Ruch to zdrowie
Udane przedsięwzięcia należy kontynuować, dobre sprawy, jeśli już zaistniały, powinny się dziać.
I tak – wydaje się, że chorzowskie koło Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym wpisało już na stałe letnią Spartakiadę do kalendarza swoich sztandarowych imprez, obok grudniowych „Spotkań z Aniołami” i bardzo uroczystych, majowych obchodów Dnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.
Na każdej z nich niezawodnie gra Reprezentacyjna Orkiestra Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Letnia Spartakiada to impreza sportowa przeznaczona dla dzieci, młodzieży i dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną z terenu Chorzowa i zaprzyjaźnionych placówek z miast ościennych. W tym roku, 8 września, na miejskim stadionie, odbyła się już czwarta. Wzięło w niej udział 100 osób, reprezentantów warsztatów terapii zajęciowej, domów pomocy społecznej, szkół integracyjnych i specjalnych.
Chorzowska Spartakiada ma swój styl. Konkurencje , regulamin, punktację, harmonogram przygotowuje, a potem całą spartakiadę prowadzi, zawodowy sędzia, absolwent AWF, „nasz pan Mareczek” – jak mówią o nim uczestnicy. Nadaje jej prawdziwie sportowy sznyt. Nic tu nie dzieje się byle jak i chaotycznie. Kierownicy drużyn otrzymują harmonogram, punktację, opis konkurencji. Drużyny losują numery, jak na „prawdziwych” zawodach.
Przed oficjalnym otwarciem odprawa kierowników drużyn i przypomnienie zasad: za każde miejsce w konkurencji są przyznawane punkty. Nawet za zajecie ostatniego, dziesiątego, drużyna zdobywa 1 punkt. Konkurencji jest pięć, oczywiście są to bardziej gry i zabawy ruchowe, miejsca ich przeprowadzania oznaczone dużymi, z daleka widocznymi literami. Na każdym stanowisku są sędziowie. I wolontariusze.
Każda drużyna bierze udział w pięciu konkurencjach. Na stanowisku są dwie drużyny, jako pierwsza rozpoczyna ta, która wylosowała niższy numer startowy. Kiedy skończą, przechodzą do następnej konkurencji, zgodnie z alfabetem.
Sędzia prowadzi rozgrzewkę, zawodnicy muszą przecież rozgrzać mięsnie. Każdy jest aktywny na miarę swoich możliwości, ale się nie obija, bo przecież „ruch to zdrowie”.
Na spartakiadę zgłosiło się 10 drużyn. Były zatem biegi w workach, na krótkich kilkumetrowych odcinkach, na zasadzie sztafety wahadłowej, był tor przeszkód, bieg na 40 metrów, rzuty piłeczkami do piramidki ułożonej z puszek. Było też szukanie „skarbu” – piłek do tenisa zakopanych w piasku. Biuro zawodów nanosiło punkty do tabel, wszystko skrzętnie podliczyło, aż wreszcie ogłosiło ostateczną kolejność.
Emocje są wielkie, kibicowanie, krzyki, atmosfera rywalizacji dopinguje, walczy się o każdy punkt dla drużyny. A na koniec wszyscy dostają za swój wielki wysiłek takie same medale, dyplomy, słodycze, upominki, niezależnie od zajętego miejsca.
Po zakończonych zawodach obsługa boiska uruchomiła zraszacze, i okazało się, że przebiec przez strumień wody to była największa frajda! Pojawienie się przy tym tęczy dopełniło radości.
A główny wolontariusz imprezy, „nasz pan Mareczek”, który z taką starannością przygotował kolejny raz to wielkie wydarzenie sportowe, dostosowane jednak do możliwości zawodników, okazał się mężem jednej z terapeutek. Zatem – jak żartowali koledzy – „nie ma wyjścia”, współpracuje wolontaryjnie z prowadzonym przez koło PSOUU Ośrodkiem Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym od wielu już lat.
Nie dziwi zatem jego serdeczne, ciepłe, fantastyczne podejście do zawodników.
Zobacz galerię…
Tekst i fot. IRCa
Data publikacji: 15.09.2016 r.