Jedną nogą w finale w Krakowie. Sukces nie tylko na boisku

P. Świercz, M. Widłak, J. Kozioł, M. Dragosz

We wrześniu ampfutbolowa reprezentacja Polski powtórzyła swój największy sportowy sukces w Mistrzostwach Europy. Impreza zorganizowana w Krakowie przyciągnęła tysiące kibiców na trybuny i przed telewizory. Prawie 10 lat wcześniej odbyło się pierwsze w naszym kraju zgrupowanie dla ampfutbolistów. Turniej zostanie na długo zapamiętany, co powinno pozytywnie wpłynąć na wizerunek osób z niepełnosprawnościami. W listopadzie Wisła Kraków Amp Futbol triumfowała w rozgrywkach ligowych. Dzięki temu stolica Małopolski może ubiegać się o organizację finałowego turnieju Ligi Mistrzów.

Reprezentacja Polski zajęła trzecie miejsce podczas Mistrzostw Europy w ampfutbolu, zorganizowanych 12-19 września w Krakowie. Tym samym powtórzyła sukces z poprzedniego Euro, które odbyło się w październiku 2017 r. w Turcji.

– Dla mnie te medale ważą tyle samo. Ten z tego roku jest o tyle szczególny, że graliśmy na własnych śmieciach, przed polską publiką. 4 lata temu było super, dzisiaj jest 2 razy bardziej super, dlatego że zrobiliśmy coś więcej, niż tylko sięgnęliśmy po medal. Tak to traktuję i mam nadzieję, że spożytkujemy to na wielu polach – mówi Marek Dragosz, trener reprezentacji Polski w ampfutbolu.

Inauguracja turnieju odbyła się na stadionie Cracovii. W meczu otwarcia nasza kadra wygrała z Ukrainą 3:0. Następnie przeniosła się na obiekt Prądniczanki, gdzie rozegrała 3 kolejne spotkania. Najpierw pokonała Izrael 8:0, a później zremisowała z Hiszpanią 1:1. Ten ostatni wynik dał Polakom awans do fazy pucharowej z pierwszego miejsca w grupie. W ćwierćfinale Biało-Czerwoni odnieśli zwycięstwo 2:0 nad Francją. Następnie powrócili na stadion Cracovii, gdzie w półfinale ulegli Hiszpanii 1:2. Tam też rozegrali mecz o trzecie miejsce, w którym pokonali Rosję 1:0.

– Najpierw aspekt sportowy szedł dobrze. W półfinale wydawało się, że jesteśmy faworytami, ale przegraliśmy. To były strasznie ciężkie chwile, bo niewiele zabrakło do walki o złoty medal. Następnego dnia znów trzeba było zagrać. I chwała trenerom i chłopakom, że z taką potęgą, jaką jest Rosja, wyszarpali zwycięstwo – komentuje Mateusz Widłak, prezes Stowarzyszenia Amp Futbol Polska i prezydent European Amputee Football Federation (EAFF – Europejska Federacja Ampfutbolu).

Mistrzostwo Europy obroniła Turcja. W finale pewnie pokonała Hiszpanię 6:0. Do decydującego meczu kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. W całym turnieju rozegrała 5 spotkań, strzelając aż 36 goli. Bramki straciła dopiero w półfinale, ale i w nim efektownie wygrała z Rosją 5:2.

– Na chwilę obecną jest przepaść między Turcją a pozostałymi reprezentacjami. Ale nie jestem przekonany, czy ona się pogłębia. Każda drużyna czyni postępy. To dotyczy Polski, naszych rywali i także Turków. Myślę, że mimo wszystko ludzie szlusują bardziej do góry niż w dół – podkreśla Marek Dragosz.

Z kolei były bramkarz kadry Marek Zadębski stwierdza, że rozwój dyscypliny idzie do przodu. Reprezentacje, z którymi można było kiedyś łatwo wygrać, zaczęły stawiać coraz twardsze warunki. Np. Belgia przegrała wszystkie spotkania, ale zawsze walczyła do końca.

