Łukasz, czyli plan na 2500 kilometrów

Łukasz, czyli plan na 2500 kilometrów

Każdy z nas w życiu codziennym musi stawiać czoła różnym wyzwaniom. Niektórzy jednak nie tylko wychodzą im naprzeciw, ale też swoimi działaniami udowadniają jak wiele można osiągnąć dzięki ciężkiej pracy i wsparciu najbliższych.

W sobotę 22 kwietnia mieliśmy okazję zobaczyć tego najlepszy przykład. Pomimo naprawdę złej pogody, w biegu im. Wojciecha Korfantego w Katowicach o godzinie 11 wystartowała grupa ludzi ścigających się w kategorii wózkowiczów. Jednym z tych sportowców był Łukasz Wiliński, który porusza się na specjalnym rowerze:

– Mam rower trójkołowy od 8 czerwca 2008 roku. I przez pierwsze pół roku wykręciłem 100 kilometrów. Później tylko tak sobie kręciłem, bez żadnego celu, aż do roku 2013 kiedy to chciałem osiągnąć 1000 kilometrów w roku, a osiągnąłem więcej. Potem już chciałem mieć dwa i pół, ale nie wyszło, ze względu na niesprzyjającą pogodę. A na ten rok znowu mam plan na dwa i pół tysiąca kilometrów.

W sobotę Łukasz zajął drugie miejsce w kategorii wózkowiczów. Swój sukces budował na codziennej pracy. Czasami jednak własny wysiłek, to tylko jeden z filarów niezbędnych do jego osiągnięcia. Jego przygoda z biegami nigdy by się nie zaczęła, gdyby nie przyjaźń z Magdą, która jest ich pasjonatką. To właśnie ona zwróciła mu uwagę na to, że w niektórych biegach można brać udział w kategorii wózkowiczów i że być może mógłby w niej wystartować:

– To było w 2015 roku kiedy spotkałem Magdę. Ona mnie zainspirowała, bo jest biegaczką. Startuje w różnych biegach, a kiedy spróbowała półmaratonu, kibicowałem jej, parę razy pojechałem na start, na metę… Ja jeżdżę na rowerze, więc nie wiedziałem, czy startując na nim mogę być zakwalifikowany do kategorii wózkowiczów. Zadzwoniłem do MOSiRU i zapytałem.

Udało mu się wynegocjować start w kategorii wózkowiczów.

– Zgodzili się pod warunkiem, że tę trasę nie będę dłużej pokonywał niż półtora godziny. Na taki czas mają zapewnioną ochronę, blokadę policji i tak dalej. Byłem trochę zestresowany, że w tym biegu wózkowiczów puścili jako pierwszych. Wzdłuż trasy byli moi znajomi, więc były głośne okrzyki: Łukasz, Łukasz! Po wjechaniu na metę się rozryczałem i kompletnie już nic nie widziałem. Tak naprawdę, to dopiero teraz wiem co Magda przeżywa jak biegnie… No i naprawdę bardzo jej dziękuję, bo przecież bez niej …

Droga do sukcesu wymaga wielkich wysiłków i wyrzeczeń. Sam Łukasz opisuje to tak: – Czuję podczas treningu ból, zwłaszcza łydek i rąk – ćwiczę codziennie na orbitreku. Jednak jest to duży wysiłek To jest dwa w jednym, bo jest siodełko, więc mogę na siedząco, ale staram się tez na stojąco i faktycznie to daje tak w kość, że potem bywam cały spocony. W tamtym roku we wrześniu skończyłem 40 lat i zrobiłem sobie prezent: trasę 40 kilometrów. Co prawda trwało to trzy i pół godziny, ale przejechałem. Po mieszkaniu poruszam się samodzielnie, ale jak mam wyjść na zewnątrz, to zawsze ktoś musi mnie trzymać za rękę lub pod rękę. Natomiast na rowerze wyjeżdżam samodzielnie na Dolinę Trzech Stawów w Katowicach, gdzie robię pętlę o długości kilkunastu kilometrów: Byłem na wyprawach w Parku Śląskim w Chorzowie, na Nikiszowcu. Więc naprawdę te trzy kółka dają mi poczucie swobody. No i zawsze, kiedy jest odpowiednia pogoda, to o godzinie 15 komputer wyłączam i w drogę. Zrobiłem sobie takie postanowienie: codziennie, niezależnie od tego jak się czuję, będę robił na orbitreku 5 kilometrów. Dzień w dzień robię to!

– Po drugim miejscu w biegu Korfantego w planach mam bieg na nogach. Jest taki bieg w Dąbrowie Górniczej na Pogorii – bieg kolorowy. Będą rzucali w nas farbami. Tak właściwie nie jest to bieg, bo nie ma limitu czasowego, nikt czasu nie mierzy. Wygrywa ten, kto skończy najbardziej pokolorowany. To taka zabawa. Tylko że to jest pięć kilometrów. Pojadę tam z Magdą i Krystyną, które mają mnie wziąć pod ręce i pierwszy raz spróbuję przejść taką odległość na nogach.
Kusi mnie branie w przyszłości udziału w imprezach biegowych i na pewno będę próbował. Na pewno, jak dożyję i ten sprzęt mnie nie wykończy, to za rok spróbuję zająć pierwsze miejsce. No zobaczymy.

Teksti fot. Ewa Maj
Data publikacji: 08.05.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również