Oni pojechali po medale. Obserwatorzy po zachwyt, podziw i niedowierzanie

Oni pojechali po medale. Obserwatorzy po zachwyt, podziw i niedowierzanie

Odbędą się czy nie? – zastanawiało się wiele osób. Kolejny rok bez zimy. Odwołają mistrzostwa? „Proszę zabrać ze sobą swój śnieg" – napisała mi w sms-ie w połowie lutego Monika Sordyl, prezes bielskiego Startu. Nie wyobrażała sobie, aby mogły się nie odbyć

Mistrzostwa Polski w Narciarstwie Alpejskim Niepełnosprawnych EDF CUP 2016

Beskidzkie Zrzeszenie Sportowo-Rehabilitacyjne Start na zlecenie Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych Start po raz kolejny zorganizowało Mistrzostwa Polski w Narciarstwie Alpejskim Niepełnosprawnych.
Uczestnikami zawodów mogli być zawodnicy niepełnosprawni, którzy zostali zaklasyfikowani do grup startowych zgodnie z przepisami IPC (Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego) i zarządzeniami PZSN Start, posiadający aktualne orzeczenie o niepełnosprawności.

Na zawodach rangi mistrzostw Polski obwiązują przepisy IPC, FIS i PZSN Start. Zawody przeprowadzone były w trzech grupach: niewidomi i niedowidzący, stojący i jeżdżący na siedząco. Wyniki we wszystkich trzech grupach są przeliczane zgodnie z normami międzynarodowymi IPC, z podziałem na kobiety i mężczyzn.

Na przełomie lutego i marca posypało śniegiem, resztę zrobiły armatki śnieżne, gęsto rozstawione na stokach Kotelnicy w Białce Tatrzańskiej. Tam dłużej utrzymuje się śnieg niż w Beskidach. Dwie trasy mają homologację FIS (Międzynarodowej Federacji Narciarskiej).
„Start 7 marca o godzinie 9.00. Proszę zabrać parasol, zapowiadają dwa dni deszczu” – napisała pani Monika. No to w drogę!

Na linii startu

Na linii startu – widok niecodzienny, grupa startujących bardzo nietypowa: część osób siedzi na mini wózkach, część stoi na jednej nodze, niektórzy mają tylko jedna rękę, między nimi krzątają się osoby w żółtych kombinezonach z napisem „Guide” i jakimiś aparacikami przymocowanymi do pleców. Zawodników jest bardzo dużo, w tym roku rekordowa ilość, aż 70, plus przewodnicy niewidomych.
Niebo zachmurzone, temperatura plus 2 stopnie. Zapadając się w mokry, ciężki śnieg idę do nich i już czuję wzruszenie i radość, za moment będę świadkiem czegoś wielkiego.

Giganci ducha i woli

Najpierw niewidomi i niedowidzący ze swoimi przewodnikami. Trzy, dwa, jeden, go! I puszczają się z impetem z góry, z pełną prędkością balansują między tyczkami, polegając tylko na słownych wskazówkach swojego przewodnika. Wśród nich zawodnicy klubu Start Katowice – Maciej Krężel, paraolimpijczyk, zdobywca Pucharu Europy, uczestnik Pucharu Świata ze swoją przewodniczką Anną Ogarzyńską i Piotr Szymala, prezes katowickiego Startu, tutaj – przewodnik.

Maciej Krężel nie chce rozmawiać, nie teraz! Koncentruje się przed startem, skacze, mówi, że rozciąganie mięśni przed startem jest złe, bo spowalnia układ nerwowy przez co reakcja jest wolniejsza, powinno się dynamicznie rozgrzewać, tak naprawdę każdy mięsień musi być tak samo rozgrzany, żeby całość dobrze funkcjonowała. Piotr Szymala dodaje: – Przed startem dużo podskoków, wymachów, to jest najważniejsze, aby dobrze wypaść i zjechać, przede wszystkim bezpiecznie, bo warunki ciężkie, ale damy z siebie wszystko!

Kolejno – stojący. Tutaj kilka osób bez nogi, bez ręki. No i Michał Chrobak – bez rąk i bez nóg! Czy umiemy sobie wyobrazić jazdę na jednej nodze w slalomie? Ostre zakręty, pochylenie tułowia? W ciężkim śniegu? Jak zachować równowagę? A jak na jednej nodze wjechać orczykiem?

