O podróży do krainy Moroufków

Autorka z córką, Rudą, bohaterką książki

Nagroda Literacka Nike przyznawana jest od 1997 roku. W tym roku za esej Wczoraj byłaś zła na zielono otrzymała ją Eliza Kącka. I po raz kolejny – dziewiąty już w historii tej nagrody – werdykt jury okazał się zgodny z wyborem czytelników, którzy również zagłosowali na ten tytuł.

Laureatami nagrody Nike, przyznawanej za współczesną polską literaturę ze szczególnym uwzględnieniem powieści, byli m.in. Olga Tokarczuk, Stanisław Barańczak, Wiesław Myśliwski, Tadeusz Różewicz i Mariusz Szczygieł. O tej nagrodzie zwykło się mówić, że jest sprężyną dla książek niełatwych. Przyznana w tym roku nagroda wpisuje się doskonale w tę najkrótszą z możliwych charakterystykę.

Eliza Kącka, doktor nauk humanistycznych, pisarka, prozaiczka i krytyczka literacka poruszyła bowiem w tym eseju temat wyjątkowo trudny opisując swoje życie z córką w spektrum autyzmu, począwszy od pierwszych chwil po jej pojawieniu się na świecie. Ruda, bo takie imię nosi w książce jej bohaterka, jest już dziś dorosłą kobietą.

Dwadzieścia parę lat temu o spektrum autyzmu wiedziano niewiele, albo jeszcze mniej. Rodzice dzieci z tą neuroatypowością, nie dość, że na diagnozę często długo czekali, to jeszcze musieli przebijać się przez mur niezrozumienia ze strony społeczeństwa, w tym nauczycieli i pedagogów, ale przede wszystkim ten stwarzany przez własne pociechy żyjące w swoim świecie i komunikujące się w tylko im znany sposób. Zrozumienie a raczej poznanie tego sposobu, wnikliwa interpretacja różnych zachowań i stanów, czasem krańcowo odmiennych, wreszcie próba odgadywania znaczenia nieznanych wyrazów dawała możliwość częściowego przynajmniej przebicia się przez ów mur i poprowadzenia dziecka wyznaczoną nie przez siebie, a przez nie ścieżką. I spotkania po iluś latach z dorosłym doskonale samodzielnie funkcjonującym w społeczeństwie człowiekiem, tak jak w przypadku autorki omawianej książki i jej córki.

Po ich drodze, między lisem a krainą Moroufków, przepojonej wielką miłością, były rzecz jasna nieprzespane noce, choć te zdarzają się wszystkim młodym mamom, kilometry przebieżek z wózkiem po lesie, setki życzliwych rad „bardziej doświadczonych” rodziców i mniej życzliwych opinii wszystko wiedzących „specjalistów”. (Ten fragment, choć krótki, wywarł na mnie szczególne wrażenie).

Wreszcie studia a później naukowa i literacka kariera mamy – Eliza Kącka, dziś pracownica naukowa Uniwersytetu Warszawskiego – ma w swoim dorobku zarówno książki akademickie, jak i prozę.

Eliza Kącka z córką na spotkaniu w APS w Warszawie

Eliza Kącka z córką na spotkaniu w APS w Warszawie

W grudniu autorka była gościem spotkania ze społecznością Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. W jego trakcie zadawano Elizie Kąckiej wiele pytań związanych z najnowszą publikacją. Oto kilka jej refleksji między innymi o sposobie komunikowania się z osobami z zaburzeniami neurorozwojowymi i o tym, dlaczego zamiast wykładu o autyzmie z opisem diagnozy powstała książka o afirmacji życia dziecka nim dotkniętego.

