Zgrupowanie reprezentacji Polski w Szczawnicy w 2014 r. W bluzie z numerem 71 i napisem Dziadek
W listopadzie ub.r. Marek Zadębski zdobył z Wisłą Kraków mistrzostwo Polski w ampfutbolu. Kilka miesięcy wcześniej zadecydował, że sezon 2022 będzie ostatnim w jego bramkarskiej karierze. Popularny Dziadek pięciokrotnie wygrał rozgrywki ligowe, a w reprezentacji Polski wystąpił 30 razy. Za grę w kadrze uhonorował go m.in. Jerzy Dudek. Z Biało-Czerwonymi wywalczył czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata w 2014 r. W swojej kolekcji ma też nagrody indywidualne. Od lat dzieli się wiedzą z Igorem Woźniakiem. Teraz robi to już w roli trenera. Nowe obowiązki łączy z prowadzeniem rodzinnego domu dziecka.
– Miałem takie wewnętrzne pragnienie, żeby zakończyć sezon 2022 jako mistrz Polski. Uznałem, że to będzie piękne zwieńczenie bramkarskich występów. I to się udało, a towarzyszące temu emocje były ogromne – mówi Marek Zadębski, obecnie trener bramkarzy Wisły Kraków Amp Futbol.
W ubiegłym roku o zdobyciu pierwszego miejsca w PZU Amp Futbol Ekstraklasie zadecydował ostatni mecz sezonu. Wisła, chcąc obronić tytuł, nie mogła przegrać z Podbeskidziem Kuloodpornymi. W przeciwnym razie z ligowego triumfu cieszyłaby się drużyna z Bielska-Białej, będąca gospodarzem turnieju. Utrzymujący się wynik 0:0 był więc korzystny dla Białej Gwiazdy. Natomiast już w doliczonym czasie gry bielszczanie mogli rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. Jednak nie wykorzystali sytuacji bramkowej, a chwilę później sędzia zakończył zawody.
– Zawsze najtrudniejsze mecze były te, które oglądałem z boku czy z trybun. Bo nie mogłem nic dać zespołowi na boisku, nie miałem bezpośredniego wpływu na wynik spotkania. Z Podbeskidziem bronił Igor Woźniak, a ja siedziałem na ławce rezerwowych i sporo się denerwowałem – wspomina Dziadek.
W listopadzie ub.r. cieszył się z piątego w swojej karierze tytuł mistrza Polski. Pierwsze trzy, w latach 2015-2017, świętował w barwach Husarii Kraków. Jesienią 2020 r. drużyna przeszła pod skrzydła Wisły, stając się jej sekcją. W dwóch ostatnich sezonach to właśnie Biała Gwiazda triumfowała w rozgrywkach ligowych. W 2022 r. krakowianie odnieśli sukces w Lidze Mistrzów, zajmując drugie miejsce w turnieju w Krakowie.
– Marek jest legendą naszego sportu, przez lata zrobił sporo dla ampfutbolu. Występował w reprezentacji, ale jego rola nie ograniczała się do roli bramkarza. Był bardzo zaangażowany w tworzenie Husarii, a później w rozmowy z Wisłą – podkreśla Mateusz Widłak, prezes Polskiego Związku Amp Futbol i prezydent EAFF (Europejska Federacja Ampfutbolu).
W kadrze
Ampfutbolowa kariera Marka Zadębskiego rozpoczęła się w okresie, w którym nie było jeszcze rozgrywek ligowych. Zawodnicy przyjeżdżali na zgrupowania reprezentacji. Wiosną 2013 r. krakowianin zadebiutował w kadrze. Wszedł na kilka ostatnich minut meczu z Francją, zakończonego remisem 4:4. Jak podkreśla, do dziś pamięta wzruszenie i emocje towarzyszące temu występowi. Bo każde spotkanie z orzełkiem na piersi było dla niego szczególne.
– W samej końcówce spotkania była kontrowersyjna sytuacja. Po rzucie z autu piłka wpadła do naszej bramki. Francuzi już się cieszyli, ale ktoś się zaczął zastanawiać, czy Marek dotknął piłki, czy nie. Ostatecznie sędzia uznał, że gol nie został zdobyty prawidłowo – wspomina Marek Dragosz, trener reprezentacji Polski w ampfutbolu w latach 2011-2022.
Krakowski bramkarz wystąpił w trzydziestu meczach Biało-Czerwonych. W rozegraniu kolejnych przeszkodziły kontuzje. Po raz ostatni w reprezentacji zagrał w 2016 r. Jak podkreśla Mateusz Widłak, później Marek jeszcze planował wrócić do kadry, ale walczył ze zdrowiem i formą. Pojawił się więc pomysł, żeby go uhonorować za karierę reprezentacyjną. Ostatecznie doszło do tego we wrześniu 2021 r. podczas inauguracji Mistrzostw Europy w Krakowie. Wręczenie pamiątkowej koszulki odbyło się w przerwie spotkania Polska-Ukraina, na który przybyło ok. 7 tys. widzów.
