Zawodowo ścigają się z cukrzycą. Droga na kolarski szczyt
- 08.03.2021
Mateusz Rudyk
Team Novo Nordisk z Atlanty stanowi wyjątkową ekipę w zawodowym peletonie. W swoich szeregach ma wyłącznie kolarzy z cukrzycą, którzy przyjeżdżają m.in. na Tour de Pologne. Młodzieżówkę reprezentuje Przemysław Kotulski, a ambasadorem zespołu jest Mateusz Rudyk. Obaj musieli podjąć trudne decyzje, żeby realizować swoje sportowe pasje. Od lat pokazują, że choroba nie wyklucza osiągania sukcesów w kolarstwie. To wymaga nie tylko samozaparcia. Plany na ten sezon zakładają walkę o medal Igrzysk Olimpijskich w Tokio.
Team Novo Nordisk (TNN) jest pierwszym na świecie zespołem zawodowych kolarzy z cukrzycą. Ekipa organizuje zgrupowania w Stanach Zjednoczonych, o czym w 2015 r. dowiedział się Przemysław Kotulski. Wysłał zgłoszenie przez internet. Był zaskoczony, że szybko otrzymał odpowiedź i zaproszenie na Talent ID Camp. Zawodnik, mający wówczas 15 lat, poleciał za ocean. Tam wraz z młodymi osobami z całego świata miał treningi i testy. Wszystko pod okiem dyrektora ekipy Phila Southerlanda.
– Wtedy nie potrafiłem zbyt dobrze mówić po angielsku. Ale zapewniono mi tłumacza, który był ze mną przez cały obóz trwający tydzień. Organizacja była na najwyższym poziomie, każdy trening wyglądał profesjonalnie. Wtedy poczułem się jak zawodowy kolarz i od tego momentu chciałem być członkiem tej drużyny – wspomina Przemysław Kotulski.
W kolejnym roku otrzymał od teamu następne zaproszenie. Tym razem już nie tylko na obóz, ale również na zawody, podczas których zaprezentował swoje umiejętności. I jeszcze w 2016 r. dołączył do ekipy jako junior. W 2019 r. awansował do Teamu Novo Nordisk Development, czyli młodzieżówki, którą reprezentuje do dziś.
Od 2016 r. TNN jest regularnie zapraszany przez organizatorów Tour de Pologne. Kiedy ekipa przyjechała na wyścig w 2019 r., wiedziała już o sukcesach odnoszonych przez Mateusza Rudyka. Kontakt między tym kolarzem torowym a zespołem nawiązał profesor Leszek Sibilski, który jest wykładowcą uniwersyteckim w USA.
– Zostałem zaproszony na spotkanie podczas jednego z etapów Tour de Pologne. Dla mnie to był stres, bo słabo mówiłem po angielsku. Bałem się, że się nie dogadamy. Na szczęście był ze mną mój trener kadrowy Igor Krymski, więc mogliśmy swobodnie rozmawiać. Miło wspominam ten dzień, poznałem cały team. Wtedy usłyszałem, że TNN będzie chciał mi pomóc przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio – mówi Mateusz Rudyk.
Rozmowy ws. formy wsparcia toczyły się w kolejnych miesiącach. Pandemia wydłużyła ten proces. Na początku br. ogłoszono, że 25-latek zawarł roczny kontrakt z zespołem. TNN nie dysponuje drużyną kolarzy torowych, tylko szosowych. Polak został więc ambasadorem teamu. Dzięki temu ma zagwarantowaną szeroką pomoc, w tym wiedzę sztabu, który zdobył spore doświadczenie w prowadzeniu zawodników z cukrzycą. A to powinno ułatwić osiąganie wymarzonych sukcesów.
Rower zamiast szpady
Przemysław Kotulski nie pamięta życia bez cukrzycy typu pierwszego. Miał 3 lata, kiedy ją zdiagnozowano u niego. Jako siedmiolatek zaczął trenować szermierkę. Na zawodach w szpadzie odnosił liczne sukcesy. Nie tylko w kraju, ale również za granicą. Przełom nastąpił w 2011 r. Wówczas jego tata, będący fanem kolarstwa, zabrał go na Tour de Pologne.
– Pojechaliśmy autem z naszym znajomym na etap, który odbywał się w Wiśle, czyli ok. 70 km od domu. Wzięliśmy z sobą rowery, w tym ten, który dostałem na pierwszą komunię świętą. Podjechaliśmy na nich pod taką górę i tam zobaczyłem kolarzy na żywo. To było niesamowite przeżycie – zjazd, prędkość, rowery, obstawa, kibice – opisuje 21-latek z Rydułtów (woj. śląskie).