– Napracowałam się w tej naszej książce nad tym, żeby pokazywać te nasze przebiegi językowe, to stopniowe wypracowywanie sobie kontaktu naszej dwójki ze światem szerzej, a to nie jest przecież jedyny wątek. Chodziło o to, żeby pokazać ludziom, że to jest naprawdę trudny, dotkliwy i długi proces. (…)
– Gadając spontanicznie nie mamy w ogóle poczucia, że my coś robimy. Można sobie oczywiście wtedy opowiadać takie kazania, powiedzmy, umoralniające o tym, że trzeba być otwartym na drugiego człowieka, ale dopiero jak człowiek musi otworzyć oczy i uszy na drugiego człowieka, w taki sposób, żeby rzeczywiście rozsunąć sobie horyzont poznawczy, to wtedy dopiero widzi jakim darem jest rozmowa, która jest rozmową naprawdę spajającą dwójkę ludzi. (…)
– Pisałam myśląc o tym, że piszę to też dla tej tutaj siedzącej osoby, ale między innymi dlatego, że bardzo często nam umyka kiedy mówimy o spektrum i kiedy ja się nawet spotykam z różnymi pozytywnymi bardzo takimi, powiedzmy, formalnie życzliwymi wypowiedziami, to czasem zdarza się, że nam spektrum zasłania osobowość człowieka. Dlatego też nie wstawiałam diagnozy w tę książkę. To jest zabieg intymizacji naszego świata, ale też między innymi chęć pokazania, że idę za jedną konkretną osobą, bardzo indywidualną. Miałam takie doświadczenie w rozmowach, że kiedy się mówi o spektrum, to nie jest tylko kwestia nieznajomości diagnozy bądź wstydliwości diagnozy, bo tu nie ma się czego wstydzić, co też mam nadzieję ta książka pokazuje ostatecznie, chociaż ja piszę wprost, że nie ma się czego wstydzić, ale wręcz przeciwnie. Ta historia w moim odczuciu jest wyrazem osobistego triumfu nad możliwymi moimi i wszystkich nas ograniczeniami oraz tego, że udało się dojść do takiego punktu, do którego miało się – podobno – nie dać dojść. Jest to też świadectwo pokonywania przez córkę mnóstwa jakiś własnych ograniczeń ku kształceniu się, ku samodzielności i nieprawdopodobnego rozwoju w stosunku do tego o czym mi mówiono. Ja też myślałam o tym pisząc tę książkę, że jest ona świadectwem jakiegoś przejścia, w którym ktoś się może odbije bardziej, ktoś mniej. Tego to już nie wiem, bo oczywiście różne są historie. (…)
– Ale wracając do spektrum, jest jeszcze jeden istotny element – to, że trzeba być w miarę delikatnym, oczywiście w ogóle w rozmowach. Ludzie bardzo różnie reagują rodzice i dzieci, na to, kiedy się rozmawia wprost o spektralności, ale czasem nam umyka, że właśnie kiedy współczujemy osobie w spektrum, to trochę nam ginie ta osoba. Bardzo skupiłam się na tym w książce, żeby przede wszystkim, abstrahując oczywiście od naszych różnych trudności, od naszych ciężkich przeżyć, których jest trochę w tej książce, ale nie za dużo, pokazać właśnie światy wyobraźni, na ile mi się odsłaniają, u mojej córki, jej krainy, jej wrażliwości, jej inwencje językowe. Żeby pokazać, że jest to świat co najmniej pełnoprawny. Czasem bowiem jest to troszkę taka perspektywa, że jest to mama plus apendyks. Nie, tak nie można – ja nie miałam co do tego złudzeń, że jest to osoba bardzo samostanowiąca jeśli chodzi o charakter, bardzo silnie afirmująca życie, co mi zawsze było jakoś trudniej robić, a dla tej tu siedzącej osoby jest jakoś banalnie łatwe. I, że ja się bardzo wiele od niej uczę i o tym też ta książka mówi.

Choć Wczoraj byłaś zła na zielono (wyjaśnienie dlaczego akurat taki tytuł znajdą czytelnicy zapoznając się z jej treścią), to książka autobiograficzna, to jest ona bez wątpienia doskonałym przewodnikiem po spektrum autyzmu i świecie osób nim dotkniętych. Szczególnie tych małych, którzy nie są w stanie sami o sobie opowiedzieć. To lektura dla zarówno rodziców, dzieci, u których rozpoznano lub podejrzewa się te zaburzenia, ale także osób dorosłych nimi dotkniętych, którzy mogą zobaczyć swój dawny, mały świat z perspektywy opiekunów. Ale to także książka* dla każdego, kto chce zajrzeć do tej innej krainy, o której pisze autorka.
__________________
* E. Kącka, Wczoraj byłaś zła na zielono, Kraków 2024. Książka dostępna jest także w formie e-booka.

Tekst i fot. Halina Guzowska

Data publikacji: 22.12.2025 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również