Szczęście Filipa?

17 września około godziny 13.15 Filip Zagończyk - niewidomy 23-letni student, oczekiwał wraz koleżanką przyjazdu pociągu na stacji Centrum warszawskiego metra. W pewnym momencie dziewczyna trzymająca Filipa za łokieć poczuła, że chłopak ruszył do przodu. Nie wyczuł laską krawędzi peronu, nie wiedząc, że pociąg dopiero zaczął hamować, wpadł prosto pod nadjeżdżający skład. Świadkowie wydarzenia nie mieli wątpliwości. Trup na miejscu.

W stanie ciężkim Filip został odwieziony do szpitala. Przeżył, ale tydzień spędził w stanie śpiączki. Okazało się, że ma poważnie zmiażdżone nogi i uraz głowy.

Lekarzom udało się uratować Filipowi życie, ale ich zdaniem konieczna była amputacja nóg. Nadzieję dla
Filipa przynieśli lekarze z uniwersyteckiego szpitala w Zurichu. Są oni w stanie zrekonstruować zmiażdżone kości nóg wszczepiając najpierw metalowy implant, a następnie odtwarzając tkankę kostną. Koszt takiego zabiegu w Universitätsspital Zürich lekarze szacują na 250 tys. franków szwajcarskich, czyli około 585 tysięcy złotych.

Rodzice Filipa wystąpili do Narodowego Funduszu Zdrowia z wnioskiem o zgodę na leczenie za granicą. Koncern Soraya S.A., w którym pracuje ciocia Filipa, zainicjował wspólnie z gminą Radzymin zbiórkę pieniędzy na rehabilitację. 26 października w hali sportowej w Radzyminie został przeprowadzony kiermasz charytatywny „Serce dla Filipa”. Zbiórkę pieniędzy prowadzi Polski Związek Niewidomych.

O Filipie panuje opinia, że wielokrotnie stanowił przykład dla innych osób zmagających się z niepełnosprawnością. Promował swoją uczelnię w akcji „UW – Twoje miejsce”. Studiował na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, a swoje pasje realizował współpracując z Euro Radiem. Zna trzy języki, uwielbia podróże i jest zagorzałym kibicem piłki nożnej.

Psycholog Jarosław Józefowicz pisze o nim: (…) zostałem poproszony, aby sprawować nad Filipem opiekę psychologiczną. Szedłem na oddział intensywnej terapii przygotowany na spotkanie z przygnębioną i rozgoryczoną ofiarą wypadku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy poznałem tego człowieka! W tych szczególnych, ekstremalnych okolicznościach, mając pełną świadomość sytuacji, potrafił on zachować charakterystyczną siłę osobistą i aktywną postawę wobec życia.

Pozostaje pytanie: dlaczego taki wypadek się wydarzył? Pracownicy metra zapewniają, że jest ono bezpieczne dla osób niewidomych i niedowidzących. Zupełnie co innego mówią jednak sami niewidomi i niedowidzący. Chodzi o to, by pas z wypustkami był lepszej jakości i posiadał znacznie wyraźniejszą fakturę; taki stosuje się w europejskich stolicach. Warszawscy decydenci uznali jednak takie rozwiązanie za zbyt kosztowne.

Ze swej strony wyrażamy nadzieję i wiarę w skuteczność zabiegów szwajcarskich lekarzy i otwarte, wielkie serca wszystkich zainteresowanych dalszym losem Filipa. Nadal można dokonywać wpłat z dopiskiem „Pomoc dla Filipa” na konto 97 1370 1037 0000 1706 4091 2203.
Właściciel: Polski Związek Niewidomych, ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa. KOD SWIFT: MHBFPLP, Bank DnB Nord Polska S.A. III Oddział.

 

Marek Ciszak

 

Zapobiec nieszczęściu

 

Kiedy niedawno otwarto z rozmachem ostatnią linię warszawskiego metra, równolegle z fiestą władz stolicy toczyła się walka niewidomego Filipa Zagończyka o uratowanie nóg zmiażdżonych w tymże metrze. Dodajmy – nie tylko, bo ten wypadek stał się początkiem batalii o zmiany w warszawskim transporcie. Z takim zamiarem redakcyjni koledzy Filipa zorganizowali debatę publiczną w centrum stolicy, na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, gdzie stanął namiot Euro Radia. Jeszcze przed rozpoczęciem debaty życie pokazało jej zasadność. Dwie zaproszone osoby poruszające się na wózkach nie mogły dotrzeć na miejsce, ponieważ zepsuła się winda w przejściu podziemnym.

Przedstawiciele środowisk osób z niepełnosprawnością zwracali uwagę na liczne wady warszawskiego systemu transportu, ale proponowali też proste rozwiązania problemów. Np. sygnalizacja dźwiękowa w autobusach i tramwajach jest często po prostu wyłączana przez kierowców. Rozwiązanie tego problemu nie wymaga przecież żadnych nakładów finansowych, a jedynie zdyscyplinowania kierowców.

Poważną przeszkodą dla niewidomych jest tzw. „gorący przycisk” w tramwajach. Niewidomy jest całkowicie zdezorientowany, gdy podjeżdżający na przystanek tramwaj nie otwiera drzwi. Znalezienie przycisku graniczy z ekwilibrystyką. Zbigniew Chęć z Zarządu Transportu Miejskiego, gość debaty, nie widzi żadnych przeciwwskazań, żeby zawiesić jego funkcjonowanie. Zaznaczył, że w warunkach przetargowych na zaprojektowanie i wykonanie drugiej linii metra są zapisy, które zobowiązują wykonawcę do dostosowania stacji do potrzeb osób z niepełnosprawnością i dokładnych konsultacji społecznych w tej sprawie na etapie projektowania.

Obecnie jest opracowywany projekt edukacyjny dla niewidomych pasażerów metra. Zostaną im dostarczone nagrane na płycie dźwięki metra. To pozwoli zapoznać się z „akustyczną mapą” metra, nauczyć się dobrze rozpoznawać kierunek, z jakiego nadjeżdża pociąg, nawet w tak trudnych akustycznie warunkach, jakie panują na podziemnych stacjach. Metro zmienia również zestaw komunikatów głosowych, które informują pasażerów o zatrzymaniu pociągu na stacji oraz otwieraniu i zamykaniu się drzwi w wagonach.

Niezależny architekt Krzysztof Chwalibóg zauważył: – To wszystko są dobre działania, ale niestety wycinkowe. Potrzebny jest plan w skali miasta.
Weźmy najprostszy przykład. Drogę z Dworca Centralnego do stacji metra Centrum. To koszmar. Mamy tu liczne zmiany poziomów, schody, korytarze. Bez planowania, które będzie koordynować działania wielu obecnych podmiotów, nie osiągniemy sukcesu. To zadania dla władz miasta.

Jaki jest stosunek władz do problemu, najlepiej pokazuje fakt, że żaden z przedstawicieli Miasta Stołecznego Warszawy nie raczył przyjść na debatę, mimo wcześniejszego potwierdzenia.

 

Oprac. MaC

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również