Koszykarska kadra znów w grze. Niedosyt po ME

Reprezentacja Polski w koszykówce na wózkach zajęła szóste miejsce podczas Mistrzostw Europy w Madrycie. Biało-Czerwoni nie osiągnęli zakładanego celu, jakim było uzyskanie awansu na tegoroczne Mistrzostwa Świata. W decydującym meczu nasza kadra przegrała po dogrywce z Francją 78:79. Kilka dni wcześniej Polacy okazali się minimalnie lepsi od Trójkolorowych. Po tytuł mistrzowski sięgnęła Holandia, choć zaplanowany finał nie został rozegrany.

Stawką imprezy zorganizowanej 4-12 grudnia 2021 r. były nie tylko medale Mistrzostw Europy. Dla pięciu najlepszych drużyn przewidziano przepustki na tegoroczne Mistrzostwa Świata w Dubaju. W tym gronie zamierzała znaleźć się reprezentacja Polski, ale ostatecznie ukończyła rywalizację na szóstej pozycji.

– Pozostał niedosyt, bo najważniejsze mecze przegraliśmy niewielką różnicą punktów. Jako trener biorę porażkę na siebie, bo pojechaliśmy na ME z innym celem. Z postawy zawodników jestem zadowolony, bo nikt nie odpuszczał. Naprawdę każdy zagrał superzawody, a Andrzej Macek został wybrany do pierwszej piątki turnieju – powiedział „NS” Marcin Balcerowski, trener reprezentacji Polski.

Stanowisko to objął w kwietniu 2021 r. Karierę zawodniczą zakończył na początku 2020 r. W kadrze wystąpił m.in. podczas ME w 2019 r., które zostały zorganizowane w Wałbrzychu oraz Świebodzicach. Wówczas Biało-Czerwoni zajęli szóste miejsce, a 4 najlepsze drużyny zakwalifikowały się do Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio.

– Nasza kadra nie zagrała żadnego meczu od turnieju w Polsce. To ponad 2 lata, a więc bardzo długo. Niemcy czy inne czołowe reprezentacje miały sparingi w tym okresie. Część drużyn wystąpiła w Tokio. Nam tego zabrakło, nie mieliśmy możliwości sprawdzenia różnych rozwiązań w spotkaniach kontrolnych. Tylko trenowaliśmy i to było widoczne – zaznaczył Marcin Balcerowski.

Grupowe podium
Do rywalizacji w Madrycie przystąpiło 12 ekip. Zostały one podzielone na dwie grupy, w których miejsca 1-4 dawały awans do ćwierćfinału. Polacy zaczęli zmagania od dwóch pewnych zwycięstw. Najpierw pokonali Szwajcarię 69:54, choć po pierwszej kwarcie przegrywali 14:17. Najwięcej punktów dla naszej kadry zdobył Mateusz Filipski – 25. Następnie Biało-Czerwoni wygrali z Litwą 81:41, a Dominik Mosler zapisał na swoje konto 21 punktów.

Niezwykle zacięty i emocjonujący okazał się pojedynek z Niemcami. Do przerwy Polacy prowadzili 40:37. Ale ostatecznie to rywale triumfowali 72:70. W naszej ekipie ponownie Mateusz Filipski zdobył najwięcej punktów, tym razem 22. Kolejnego dnia Biało-Czerwoni zagrali z Hiszpanią. Gospodarze ME odnieśli zwycięstwo 83:59. Andrzej Macek zakończył spotkanie z dorobkiem 22 punktów.

– Hiszpanie wystąpili w Tokio [czwarte miejsce – przyp. red.], ale zmienił się u nich trener. W meczu z nami chcieli grać jak najdłużej najlepszymi zawodnikami. I później było widać, że nie mieli siły w kolejnych dniach. Z grupy wyszli na drugiej pozycji, ale turniej zakończyli za nami – opisał Marcin Balcerowski.

Ostatnim grupowym przeciwnikiem Polaków była Francja. Obie ekipy miały na swoim koncie po 2 zwycięstwa i tyle samo porażek. Wygrana w tym pojedynku dawała trzecie miejsce w grupie A. Do przerwy Polacy prowadzili 41:38. W ostatniej kwarcie Francuzi triumfowali 16:11, ale to nie wystarczyło im do sukcesu. Na tablicy widniał wynik 71:70 dla Biało-Czerwonych, a 27 punktów dla naszej kadry zdobył Mateusz Filipski.

