Codzienne hałasy powodują gromadzenie się płynu w uchu wewnętrznym
- 15.11.2021
Pospolite głośne dźwięki, które towarzyszą nam na co dzień, mogą powodować gromadzenie się płynu w uchu wewnętrznym, a przez to prowadzić do utraty słuchu wywołanej hałasem – odkryli naukowcy z Uniwersytet Południowej Kalifornii (USA).
O wynikach swojego badania poinformowali na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” (http://dx.doi.org/10.1073/pnas.1720121115).
Narażenie na duży hałas, taki jak wybuch petardy lub głośny koncert, jest najczęstszą przyczyną utraty słuchu, której można zapobiec. Badania sugerują, że przynajmniej 12 proc. światowej populacji jest zagrożonych utratą słuchu wywołaną hałasem.
Wiadomo, że głośne dźwięki powodują utratę komórek nerwu słuchowego w uchu wewnętrznym, które są odpowiedzialne za przesyłanie informacji akustycznych do mózgu, co skutkuje trudnościami w słyszeniu. Jednak mechanizm stojący za tą utratą nie jest w pełni zrozumiały.
Teraz nowe badanie przeprowadzone przez dr. Johna Oghalai z USC łączy ten typ uszkodzenia nerwów ucha wewnętrznego ze stanem zwanym wodniakiem błędnika, który polega na nagromadzeniu płynu w uchu wewnętrznym. Udowodniono, że oba te zjawiska występują przy dużej ekspozycji na codzienne hałasy.
Ponadto naukowcy odkryli, że leczenie wspomnianego nagromadzenia płynów łatwo dostępnym roztworem soli fizjologicznej zmniejsza uszkodzenie nerwów w uchu wewnętrznym.
„Nasze badanie pomaga lepiej zrozumieć, w jaki sposób i kiedy dochodzi do uszkodzenia słuchu wywołanego hałasem oraz sugeruje nowe sposoby wykrywania i zapobiegania takim przypadkom” – tłumaczy dr Oghalai.
Jak dodaje, jego poprzednie badanie na myszach wystawionych na działanie fal ciśnienia uderzeniowego symulującego eksplozję bomby też wiązało uszkodzenie nerwów z gromadzeniem się płynu w uchu wewnętrznym.
Tym razem Oghalai i jego współpracownicy badali, jak na funkcje ucha wpływają dźwięki o natężeniu 80-100 decybeli. Następnie przy użyciu techniki obrazowania zwanej optyczną tomografią koherentną mierzyli poziom płynu w ślimaku ucha wewnętrznego. Ślimak to struktura anatomiczna w kształcie wydrążonej, spiralnie ukształtowanej kości oraz przewodu mieszczącego w sobie receptor słuchu.
Okazało się, że do czasu ekspozycji na hałas o natężeniu 95 decybeli poziom płynu w uchu wewnętrznym pozostawał normalny. Jednak po narażeniu na 100 decybeli, co odpowiada dźwiękom kosiarki, piły łańcuchowej lub motocykla, u myszy w ciągu zaledwie kilku godzin nagromadziły się duże ilości płynu w uchu wewnętrznym. Tydzień po tej ekspozycji stwierdzono, że zwierzęta utraciły część komórek nerwu słuchowego.
Jednak, kiedy w godzinę po ekspozycji na hałas naukowcy podali do uszu myszy hipertoniczny roztwór soli fizjologicznej, to zarówno nagromadzony płyn, jak stopień uszkodzenia nerwów zmniejszyły się. Sugeruje to, że zależnej od hałasu utracie słuchu można przynajmniej częściowo zapobiec.
Według dr. Oghalai otrzymane wyniki mają kilka ważnych implikacji. „Po pierwsze, jeśli ludzkie uszy narażone na głośny hałas, taki jak syrena alarmowa, wybuch itp., będzie można łatwo przeskanować pod kątem poziomu nagromadzonych płynów, to lekarze zyskają świetne narzędzie do diagnozowania zbliżającego się uszkodzenia nerwu słuchowego – wymienia specjalista. – Po drugie, gdyby wspomniany wyżej test wykrył nagromadzenie płynu, szybko można by wdrożyć leczenie hipertonicznym roztworem soli fizjologicznej i prawdopodobnie uratować słuch”.
Oghalai uważa również, że jego odkrycie będzie miało duży wpływ na ulepszenie metod leczenia (i lepszego zrozumienia) choroby Meniere’a, czyli zaburzenia funkcji ucha wewnętrznego, które powoduje zawroty głowy, szumy uszny i utratę słuchu.
„Wcześniej uważano, że gromadzenie się płynu w uchu wewnętrznym jest związane przede wszystkim z chorobą Meniere’a. Nasze badanie pokazuje, że osoby narażone na głośne dźwięki doświadczają podobnych zmian” – podsumowuje autor publikacji.(PAP)
Katarzyna Czechowicz, fot. pexels.com
Data publikacji: 15.11.2021 r.