Siłą woli i góry przeniesiesz!
A jeśli nie góry, to na pewno morskie fale! Wszak „chcieć, to móc"!
Dwanaście kobiet – z trzyosobową załogą – wyruszyło w „Onkorejs” po Bałtyku. Wyruszyły 31 maja br. z Gdyni do Visby na wyspie Gotlandia w Szwecji, na jachcie Zjawa IV. Wszystkie uczestniczki to wspaniałe, waleczne kobiety, które zwyciężyły w walce z rakiem lub z energią jeszcze z nim walczą. Z chorobą, która wciąż jeszcze przeraża zbyt wielu i napawa beznadzieją, utratą wiary w sukces. One chciały pokazać, że z rakiem można wygrać, cieszyć się życiem i podejmować nowe wyzwania. Przede wszystkim jednak uzmysłowić potrzebę badań profilaktycznych i pokazać innym chorym, że nigdy nie wolno się poddawać i tracić nadziei na zwycięstwo w walce z nowotworem. To jest ich przesłanie do wszystkich pacjentów, będących w trakcie leczenia.
Niewątpliwie dla osób, które nie uprawiały żeglarstwa taki rejs to nie lada wyzwanie! Żeglowanie po Bałtyku równie dobrze może być przyjemnym spacerkiem, co skokiem na bungee! Do odważnych wszak świat należy!
Niestety nie udało się dotrzeć do celu. 1 czerwca, 60 mil morskich na północ od Władysławowa, z powodu rozszczelnienia kadłuba jacht zaczął nabierać wody. Wszystkie uczestniczki „Onkorejsu” szczęśliwie ewakuowano. Podjął je statek Petrobalticu „Aphrodite”, który zaholował również Zjawę IV do portu we Władysławowie.
Ta przygoda jeszcze raz potwierdziła, że nawalić mogą maszyny, przedmioty, ale wiara w pozytywne zakończenie przygody nie pozwoliła żeglarkom utracić radości z rejsu.
Iwona Kucharska
Data publikacji: 02.06.2015 r.