W Polsce nawet do miliona osób może żyć z trudno gojącymi się ranami

W Polsce nawet do miliona osób może żyć z trudno gojącymi się ranami, a z powodu niepotrzebnego stosowania lub nadużywania antybiotyków problem ten będzie narastał – alarmują eksperci kampanii „Rany pod kontrolą”.

Ich zdaniem, jeśli w Polsce nie zmieni się model leczenia ran, już w niedalekiej przyszłości zwykła rana może stać się dla pacjenta zagrożeniem życia z powodu narastającej antybiotykooporności. Eksperci ocenili, że w Polsce brakuje nie tylko procedur monitorowania zakażeń ran, ale także edukacji personelu medycznego w ich profilaktyce.

Jak przypomnieli w informacji prasowej przesłanej PAP, niewielka rana – po skaleczeniu, oparzeniu lub drobnym zabiegu chirurgicznym – powinna goić się fizjologicznie, bez powikłań. Niestety, coraz częściej proces ten zostaje zaburzony przez zakażenie rany opornymi bakteriami, które uniemożliwiające skuteczne leczenie. W miarę utrwalenia infekcji rana zaczyna wykazywać cechy przewlekłości i staje się tzw. raną trudno gojącą się – wymagającą specjalistycznej terapii i interdyscyplinarnej opieki. Jeśli nie uda się zahamować rozwoju zakażenia, dochodzi do rozległych uszkodzeń tkanek, konieczności amputacji, a nawet zagrożenia życia.

„Wielu pacjentów z raną przewlekłą ma za sobą długie miesiące, a niekiedy nawet lata nieskutecznych prób leczenia. Nierzadko są to osoby, które podejmowały samodzielne działania w domu lub otrzymywały nieskuteczne zalecenia, oparte na schematach sprzed dekad” – skomentował cytowany w informacji prasowej prof. Tomasz Banasiewicz, przewodniczący Rady Ekspertów kampanii „Rany pod kontrolą”.

Specjaliści szacują, że w Polsce na rany trudno gojące się cierpi nawet do miliona osób. Ponad połowa pacjentów z ranami zakażonymi trafia do lekarza lub szpitala zbyt późno, a blisko jedna trzecia jest leczona preparatami, które nie przynoszą rezultatów. W ponad 70 proc. przypadków infekcja związana z raną jest leczona ogólnoustrojowo – najczęściej poprzez antybiotyk, który nie zawsze jest potrzebny, a często zupełnie nieskuteczny.

„Doskonale wiemy, że antybiotyk, który kiedyś traktowaliśmy jako cudowne rozwiązanie i przepisywaliśmy zbyt chętnie, nie ma sensu w leczeniu zakażeń miejscowych, coraz częściej jest też nieskuteczny ze względu na oporność bakterii” – tłumaczył prof. Banasiewicz. Dodał, że leczenie trudno gojących się jest także obciążające dla psychiki pacjenta i jego rodziny oraz generuje ogromne koszty – rosną one wykładniczo w przypadku zakażeń wywołanych szczepami wielolekoopornymi.

Eksperci kampanii „Rany pod kontrolą” podkreślili, że zastosowanie antybiotykoterapii jest ostatecznością. Regularne stosowanie antyseptyków pozwala skutecznie ograniczyć namnażanie się bakterii w ranie i zmniejsza ryzyko rozwinięcia się infekcji opornych na antybiotyki.

Dr Przemysław Lipiński, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran, ekspert kampanii „Rany pod kontrolą” zwrócił uwagę, że w Polsce wciąż zbyt często obserwujemy sytuację, w której pacjent z raną trafia do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) i otrzymuje od razu receptę na antybiotyk. „To schemat, który trzeba zatrzymać. Każda niepotrzebna antybiotykoterapia to nie tylko błąd w dokumentacji – to realne ryzyko dla kolejnych pacjentów. To przyczynianie się do selekcji opornych drobnoustrojów” – podkreślił.

Tymczasem wielu pacjentów jeszcze zanim konsultuje się z lekarzem, przyjmuje antybiotyki samodzielnie. Dlatego rośnie liczba drobnoustrojów opornych na leczenie, a ich eliminacja staje się niemal niewykonalna.

Zgodnie z aktualnymi wytycznymi leczenia ran, decyzja o włączeniu antybiotyku powinna być poprzedzona kilkoma kluczowymi krokami: oceną mikrobiologiczną rany, właściwym przygotowaniem jej łożyska, wdrożeniem leczenia miejscowego (najczęściej poprzez antyseptykę) oraz obserwacją cech infekcji miejscowej. Eksperci zwrócili uwagę na konieczność edukowania personelu medycznego i personelu aptek na temat prawidłowego leczenia ran.

Z badań przeprowadzonych w ramach kampanii „Rany pod kontrolą” wśród pielęgniarek i farmaceutów wynika, że wielu z nich nie czuje się w pełni przygotowanych do zajmowania się terapią ran. Tylko co trzeci farmaceuta deklaruje znajomość nowoczesnych opatrunków, a jeszcze mniej produktów do lawaseptyki (czyli oczyszczania ran) i zasad przeciwdrobnoustrojowego leczenia miejscowego. W przypadku pielęgniarek, mimo dostępności licznych szkoleń, wiedza w zakresie rozpoznawania cech infekcji miejscowej wciąż wymaga poszerzenia. A to właśnie ci profesjonaliści są najbliżej pacjenta i to oni mogą zatrzymać rozwój infekcji, zanim stanie się groźna, alarmują eksperci kampanii „Rany pod kontrolą”.

Dlatego – jak ocenił dr Lipiński – potrzebne jest „wprowadzenie jasnych procedur, obowiązkowych ścieżek terapeutycznych oraz zaleceń w formie prostych algorytmów, popartych odpowiednimi szkoleniami”. „To są kroki, które mogą zrewolucjonizować model leczenia chorych z raną. Polskie Towarzystwo Leczenia Ran opowiada się również za wprowadzeniem systemu certyfikacji pracowników ochrony zdrowia zajmujących się leczeniem ran” – wyjaśnił prezes PTLR.

Zdaniem ekspertów trzeba w Polsce zmienić system leczenia ran, zanim będzie za późno. Obecnie brakuje wyspecjalizowanych zespołów interdyscyplinarnych, które pracowałyby tylko z pacjentami z ranami, a duża liczba działań – jak oczyszczanie rany, ocena mikrobiologiczna czy stosowanie preparatów przeciwdrobnoustrojowych – nie jest refundowana lub realizowana w sposób regularny. (PAP)

jjj/ agt/

Data publikacji: 14.10.2025 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również