ECMO ratuje pacjentów z ciężkimi powikłaniami, np. po grypie i innych zakażeniach

ECMO, urządzenie do pozaustrojowego natleniania krwi i wspomagania oddychania, może uratować pacjentów z ciężkimi powikłaniami krążeniowo-oddechowymi, np. po grypie i innych zakażeniach – zapewniają specjaliści. Aparat ten stosowany jest jednak w wyjątkowych sytuacjach.

Między innymi o ECMO wspomniał minister zdrowia Łukasz Szumowski, gdy mówił o przygotowaniach do ewentualnego pojawienia się w Polsce koronawirusa Wuhan 2019-nCoV. – Mamy wylistowane szpitale zakaźne, wszystkie OIOM-y (Oddziały Intensywnej Opieki Medycznej – PAP); analizujemy wszystkie możliwości, łącznie z tym, ile i gdzie są zlokalizowane rozmaite aparatury, do ECMO włącznie” – mówił 27 stycznia podczas spotkania z dziennikarzami.

O ECMO w tym kontekście wspominał również Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas: – Mamy zasoby i środki, mamy wyśmienicie wykształconych lekarzy i pielęgniarki, profesjonalistów medycznych, nowe oddziały zakaźne, oddziały intensywnej terapii, sprzęt, respiratory oraz ECMO – zapewniał.

Wymieniane przez nich ECMO, czyli fachowo pozaustrojowa oksygenacja membranowa (extracorporeal membrane oxygenation) polega głównie na utlenowaniu krwi i eliminacji dwutlenku węgla poza organizmem pacjenta. Stosowane jest od ponad 30 lat, a jego pierwowzorem było tzw. płuco-serce, czyli aparatura do pozaustrojowego wspomagania układu krążenia oraz oddychania w trakcie zabiegów kardiochirurgicznych.

ECMO wykorzystuje się w niewydolności krążeniowo-oddechowej, do jakiej może dojść u pacjentów z ciężkimi powikłaniami, np. po grypie i innych zakażeniach, jak też w przypadku niewydolności narządowej. Są to chorzy w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, kiedy nie pomagają żadne inne metody. W takiej sytuacji przewozi się ich do ośrodków dysponujących taką aparaturą, najczęściej są to oddziały kardiochirurgiczne oraz niektóre placówki intensywnej terapii. Ogromne znaczenie ma jednak doświadczenie zespołu wykorzystującego taką metodę.

Prezes Polskiego Towarzystwa Intensywnej Terapii Interdyscyplinarnej dr n. med. Wiesław Królikowski wyjaśnia na stronie Towarzystwa, że ECMO składa się z kaniul łączących krążenie pozaustrojowe z układem naczyniowym pacjenta, pompy napędzającej przepływ krwi, oksygenatora, w którym zachodzi wymiana gazowa, drenów łączących wszystkie elementy układu oraz dodatkowego osprzętu.

– W większości przypadków stosuje się ECMO żylno-żylne, w którym krew pobiera się i oddaje do układu żylnego. Wariant ten umożliwia wyłącznie wspomaganie oddychania. U chorych wymagających wspomagania nie tylko oddychania, ale również krążenia, krew pobiera się z układu żylnego i oddaje do tętniczego, odciążając w ten sposób serce (ECMO żylno-tętnicze) – wyjaśnia specjalista.
Metodę tę zaczęto wykorzystywać w leczeniu wrodzonego zapalenia płuc oraz przepukliny przeponowej u noworodków. U dzieci jest ona wciąż częściej stosowana niż u dorosłych, szczególnie u noworodków z zespołem ostrej niewydolności oddechowej. Częstym wskazaniem są płucne komplikacje po grypie i innych zakażeniach. Na świecie stosowano tę metodę u niektórych pacjentów podczas epidemii świńskiej grypy na przełomie 2009 i 2010 r.

Nie można jednak stosować ECMO u chorych z nieodwracalną niewydolnością oddechową, czyli u chorych z przewlekłą chorobą płuc, np. zwłóknieniem płuc i Przewlekłą Obturacyjną Chorobą Płuc (POChP). – ECMO jest procedurą stosowaną stosunkowo rzadko. W znacznym przybliżeniu można przyjąć, że zastosowania ECMO wymaga jeden pacjent rocznie na milion mieszkańców – podkreśla Królikowski.

W Polsce było kilka spektakularnych przypadków uratowania życia pacjentów dzięki zastosowaniu tej aparatury. W grudniu 2010 r. z powodzeniem zastosowali ją lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach u 19-letniej pacjentki. Wkrótce po porodzie przy użyciu cesarskiego cięcia w 37. tygodniu ciąży doszło u niej do ciężkiej niewydolności oddechowej. Ponieważ leczenie respiratorem nie pomogło, przewieziono ją do II Kliniki Kardiochirurgii w Katowicach-Ochojcu, gdzie dysponowano tą aparaturą. ECMO stosowano u niej wyjątkowo długo, przez 38 dni, ale płuca zaczęły się regenerować i na nowo podjęły pracę.

Najbardziej głośna była historia dwuletniego wtedy Adasia spod Olkusza, który w noc andrzejkową 2014 r. wyszedł z domu w samej piżamie. Na skutek wychłodzenia temperatura jego ciała spadła do zaledwie 12,7 st. C. Uratowali go lekarze Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II dzięki znajdującej się tam aparaturze ECMO. Chłopcu przywrócono krążenie krwi jednocześnie ją podgrzewając o 6-9 st. C. na godzinę, a „uśpione” narządy wewnętrzne znowu zaczęły funkcjonować.

Największe doświadczenie w stosowaniu ECMO mają specjaliści Narodowego Instytutu Kardiologii (NIK) w Warszawie, gdzie w 2018 r. wykonano aż 65 wszczepień ECMO, najwięcej w Polsce. Dzięki temu urządzeniu u niektórych pacjentów można wydłużyć oczekiwanie na dawcę serca. Można też sprawdzić czy jest jeszcze szansa na zregenerowanie jego serca, czy też wymaga już tylko przeszczepu.

Prezes Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów prof. Mariusz Kuśmierczyk, kierownik Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii Narodowego Instytutu Kardiologii powiedział PAP, że śmiertelność na wspomaganiu przy użyciu ECMO jest wysoka, zwykle sięga nawet 50 proc., ale w NIK przeżywalność jest na poziomie prawie 80 proc. To zasługa – dodał – dużego doświadczenia kliniki w tym zakresie. (PAP)

Zbigniew Wojtasiński, fot. ecmo.pl

Data publikacji: 01.02.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również