Schizofrenia rozpoznawana w Polsce za późno

Schizofrenia rozpoznawana w Polsce za późno

Schizofrenia jest diagnozowana w Polsce po roku - dwóch latach od wystąpienia pierwszych objawów. To zdecydowanie za późno - podkreślali psychiatrzy, którzy 23 stycznia brali udział w debacie PAP pt.: "Schizofrenia - perspektywa społeczna, sytuacja w Polsce".

Celem zamkniętej debaty PAP jest wskazanie możliwości i sposobów poprawy efektów leczenia chorych na schizofrenię w Polsce, zmniejszenia liczby i czasu trwania ich pobytów w szpitalu, zapobiegania ich wykluczeniu z życia społecznego i z rynku pracy. Jak wyjaśnił konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii prof. Marek Jarema, na schizofrenię, która jest poważnym zaburzeniem psychicznym, cierpi 1 proc. społeczeństwa, czyli 380-400 tys. w Polsce. Jest diagnozowana głównie u ludzi młodych, między 18. a 30. rokiem życia.

– Mamy dowody na to, że schorzenie ma podłoże genetyczne, nie rozwija się dlatego, że ktoś miał zawód miłosny czy inne stresujące zdarzenie w życiu, choć to może przyspieszyć jej wystąpienie –  powiedział specjalista.

Jak zaznaczył, w Polsce schizofrenia jest często diagnozowana zbyt późno – po roku – dwóch latach od wystąpienia objawów. Mogą one mieć charakter niespecyficzny, jak np. rezygnacja z dotychczasowych zainteresowań, brak postępów w nauce, skierowanie zainteresowań w kierunku życia niematerialnego, utrata ciepłego stosunku do najbliższych, czyli chłód uczuciowy.

– Często te odmienne zachowania są uznawane za problemy wieku dojrzewania, dlatego rodzina i chory nie szukają pomocy u specjalisty – powiedział prof. Jarema.

Tymczasem, wczesne rozpoznanie i wdrożenie terapii może zapobiec rozwojowi choroby i zmniejsza ryzyko, że rozwiną się jej pełne objawy. W ostatnich latach pojawia się tendencja do obniżania się wieku pierwszego epizodu schizofrenii – około 30 proc. z nich występuje między 15. a 18. rokiem życia. Jest to wiek ważny ze względu na ukończenie kształcenia.

Jak przypomniał prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Andrzej Rajewski, u części pacjentów choroba zaczyna się nagle „wybuchem” psychozy – tj. objawami takimi jak omamy i urojenia. – Szybkie podjęcie leczenia zwykle usuwa objawy, ale później następuje u młodych ludzi depresja, pojawiają się myśli samobójcze – tłumaczył prof. Rajewski.

Wiąże się to m.in. z tym, że młodzież czyta o chorobie. Poza tym rodzice chcą, by młody człowiek szybko wrócił do szkoły i normalnego życia. – Tymczasem oni potrzebują psychoterapii, monitorowania powrotu do szkoły przez co najmniej 3-6 miesięcy. Nikogo po ciężkim zapaleniu płuc nie wyślemy, by biegał w maratonie. Nie możemy też wymagać, by dziecko po psychozie od razu wracało do szkoły – tłumaczył prof. Rajewski.

Eksperci zgodzili się, że w zdrowieniu pacjentów ogromną rolę odgrywa ich rodzina.

W debacie PAP uczestniczą: specjaliści z dziedziny psychiatrii, przedstawiciele towarzystw naukowych, a także farmakoekonomiści, przedstawiciele pacjentów i autorzy raportu na temat społecznych konsekwencji tej choroby. Jej przebieg można śledzić online na stronie www.pap.pl. (PAP)

Data publikacji: 24.01.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również