Ważne, by rozmawiać między sobą na temat przeszczepienia narządów po śmierci

Najważniejsze, aby ludzie rozmawiali ze sobą na temat przeszczepienia narządów po śmierci. Najgorzej, jak rodzina sobie wyobraża, że jest właścicielem zwłok zmarłego – powiedział PAP transplantolog prof. Sławomir Rudzki. 26 stycznia obchodzony jest Ogólnopolski Dzień Transplantacji.

Kierownik I Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Leczenia Żywieniowego SPSK4 w Lublinie prof. Sławomir Rudzki powiedział, że pierwsze pobranie narządów w lubelskiej klinice miało miejsce w 1988 r., a od 1994 r. działa tu ośrodek transplantacyjny, w którym lekarze pobierają i wszczepiają nerki. – Do tej wykonaliśmy ponad 600 przeszczepów nerki. Staramy się, by były to pobrania wielonarządowe tj. również serca, wątroby, trzustki, po które przyjeżdżają zespoły transplantacyjne z innych miast. Jeden dawca może maksymalnie uratować sześć osób – zaznaczył prof. Rudzki.

Lekarze z lubelskiego ośrodka zaczynali od dziesięciu pobrań nerek rocznie. W 2005 r. udało się pobrać 78 nerek, z czego 60 przeszczepiono w Lublinie. W ostatnich latach liczba pobrań nerek utrzymywała się na poziomie 60 rocznie. Jak zaznaczył transplantolog, „lockdown nie sprzyjał naszej działalności”. Wskazał m.in. na przekształcenie części szpitali zajmujących się transplantacjami w covidowe i wprowadzenie nowych procedur związanych z epidemią (obowiązkowe testy, badanie komputerowe klatki piersiowej).

– Główne utrudnienie polegało też na tym, że w związku ze zmianami organizacyjnymi w szpitalach zmniejszyła się też liczba pacjentów ze stwierdzeniem zgonu w mechanizmie śmierci mózgu, co miało wpływ na mniejszą liczbę zgłoszeń, a tym samym liczbę pobrań narządów od dawców – ocenił szef kliniki chirurgii ogólnej SPSK4.

– Jako zespół ośrodka transplantacyjnego zawsze jesteśmy gotowi do pracy. Chodzi tylko o to, żeby poinformować nas we właściwym momencie, że pacjent umiera w mechanizmie śmierci mózgu – sprecyzował.

Zapytany o to, kim najczęściej są dawcy odpowiedział, że można ich podzielić na dwie grupy: osoby po wypadkach z ciężkim uszkodzeniem mózgu, który powstał na skutek urazu czaszkowo-mózgowego albo osoby po tzw. wylewach, czyli krwotoku śródczaszkowym lub pęknięciu tętniaka. Jak dodał, określenie „dawcy organów” wobec motocyklistów nie jest do końca prawdą ze względu na to, że przy wypadkach motocyklowych dochodzi najczęściej do obrażeń wielonarządowych, przez co narządy nie nadają się często do przeszczepu. – Poza tym głowa u motocyklisty jest bardziej chroniona, niż inne narządy, ze względu na kask – wyjaśnił profesor.

Uzupełnił, że zgodnie z prawem pobranie narządów możliwe jest także w przypadku nieodwracalnego zatrzymania krążenia. – Jednak w Polsce jeszcze się to nie rozwinęło ze względu na bardziej skomplikowany przebieg zdarzenia i uwarunkowania, bo w takiej sytuacji trzeba bardzo szybko wdrożyć procedury prowadzące do możliwości utrzymania ciała przy życiu. Dotychczas było kilkanaście takich przypadków w naszym kraju – dodał transplantolog.

Nawiązując do procesu stwierdzenia śmierci mózgu u pacjentów podkreślił, że jest to bardzo rygorystyczna procedura. W skład komisji wchodzą najczęściej anestezjolog oraz neurolog lub neurochirurg. – Jeżeli podczas badania ktoś ma jakąś wątpliwość w interpretacji objawu, który ma wywołać u zmarłego, to sam fakt tego, że ma wątpliwość powoduje, że należy przerwać procedurę, odwołać komisję, poczekać i powołać ją za jakiś czas na nowo. Tu nie może być żadnych wątpliwości. Idąc do domu lekarz powinien być pewny, że postąpił w sposób właściwy etycznie – podkreślił prof. Rudzki.

Odnosząc się do tendencji, że na wschodzie Polski jest mniej dokonywanych przeszczepów narządów niż na południu lub zachodzie kraju odpowiedział, że w jego opinii powodem tego nie jest niechęć do procedury przeszczepiania narządów po śmierci, a raczej jest to kwestia zaangażowania lekarzy, którzy zajmują się pacjentami umierającymi w mechanizmie śmierci mózgu. – Jeśli lekarz nie dopilnuje, żeby zgłosić nam ten fakt w odpowiednim czasie, to nie będzie możliwe pobranie narządów – sprecyzował transplantolog.

Dodał, że nie ma szczególnych różnic pomiędzy regionami Polski pod względem zgłaszania za życia sprzeciwów wobec pobrania narządów i komórek do transplantacji do Centralnego Rejestru Sprzeciwów. – Nasze społeczeństwo w tej chwili jest zwolennikiem tej metody leczenia i nie mamy z tym większych problemów – powiedział kierownik kliniki chirurgii ogólnej SPSK4.

Pobranie organów od osoby zmarłej można dokonać na zasadzie tzw. zgody domniemanej, co oznacza, że jeżeli ktoś za życia nie wyraził sprzeciwu, to można dokonać procedury przeszczepienia narządów. – Natomiast my, rozmawiając z rodziną, nigdy nie pytamy się o zgodę, tylko o wiedzę bliskich na temat tego, jakie było stanowisko zmarłego wobec ewentualnego przeszczepu narządów. Najgorzej, jak rodzina sobie wyobraża, że jest właścicielem zwłok zmarłego, a prawo tego nie przewiduje. Rodzina nie ma praw do tego ciała z wyjątkiem obowiązku pochówku – zaznaczył profesor.

Jego zdaniem, najważniejsze, aby ludzie rozmawiali ze sobą o możliwości przeszczepienia narządów po śmierci. – Po to, aby wiedzieli, jaka jest nasza opinia na ten temat, na wypadek “gdyby coś się stało” – dodał transplantolog.

Przywołał sytuację sprzed kilku lat, gdy dawcą mógł zostać młody zmarły, a jego matka nie wiedziała, czego chciałby syn. – Przyszła za dwie godziny z sąsiadką, która powiedziała, że kiedyś rozmawiała na temat transplantologii z jej synem z jakiegoś powodu i on powiedział, że nie miałby nic przeciwko temu, by pobrać od niego narządy po śmierci – opisał prof. Rudzki.

Zapytany o biorców nerek odpowiedział, że są to najczęściej chorzy na przewlekłą niewydolność nerek, którzy są leczeni nerkozastępczo – czyli za pomocą dializ lub hemodializ. – Po przeszczepie nerki ich jakość i komfort życia szalenie zmienia się na korzyść. Nie muszą trzy razy w tygodniu dojeżdżać do szpitala na dializy, mogą wrócić do normalnej pracy. I co najważniejsze, u pacjentów z niewydolnością nerek znacząco skraca się okres życia np. z 80 do 65 lat. Po przeszczepie ta sytuacja się zmienia i możliwe jest dalsze, normalne życie – dodał profesor. (PAP)

Gabriela Bogaczyk, fot. archiwum NS

Data publikacji: 26.01.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również