Wirus pod koszem
W ćwierćfinale Polacy zmierzyli się z Holandią. Podopieczni Marcina Balcerowskiego dobrze rozpoczęli mecz, do przerwy prowadzili 28:25. Druga połowa należała już do rywali, którzy trzecią kwartę wygrali 21:15. Końcówka była wyrównana, jednak Biało-Czerwoni ostatecznie przegrali 58:62. Najwięcej punktów dla naszej kadry zdobył Andrzej Macek – 20.

– Trzeba powiedzieć wprost, że bardzo duża liczba sędziowskich błędów wypaczyła wynik tego meczu. Nie twierdzę, że tego dnia wygralibyśmy z Holendrami, lecz najbardziej żal tego meczu. 20 sekund przed końcem trafiliśmy i przegrywaliśmy jednym punktem. Ale sędzia odgwizdał faul ofensywny naszego zawodnika. Walczyliśmy do końca – podkreślił trener kadry.

3 dni później Holendrzy zostali mistrzami Europy. W półfinale pokonali Niemców 65:58. W finale mieli zagrać z Wielką Brytanią, która z Tokio przywiozła brązowy medal (najlepsza ekipa europejska). Tyle że Wyspiarze wycofali swoją drużynę z turnieju przed decydującym meczem. Przesądziły o tym obawy spowodowane kolejnymi przypadkami koronawirusa. Zostały one potwierdzone wśród drużyn biorących udział w ME. Na taki krok zdecydowały się również reprezentacje Włoch i Niemiec. One miały rozegrać mecz o trzecie miejsce.

– Takie sytuacje nie powinny się zdarzać. Brytyjczycy nie podeszli do finału, to jest ich decyzja. Holendrzy pojawili się na boisku, więc walkower 20:0. Ale nie rozumiem tego, że dwie drużyny rezygnują z meczu o brązowy medal. Testy odbywały się codziennie, to było pod kontrolą – zaznaczył Marcin Balcerowski.

Walka do końca
Porażka w ćwierćfinale oznaczała, że kadrze pozostały mecze o miejsca 5-8 i ciągła szansa na udział w MŚ. Najpierw Polacy zagrali z Austrią. Do przerwy prowadzili 32:19, a ostatecznie wygrali 60:49. 11 punktów dla naszej reprezentacji zdobył Kamil Kornacki. W spotkaniu o piąte miejsce, a zarazem przepustkę na MŚ, Biało-Czerwoni zmierzyli się z Francją.

– Nie chcieliśmy myśleć o tym, że wygraliśmy z nimi w rozgrywkach grupowych. Wiedzieliśmy, że mogą zadecydować pojedyncze akcje. I tak się stało, choć prowadziliśmy już dwunastoma punktami. Nie potrafiliśmy tego wykorzystać, daliśmy szansę na powrót przeciwnikowi. Taki jest sport – powiedział trener kadry.

Po pierwszej kwarcie Polacy prowadzili 23:13, ale w kolejnych Francuzi odrobili stratę. W regulaminowym czasie gry padł wynik 64:64. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. W niej Trójkolorowi okazali się lepsi 15:14, ostatecznie wygrali 79:78. I to właśnie oni zapewnili sobie udział w tegorocznych MŚ. 29 punktów dla Biało-Czerwonych zdobył Krzysztof Bandura.
– Mistrzostwa pokazały, że nasza drużyna może walczyć z każdym. Te najważniejsze mecze były bardzo wyrównane. Z Holandią pewnie wygralibyśmy 5 na 10 spotkań. Oni zdobyli tytuł, choć faworytem ME była Wielka Brytania. Myślę, żeby jeszcze zagrać w takim składzie podczas ME w Rotterdamie w 2023 r. Dla niektórych zawodników to może być ostatni wielki turniej – podsumował Marcin Balcerowski.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. archiwum Marcina Balcerowskiego

Data publikacji: 17.01.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również