Pasja i miłość do sportu

Paweł Parus (z prawej)

Paweł Parus stworzył projekt wspierający osoby z niepełnosprawnością, dzięki któremu… sam znalazł miłość swojego życia. Zbieg okoliczności spowodował, że z czynnego, aktywnego sportowca stał się kibicem sportu – założył we Wrocławiu Klub Kibiców Niepełnosprawnych, będący zalążkiem Federacji Klubów Kibiców Osób Niepełnosprawnych.

Paweł urodził się jako zdrowy chłopak. Świetnie się rozwijał, kochał sport i koszykówka stała się jego pasją i sposobem na życie. Pasjami grał w kosza i nic nie zapowiadało, że jego życie drastycznie się zmieni.

Studiował prawo i pracował w firmie komputerowej. Był młody, zdrowy i pewny siebie. Sam mówi, że chyba dlatego zbagatelizował wyglądającą niegroźnie stłuczkę samochodową, w której brał udział. Ktoś wjechał w tył jego auta, szarpnęło, trochę bolała go szyja. Nie poszedł do lekarza, nie nosił kołnierza ortopedycznego, zabezpieczającego kręgosłup po kontuzji. W dwa tygodnie później, niespodziewanie, przy wbieganiu do jeziora zasłabł. Okazało się, że poruszone kręgi w kręgosłupie szyjnym zmieniły położenie i jest sparaliżowany. Paraliż od szyi w dół. Koniec marzeń, szczęścia i radości?

– Ten dzień, to był dzień nowych narodzin i zapamiętam go na zawsze. Wydarzenia z 2 maja 2000 roku zdeterminowały moją egzystencję, którą obecnie mogę podzielić na dwa rozdziały: przed i po tej dacie. Tamten wtorek stał się początkiem nowego, bardzo trudnego etapu. Ale okazał się też dniem, w którym „ktoś na górze” podarował mi drugie życie. Dał mi drugą szansę – wyznaje.

Szybko minął okres myślenia o wypadku. Wielu ludzi wspierało młodego mężczyznę. Utrwaliło się grono wiernych przyjaciół. Kluczową rolę odegrało nastawienie do życia, czyli pozytywne spojrzenie w przyszłość.

– Może to paradoks, ale starałem się zauważać dobre strony tego, co się wydarzyło. Mozolna rehabilitacja zastępowała mi treningi. Wypadek przerwał moją karierę sportowca. Zacząłem być przede wszystkim kibicem. Uczestniczyłem w meczach jako osoba niepełnosprawna, potem robiłem to regularnie. Skończyło się na organizacji takich wyjazdów po całej Polsce i aktywizacji innych niepełnosprawnych kibiców – opowiada Paweł Parus.

Kibic Śląska Wrocław mówi także o powstaniu stowarzyszenia Klub Kibiców Niepełnosprawnych, którego jest prezesem. – Mecze stały się pomysłem na wyjście z domu, na aktywne spędzanie wolnego czasu. Ale to także integracja, poznawanie mnóstwa wspaniałych ludzi. Za tym idzie życie towarzyskie. Grupa, która jeździ ze sobą kibicować, spotyka się także „pozasportowo”, np. na urodzinach. Tworzymy zgraną paczkę. W tej chwili jest już 15 podobnych grup w różnych województwach i powstała Federacja Klubów Kibiców Osób Niepełnosprawnych.

Paweł Parus jest pełnomocnikiem marszałka województwa dolnośląskiego ds. osób niepełnosprawnych i na co dzień angażuje się w pomoc innym osobom z tej grupy. Chce je aktywizować, na swoim przykładzie pokazywać, że wózek nie musi być przeszkodą w realizowaniu pasji. Okazuje się nim nastawienie, podejście do własnego życia i cele, które sobie człowiek stawia, albo raczej ich brak.

– Trzeba nas traktować normalnie, nie na jakichś specjalnych warunkach. Wtedy to jest w porządku. Nie potrzebujemy litości ani użalania się nad nami. Jesteśmy normalną częścią społeczeństwa. Codziennie walczę z myśleniem, że niepełnosprawni uważani są za temat tabu – wyjaśnia P. Parus.

Jest pomysłodawcą i współtwórcą projektu asystentury, który realizuje fundacja Promyk słońca i Urząd Marszałkowski województwa dolnośląskiego. Tam poznał swoją żonę, Joannę, która była asystentem osób niepełnosprawnych, a w tej chwili szkoli osoby chcące pracować jako asystenci.

Człowiek, który pokonał wiele przeciwności, a dzisiaj czerpie z życia jak najwięcej, powiedział słowa, które niejedną osobę mogłyby zaskoczyć. – Wózek jest problemem, bo nie można się zapierać, że nie. Gdyby jednak miało być inaczej niż po wypadku, to nie wiem czy chciałbym cofnąć czas. Cierpienie fizyczne rekompensuje mi coś o wiele ważniejszego: grupa wspaniałych przyjaciół, satysfakcja z tego co robię, pasja, dla której się „wypalam” – opowiada.

Filozofia, według której funkcjonuje, przyszła niejako po tragedii. – Trzeba szanować każdy dzień, troszczyć się o niego i czerpać z niego jak najwięcej – pointuje pewnym głosem Paweł Parus.

Ewa Maj, fot. kkn.wroclaw.pl

Data publikacji: 21.05.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również