I na końcu – zawodnicy, którzy przesiadają się z wózków inwalidzkich na monoski – indywidualnie dopasowaną skorupę, specjalistyczny sprzęt do narciarstwa zjazdowego. Na jednej nartce. Gnają ze stoku, omijają bramki, najszybciej, najlepiej jak dzisiaj potrafią. Mają najtrudniej, najwięcej w tej grupie było wywrotek, nie wszyscy ukończyli. Ale z roku na rok ich przybywa, a Start Bielsko i Poznań od lat prowadzą szkolenia na monoski.

Trudna trasa – FIS-owska, czyli musi spełniać odpowiednie parametry: odpowiedni kąt nachylenia stoku, długość, również bramki nie mogą być ustawione „lajtowo” muszą być zgodnie z wymogami.

Zarówno w pierwszym i drugim dniu zawodów został zrealizowany tylko jeden zjazd, ze względu na bezpieczeństwo zawodników – było sporo wywrotek.

Kiedy tacy zawodnicy stają na starcie ważnych zawodów, to jest to pewnego rodzaju finał, zwieńczenie. Ogromnej pracy nad swoją psychiką, charakterem, potem katowanie ciała. Ciała, które ma trudniej, bo czegoś mu brakuje, musi być wyćwiczone jeszcze doskonalej aby przejąć funkcje reszty. Tysiące godzin różnorodnych treningów, setki powtórzeń. Mistrzowie. Niezmordowani giganci.

Walcz, walcz, walcz!

Na mecie komentator, spiker prowadzący imprezę, Krzysztof Głombowicz – chodząca historia sportu osób z niepełnosprawnością. Nie tylko komentuje, ale dopinguje, dodaje sił, chwali, opowiada o zawodnikach ciekawe rzeczy.

Po pierwszym dniu mówi: – Warunki ekstremalne, dużo mokrego śniegu. Dodatnia temperatura powoduje, że sztuczny śnieg ma konsystencję grysiku. Niektórym zawodnikom nawet wypinały się narty. Dla mnie rewelacją był Igor Sikorski na monoski z czasem 40’14”. Ci zawodnicy mieli dzisiaj największe problemy, a on pokazał najwyższy poziom, wysoko podniósł poprzeczkę. W tym sezonie kilkakrotnie był na podium – w międzynarodowych zawodach i Pucharze Europy, topowy już zawodnik klasy europejskiej, a śmiem twierdzić, że nawet światowej, ale …brak zimy od trzech lat – do kogo mieć pretensje – do Pana Boga? A na Austrię, Włochy, trzeba mieć środki. Dlatego trzymamy za niego kciuki, życzymy dalszych sukcesów.

No i Andrzej Szczęsny, Maciej Krężel z Anią Ogarzyńską jako przewodniczką – rewelacja. 35, 28 sekundy – zapamiętajmy ten rezultat. Chapeau bas!

Duży postęp zrobił Stanisław Kosiński z Wrocławia – drugie miejsce w slalomie, z czasem 40 sekund. Maciej Chrobak – człowiek niesamowity, poznałem go gdy chyba miał 8 lat, na stok przyjechał z babcią. W tym roku zobaczyłem profesjonalistę, warunki były piekielnie ciężkie, a on – mimo braku rąk i nóg! – zajął drugie miejsce! Pokazał klasę.

Najwięcej emocji i wzruszeń dostarczyli zawodnicy na monoski, tutaj wywrotek było mnóstwo. Nawet ci, którzy ominęli bramki, mimo że już nie byli sklasyfikowani, nie poddawali się, wstawali z upadków i walczyli do końca, ambitnie dojeżdżali do mety. Na czysto, bez żadnej wywrotki dojechało trzech. Sklasyfikowanych zostało ośmiu, wystartowało dużo więcej. To świadczy o tym, jaka jest wola walki, ile ambicji pokazali ci ludzie, którzy jeśli już odważyli się wyjść z domu, pokazali również pełnosprawnym: bierz życie, bez względu na to co ono ci przyniesie: walcz, walcz, walcz!
Dzień drugi – slalom gigant

W kategorii niedowidzących i niewidzących pierwsze miejsce wśród kobiet zajęła Ania Kosińska, wszyscy jej gratulowali i cieszyli się z jej powrotu po dwóch latach, przyjechała bowiem z mężem i malutkim dzieckiem, na drugim miejscu – co ciekawe: debiutantka, Justyna Caputa. Trzecia – Kaja Dobranowska.

