Z wyliczeń ministra finansów wynikało jednak, że zniesienie limitów w roku przyszłym spowodowałoby większą stratę dla budżetu niż zyski z redukcji wydatków. Ale wg ekspertów oszczędności w budżecie w następnych latach byłyby coraz większe (w 2012 r. wyniosłyby 240 mln zł, w 2013 już prawie 500 mln zł), kosztem niższych rent.
Sposób wyliczania renty dla osoby niezdolnej do pracy to najważniejsza zmiana zaproponowana przez resort pracy. Dotyczy tylko osób po 1948 r., które po raz pierwszy będą się ubiegać o to świadczenie. Miała ona polegać na uwzględnieniu środków jakie ubezpieczony ma zgromadzone na koncie emerytalnym, które będą dzielone przez statystyczną dalszą długość życia 60-letniej osoby (obecnie 247,5 miesięcy). Na podstawie uzyskiwanych zarobków osoby niezdolnej do pracy ZUS miałby doliczać do jej kapitału emerytalnego równowartość kwoty, która byłaby wpłacona z tytułu ubezpieczenia społecznego za lata brakujące do ukończenia 60 roku życia.
„Rencistom się upiekło” zatytułował Dziennik Gazeta Prawna informację o wstrzymaniu tej reformy, nie do końca słusznie. Miała ona bowiem dotyczyć nie osób obecnie pobierających renty lecz tych, które o to świadczenie dopiero wystąpią. Obecni renciści po raz kolejny łudzeni byli mirażem braku limitów zarobkowania, czyli likwidacją tzw. pułapki rentowej.
Nie mamy wątpliwości, że do tego pomysłu rząd będzie jeszcze powracał, biorąc pod uwagę poważne oszczędności budżetowe. Ponieważ jednak resort finansów nie chce zgodzić się na zniesienie limitów zarabiania przez rencistów może się okazać, że wysokość rent – owszem – zostanie znacznie zmniejszona, a ograniczenia zarobkowania pozostaną…
Oprac. Kat