Od tego momentu zakochał się w kolarstwie i chciał na nie postawić. Tyle, że to oznaczało dokonanie trudnego wyboru. Bo trenowanie dwóch dyscyplin sportu nie wchodziło w grę. Podobnie jak porzucenie szpady z dnia na dzień. Uczęszczał bowiem do gimnazjum, które specjalizowało się w szermierce. Czuł się nieco zobowiązany. Od dyrektora szkoły miał jednak zgodę na dokonanie zmiany po zakończeniu półrocza. Ale lekarze mieli też obawy, czy podoła treningom kolarskim. One oznaczają duży wysiłek, znacznie większy niż wcześniej.
– Były osoby, które mówiły, że to zły pomysł. Ale inni wspierali i pomagali. Do dzisiaj mam kontakt z panią profesor, która zajmuje się cukrzycą. Sama jeździ na rowerze, więc można to połączyć. Choć wiadomo, że był we mnie duży strach – podkreśla kolarz Team Novo Nordisk Development.
Mentalność wojownika
U Mateusza Rudyka cukrzycę zdiagnozowano, kiedy miał 12 lat. Wtedy już trenował kolarstwo. Natomiast jako trzynastolatek dowiedział się o chorobie Hashimoto. I to właśnie nadczynność tarczycy doprowadziła do przerwania treningów. Wówczas usłyszał, że przy tych wynikach badań wysiłek fizyczny jest dla niego groźnym wrogiem. Nie mógł się z tym pogodzić. Bo przecież kolarstwo sprawiało mu coraz większą frajdę. Zastanawiał się, czy nie doszło do błędnej diagnozy.
– Mój tata od początku wierzył, że mogę coś osiągnąć w tym sporcie. Poszliśmy do kolejnych trzech czy czterech specjalistów, ale każdy miał takie samo zdanie. Słowa jednego z lekarzy wciąż pamiętam. Powiedział, że mogę pojechać na zawody, zostać mistrzem świata, zasnę i już się nie obudzę. Dla mnie to było drastyczne i bolesne – wspomina ambasador TNN.
Po kilku miesiącach sytuacja z tarczycą była już lepsza. To oznaczało szansę na powrót do treningów. Ale decyzja wymagała przemyśleń, było zawahanie i strach. W głowie nastolatka pojawiały się różne scenariusze. Również takie, że zasłabnie podczas jazdy i w pobliżu nie będzie nikogo, kto go uratuje. Albo wpadnie do rowu i nikt go nie znajdzie. Ostatecznie wygrała mentalność sportowego wojownika.
– Najpierw sam sobie zamierzałem pokazać, że potrafię i chcę rywalizować z innymi, a także z nimi wygrywać. Wiedziałem, że jeżeli mi się uda, to będę motywacją dla ludzi, którzy w pewnym momencie się poddają. Bo mówią, że z cukrzycą nie można pewnych rzeczy zrobić. Wtedy myślałem tylko o Polsce, a teraz to rozprzestrzeniło się bardziej na świat – podkreśla Mateusz Rudyk.
Kolarska misja
Koncern farmaceutyczny Novo Nordisk zainicjował globalny projekt „Razem zmieniajmy cukrzycę”. Jego część stanowi właśnie TNN, który edukuje i motywuje do aktywności fizycznej. Podejmowane działania służą pacjentom z cukrzycą, jak również osobom zagrożonym tą chorobą.
– Dla mnie reprezentowanie teamu to też duża misja. Pokazujemy ludziom, że chcemy uprawiać sport na najwyższym światowym poziomie i walczyć o miejsca na podium. Udowadniamy, że cukrzyca nam w tym nie może przeszkodzić – podkreśla Przemysław Kotulski.
W jego sportowym CV jest m.in. 7. miejsce podczas jednego z etapów Tour de l’Abitibi w 2017 r., prestiżowej imprezy dla juniorów organizowanej w Kanadzie. Natomiast z ubiegłego roku miło wspomina rywalizację w Turcji. Na etapie rozpoczynającym Tour of Mevlana zajął siódmą lokatę.
Z kolei dla Mateusza Rudyka udany był sezon 2019. Wówczas zdobył brązowy medal w sprincie indywidualnym na Mistrzostwach Świata w Pruszkowie. Na trzecim miejscu ukończył też sprint indywidualny na Mistrzostwach Europy w Apeldoorn. 3 lata wcześniej cieszył się ze złotego medalu w sprincie drużynowym na ME w Saint-Quentin-en-Yvelines.
