Maciej Krężel, czyli 8 lat sukcesów

Maciej Krężel, czyli 8 lat sukcesów

- Rozmawiamy z Maciejem Krężelem, który po raz kolejny został narciarskim mistrzem Polski, w kategorii osób niewidomych i niedowidzących. Uprawiasz narciarstwo jako zawodnik od 2005 r.?

IMG_4136

– Tak, pierwsze mistrzostwa Polski, w których brałem udział odbyły się w 2005 r.

– Ile miałeś wtedy lat?
– Niespełna 14.

– I jaki był wtedy wynik?
– Na pierwszych zawodach już było mistrzostwo Polski.

– Czyli mocny start. I już od tego czasu nie zszedłeś z pierwszego miejsca. A od jak dawna jeździsz na nartach i skąd pomysł, żeby zająć się tą dyscypliną się w sposób zawodniczy?
– Na nartach jeździłem od 3-4 roku życia. Od kiedy pamiętam stałem na nartach. Tata był instruktorem, on mnie w to wciągnął, prowadził też treningi dla osób niepełnosprawnych w Starcie. I tak to się potoczyło, że zaczęliśmy występować w mistrzostwach Polski, a później, gdy widoczne już były duże postępy, zaczęły się Puchary Europy i wejście do kadry Polski.

– Z czego wynika Twoja wieloletnia dominacja? Czy konkurencja jest taka słaba, czy Ty jesteś taki mocny?
– Jestem teraz w czołówce Pucharu Europy, obecnie w slalomie trzecie miejsce w generalnej klasyfikacji. W Polsce nie było – jak na razie – zagrażających mojej pozycji zawodników. Na tych mistrzostwach Polski już jakaś konkurencja zaczęła się rysować, zwłaszcza w slalomie gigancie. Faktycznie była walka, różnica pomiędzy pierwszym a trzema następnymi miejscami była niewielka. Wcześniej tego nie było, ale wcześniej za to startowali zawodnicy ze Słowacji i Czech. W międzynarodowej klasyfikacji też była dość poważna walka.

– Też z nimi wygrywałeś?
– Nie. Słowak Kuba Krako, który jest mistrzem olimpijskim jest najlepszy. Tak naprawdę to dopiero w tym sezonie udało mi się wygrać z nim w Pucharze Europy w Czechach.

– Który sezon był dla Ciebie najbardziej udany?
– Śmiało mogę powiedzieć, że ten, który jeszcze się nie skończył. Zaczął się od Pucharu Europy na Pitztalu, tam było pierwsze i trzecie miejsce i to był mój drugi medal na Pucharze Europy. Później był Kuehtai, mistrzostwa Austrii, gdzie zająłem trzy pierwsze miejsca: w slalomie, slalomie gigancie i super kombinacji oraz drugie miejsce w supergigancie. Ostatnie zawody Pucharu Europy w Czechach to pierwsze miejsce w slalomie i pierwsze moje zwycięstwo nad Jakubem Krako i czwarte miejsce w supergigancie. Później były MP i zawody integracyjne. Jeszcze pod koniec marca odbędzie się finał Pucharu Europy we Francji i cały czas szukamy sponsorów by móc w nim wystartować. Jedziemy jeszcze do Austrii na treningi i jeżeli będziemy mogli uczestniczyć w Pucharze Europy, to jedziemy na niego prosto stamtąd.

– Startujesz w zaciemnionych goglach i nic nie widzisz?
– Nie. Są trzy grupy zawodników z dysfunkcją wzroku: B1, B2 i B3. B1 to są osoby, które całkowicie nic nie widzą. Jadą z zaklejonymi goglami. Ja jestem w grupie B3 – osób najlepiej widzących i jeżdżę w normalnych goglach.

– Czy potrzebujesz przewodnika w zawodach?
Jest przepis, który mówi, że każda osoba niedowidząca musi jeździć z przewodnikiem. Na treningach zdarza się, że jeżdżę sam. Jeżeli chodzi o dysfunkcję wzroku, na lewe oko nie widzę, na prawe oko przy korekcji w okularach mam minus 2,5 dioptrii i zawężone pole widzenia do ok. 30-40 stopni.