Tłumy na trybunach

Euro zakończyło się nie tylko sukcesem sportowym kadry, ale również organizacyjnym, marketingowym i frekwencyjnym. Turniej pokazał, że w Polsce sport OzN może przyciągać sporo kibiców na trybuny. Nie tylko rodziny czy znajomych kadrowiczów. Namiastką tego było towarzyskie spotkanie Polski z Irlandią w czerwcu 2019 r. Wówczas na stadionie Prądniczanki pojawił się komplet widzów, przeszło 1000 osób.

– Może to zbyt mocne słowo, ale na ME wszyscy byli w szoku. Ponad 7 tys. ludzi na meczu otwarcia i zdecydowana większość z nich nigdy wcześniej na żywo nie widziała ampfutbolu. Ogromna w tym zasługa Roberta Lewandowskiego, czyli ambasadora Euro. On przyciągnął kibiców do tego turnieju, a tysiące z nich zakochało się w tej dyscyplinie sportu. I to było widać po frekwencji na kolejnych spotkaniach – opisuje Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. rozwoju kultury fizycznej.

Robert Lewandowski nie przybył do stolicy Małopolski, ale nagrał film, który zaprezentowano podczas ceremonii otwarcia. Ponadto przekazał koszulki z autografem dla drużyn rywalizujących podczas Euro. Natomiast w trakcie turnieju gośćmi byli m.in. prezydent RP Andrzej Duda, prezydent Krakowa Jacek Majchrowski czy Jerzy Dudek.

– Kiedy stałem w tunelu w oczekiwaniu na mecz z Ukrainą, pojawiły się łzy, wzruszenie i ekscytacja. To może przełożyło się na nerwowe pierwsze minuty spotkania, ale potem to już była wielka przyjemność, kiedy słyszeliśmy doping kibiców. Tak jak każdy z naszej reprezentacji, pierwszy raz grałem przed tak liczną publicznością. W Turcji było więcej widzów [ponad 41 tys. osób na finale ME w 2017 r. – przyp. red.], ale wtedy byliśmy na trybunach – mówi Przemysław Świercz, kapitan reprezentacji Polski w ampfutbolu.

Jak podkreśla Marek Dragosz, gra przed liczną publicznością była fantastycznym przeżyciem, przede wszystkim dla zawodników. Publiczność nie tylko licznie się zjawiła, ale też żywiołowo reagowała. Trener kadry przyznaje, że podoba mu się kultura kibicowania. Ona jest troszkę inna niż na stadionach w piłce nożnej jedenastoosobowej. Ale nie twierdzi, że lepsza czy gorsza, tylko inna.

Sporym zainteresowaniem cieszyły się również transmisje meczów Biało-Czerwonych. W TVP Sport każde spotkanie naszej reprezentacji przyciągało średnio 230 tys. widzów. Rekordowy okazał się półfinał z Hiszpanią, w pewnym momencie obserwowało go 407 tys. osób! A grę Polaków można też było śledzić w internecie, m.in. za pośrednictwem Facebooka czy aplikacji TVP Sport.

Droga do sukcesu

– Przygotowania do Euro to były 3 lata ciężkiej pracy. Mnie jako organizatora, oprócz medalu dla Polski, bardzo cieszy to, że wszystkie drużyny były zadowolone. Podkreślały niesamowitą atmosferę stworzoną przez kibiców, wolontariuszy i wszystkich, którzy byli z nami. Organizacyjnie stanęliśmy na wysokości zadania, stworzyliśmy bardzo dobre warunki i to dla nas bardzo ważne. Myślę, że nasza dyscyplina idzie do przodu – informuje Mateusz Widłak.

Euro było zwieńczeniem dziesięciu lat funkcjonowania ampfutbolu w Polsce. Pierwsze zgrupowanie odbyło się bowiem w Warszawie w październiku 2011 r. Wówczas przyjechali chętni. Z czasem było ich coraz więcej, a Marek Dragosz zaczął wysyłać powołania. W świecie polskiego sportu OzN nie ma dyscypliny, która w takim czasie rozwinęłaby się na taką skalę.

