Zbigniew Lewkowicz Doha-Quatar MŚ 2015
Polska zajęła pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej Paralekkoatletycznych Mistrzostw Europy w Berlinie (20-26 sierpnia). Kadrowicze zdobyli 61 medali, w tym 26 złotych, 15 srebrnych oraz 20 brązowych. Na kolejnych miejscach znalazły się Wielka Brytania (50: 20-14-16) i Ukraina (49: 19-22-8). O osiągniętym sukcesie mówi Zbigniew Lewkowicz, trener-koordynator reprezentacji Polski.
NS: − Już kilka miesięcy temu prognozował Pan zwycięstwo Polski w klasyfikacji medalowej. Co napawało optymizmem?
Zbigniew Lewkowicz: − Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Londynie zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze [https://naszesprawy.eu/aktualnosci/13027-lekkoatleci-podbili-londyn.html – przyp. red.]. Można było więc rokować, że w Berlinie będziemy liczącą się reprezentacją. Nie bałem się głośno mówić o wygraniu klasyfikacji medalowej, zwłaszcza że 2 lata temu zajęliśmy trzecie miejsce z pięćdziesięcioma medalami. Tutaj zakładałem 56, a ostatecznie było 61, czyli ponad plan. To m.in. zasługa szkolenia, które w lekkiej atletyce niepełnosprawnych mamy na bardzo dobrym poziomie.
NS: − Obecny system szkolenia jest również Pana zasługą. Co było przełomową zmianą?
ZL: − W kadrze pracuję jako trener od 2000 r. Zmiany zaczęły następować po Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie w 2012 r., gdzie odnieśliśmy duży sukces. Zauważyłem różne potrzeby, zaczęliśmy organizować zgrupowania w mniejszych grupach, tak jak w Polskim Związku Lekkiej Atletyki to się dzieje. Osobno są zawodnicy, którzy uprawiają np. sprinty, konkurencje techniczne czy skocznościowe itd. Później trenerzy i sportowcy potwierdzili, że to był strzał w dziesiątkę. Fajnie się trenuje w mniejszych grupach, ale nie unikamy zgrupowań całej reprezentacji. Zazwyczaj organizujemy dwa takie spotkania w roku. Jednocześnie zwiększyliśmy o niemal 100 procent liczbę trenerów współpracujących podczas zgrupowań. Do tego dochodzi obsługa techniczna, psycholog, dietetyk i fizjoterapeuci, co przekłada się na wyniki.
NS: − Kogo występ w Berlinie zrobił na Panu największe wrażenie?
ZL: − Trudno wskazać jedną osobę. Reprezentacja odniosła mnóstwo sukcesów, więc nie chciałbym nikogo pominąć. Duży ukłon w kierunku Lucyny Kornobys, która poprawiła rekordy świata w pchnięciu kulą (F33) i rzucie oszczepem (F34). Dało jej to złoty i brązowy medal. Spodziewałem się, że Bartek Tyszkowski może wygrać w konkursie pchnięcia kulą (F41). Został mistrzem Europy i o 2 cm poprawił rekord świata należący do Niemca. Renata Śliwińska okazała się najlepsza w pchnięciu kulą (F40), uzyskała rekord świata. W ciągu roku poprawiła się o ponad metr, więc to jest niebotyczny progres. W Rio ten wynik dałby zloty medal. Do tego dołożyła jeszcze srebro w rzucie dyskiem (F41). Basia Niewiedział uzyskała najlepszy na świecie wynik w biegu na 800 m (T20), a Karolina Kucharczyk w skoku w dal (T20).
NS: − Kto oprócz rekordzistów świata zasłużył na słowa uznania?
ZL: − W pchnięciu kulą (F57) wygrał Janusz Rokicki, a ze świetnej strony pokazał się Damian Kulig, który zdobył brązowy medal. To młody stażem zawodnik z Cieszyna. Przeszedł do nas z innej dyscypliny, trenował wyciskanie sztangi leżąc. Maciej Lepiato i Łukasz Mamcarz pokazali klasę w skoku wzwyż (T42/44), zdobyli odpowiednio złoty i srebrny medal. Tomek Pauliński przestawił się na pchniecie kulą (F34). Wygrał, zanotował wynik 11 metrów, który na paraolimpiadzie spokojnie może dać medal. W przyszłym roku jest w stanie zrobić większy progres. Pozytywnie zaskoczył Marek Wietecki, zdobył zloty medal w rzucie dyskiem (F12) i srebrny w rzucie oszczepie (F12) z bardzo dobrym wynikiem, prawie 60 m.
NS: − A w konkurencjach biegowych?
ZL: − Widzieliśmy świetne biegi Asi Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim (T11). Zdobyli 4 medale, w tym 2 złote w pięknym stylu. Aleksander Kossakowski z Krzysztofem Wasilewskim (T11) wygrali na 1500 m, a na 5000 m niewiele im zabrakło, sięgnęli po srebro. Oni od niedawna biegają razem, więc rozwój może być bardzo dynamiczny. Na pewno Michał Derus nie zawiódł, bo świetnie pobiegł na 100 i 200 metrów (T47), wygrał swoje konkurencje. Mateusz Michalski też zaprezentował się bardzo dobrze, zdobywając srebrne medale na 100 i 200 m (T13). On rywalizuje z najszybszym sportowcem niepełnosprawnym na świecie, niesamowitym Irlandczykiem Jasonem Smythem, który wygrywa z naszymi lekkoatletami sprawnymi. Jeżeli ktoś się legitymuje wynikiem 10,24 m na 100 metrów, to ciężko go pokonać. Mateusz przybiega tuż za nim w konkurencjach sprinterskich.