– Dla mnie budujące jest to, że jestem w stanie rywalizować ze zdrowymi zawodnikami i osiągać sukcesy. To dodatkowa motywacja, bo mam więcej obowiązków niż inni startujący. Chcę pokazać światu, że nazywam się Mateusz Rudyk, mam cukrzycę i mogę być mistrzem świata – mówi.
Wyścig z cukrzycą
Samozaparcie to cecha, która łączy naszych rozmówców. Bez niej z pewnością nie byliby w tym miejscu kariery sportowej, w którym są. Jak przyznaje Przemysław Kotulski, miał na treningach czy zawodach trudne sytuacje związane z cukrzycą. To wynikało np. ze stresu i poziom cukru nie był taki jaki powinien. Ale zawodnik zawsze stara się wyciągać z tego wnioski. Analizuje, co działo się wcześniej i co mogło przyczynić się do gorszej wydolności organizmu.
– Od momentu, kiedy jestem w teamie, zwracam większą uwagę na to, co jem. Liczę też spożywane kalorie. Kiedyś nie miało dla mnie znaczenia, czy jadę na ciężki trening, czy są wolne dni. Teraz wiem, że trzeba czuwać nad dietą, żeby organizm mógł dobrze funkcjonować. Pracujemy nad tym w zespole, mamy panią dietetyk – podkreśla Przemysław Kotulski.
Z kolei Mateusz Rudyk początkowo traktował cukrzycę jako przeszkodę i wroga. Sam siebie pytał, dlaczego to on choruje. To wszystko dla niego było trudne. Ale z czasem nauczył się z nią żyć. Traktuje ją jako partnera, z którym wspólnie pokonuje różne przeszkody. Wie, że można normalnie funkcjonować. I nawet zjeść co jakiś czas kawałek czekolady czy pizzy, czego mu wcześniej zakazywano.
– Kiedyś bardzo rozpraszało mnie, że nie mogę się skupić na treningu jak inni koledzy, tylko że muszę sprawdzić poziom cukru, wstrzyknąć insulinę czy zjeść coś słodkiego. Zgrupowania były ciężkie, bo np. należało wymienić wkłucie w pompie insulinowej. Rodzice specjalnie przyjeżdżali, żeby to zrobić. Tak to wyglądało w czasach, kiedy byłem w kadrze Dolnego Śląska – wspomina.
Jazda po medal
Dla Przemysława Kotulskiego największym celem jest dołączenie do pierwszej drużyny TNN. W tym sezonie zamierza walczyć o ten sportowy awans. Dąży też do zajmowania czołowych miejsc na poszczególnych zawodach. I nie ukrywa, ze chciałby wygrać jakiś wyścig. I nad tym ciężko pracuje.
– W tym roku odbyło się zgrupowanie w Hiszpanii. Na początku marca były zawody Trofej Umag – Umag Trophy w Chorwacji. W dalszej części sezonu mamy rywalizować we Francji czy Turcji, może też w Polsce. Ale ze względu na pandemię wiele kwestii wciąż pozostaje pod dużym znakiem zapytania – mówi kolarz Team Novo Nordisk Development.
Z kolei Mateusz Rudyk ma szansę za kilka miesięcy zadebiutować na Igrzyskach Olimpijskich. Impreza miała się odbyć się już latem ubiegłego roku, ale ze względu na pandemię została przełożona o 12 miesięcy. Początkowo reprezentant Polski nie był zadowolony z tej decyzji. Ale szybko zrozumiał, że to okazja do lepszego przygotowania. W trakcie lockdownu mógł skupić się na technice, na co wcześniej brakowało czasu.
– Dostałem rok w gratisie i chcę go jak najlepiej wykorzystać. Bardzo chciałbym być złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich i usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego. To marzenie i jednocześnie cel. Ale każdy medal będzie wielkim osiągnieciem – mówi 25-latek.
Taki sukces na pewno byłby ważny dla TNN i całej społeczności diabetologicznej. Zwłaszcza, że w tym roku przypada stulecie wynalezienia insuliny. A w 2008 r., podczas IO w Pekinie, hymn Polski został zagrany dla wioślarskiej osady. W jej składzie był Michał Jeliński, chorujący na cukrzycę.
Marcin Gazda, fot. ©️TeamNovoNordisk, ©️Szymon Gruchalski.
Data publikacji: 08.03.2021 r.