– Na czym polega współpraca między przewodnikiem a narciarzem z dysfunkcją narządu wzroku?
– Stosuje się system radiowy podpowiedzi albo głośniki na plecach. W moim przypadku jest to przejazd przede mną w odpowiedniej odległości i ewentualne komunikaty głosowe, które informują o figurze na trasie ustawionej z tyczek, o lodzie itp. Każdy przewodnik ma ponadto założoną pomarańczową koszulkę, żeby był lepiej widoczny. W grupie B1 przewodnik może jechać obok lub za zawodnikiem. W mojej grupie przewodnik jedzie przede mną w odległości nie przekraczającej jednej bramki i to jest największe utrudnienie. Na slalomie jest to niecałe 12 metrów i czasami zdarzają się wypadki. My na szczęście takiego nie mieliśmy. Ponadto przewodnik nie może dotknąć żadnej z tyczek. Musi jechać tak samo szybko jak zawodnik, ale znacznie szerszym torem. To jest główna komplikacja zwłaszcza w slalomie, bowiem najmniejsze dotknięcie tyczki powoduje jej położenie i zawodnik zostanie „nabity” na tyczkę, która się odbije w jego stronę.

– Czy próbowałeś jeździć w goglach całkowicie zaciemnionych?
– Nie próbowałem, ale bardzo mnie kusi. Kiedyś muszę spróbować.

– Czy w mistrzostwach Polski w ogóle startują osoby z grupą B1.
– Na jednych zawodach był słowacki zawodnik z grupą B1. Wśród startujących Polaków nie było jeszcze osoby całkowicie niewidomej, startują w grupach B2, B3. W większości B2, ja chyba jestem jedyny z B3 nie tylko w Polsce, ale chyba i w Europie.

– Czy te osoby są odrębnie klasyfikowane?
-Nie, wszyscy są klasyfikowani do jednej grupy, stosuje się natomiast przeliczniki w zależności od stopnia niepełnosprawności.

– Kto jest twoim trenerem?
– Obecnie moim trenerem i przewodnikiem jest Anna Ogarzyńska. Pomaga nam również Łukasz Szeliga z katowickiego STARTU – w treningach, czy ustawianiu tyczek. Pan Romuald Schmidt, który wcześniej był prezesem kadry alpejczyków i jest wieloletnim szefem poznańskiego STARTU szukał dla mnie przewodnika i znalazł na AWF w Poznaniu.

– Kto finansuje twoje starty?
– Na ogół są to środki z Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, ale w tym sezonie jest bardzo ciężko. Na ostatnie zawody w Austrii i Czechach jechałem za swoje pieniądze ze stypendium. Na finał Pucharu Europy we Francji nie mamy pieniędzy i ja też nie mam już własnych, żeby wyłożyć na ten start. Nie jest to znaczna kwota, wynosi bowiem ok. 3 tys. zł na osobę i szukamy cały czas sponsora. Jest ciężko, bo sport niepełnosprawnych nie cieszy się taką popularnością i zainteresowaniem reklamodawców jak pełnosprawnych.

– Nie ma żadnych szans żeby pozyskać środki przez Związek START czy z Ministerstwa Sportu?
– Ministerstwo nam odpowiedziało, że pieniądze nam zwrócą, ale za miesiąc lub dwa. Ale my nie mamy z czego ich wyłożyć. Próbowałem również w Urzędzie Miasta w Dąbrowie Górniczej, skąd pochodzę. Urząd może przyznać nagrodę dla sportowców, ale może to zrobić tylko raz na dwa semestry a ja już dostałem w poprzednim semestrze, czyli w tym nie mogę otrzymać. Natomiast w Urzędzie Marszałkowskim najniższej rangi zawody, w których udział może być dofinansowywany to z mistrzostwa świata.

– Czym zajmujesz się prócz narciarstwa?
– Studiuję na drugim roku Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, kierunek zarządzanie sportem osób niepełnosprawnych i fizjoterapia. Po ich ukończeniu zastanawiam się nad pracą w klubie sportowym ewentualnie urzędzie miejskim. Jak najbardziej mogę dalej próbować działać w kierunku sportu niepełnosprawnych. Myślę, że uda mi się zrobić jeszcze inne fakultety.

– A przede wszystkim będziesz jeździł…
– Tak na pewno! Jeszcze Soczi i następna olimpiada, a później zobaczymy jak forma i kontuzje pozwolą, bo jednak jest to ciężki i ryzykowny sport. I bardzo czasochłonny. Na wiele spraw brakuje czasu, nawet na zajęcia na uczelni. W tym sezonie w semestrze zimowym łącznie byłem może trzy tygodnie na uczelni, co nie byłoby możliwe bez indywidualnego toku nauczania. Pomagają mi koledzy i koleżanki przekazując notatki.

– Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiał: Ryszard Rzebko

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również