W marcu 2012 r. kadra zagrała pierwszy mecz, a już w październiku zadebiutowała na Mistrzostwach Świata. Ta impreza odbyła się w Kaliningradzie, a Biało-Czerwoni zajęli jedenaste miejsce na 12 ekip. 2 lata później byli jedną z rewelacji MŚ w Culiacan (Meksyk), kończąc zmagania na czwartej pozycji. Z kolejnego mundialu, zorganizowanego w 2018 r. w San Juan de los Lagos (Meksyk), Biało-Czerwoni wrócili jako siódma drużyna świata. Natomiast w 2015 r. zainaugurowane zostały rozgrywki ligowe. W zakończonym niedawno sezonie PZU Amp Futbol Ekstraklasy uczestniczyło 5 drużyn. Każda z nich jest sekcją znanego klubu.

– Żeby sportowiec z niepełnosprawnościami doszedł do osiągnięć, musi niekiedy włożyć 3 razy więcej pracy w treningi niż osoba pełnosprawna. Nie chcę myśleć, ile hektolitrów potu wylali zawodnicy w trakcie zgrupowań. Nawet nie zastanawiam się, jak ciężko Kamil Grygiel musiał przepracować 2 miesiące po złamaniu śródstopia i operacji. Albo Kamil Rosiek, któremu około miesiąc przed turniejem pękła kość w ręce na treningu. Obaj zagrali na ME – mówi Marek Zadębski, bramkarz Wisły Kraków Amp Futbol, który został uhonorowany za grę w reprezentacji. W przerwie meczu otwarcia otrzymał pamiątkową koszulkę, a gratulował mu m.in. Jerzy Dudek.

Natomiast skalę wysiłku podczas pięćdziesięciominutowego meczu pokazują m.in. statystyki biegowe, które Marek Dragosz zaprezentował w mediach społecznościowych. W spotkaniu z Rosją Krystian Kapłon przebiegł 7,618 km, Bartosz Łastowski – 7,171 km, a Przemysław Świercz – 6,287 km.

Misja z piłką

Chcemy być tacy jak Wy – te słowa można było przeczytać na banerze trzymanym przez kibiców podczas Euro. Później został on sprezentowany sztabowi trenerskiemu podczas październikowego zgrupowania Junior Amp Futbol.

– Mam ogromne marzenie, bo nie unikniemy misyjności w tym, co robimy. Podczas naszych występów na trybunach widziałem dzieciaki z niepełnosprawnościami różnego rodzaju. Jeśli więc ludzie otwierają domy, zabierają dzieci do społeczeństwa, do sportu, to tylko trzeba się z tego cieszyć – mówi Marek Dragosz.

Przed Euro nie brakowało zachęt skierowanych do kibiców z niepełnosprawnościami, aby odwiedzili stadiony. Przykładowo, zorganizowane grupy z Krakowa i okolic mogły liczyć na bezpłatny transport. Oferowano przejazdy autokarowe na stadion Cracovii i z powrotem. Na tym obiekcie wydzielony jest sektor dla osób korzystających z wózków.

– Myślę, że ludzie na długo zapamiętają ten turniej. Liczę na to, że coraz życzliwszym okiem zaczną spoglądać na OzN i będą chętnie przychodzić na mecze. Ale nie z ciekawości, jak zawodnicy wyglądają na boisku, tylko z chęci dopingowania reprezentacji Polski czy poszczególnych klubów. Oczekuję od społeczeństwa, aby w każdym dostrzegano człowieka – podkreśla Marek Zadębski.

Zdaniem Mateusza Widłaka zmienia się wizerunek OzN w Polsce. Widać to nawet na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Wierzy, że ampfutbol przyczynia się do tego. Z kolei Przemysław Świercz ma nadzieję, że Euro tylko pozytywnie wpłynie na postrzeganie sportowców z niepełnosprawnościami. Kapitan reprezentacji zachęca do oglądania różnych dyscyplin. Bo ich przedstawiciele też chcą przezwyciężać codzienne wyzwania, więc potrzebują wsparcia. Natomiast Janusz Kozioł podkreśla, że Kraków od lat jest otwarty na sport osób z niepełnosprawnościami. Euro pokazało, że ludzie doceniają to, co robią amfutboliści.

