Tylko 14 proc. kobiet w pandemii zgłosiło się na cytologię w ramach badań przesiewowych

W czasie pandemii, w ramach badań przesiewowych tylko 14 proc. kobiet zgłosiło się na cytologię, pozwalającą wcześnie wykryć raka szyjki macicy – twierdzi prof. Mariusz Bidziński z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.

Specjalista, który jest kierownikiem Kliniki Ginekologii Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, przyznaje, że w przypadku raka szyjki macicy zgłaszalność na cytologię była zawsze bardzo niska i nie przekraczała 30 proc., i to w najlepszych latach. Jednak ostatni raport na ten temat – uwzględniający czas pandemii – wskazuje spadek zgłaszalności kobiet kwalifikujących się do takiego badania do aż 14 proc.

– Trzeba jednak brać pod uwagę, że ta statystyka nie jest pełna. W naszym raportowaniu uwzględnione są tylko te dane, które podaje Narodowy Fundusz Zdrowia. Natomiast wiadomo, że część badań, chociażby cytologicznych, wykonywanych jest w placówkach nieuspołecznionych, gabinetach prywatnych, które nie są uwzględniane w statystykach NFZ-owskic” – wyjaśnia w informacji przekazanej PAP prof. Mariusz Bidziński.

Badania przesiewowe (screeningowe) są jednymi z najważniejszych badań profilaktycznych i mają na celu zmniejszenie śmiertelności, w tym wypadku bardzo groźnej choroby, jaką jest rak szyjki macicy u kobiet. – Tu widzimy bardzo niewielkie obniżanie się wskaźników (śmiertelności – PAP). Dlatego wydaje się, że ten program badań profilaktycznych (…) nie przynosi zdecydowanego efektu w odniesieniu do nakładów – uważa.

Specjalista przypomina, że w Skandynawii zgłaszalność na badania przesiewowe, zarówno cytologię jak i mammografię (pozwalającą wcześnie wykryć raka piersi), sięga 70-80 procent. – Dolny margines – dodaje – efektywnego programu badań profilaktycznych powinien wynosić nie mniej niż 65-70 proc. Wtedy program jest efektywny. Poniżej tych wartości, program nie przyniesie spodziewanych efektów.

W Polsce rak szyjki macicy często wykrywany jest w późnym stadium, gdy skuteczne leczenie jest już znacznie utrudnione. Wskutek tego efekty leczenia są gorsze niż w krajach Europy Zachodniej.

– Rak szyjki macicy to jest nasza niesławna wizytówka. Mamy w tej chwili bardzo wysoką umieralność na tego raka, bo około 60 proc. pacjentek trafia do nas w bardzo zaawansowanych stadiach. Nie ma się co dziwić, że nasze wyniki leczenia są zdecydowanie gorsze niż na Zachodzie. Tam liczba zgonów, w porównaniu z Polską, jest niska. To pokazuje, jaki dystans nas dzieli – stwierdza prof. Mariusz Bidziński.

Dodaje, że polska medycyna naprawcza jest na niezłym poziomie, ale profilaktyka – podkreśla – kładzie nas na łopatki, zarówno w zakresie raków szyjki macicy, piersi czy jelita grubego. – To jest problem, którego nie potrafimy na razie przełamać w naszym społeczeństwie – dodaje.

Pandemia jeszcze bardziej pogorszyła sytuację w całej onkologii. – Pandemia powoduje, że wielu potencjalnych pacjentów nie zgłasza się z powodu lęku przed zakażeniami. Trudno jednoznacznie określić, jakie to są liczby, ale sądzę, że w granicach 30-35 proc. tych chorych w ogóle nie korzysta teraz z opieki medycznej. Jak wiadomo, placówki ochrony zdrowia mają pewien potencjał infekcyjny. Jeżeli chodzi o badania profilaktyczne to był czas, również w instytucie, w którym pracuję, że procedury były zawieszone z powodu innych priorytetów. Liczba badań wyraźnie spadła w każdym programie profilaktycznym – przyznaje. (PAP)

zbw/ ekr/, fot. pixabay.com

Data publikacji: 18.12.2020 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również