Farma Życia na zakręcie. Piknikowy dzwonek na ratunek

Tegoroczny Dzień Farmera był udaną imprezą. Jednak w Więckowicach (woj. małopolskie) nie brakuje powodów do zmartwień. Fundacja Wspólnota Nadziei ma problemy finansowo-kadrowe, co może doprowadzić do zamknięcia Farmy Życia. Wsparcie płynie z różnych stron, ale potrzebne są zmiany systemowe.

21 września Fundacja Wspólnota Nadziei zorganizowała Dzień Farmera, czyli piknik ekologiczny na Farmie Życia w Więckowicach. W wydarzeniu wzięło udział ok. 300 osób. Wśród nich znaleźli się dorośli z autyzmem, którzy dotarli m.in. z Krakowa.

– To był radosny i bardzo udany dzień, pełna integracja. Chciałoby się, żeby tak sytuacja wyglądała na co dzień. Pogoda nam dopisała, a my przygotowaliśmy dość atrakcyjny program – mówi Alina Perzanowska, prezes zarządu Fundacji Wspólnota Nadziei.

Tradycyjnie już goście mogli zaopatrzyć się w ekologiczne dobra z Farmy Życia, wyprodukowane przez mieszkańców – dorosłe osoby z autyzmem. W tym roku cieszyły się one olbrzymim zainteresowaniem. Wszystkie przetwory i warzywa wystawione na stoiskach znalazły nabywców, co zdarzyło się po raz pierwszy w historii pikniku.

Z myślą o najmłodszych przygotowano dmuchane zamki. Niewątpliwą atrakcję stanowiły zabytkowe samochody. W planach były też loty balonem, ale ostatecznie do nich nie doszło. Można była za to podziwiać ten środek transportu.

Walka o przetrwanie

Świetne i piękne miejsce, perełka – tak często charakteryzowana jest Farma Życia, która istnieje od 2005 r. Jej dwoma podstawowymi strukturami są Małopolski Dom Pomocy Społecznej Na Farmie Życia oraz Dzienne Centrum Aktywności (DCA) wraz z gospodarstwem ekologicznym. Ośrodek ten powstał dzięki olbrzymiemu wysiłkowi wielu osób. Dziś grozi mu zamknięcie. Z roku na rok Fundacja Wspólnota Nadziei ma coraz poważniejsze problemy finansowo-kadrowe, co widać zwłaszcza w przypadku MDPS.

– Pracownicy powinni godziwie zarabiać, a najczęściej możemy im zaoferować tylko płace minimalne. Te wynagrodzenia i tak konsumują nasz budżet. Pozostałą część musimy dofinansowywać ze środków, które uzbieramy lub zaciągamy pożyczki. Jesteśmy zadłużeni po uszy, nie ma kim obsadzić dyżurów całodobowych – podkreśla Alina Perzanowska.

W Więckowicach jest duża rotacja pracowników. Oni odchodzą, bo szukają lepiej płatnego zajęcia. Fundacja z niepokojem patrzy w niedaleką przyszłość. Od stycznia płaca minimalna ma wynosić 2600 zł, co oznacza m.in. większe wydatki związane z utrzymaniem ośrodka.

– Niestety dofinansowanie nie rośnie proporcjonalnie do kosztów. Nie lubię się zwracać do całego świata: „Ratujcie”, ale byłoby szkoda, gdyby to miejsce upadło. Tu mieszka garstka szczęśliwców, jak ich określam. Niektórzy trafili tu jedenaście lat temu, mimo że umowy z MOPS-em podpisujemy tylko na rok – mówi Alina Perzanowska, która w 1996 roku po raz pierwszy przyjechała do Więckowic. Wówczas obejrzała pole pod potencjalną inwestycję. Dziś działa na nim Farma Życia.

Wsparcie dla Farmy

O problemach ośrodka zrobiło się głośniej po materiale Renaty Kijowskiej wyemitowanym 21 września przez TVN. Fundacja JiM rozpoczęła na Facebooku zbiórkę pieniędzy „Ratujmy Farmę Życia dla osób Dorosłych z Autyzmem!” (https://pl-pl.facebook.com/donate/2263720843937896/10157394308845928/).

– Szlachetny gest wykonała Fundacja Anny Dymnej Mimo Wszystko, która postara się sfinansować etat jednego terapeuty. Nas nie było do tej pory na to stać, a być może taka osoba spowodowałaby też mniejszą rotację wśród opiekunów – informuje Alina Perzanowska.

W Więckowicach doceniają wszystkie gesty ludzi dobrej woli. Jednak wiedzą, że one nie rozwiążą problemu. Być może ułatwią spłatę pożyczek. Fundacja przekonuje, że potrzebne są zmiany systemowe. Wspólnota Nadziei podejmowała już różne działania, aby w ustawie o pomocy społecznej został wyodrębniony typ domów pomocy społecznej dla osób niesamodzielnych ze spektrum autyzmu. Wraz z tym powinny wejść w życie nowe regulacje dot. dofinansowania działalności. Jako przykład wskazuje, że w przeszłości wyłoniono tego typu placówki dla osób z problemem alkoholowym.

– Mój syn ma 40 lat i mieszka tu i pracuje od 2008 roku. Można go pokazywać jako przykład człowieka, który jest w jakimś sensie szczęśliwy. A wydawało się, ze z trudnymi, smutnymi i depresyjnymi emocjami nie poradzi sobie. Mam dużo optymizmu, ale nie wiem, jak sprawy z Farmą potoczą się dalej – mówi Alina Perzanowska.

Dodaje, że Fundacja ma w planach kolejne domy, a rodzice są gotowi wyłożyć na nie pieniądze. Nadzieję na lepsze jutro daje postawa przedstawicieli Szpitala Klinicznego im. dr. J. Babińskiego SPZOZ w Krakowie oraz Urzędu Marszałkowskiego. To pierwsze kroki, a droga do celu daleka.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. Jacek Maria Stokłosa, M. Hertz
Data publikacji: 03.10.2019 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również