– Często dostaję takie opinie, że na początku ludzie przychodzili i patrzyli na ampfutbol przez pryzmat niepełnosprawności. Oczywiście, to piłka dla osób z niepełnosprawnościami, ale dziś jest inne spojrzenie. Dostrzega się sport, który jest dynamiczny, ekspresyjny. Na boisku są ogromne emocje i poświęcenie, a to się ludziom bardzo podoba – przekonuje Marek Dragosz.

Gra o przyszłość

6-7 listopada na stadionie Prądniczanki ponownie zagościli ampfutboliści. Tym razem stawką były ligowe punkty w piątym, a zarazem ostatnim tegorocznym turnieju PZU Amp Futbol Ekstraklasy. Z tytułu mistrza Polski cieszyła się Wisła Kraków. Kolejne miejsca zajęły Legia Warszawa, Podbeskidzie Kuloodporni Bielsko-Biała, Warta Poznań i Widzew Łódź. W przyszłym sezonie do rozgrywek ma dołączyć Stal Rzeszów.

Natomiast jeszcze przed rozpoczęciem Euro, mówiło się o planach związanych z organizacją kolejnej ważnej imprezy w stolicy Małopolski – turnieju finałowego Ligi Mistrzów w ampfutbolu. Ale podstawowym warunkiem było zdobycie mistrzostwa Polski przez Wisłę. Bo tylko triumfator krajowych rozgrywek może być gospodarzem tego wydarzenia. Wiosną 2020 r. w takiej roli mieli wystąpić Kuloodporni Bielsko-Biała. Jednak pandemia pokrzyżowała plany, impreza ostatecznie została przeniesiona na jesień do Turcji.

– My jako Kraków jesteśmy gotowi, żeby złożyć taką aplikację. Wiemy, że kontrkandydatem jest Petersburg. Z jednej strony może nie wszyscy zechcą rok po roku wrócić do Krakowa. Z drugiej strony, jak przypomną sobie organizację ME, to też powinien być nasz atut – zaznacza Janusz Kozioł.

Jak informuje Mateusz Widłak, wyboru gospodarza dokonają drużyny, które wezmą udział w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Plan zakłada, że rywalizować będzie 8 ekip. W tym roku w Turcji też miało być ich tyle, ale ostatecznie wystąpiły o 2 mniej. W tym gronie Legia Warszawa zajęła drugie miejsce. Rok wcześniej w elitarnych rozgrywkach uplasowała się na najniższym stopniu podium.

– Na podstawie ME mogę przypuszczać, że LM w Krakowie będzie wielkim wydarzeniem, ale też przeżyciem dla kibiców. Miasto stanęło na wysokości zadania, a ludzie chcą nam kibicować. Na pewno będziemy dążyć do zwycięstwa, nie chcemy walczyć o jakieś minimalne cele. Boisko i przygotowania pokażą, czy osiągniemy sukces – mówi Przemysław Świercz, obrońca Wisły Kraków.

Natomiast dla reprezentacji Polski najważniejsze w przyszłym roku będą Mistrzostwa Świata. Najlepsze ekipy mają rywalizować w pierwszej połowie października w Turcji. Marek Dragosz zaznacza, że był czas na to, żeby pocieszyć się medalem ME, ale już nastąpił powrót do pracy. Jak stwierdza trener, trzeba poszukać nowych i lepszych rozwiązań. To, co było skuteczne kilka miesięcy temu, nie wystarczy, żeby przygotować się do MŚ. Jest przekonany, że można podźwignąć ten zespół jeszcze wyżej.

– Chcemy, żeby ten sukces, który osiągnęliśmy w Krakowie, został spożytkowany dla dyscypliny i przyszłych pokoleń. Zależy nam na rozwinięciu programów juniorskich, ligi oraz klubów. To jest nasz plan – podsumowuje Mateusz Widłak.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Marcin Gazda

Data publikacji: 16.11.2021 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również