Nieprawdopodobna była rywalizacja wśród panów w tej kategorii. Między drugim, trzecim i czwartym zawodnikiem różnice kilkusekundowe, wszyscy z CROSS Wrocław. Ostatecznie III miejsce Tadeusz Sypień, II Stanisław Kosiński – brat Ani, I miejsce Maciej Krężel ze Startu Katowice, ze świetnym czasem 37.18 Wszyscy na podium ze swoimi przewodnikami, oni są równie ważni, to też zawodnicy. Jeśli przewodnik się wywróci, zawodnik nie ukończy zawodów, dramat dla niego. Przewodnicy otrzymali pamiątki.
Na czwartym miejscu Dawid Suchodolski, ze stratą zaledwie 15 setnych sekundy! Wczoraj stał na podium. Było ostro.

Grupa stojąca – sporo niespodzianek. Na pierwszym miejscu Andrzej Szczęsny, chociaż się zarzekał, że gigant to nie jego konkurencja, 41.22 sekundy. II – Kamil Gregorczyk ze Startu Kielce z wynikiem 44.41 zaskoczył wszystkich, toteż otrzymał wielkie brawa. Dziesiąte ułamki sekundy zdecydowały o tym, że na III miejscu znalazł się Zdzisław Wieteska ze Startu Tomaszów.

Michał Chrobak w gigancie na IV pozycji, Krzysztof Głombowicz oznajmił, że pewnie zrobił to specjalnie, aby dać szanse Zdzisiowi.

Jeżdżący na siedząco – I miejsce znowu Igor Sikorski, który zrobił na wszystkich ogromne wrażenie 39.50, drugi czas – 45.23 osiągnął Bartosz Mrozek, również ze Startu Bielsko. III miejsce – niespodzianka – Zygmunt Gackowiec z katowickiego Startu. Jechali fantastycznie, patrzeć na nich było wielką przyjemnością. Michał Gieysztor w pierwszym dniu na podium, w drugim czwarty, o czym zdecydowały zaledwie 2 sekundy.

Zgodnie z regulaminem, do przeprowadzenia w danej grupie startowej zawodów konieczna jest obecność co najmniej trzech zawodników. Miłym gestem ze strony organizatorów była pamięć i wręczenie statuetek tym zawodnikom, którzy startowali, ale o medal powalczyć nie mogli, na przykład Monika Bodych – jedyna kobieta jadąca na siedząco.

Brawo obsługa Kotelnicy!

Obsługa wyciągu zarówno na górnej jak i dolnej stacji z wielką uwagą i czujnością traktowała całą ekipę. Zatrzymywali wyciąg, kiedy widzieli kogoś o kulach, pomagali zsiadać i wsiadać.
A przy starcie stała specjalna ekipa z napisem na plecach „obsługa skoczni”. Po 2-3 przejazdach trasa wymagała poprawek. Wjeżdżali na trasę slalomu, zjeżdżali wolno szerokim pługiem, starając się jak najwięcej śniegu wypchnąć na zewnątrz, poza tor zjazdu, wygładzając trasę. Brawa dla panów, byli od samego początku, do końca.

Taki sport!

Dekoracje uczestników były dwie: w poniedziałek po slalomie, we wtorek po slalomie gigancie. Pierwszego dnia do Zakopanego przyjechał Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, prezes Związku START, jeszcze nie tak dawno – w pierwszej dziesiątce zawodników Pucharu Świata w Narciarstwie Alpejskim Niepełnosprawnych. Witany oklaskami, okrzykami.

Otwierając uroczyście Mistrzostwa powiedział: – Jestem tu w gronie koleżanek, kolegów, przyjaciół. Nie zdążyłem na dzisiejsze zawody, myślałem, że będą dwa przejazdy, był jeden. Dziękuję bardzo organizatorom, Monice, że kolejny raz podjęła się tego trudu. Pojawiły się nowe talenty, może uruchomimy nowe szkolenia.

Podsumowując wszyscy jeszcze raz podkreślali trudne warunki, z jakimi przyszło się dzisiaj zmagać. Jeden z zawodników mówił, że warunki były dla wybitnych narciarzy, on nie potrafił zjechać. Andrzej Szczęsny (ze śmiechem, ale on się cały czas uśmiecha), że wyrzucało go z trasy i że zdecydowanie lepszy jest w slalomie niż w gigancie, ale jutro wystartuje.

Tu w ogóle, przez dwa dni widziałam ludzi stale uśmiechniętych, zadowolonych, życzliwych. Z poczuciem humoru i dużym dystansem do siebie, do życia.

Pytam Petera Matyasko, ustawiającego na Mistrzostwach bramki: – Taka trudna dla wszystkich ta trasa, lżejszej się nie dało ustawić? Na co on, rozkładając ramiona: – Taki sport!

