

– To trudny okres, ale jednak uniknęliśmy wielu problemów z tego względu, że już od 1985 r. produkujemy półmaski filtrujące. Oprócz tego funkcjonujemy jeszcze w dwóch oddziałach produkcyjnych: konfekcja i dziewiarstwo. W okresie pandemii żaden z pracowników nie został zwolniony, ludzie mieli pracę, niezależnie od tego, w którym dziale wcześniej wykonywali obowiązki. Dość dobrze sobie poradziliśmy – komentuje Bożena Cieślicka, prezes zarządu SI Zgoda.

Zwłaszcza wiosną i latem ub.r. półmaski filtrujące były niezwykle pożądanym towarem na rynku. Wówczas do firmy napłynęło wiele zapytań i zamówień od klientów. Obecnie produkcja tego asortymentu jest większa niż przed pandemią. Kluczowa w tej kwestii pozostaje wydajność maszyn. Natomiast z  powodu zakazu wywozu lub zbycia poza terytorium Polski określonych przedmiotów, w tym właśnie półmasek filtrujących, spółdzielnia utraciła kontrahenta zagranicznego. On znalazł sobie nowego dostawcę, a współpraca ze Zgodą trwała od lat.

Czasowo w minimalnym zakresie pracował oddział dziewiarni. Dzięki niemu na rynek trafiają dziane rękawice ochronne. Ich odbiorcami są głównie zakłady motoryzacyjne, które na początku pandemii znacznie ograniczyły działalność i nie składały zamówień. Pracownicy spółdzielni  nie zostali bez zajęcia, wtedy pomagali przy  produkcji półmasek.

– W oddziale dziewiarni pracują osoby, które mają największe problemy ze zdrowiem, wykonują proste prace. Czasowo wyznaczyliśmy tym pracownikom nowe obowiązki. Obecnie sytuacja się stabilizuje. Produkcja jeszcze nie wróciła do rozmiarów sprzed wiosny ubiegłego roku, ale systematycznie rośnie – podkreśla Bożena Cieślicka. Dodaje, że również w NZOZ-ie część usług  czasowo nie mogła być świadczona, zwłaszcza fizjoterapia. Ale i w tym przypadku pracownikom przydzielono inne zadania.

Produkcja w górę

W pierwszej fazie pandemii mocno wyhamowało Nadodrze Sp. z o. o. z Bytomia Odrzańskiego (woj. lubuskie). W ostatnich latach klientami firmy są koncerny z rynku AGD, takie jak Electrolux, Bosch czy Samsung. Dla nich dostarczane są podzespoły, elementy metalowe z rur miedzianych, stalowych i aluminiowych do zamrażarek, suszarek oraz lodówek. Komponenty powstają w halach produkcyjnych o powierzchni 8000 m kw.

– W kwietniu ub.r. produkcji właściwie nie było, ludzie poszli na urlopy. Musieliśmy się dostosować do tego, żeby dalej funkcjonować. Ale i nasi odbiorcy mieli ten problem. W maju sytuacja wyglądała już lepiej, dopuszczone zostały niektóre stanowiska. W czerwcu właściwie pracowaliśmy normalnie, ale z ograniczeniami – mówi Ryszard Woźniak, prezes zarządu spółki. Dodaje, że uzyskano środki z tarczy antykryzysowej. One zostały przeznaczone dla zatrudnionych, którzy wiosną nie mogli wykonywać swoich obowiązków zawodowych.

Firma produkcyjna, której początki sięgają 1960 r., zatrudnia ponad 200 osób. Niemal połowę z nich stanowią pracownicy z niepełnosprawnościami, przede wszystkim z dysfunkcją narządu wzroku. Obecna sytuacja pandemiczna i obowiązujące obostrzenia w dużym stopniu determinują działania Nadodrza. Praca odbywa się w systemie trzyzmianowym. Zdarza się, że część obowiązków jest przesuwana na dni wolne, co ma związek z liczbą zamówień.

