Lektura (prawie) obowiązkowa

Podróże do granic – dla każdego

„Byliście dla mnie jak ptaki ze starej meksykańskiej opowieści. Każdy podarował mi co najmniej jedno pióro, bym mógł utkać sobie z nich skrzydła, wzbić się wysoko i szybować ze swoimi marzeniami."
(Joachim Czerniak w: Podróże do granic, Wydawnictwo „Bernardinum", Pelpin 2017, s. 372)

„Podróże do granic” Roberta i Joachima Czerniaków – ojca i syna – to książka której lekturę polecam z bardzo wielu względów.
Po pierwsze i najważniejsze zawiera i przekazuje potężny ładunek pozytywnej energii, można powiedzieć, że została napisana „ku pokrzepieniu serc”. Edytorsko to prawdziwy rarytas – zdjęcia z niezwykłej podróży – wykonane przez obu Autorów – są uzupełnione przepięknymi ilustracjami Alicji Musiał i mapkami Katarzyny Czemplik. Dodajmy, że wydało ją wydawnictwo Bernardinum w roku bieżącym. A więc jest to pozycja bardzo jeszcze świeża na rynku wydawniczym.

Przemyślana, bogata ale nie przeładowana szata graficzna, aksamitny, piękny papier, odpowiednia czcionka sprawiają, że spotkanie z tą publikacją jest niezwykle przyjemnym i estetycznym przeżyciem. Jej zawartość merytoryczna to następna niespodzianka – fascynujące spotkanie z przygodą niepostrzeżenie staje się świadectwem cudu życia, niezwykłych relacji między ojcem i synem kształtowanych zarówno poprzez wspólne pasje i odkrywanie piękna, jak i doświadczenia traumy…

Na jednej z początkowych stron Robert Czerniak – ojciec, pisze:
„Nasze światy przenikały się w idealny sposób. Joachim miał w sobie młodzieńczy żar, natomiast ja duże doświadczenie. Zestawienie tych cech było dla nas dopełnieniem. Tworzyło się między nami coś, co przybierało powoli znamiona Przyjaźni. Był to jeszcze twór młody i plastyczny, zaledwie pąk, z którego pod wpływem rozmaitych bodźców miała powstać najdoskonalsza z możliwych relacji pomiędzy ojcem i synem. Pielęgnowałem tę miłość, bo to było wszystko, co miałem”.

Ale ad rem. Kupując tę książkę rzuciłam jedynie okiem na tył okładki. Pobieżnie przeczytałam kawałek umieszczonego tam tekstu. Okey, zaciekawił mnie na tyle, że zapragnęłam ją przeczytać. I wróciłam do tego miejsca dopiero po przeczytaniu całej książki…
Przez wiele stron śledziłam z ogromną uwagą barwny reportaż z fantastycznej wyprawy Roberta i Joachima Czerniaków do Ameryki Łacińskiej.
„Zaplanowałem, że w czasie trzech miesięcy przemierzymy dwanaście krajów Ameryki Łacińskiej – od Argentyny aż po Meksyk. Poza „przeskoczeniem” z Buenos Aires autostradami do Salty będziemy poruszali się najprostszymi środkami transportu, a tam, gdzie nie ma dróg, spływali rzekami” – pisze Robert.

Joachim nie był zupełnym żółtodziobem. Jego pasją również było podróżowanie. Robert wspomniał już na wstępie książki, że jego syn miał już pewne doświadczenie podróżnicze.
„Od dziecka jeździł ze mną po Polsce, a kiedy skończył szesnaście lat, po raz pierwszy zabrałem go jachtem na pełne morze. W kilka miesięcy później z niewiele starszym od siebie kuzynem przejechali busem całą Europę, z Poznania do środkowej Hiszpanii”.

Nieco dalej tłumaczy to jeszcze przystępniej.
„Zabierając syna do nieznanej mu jeszcze części świata, chciałem pogłębić nasze relacje. Pragnąłem rozbudzić jego wyobraźnię i nauczyć wielu przydatnych w dorosłym życiu umiejętności. Ciekawiły mnie też bardzo jego odczucia […] Wymarzył sobie, że podobnie jak ja będzie poznawał daleki świat. Chciałem go więc do niego wprowadzić.”

I rzeczywiście tak się stało. Śledzimy z uwagą i rosnącym zaciekawieniem nie tylko relacje globtroterów, ale przecież także reporterów i obserwatorów przyrody, różnych kultur, obyczajów, zapalonych etnografów itp., bo są nimi wszystkimi po trosze.
„Podróże do granic” to świat widziany oczyma dwóch podróżników, dwóch przyjaciół. To dwie współbrzmiące relacje z wielkich wypraw ale także dwie autonomiczne opowieści o przyjaźni, zaufaniu, niekonwencjonalnych relacjach między ojcem i synem i jeszcze bardziej niekonwencjonalnej terapii i sposobie walki z bardzo poważną chorobą Joachima. To zasługa ich obu.

„Czas choroby był dla mnie wielką lekcją pokory i szacunku dla życia. Nie poddałem się rakowi, po paraliżu nauczyłem się chodzić” – napisał z prostotą (s. 211, tamże). „Chciałem pedałować na rowerze co sił w pogoni za własnym zdrowiem” – dodał.
I… udało się! Wyjechali… na antypody!

„Choroba też była dla mnie podróżą. Może nie taką namacalną, ale każdego dnia prowadziła mnie do zupełnie nieznanych miejsc nie tylko w świecie rzeczywistym, ale też wewnętrznym. Pomysł rowerowej rehabilitacji, który opracowaliśmy wspólnie, okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ już podczas treningów w Polsce przyniósł nadspodziewanie efekty. Australia miała być dla mnie wielkim sprawdzianem, a ja nie bałem się wyzwań i potrzebowałem takiej próby”.

Nie do uwierzenia? A jednak! Ta książka pokazuje, że trzeba marzyć, trzeba kochać, trzeba wierzyć, trzeba wytyczać wciąż nowe granice własnych możliwości. I do nich podróżować…
Słowa Joachima, które napisał przy opuszczaniu Wyspy Kangurów mogą być jej najpiękniejszym mottem:
„Poczułem, że to nie jest przedstawienie, tylko moje życie, w którym gram główną rolę” (s. 341, tamże). Nieco dalej dodał skromnie: „Być może ktoś odnajdzie w tej książce motywację i siłę do działania w trudnych dla siebie chwilach”.
Ja odnalazłam… I za te chwile wzruszeń dziękuję Autorom. Podróżować można na setki sposobów…

Robert Czerniak zachęca do jej przeczytania niezwykle ujmująco: „Nie ma znaczenia, z której części świata pochodzimy, czym się w życiu zajmujemy, a przede wszystkim – w co wierzymy. Najważniejsze żeby starać się być dobrym człowiekiem. Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, a przedstawiona […] historia mogłaby dotyczyć niejednego z nas.”

Człowiek może bardzo wiele zdziałać, jeżeli uwierzy w siebie i bliskich… Książka jest pięknym świadectwem wiary i miłości. I ojca, i syna…
Napisana zajmująco, ładnym, wartkim językiem, słownictwo bogate a jednocześnie konkretne i proste – to wielkie plusy tego wydawnictwa.
Warto ją kupić, by móc do niej powracać, by móc czerpać z niej siłę.
Bardzo gorąco polecam lekturę.

Iwona Kucharska
Data publikacji: 12.05.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również