Protest medyków trwa
Jeżeli zostaną nam przedstawione konkretne propozycje, jeśli będą one odpowiednie, to protest będzie mógł zostać zakończony, ale robienie czegokolwiek w ciemno jest bezzasadne – ocenił Kacper Gajda z Porozumienia Zawodów Medycznych.
Protestujący medycy, którzy wzięli udział we wtorkowym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, na pytanie dziennikarzy o to, czy medycy zamierzają zakończyć protest, tak jak zaproponowała to na antenie tvn24 premier Beata Szydło, odpowiedzieli, że nie słyszeli takiej wypowiedzi. Nie dostali także takiej propozycji „ani drogą mailową, ani telefoniczną”.
Szydło powiedziała w telewizji, że jest gotowa spotkać się z rezydentami, ale jeżeli wcześniej zakończą swój protest. – Podczas rozmów z rządem już przynajmniej dwukrotnie wstrzymywaliśmy protest, licząc na to, że zostaną podjęte decyzje. Wtedy to był jeszcze protest Porozumienia Rezydentów. Wstrzymywaliśmy protest, licząc na wypracowanie jakiegokolwiek stanowiska, jakiegoś kompromisu z rządem. Niestety nie udało się to – powiedział Kacper Gajda z PZM.
Do protestu dołączyli we wtorek medycy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego (WSzZ) w Płocku.
– Domagamy się szybszego zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Nie godzimy się na obecną propozycję rządu. Osiągnięcie 6 proc. PKB na ochronę zdrowia w 2025 r. jest propozycją poniżającą pacjenta – oświadczył Mateusz Woźniak, młodszy asystent na oddziale chorób płuc płockiego WSzZ.
Dodał, że protest popierają lekarze specjaliści, pielęgniarki, pielęgniarze i ratownicy medyczni. – Zaczynamy protest z czterema osobami, które głodują. Oczywiście będziemy rotacyjnie się zmieniać, aż osiągniemy nasz cel – wyjaśnił Woźniak.
Protest prowadzony jest w holu na pierwszym piętrze płockiego WSzZ – ułożono tam materace i przygotowano napoje. Rozwieszono też hasła: „Kolejka poniża pacjenta”, „Wszyscy jesteśmy pacjentami”. W oświadczeniu protestujący napisali: „naszym podstawowym postulatem jest wzrost nakładów na ochronę zdrowia w Polsce do 6,8 proc. PKB”.
Marek Kostkiewicz z zakładu bakteriologii płockiego WSzZ, specjalista mikrobiolog z 25-letnim stażem pracy, powiedział, że biorąc udział w proteście chce „razem z kolegami poprzeć w ten sposób wniosek o podniesienie nakładów na opiekę zdrowotną i wyrazić niezadowolenie z niskich nakładów na diagnostykę laboratoryjną”. – Jesteśmy grupą w ogonie płacowym – dodał.
Pytany przez dziennikarzy o protest głodowy medyków w płockim WSzZ dyrektor tej placówki Stanisław Kwiatkowski przyznał: – Rozumiem ten protest. Czy jego forma powinna być taka, to należałoby się zastanowić. Zapewnił, że protest nie zakłóci pracy placówki i zaznaczył, że rozmawiał na ten temat z protestującymi medykami.
W ocenie Kwiatkowskiego, nawet jeżeli od nowego roku wzrosłyby by nakłady o 6,8 proc. PKB na ochronę zdrowia, to sytuacja w szpitalach, np. w przypadku długiego oczekiwania w kolejkach na wizytę u lekarzy specjalistów, i tak nie poprawi się w najbliższych latach. – Największy problem to brak lekarzy. Te pieniądze nie stworzą lekarzy – ocenił dyrektor płockiego WSzZ.
Dodał, że placówka, którą kieruje, zatrudniałby natychmiast 20 lekarzy specjalistów i jest na to przygotowana finansowo, ale brakuje chętnych.
Kwiatkowski poinformował, że w piśmie do wojewody mazowieckiego zwrócił uwagę na małą liczbę lekarzy rezydentów w placówkach poza dużymi ośrodkami akademickimi, jak właśnie płocki WSzZ – obecnie pracuje tam 48 rezydentów.
– Rezydenci zostają przy ośrodkach akademickich, np. w Warszawie. Tam starają się o mieszkanie, zakładają rodziny. Oni już do Płocka nie przyjdą. Dlatego rezydenci powinni być równomiernie rozlokowani. Nam dają rocznie średnio 10 na cały szpital, a tam, jak w Warszawie, jest 15 na jednym oddziale. W tym jest duży problem. Chodzi o to, by więcej rezydentów przychodziło do szpitali terenowych – powiedział dyrektor Kwiatkowski.
Obecnie protesty głodowe trwają w Warszawie, Szczecinie, Lesznie, Łodzi, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu i Płocku. We wtorek głodowały łącznie 72 osoby. (PAP)
Marcin Chomiuk, Michał Budkiewicz
Data publikacji: 25.10.2017 r