Walczyli do upadłego, ale na koniec zamiast smaku złota były gorzkie łzy porażki. Wisła Kraków przegrała finał ampfutbolowej Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski prowadzili z Sahinbey już 2:0, potem długo bronili się w osłabieniu, jednak w ostatnich sekundach meczu stracili wszystko. – Rok temu nie zasłużyliśmy na wygraną, ale tym razem było inaczej – mówi Kamil Grygiel.
Wisła Kraków świetnie rozpoczęła finałowe spotkanie. Mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie już w drugiej minucie meczu. Sprytnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Krystian Kapłon. Wiślacka maszyna działała na najwyższych obrotach, a utytułowani rywale wyglądali na zaskoczonych. W tej fazie rywalizacji zawodnicy Białej Gwiazdy w świetny sposób zneutralizowali ofensywną siłę mistrzów Turcji i ciągle byli bardzo groźni. W 12. minucie było już 2:0! Gol padł po świetnie rozegranej kontrze. Kamil Grygiel wymienił piłkę z Jakubem Kożuchem, a następnie z zimną krwią sfinalizował szybki wypad krakowian.
Reprezentanci Polski na tym etapie gry byli zdecydowanie lepsi, ale jeszcze przed przerwą doszło do wydarzeń, które diametralnie odmieniły układ sił. W 21. minucie Sahinbey w dość przypadkowej sytuacji zdobyło kontaktową bramkę. A dwie minuty później z boiska, za drugą żółtą kartę wyleciał Bamgbopa Abayomi. A to oznaczało, że przed mistrzami Polski blisko pół godziny gry w osłabieniu.
Od tego momentu wiślacy skupiali się już przede wszystkim na defensywie i rywale długo byli bezradni. Gdy już przedostawali się pod polską bramkę, świetnie bronił Igor Woźniak. W końcu jednak dopięli swego i doprowadzili do remisu 2:2, a był to wstęp do dramatycznej końcówki. Zanosiło się już na rzuty karne, była czwarta, ostatnia doliczona minuta gry, gdy wiślacy wyszli z błyskawiczną kontrą. Grygiel minął jednego z rywali i pognał na bramkę, tam jednak górą okazał się bramkarz. Minęło 20 sekund, a z gola cieszyli się rywale Polaków. Zrozpaczeni wiślacy padli na murawę. Wiedzieli, że nie ma już czasu ani energii, by skutecznie odpowiedzieć.
– Jest nam przykro, bo drugi rok z rzędu przegrywamy w finale. Rok temu nie zasłużyliśmy na wygraną, ale tym razem było inaczej. Uważam, że w niedzielę zasłużyliśmy chociażby na to, by dotrwać do rzutów karnych. Naszą walką i determinacją zapracowaliśmy na to, by wygrać to spotkanie – ocenia Kamil Grygiel, który zdobył gola na 2:0.
Napastnik Białej Gwiazdy zaznacza, że czerwona kartka mocno zmieniła styl gry wiślaków. – Ta decyzja sędziego była punktem zwrotnym meczu. Oznaczała, że nie będziemy mogli już grać tak, jak zakładaliśmy. Chcieliśmy atakować przeciwnika jeden na jeden, nie dać im złapać oddechu. Tak było na początku, ale po czerwonej kartce Przemek musiał się cofnąć. A ja z przodu cały czas miałem dwóch rywali. Grając w taki sposób traciliśmy dwa razy więcej sił niż w normalnym układzie. Trudniej było strzelić kolejnego gola, trudniej było się też bronić – opisuje.
Wiślakom należy się wielki szacunek za walkę, szczególnie w osłabieniu. Turcy to ampfutbolowa potęga. Wystarczy przypomnieć, że kluby z tego kraju wygrały wszystkie dotychczasowe edycje Ligi Mistrzów. I nikt nie sprawił im w finale tyle kłopotów. A Wisła to już też europejska potęga. Do finału Ligi Mistrzów dotarła przecież drugi raz z rzędu.
– Tego co stało się w finale, nie nazwałbym porażką. Czujemy się wygrani. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i jestem z nas dumny – opisuje bramkarz Igor Woźniak. – W finale zdecydował brak szczęścia. Czerwona kartka była dyskusyjna. W finale Ligi Mistrzów tak szybko pokazana druga żółta kartka… To ustawiło spotkanie. Broniliśmy się, ale taki jest sport. Sędziowie popełniają błędy, my też. Na tym polega piłka nożna – dodaje.
Gdy prowadzisz w finale 2:0, a jednak przegrywasz, trudno nie czuć rozczarowania. Warto jednak docenić postawę wiślaków w tym turnieju. – Podczas tej edycji Ligi Mistrzów pokazaliśmy, że jesteśmy ekipą, która chce grać i która potrafi wygrywać. Jeśli prowadzisz z najlepszą turecką drużyną 2:0, to tylko pokazuje, jak silną drużyną jesteś. Musieliśmy grać w sześciu na siedmiu, by Turcy z nami wygrali. Mamy przed sobą jeszcze jeden finał Ligi Mistrzów, który wywalczyliśmy w tym sezonie i zrobimy wszystko, by tym razem wygrać. W tym roku pokazaliśmy, że stać nas na to, by grać z Turkami otwarty futbol – podkreśla Woźniak.
– Na pewno czujemy ból, ale załamani nie jesteśmy, bo jeszcze na stadionie dostaliśmy mnóstwo słów wsparcia. Każda drużyna podeszła do nas po meczu finałowym i wsparła ciepłym słowem. To dla nas lekcja przed kolejną edycją Ligi Mistrzów. Najważniejsze, że sami sobie pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie grać na najwyższym poziomie. Pokazaliśmy umiejętności i walkę, bo jak nie szło to walczyliśmy do końca. A w finale po prostu brakło szczęścia – dodaje Grygiel.
Turniej ampfutbolowej Ligi Mistrzów odbył się po raz czwarty. Tym razem osiem najlepszych europejskich drużyn rywalizowało w hiszpańskiej Esteponie. Rok temu Liga Mistrzów rozgrywana była w Krakowie. Wówczas Wisła również awansowała do finału, by tam przegrać z Etimesgut Amputee Sport Club 2:5.
Droga Wisły Kraków do finału Ligi Mistrzów 2023:
Faza grupowa:
Wisła Kraków – Sporting Amp Futbol 2:0
Bramki dla Wisły: Kapłon 5., Bonaventuri 7. (sam.)
Wisła Kraków – Flamencos Amputados Sur 4:2
Bramki dla Wisły: Kapłon 19., 50+4., Kożuch 24., 50.
Wisła Kraków – Dila Gorgi 3:0 (walkower)
Półfinał:
Wisła Kraków – Portsmouth Amputee FC 1:0
Bramka dla Wisły: Kożuch 50.
Finał:
Wisła Kraków – Sahinbey Belediye Spor 2:3
Bramki dla Wisły: Kapłon 2., Grygiel 12.
IKa, fot. Joanna Żmijewska / Wisła Kraków Amp Futbol
Data publikacji: 13.11.2023 r.