Kardiolodzy nie zgadzają się z wioskami raportu NIK
W raporcie NIK są nieprawdziwe i krzywdzące wnioski dotyczące kardiologii, pozwalającej m.in. ratować chorych z ostrym zawałem serca - przekonują w liście otwartym do prezes NIK przedstawiciele Stowarzyszenia Zawodowego Kardiologów Interwencyjnych (SZKI).
Swój raport „Realizacja świadczeń zdrowotnych z zakresu kardiologii przez publiczne i niepubliczne podmioty lecznicze” Najwyższa Izba Kontroli opublikowała 31 maja br. Z kilkoma zawartymi w nim wnioskami polemizują obecnie kardiolodzy. Krytykowane rozwiązania nie prowadzą – ich zdaniem – do obniżenia śmiertelności sercowo-naczyniowej w Polsce.
NIK twierdzi w raporcie, że pacjenci z ostrym zespołem wieńcowym (OZW) i zawałami hospitalizowani są zbyt krótko, a to oznacza, że albo nie są to OZW, albo kardiolodzy stwarzają zagrożenie dla chorych wypisując ich zbyt szybko, np. po to, by zwiększyć obroty.
SZKI argumentuje, że nowoczesna kardiologia inwazyjna pozwala skrócić pobyt chorych z OZW, w tym z zawałem serca. W przypadku chorych z zawałem i małym ryzykiem skutecznie leczonych za pomocą PCI (poszerzenia zwężonych lub udrażniania zamkniętych tętnic serca za pomocą specjalnych baloników – PAP), pobyt może ograniczyć się do 2-3 dni. Szczególnie dotyczy to chorych ze STEMI (uniesieniem odcinka ST – PAP), u których wykonano rekanalizację tętnicy dozawałowej w godzinę od rozpoczęcia bólu (1-2 proc. chorych) i można było stwierdzić tzw. „przerwany zawał”.
NIK uważa, że prywatne ośrodki kardiologiczne stosują jedynie leczenie inwazyjne, bo czerpią z tego duże korzyści, podczas gdy oddziały szpitalne leczą zachowawczo tanimi procedurami i tracą na tym finansowo.
Według Stowarzyszenia Zawodowego Kardiologów Interwencyjnych leczenie zachowawcze OZW jest wbrew obecnie obowiązującym wytycznym i skazuje chorych na długą hospitalizację i powikłania (m.in. na niewydolność krążenia) oraz kolejne pobyty w szpitalu. Lepsze efekty daje leczenie inwazyjne. „Raport nie uwzględnił również, że niepotrzebnie długie przetrzymywanie chorych na oddziale zachowawczym (ponad 6-7 dni) generuje nadmierne koszty” – dodają kardiolodzy.
Kierownik kliniki inwazyjnej Szpitala MSW w Warszawie prof. Robert Gil powiedział PAP, że przy leczeniu zachowawczym większa jest śmiertelność chorych w porównaniu do szybko wykonanych zabiegów interwencyjnych. „A nie o to nam przecież chodzi” – dodał.
Kardiolodzy nie zgadzają się również z wnioskiem NIK, że zgodnie z wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego jeden ośrodek kardiologii interwencyjnej powinien przypadać na 500 tys. mieszkańców.
„Powstałe w ostatnim czasie w ministerstwie zdrowia mapy potrzeb wskazują na konieczność utrzymania jednego ośrodka na 250 tys. mieszkańców” – stwierdzają przedstawiciele SZKI. Dodają, że taka liczba ośrodków zapewnia pacjentom możliwość dotarcia do placówki w momencie zawału – a więc zagrożenia zdrowia, a nawet życia – w ciągu 30-60 minut czyli tzw. „złotej godziny”. W Niemczech działa jeden ośrodek kardiologii inwazyjnej na 200 tys. mieszkańców, a w USA jeden na 130-150 tys.
„Ważna jest również liczba zabiegów wykonywanych w danym ośrodku. Według zaleceń obowiązujących w USA jeden ośrodek kardiologii inwazyjnej powinien wykonywać co najmniej 200 zabiegów PCI, a wg zaleceń kanadyjskich – 400. W Polsce obecnie każdy z działających ośrodków wykonuje co najmniej 500-600 procedur terapeutycznych na tętnicach wieńcowych” – stwierdzają kardiolodzy w liście do prezesa NIK.
Kardiolodzy zwracają również uwagę na wysoką efektywność wydawanych środków na wykonywane przez nich zabiegi (nieporównywalnie większą wobec innych terapii, np. w chorobach nowotworowych). „Według naszych wyliczeń jest to wartość poniżej połowy dochodu krajowego brutto na mieszkańca w Polsce” – podkreślają.
SZKI wspomina również o tym, że od 1 lipca 2016 r., miesiąc po opublikowaniu raportu NIK, Narodowy Fundusz Zdrowia zmienił wyceny zabiegów kardiologii interwencyjnej. Prof. Gil powiedział dziennikarzowi PAP, że są one średnio o około 30 proc. niższe niż do tej pory.
„Skutkiem tego będzie wydłużenie kolejki pacjentów oczekujących na planowane zabiegi” – podkreśla prof. Gil. Dodał, że częściej będą wszczepiane stenty starszej generacji, żeby obniżyć koszty zabiegów kardiologii interwencyjnej. U niektórych chorych im dłuższy jest czas oczekiwania na zabieg, tym większe ryzyko nawrotu zwężenie naczynia wieńcowego lub jej nasilenie. (PAP)
zbw/ zan/
Data publikacji: 18.07.2016 r.