Mama- najwierniejszy kibic

Stoi z boku trasy i cierpliwie czeka na zjazd swojego syna (nr startowy 28). Ma niedowład prawostronny, prawa ręka i prawa noga są mniejsze, chudsze, słabsze. Narciarz od dziecka, jak miał roczek, założyli mu buty narciarskie, tylko to było takie rodzinne, rekreacyjne jeżdżenie, w slalomie nigdy nie jeździł. Kiedy poznali Anię Ogarzyńską, postanowił jeździć bardziej sportowo. Nie miał specjalnych treningów, więc wykupili mu tu w Zakopanym lekcje wczoraj i przedwczoraj, żeby mógł zjechać w slalomie. Teraz chce zobaczyć, jak syn sobie da radę. Narciarstwo to doskonała rehabilitacja. Syn jeździ konno, kocha grać w tenisa, ale tenis bardzo obciąża lewą rękę i tak już przeciążoną. Narciarstwo zaś obciąża równomiernie, wymaga skrętu i w lewo i w prawo, mobilizuje organizm do tego, żeby angażował i prawą i lewa stronę, bo musi po prostu to zrobić.
Mama zjechała potem w kategorii Open.

Kategoria Open – prawdziwie integracyjna

Zjechali już niewidomi, zjechali stojący i ci na monoski. Koniec zawodów. Ale nie, słyszę, że teraz startuje grupa Open. Co to za grupa? Kto w niej startuje?
Odpowiada na to Monika Sordyl: – Zawody, zgodnie z regulaminem i przepisami są przeprowadzane w trzech grupach: niewidomi i niedowidzący, stojący i jeżdżący na siedząco. Ale są zawodnicy z orzeczeniem o niepełnosprawności, lecz niezakwalifikowani do grup startowych, na przykład osoby z endoprotezą. Dla nich między innymi stworzyliśmy kategorię Open. Startują w niej też na przykład pełnosprawne dzieci naszych niepełnosprawnych zawodników, pełnosprawni zawodnicy z klubu EDF Polska – naszego sponsora, pracownicy biura zawodów – mogą sprawdzić w rywalizacji swoje umiejętności, zmierzyć czas. Kategoria Open ma formę integracyjną.

Sympatyczne – ci z kategorii Open również otrzymali dyplomy i medal i również bardzo byli z nich ucieszeni.

Wyjadą stąd inni…

Niedaleko linii startowej całe zawody obserwowała para narciarzy. Byli bardzo przejęci tym, co zobaczyli. Wjechał na górę orczykiem Andrzej Szczęsny, natychmiast do niego podeszli z gratulacjami: – Podziwialiśmy pana, jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Powiedzieli, że warto było tu przyjechać. Uzmysłowili sobie, jak czasami narzekamy z powodu jakichś drobiazgów, patrzą na zawodników i zwyczajnie im wstyd. Podczas naszej rozmowy nieopodal przewrócił się zawodnik na monoski. Natychmiast pobiegli mu na pomoc. Myślę, że przez tych parę godzin oni też tu odrobili swoje rekolekcje. Wyjadą stąd inni.

Po wręczeniu wszystkich medali, statuetek, na środek została wywołana ekipa prowadząca Biuro Zawodów. Kilkunastoosobowa grupa młodych ludzi otrzymała długie, najdłuższe chyba, gorące brawa. Tak dziękowali im zawodnicy…
Podziękowała też Monika Sordyl – im, sponsorowi tytularnemu, wszystkim uczestnikom, których jest coraz więcej.

Jeszcze zdawanie karnetów, koszulek i …zakończenie mistrzostw. Do zobaczenia w przyszłym roku w jeszcze większym gronie! Oby tylko był śnieg…

Naprawdę się zastanawiałam, czy mam jechać, czy nie „pęknę”, gdzieś tam zdekoncentruję, zawalę relację, itp., krótko mówiąc byłam pełna obaw.
Ale oni zabrali mnie w kosmos, w inny wymiar, ustawili jak trzeba i przywrócili właściwą hierarchię. Niektórzy ludzie wierzą w moc czakramu wawelskiego. Ja miałam swój na Kotelnicy, dostałam od niepełnosprawnych taką siłę… Dziękuję im. I redaktorowi naczelnemu za zaufanie i wysłanie mnie tam.

Zobacz galerię…

Tekst i fot. Ilona Raczyńska

Data publikacji: 21.03.2016 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również