– Przed meczem zobaczyłem Jerzego Dudka. Wtedy po raz pierwszy z nim porozmawiałem, zrobiliśmy sobie zdjęcie. Kiedy wychodziliśmy na murawę, Jurek zapytał mnie, dlaczego nic mu nie powiedziałem, że będziemy razem podczas tej uroczystości. Ja nic wcześniej nie wiedziałem. Byłem zaskoczony, nie spodziewałem się tego. Aczkolwiek prezes Mateusz Widłak trochę się zdradził, kiedy powiedział, żebym przyszedł ubrany nie na sportowo – opowiada Marek Zadębski.
Wówczas kapitanem reprezentacji Polski był Przemysław Świercz. Zawodnik Wisły stwierdza, że ta sytuacja pokazuje, jak ważną rolę w polskim ampfutbolu odegrał Marek. Takie pożegnanie to dowód uznania za pracę, którą wykonał na boisku i przy rozwijaniu dyscypliny. Jeśli więc kończyć reprezentacyjną karierę, to właśnie w taki sposób: przy tysiącach kibiców i na wielkiej imprezie w Polsce.
Historyczny wynik
Pod koniec 2014 r. odbyły się Mistrzostwa Świata w Culiacan (Meksyk). Nasza kadra okazała się na nich czarnym koniem, kończąc turniej tuż za podium. Dla Marka Zadębskiego był to jedyny w karierze mundial. W debiucie na tej imprezie zachował czyste konto, a Polska wygrała 1:0 z Włochami. Następne spotkanie, przeciwko gospodarzom, zakończył przedwcześnie. Sędzia usunął go bowiem z boiska.
– To były czasy, kiedy za wyjście bramkarza za linię pola karnego automatycznie karano czerwoną kartką i przeciwnik otrzymywał rzut karny. Na szczęście te przepisy udało nam się zmienić niedawno. Ale Marek padł ofiarą tego w meczu o bardzo dużym ładunku emocjonalnym. Tam były pełne trybuny, Meksykanie szaleli, ale ostatecznie skończyło się dla nas dobrze – podkreśla Mateusz Widłak.
Mimo porażki z Meksykiem 2:3, Polacy zajęli drugie miejsce w grupie i awansowali do fazy pucharowej. Po odpokutowaniu kary w meczu z USA, krakowianin wrócił do reprezentacyjnej bramki. I pomógł drużynie w osiągnięciu historycznego wyniku. Bo czwarte miejsce to wciąż najlepszy wynik naszej kadry na MŚ.
– Mecze półfinałowy z Angolą i o trzecie miejsce z Turcją przegraliśmy po 0:1. Do dziś pamiętam okoliczności, w których padły bramki dla przeciwników. Nie da się też zapomnieć tego spotkania z Meksykiem – dodaje ówczesny bramkarz reprezentacji.
Jak stwierdza Marek Dragosz, występ na tych MŚ okazał się przełomowy dla kadry. Zdaniem byłego trenera Biało-Czerwonych, Marek Zadębski spisał się świetnie podczas tego turnieju i wzmocnił swoją pozycję. Natomiast w meczu z gospodarzami został troszeczkę skrzywdzony. Przepisy nie były jednoznaczne, a bramkarz wyszedł poza pole karne może o pół stopy.
Mocna pozycja
Krakowianin ma w swojej kolekcji nagrody indywidualne za występy w klubie i reprezentacji. W 2015 r. został uznany najlepszym bramkarzem sezonu w amfutbolowej ekstraklasie. W 2014 r. doceniono go za postawę podczas AMP Futbol Cup w Warszawie, wówczas Polska zajęła trzecie miejsce.
– Ta nagroda była ze szkła, w takim pudełku. Kiedy Marek wziął je do ręki, to ona zaczęła się wysuwać i spadać. Byłem przekonany, że zaraz się rozbije, ale przytrzymał je nogą, podniósł i złapał w rękę. Refleks przydał mu się nie tylko na bramce – opowiada Mateusz Widłak.
Z kolei Marek Dragosz zwraca uwagę na cechy charakteru byłego bramkarza kadry. One predestynowały go do tego, żeby zdobyć tak mocną pozycję w ampfutbolu. Olbrzymią pracowitością wręcz zarażał innych. Jednocześnie służył radą każdemu, kto przyjeżdżał na zgrupowanie kadry. Występ w barwach narodowych traktował jako coś wyjątkowego. Ponadto pomogło mu doświadczenie, które zdobył w piłce przed amputacją ręki. Wybronił wiele sytuacji, które potem też determinowały wynik. Ale sporadycznie zdarzało się, że był porywczy w sytuacjach spięć boiskowych.