NS: − 2 medale zdobyła też Alicja Jeromin, która przez wiele lat startowała pod nazwiskiem Fiodorow. Stan cywilny zmieniła przed mistrzostwami, do ślubu musiała pójść w ortezie. Jak ocenia Pan występ utytułowanej zawodniczki?
ZL: − Na zgrupowaniu przed mistrzostwami miała dość poważną kontuzję ręki, która jeszcze nie jest do końca zrehabilitowana. Start stał pod dużym znakiem zapytania. Ciężko biegać z takim urazem, a Alicja pokazała klasę, swój kunszt. Mimo słabszej dyspozycji potwierdziła, że należy do światowej czołówki. W Berlinie zdobyła złoto na 100 m i srebro na 200 m (T47). To porównałbym do rekordu świata.
NS: − Zaimponowała również Jagoda Kibil. Co przesądziło o sukcesie 19-latki?
ZL: − Byłem świadkiem, jak doznała urazu w Barcelonie. Dreszcz przeszedł, bo to było tuż przed mistrzostwami Europy. Dużo pytań sobie zadawaliśmy, czy powinna jechać do Berlina. Decyzję podjął jej trener. Po wstępnych badaniach wyszło, że nie jest to poważna kontuzja. W biegu na 100 m (T35) minimalnie przegrała brązowy medal. Myślę, że jej wola walki, ambicja i determinacja po tym występie miały wpływ na kolejny start. W rywalizacji na 200 m wszystko postawiła na jedną kartę. Wygrała, a my byliśmy w szoku, że z takim bólem, z takim urazem, na sztywnym tejpie (sztwna taśma kinezjologiczna – przyp. red.) potrafiła to zrobić.
NS: − Sukcesy odnieśli też inni zawodnicy z krótkim stażem. Kto może w przyszłości odgrywać istotną rolę w reprezentacji?
ZL: − Michał Kotkowski (T37) i Krzysztof Ciuksza (T36) specjalizują się w biegu na 400 m, ale mocno weszli w sprint. Zdobyli po 2 złote medale i jeden brązowy na tych samych dystansach. Jakub Nicpoń (T13) wygrał na 400 m i był trzeci na 100 m. Z kolei na 200 m mógł niezagrożenie dobiec z brązowym medalem, ale upadł przed metą. Myślę, że emocje wzięły górę i stąd ten pech. Świetnie w skoku w dal (T37) zaprezentował się Mateusz Owczarek. Został wicemistrzem Europy i zanotował progres o ponad 30 cm. 18-letni Łukasz Czarnecki zdobył brązowy medal w rzucie oszczepem (F38). On już z dobrej strony pokazał się w Londynie. Szacunek w kierunku Piotra Kosewicza, który niedawno pojawił się w naszej dyscyplinie. Zadebiutował na dużej imprezie i wywalczył zloty medal w rzucie dyskiem (F52). Wygrał z wielokrotnym mistrzem świata, mistrzem paraolimpijskim, który od wielu lat był niepokonany. Najmłodsza w naszej reprezentacji 17-letnia Faustyna Kotłowska zdobyła brązowy medal w rzucie dyskiem (F64). Dla niej był to debiut na ME, osiągnęła bardzo dobry wynik, poprawiając swój rekord życiowy.
NS: − Gospodarzem kolejnych mistrzostw Europy może być Polska. Jakie są na to szanse?
ZL: − Już od Rio myślimy, żeby zrobić dużą imprezę i zaczęlibyśmy od ME. Jako trener nie jestem zaangażowany w przygotowania, ale mam przepływ informacji od prezesa Łukasza Szeligi i Marcela Jarosławskiego. Myślę, że w 2020 r. mistrzostwa Europy odbędą się w Bydgoszczy na więcej niż 90 procent. To będzie rok olimpijski i ostatnia szansa, aby walczyć o kwalifikacje paraolimpijskie. Zawodnicy nie wyjadą do innego kraju, nie zderzą się z takimi czynnikami jak np. podróż czy hotel, które czasami wybijają z rytmu. Na własnym terenie przystąpimy do obrony pierwszego miejsca w klasyfikacji medalowej i punktowej. Cieszymy się z tej idei, ale cały czas czekamy na pierwszą oficjalną informację.
NS: − W przyszłym roku odbędą się mistrzostwa świata w Dubaju. Jakie są oczekiwania związane z tą imprezą?
ZL: − Liczymy, że wszyscy medaliści z Berlina powalczą o wyjazd do Dubaju i kwalifikacje paraolimpijskie. Nie wiemy, jak liczna ekipa tam poleci. Chcielibyśmy wystawić reprezentację nie mniejszą niż w ubiegłym roku w Londynie, ale na to nie mamy wpływu, mogą pojawić się ograniczenia. Zapowiada się niesamowita walka. Cały świat się na nią przygotowuje. Stawką będą m.in. pierwsze przepustki do Tokio, przyznanych zostanie ponad 70 procent miejsc. Najważniejszym celem w naszym szkoleniu są właśnie Letnie Igrzyska Paraolimpijskie w 2020 r. Tam możemy osiągnąć duży sukces, ale czeka nas jeszcze sporo pracy.
Rozmawiał Marcin Gazda, fot. archiwum Zbigniewa Lewkowicza
Data publikacji: 14.09.2018 r.