– Ze strony kontrahentów nie ma jakichś zagrożeń związanych z wielkością produkcji. Ona nawet się zwiększa, mamy bardzo duże obłożenie i musimy temu sprostać. A jeśli nasi pracownicy trafiają na kwarantannę, bo zachoruje ktoś z ich domowników, to wyłączone jest zwykle do 15 proc. załogi na produkcji – podkreśla Ryszard Woźniak.

Braki kadrowe uzupełniane są na bieżąco, część zadań wykonuje tymczasowy personel. W Bytomiu Odrzańskim wiedzą, że to olbrzymie organizacyjne przedsięwzięcie i wyzwanie. Jednocześnie firma stara się, aby ograniczać ryzyko większej absencji pracowników.

– Zakład jest duży, prowadzimy w nim dezynfekcję. Chcemy, żeby to, na co my mamy wpływ, nie doprowadziło do zmniejszenia możliwości zatrudniania. Ogólnie sobie radzimy. Na każdy rok ustala się harmonogram dostaw miesięcznych do klientów. Jest przewidywalność i to sprawdza się niemal w stu procentach – informuje Ryszard Woźniak.

Potrzeba zmian

W SPIN-ie przekonują, że warto zmienić przepisy ustawy o rehabilitacji, bo część z nich nie jest dostosowana do nowej rzeczywistości. To pomogłoby firmie przetrwać kryzys. Takim wsparciem byłoby m.in. zwiększenie dofinansowań do płac osób z niepełnosprawnościami z PFRON, ponieważ co roku wzrasta wynagrodzenie minimalne. Mowa też o zmniejszeniu do 10 proc. wpłat do PFRON z tytułu ulg w podatkach, jak to miało miejsce wcześniej. Inna propozycja dotyczy zmniejszenia w ZFRON podziału środków na IPR do 10 proc. (obecnie 15 proc.) lub możliwości swobodnego przenoszenia niewykorzystanych środków między IP, IPR i dużą pulą, a nie zwrotu ich do PFRON.

– Warto też powrócić do poprzednio obowiązujących przepisów w zakresie złagodzenia wskaźników zatrudnienia osób niepełnosprawnych. To umożliwiłoby wszystkim ZPCh udzielać ulg nabywcom wyrobów we wpłatach miesięcznych na Fundusz. Miałoby to wpływ na zwiększenie sprzedaży w ZPCh – podkreśla Leszek Bajkowski. Proponuje też powrót do poprzednio obowiązujących przepisów w zakresie zwolnienia ZPCh z wpłat podatku od nieruchomości. To w dużym stopniu poprawiłoby sytuację finansową SPIN.

Z kolei w Tarnospinie podkreślają, że spółdzielnie inwalidów wnoszą wielki wkład w rehabilitację zawodową i społeczną osób z niepełnosprawnościami. Jednak podmioty te nie są zauważane jako ważny model gospodarki społecznej. Z roku na rok zmniejsza się liczba takich pracodawców. Bardziej preferowane są inne formy prawne. Natomiast zdecydowana większość pracowników SI nie znajdzie zatrudnienia poza zakładami pracy chronionej.

– Coraz częściej pojawiają się opinie, że rolę ZPCh pełnią obecnie spółdzielnie socjalne, warsztaty terapii zawodowej oraz zakłady aktywizacji zawodowej, które funkcjonują na zupełnie innych zasadach. Spółdzielnie inwalidów działają na konkurencyjnym rynku pracy, z założenia nie mogą generować strat. Jednak prowadzą bardzo efektywną formę aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych, zwłaszcza z ciężkimi schorzeniami – przekonuje Krzysztof Gancarz.

Tarnowski pracodawca przyznaje, że ma trudności z utrzymaniem dotychczasowego poziomu zatrudnienia. Nie może pozwolić sobie na sięganie po kolejne osoby z niepełnosprawnościami. Wpływ na to ma m.in. radykalny wzrost kwot wynagrodzenia minimalnego przy symbolicznym od 2014 roku podnoszeniu kwot dofinansowań do wynagrodzeń. Natomiast zainteresowanie zatrudnieniem w Tarnospinie było i jest ogromne. Rocznie wpływa kilkadziesiąt zapytań i podań w tej sprawie. Niektórzy wręcz błagają choćby o część etatu…

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. archiwa firm

Data publikacji: 24.03.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również