– Dla Marka ważne jest, żeby być na śródstopiu, z piętami oderwanymi od podłoża. I to mi zostało do dzisiaj. A kiedy się rozgrzewam, przy dośrodkowaniach do górnych piłek, zawsze słyszę: Igor, tylko żebyś nie zrobił tak jak ja na MŚ, kiedy wyszedłem poza pole karne i złapałem czerwoną kartkę. Mam to też z tyłu głowy – mówi Igor Woźniak, bramkarz Wisły i reprezentacji Polski.
Zmiana warty
Z Markiem Zadębskim rozmawiałem wielokrotnie. Kilka lat temu usłyszałem od niego, że chciałby doczekać się następcy w klubie. Takiego, który zacznie występować w reprezentacji Polski. I to się spełniło. Drogę z krakowskiej drużyny do kadry przebył Igor Woźniak. We wrześniu 2021 r., mając 19 lat, zagrał na Mistrzostwach Europy w Krakowie. Wówczas Polska sięgnęła po brązowy medal.
– Następca pojawił się dużo wcześniej, niż byłem gotów odejść. Bo nie ukrywajmy, Igor od kilku lat błyszczy na boiskach. Jest dużo młodszy ode mnie, mógłby być moim synem. Nigdy nie traktowałem go jako rywala w bramce. Widziałem w nim kogoś, kto mnie zastąpi. Od początku starałem mu się przekazać wszystko to, co wiedziałem na temat bronienia – opisuje 51-latek.
Jak podkreśla Igor Woźniak, Marek ma dar przekazywania wiedzy. Wspomina, że na pierwszym treningu Husarii patrzył na reprezentantów Polski jak na gwiazdy. Ale po wejściu do szatni przekonał się, że wszyscy są równi w drużynie. Od doświadczonego kolegi otrzymał swoją pierwszą rękawicę bramkarską. Dowiedział się też, jak ma się ustawiać i łapać piłkę. Z czasem tych wskazówek było coraz więcej. A kiedy już rozgrywał swoje pierwsze mecze, to dostał mnóstwo słów wsparcia i otuchy od swojego mentora.
– Marek miał życzenie, które odnosi się do drugiego człowieka. To również pokazuje, jaką jest osobą. Ale Igor nie dostał nic za darmo. Ciężką pracą wywalczył sobie pozycję w wiślackiej i reprezentacyjnej bramce. Miał trudne momenty, tak jak każdy z nas. Nie poddał się i czekał na swój moment – dodaje Przemysław Świercz.
Czas na pracę
Na początku poprzedniego sezonu Marek Zadębski postanowił, że jesienią 2022 r. zakończy karierę zawodniczą. Z tą myślą zaczął się godzić podczas majowego turnieju Ligi Mistrzów w Krakowie. Dotarło do niego, że trzeba zrobić miejsce zawodnikom, którzy mogą się w pełni zaangażować. U niego chęć do gry i trenowania nie minęły. Zdrowie też nie przeszkadza, a do tego czuje się w formie. Ale kluczowe jest prywatne życie. Ono mocno ogranicza możliwości czasowe na wykonywanie treningów i ćwiczeń.
– Kiedyś z żoną zostaliśmy zakwalifikowani na zawodową rodzinę zastępczą. W trakcie szkolenia powiedzieliśmy, że jeśli mamy pełnić tę rolę, to nie jako pogotowie opiekuńcze, tylko w formie rodzinnej pieczy zastępczej. I prowadzimy taki rodzinny dom dziecka z ośmiorgiem dzieci. Otrzymaliśmy taką propozycję i pracę zaczęliśmy w sierpniu 2016 r. – wyjaśnia Marek Zadębski.
Z ampfutbolem nie zerwał. Jest członkiem sztabu szkoleniowego Wisły, skupia się na trenowaniu bramkarzy. W opinii Igora Woźniaka, ich relacje nie zmieniły się po zakończeniu ubiegłego sezonu. Wciąż są bardzo dobrymi kumplami i świetnie się dogadują. Jedynie Marek objął nową funkcję. Choć już wcześniej, kiedy zmagał się z kontuzjami, wcielał się w rolę trenera. Teraz pełni ją już oficjalnie. I poszukuje nowych pomysłów na bronienie. Ostatnio kładzie spory nacisk na grę nogami.
– Marek chętnie angażuje się w różne sprawy. Był duszą towarzystwa w reprezentacji i dba o atmosferę w klubie. Myślę, że Igor dużo czerpie od niego zachowań na boisku i w szatni. Obaj podchodzą do życia z wielką pokorą. Myślę, że są wdzięczni za to, co, z kim i gdzie robią. Szanują się wzajemnie i na tym zbudowali swoją relację – mówi Przemysław Świercz.
Trener wiślackich bramkarzy ma powody do zadowolenia. Biała Gwiazda rozpoczęła sezon od dwóch ligowych zwycięstw podczas turnieju w Poznaniu. Nie straciła w nich bramki. Ale losy mistrzostwa rozstrzygną się jesienią, a Marek Zadębski pisze nowy rozdział w swojej ampfutbolowej karierze.
Tekst i fot. Marcin Gazda
Data publikacji: 03.04.2023 r.