Praga bez Granic- relacja
Wyjazd
30 października o godzinie 20 rozpoczęliśmy niezapomnianą wyprawę do Pragi zorganizowaną przez Fundację Podróże bez Granic. Miejscem spotkania całej ekipy był Dworzec Centralny w Warszawie skąd wyjechaliśmy pociągiem podbić Pragę. Czy się udało przeczytajcie i oceńcie sami!
Specyfiką tego wyjazdu było przede wszystkim to, że zwiedzaliśmy Pragę na pieszo. Było to dla nas nie lada wyzwanie i miało zarówno swoje plusy, jak i minusy. Plusem było niewątpliwie to, że mogliśmy dokładnie zwiedzić wszystkie urokliwe zakątki Pragi, nadać własne tempo, co było istotne ze względu na naszą tak zróżnicowaną grupę i różne rodzaje niepełnosprawności, mogliśmy spędzić więcej czasu w miejscach, które szczególnie nas zachwycały, ale… nastręczało też sporo wyzwań. Praga bowiem nie jest łatwym miejscem do zwiedzania, mnóstwo jest nierówności, często można napotkać spadziste górki, a droga jest niemalże całkowicie brukowana, co jest szczególnie uciążliwe dla osób poruszających się na wózkach. Jednak z naszą ekipą nie było rzeczy niemożliwych i dotarliśmy wszędzie tam gdzie chcieliśmy…
Ideą wyprawy było również m.in. zaobserwowanie i sprawdzenie przez nas dostępności Pragi, jej atrakcji turystycznych pod kątem dostosowania dla osób niepełnosprawnych, by po powrocie stworzyć przewodnik po Pradze dedykowany takim osobom.
Ekipa Praga bez Granic 2013 składała się z 14 osób: Marty, Ani, Grzesia, Krzysztofa (Młodego), Kasi G, Katarzyny G, Mateusza, Maćka, Bartka, Michała, Marzeny, Renaty, Natalii, Tomka i cudownej Iris – psa asystenta Ani… Było wśród nas sześć osób poruszających się na wózkach, osoba niewidząca, niedowidząca i jedna osoba z niepełnosprawnością intelektualną.
Po punktualnym zebraniu się całej grupy i krótkim przywitaniu przez organizatorkę Martę, wyposażeni w zestawy podróżne: przywieszki do bagaży, identyfikatory, a przede wszystkim karty z ołówkami, które służyć miały do spisywania naszych relacji i obserwacji , udaliśmy się z asystą, znajomymi i przyjaciółmi na peron, z którego odjeżdżał nasz pociąg. Już na tym etapie każdy mógł liczyć na pomoc każdego i można było odnieść wrażenie, że znamy się już jakiś czas…
Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem organizacji naszych asystentów… Wszyscy szybko uczyliśmy się nawzajem, jak komu pomagać. Bardzo szybko i sprawnie „zapakowaliśmy” się do pociągu pomimo dość dużej ilości bagaży i sześciu wózków…
Stare Masto, Józefów I okolice
Po całonocnej podróży spędzonej w kuszetkach ok. 7:30 dotarliśmy do Pragi. Czekała tam na nas czeska asysta. Tu również rozpakowanie poszło nam bardzo sprawnie… Pełni ekscytacji, że jesteśmy już na miejscu ruszyliśmy do hostelu gdzie mieliśmy dosłownie chwilę na ogarnięcie się po podróży, pozostawienie bagaży i udanie się na śniadanie do Kawiarni Narodni. W typowo czeskim stylu skosztować mogliśmy pysznej jajecznicy, omleta czy kiełbasek… Przepędziliśmy resztki snu kawą i herbatą. Posileni, z uśmiechem na ustach ruszyliśmy na – spotkanie z przewodnikiem – Panią Kasią, która przebywając z nami z profesjonalnej przewodniczki stała się zaprzyjaźnioną „uczestniczką” naszej ekipy.
Celem pierwszego dnia było zwiedzenie mostu Karola, Starego Miasta, Józefowa i rejs statkiem po Wełtawie. Naszą przygodę rozpoczęliśmy od spaceru po Moście Karola. Następnie obejrzeliśmy Plac Staromiejski, z którego zobaczyć mogliśmy procesje apostołów na zegarze wieżowym Ratusza a następnie Józefów, żydowską dzielnicę Pragi gdzie na niewielkim obszarze zachowało się kilka synagog, stary ratusz i cmentarz. Nam udało się zwiedzić synagogę Maisla i synagogę Hiszpańską, zatrzymaliśmy się również na cmentarzu żydowskim. Panuje tam wyjątkowy klimat, niezwykle smutny, wzruszający, – ale odczuć również można pewną magię tego miejsca… Stare pochylone płyty nagrobków, jeden na drugim, bardzo ściśnięte tworzą historię tego miejsca, która unosi się w powietrzu… Po krótkiej chwili refleksji z udaliśmy się na rejs statkiem po Wełtawie, z którego podziwialiśmy piękne widoki Pragi. Była to też chwila na odpoczynek, zjedzenie kanapek jeszcze z podróży i robienie zdjęć. Po rejsie spacerując uliczkami Pragi dotarliśmy na obiadokolację do restauracji Jedove Hyse.
Pyszny rosół, wspaniała golonka, która przeraziła mnie swoim ogromem, za to rozpieściła moje kubki smakowe, wynagrodziły nam dzisiejszy wysiłek. Nie było szans na to, bym niestety zjadła całą golonkę , bo była nie do przejedzenia… Po pysznej kolacji zostałam bardzo miło zaskoczona tortem z okazji moich urodzin… Bardzo się wzruszyłam i był to dla mnie naprawdę cudny czas. Miło było usłyszeć zaśpiewane przez grupę100 lat… Czy można sobie wymarzyć piękniejsze urodziny? Dziękuję, że jesteście kochani…
Dzień drugi – Hradczany, Mala Strana, Kampa
Dla mnie tego dnia bohaterką okazała się Ania, która tak szalała po „kocich łbach” Pragi, że przebiła koło – mimo wszystko dzielnie sobie radziła, pokonując brukowane uliczki „z kapciem”, co wcale nie było łatwe. Grupa wózkowiczów była na tyle przygotowana, że miała zapasową dętkę, ale niestety nie mieliśmy pompki… I tu zaczęło się poszukiwanie sklepu rowerowego po całej Pradze, niestety bez efektu, ale znaleźliśmy na szczęście punkt gdzie pożyczono nam „trochę powietrza” do koła. Co zabawne Anię wsparł dętką Grzesiu, który sam na trzeci dzień złapał gumę i musiał skorzystać ze wsparcia Michała, który miał jeszcze jedno „koło ratunkowe”.
Ten dzień zwiedzania rozpoczęliśmy od przejazdu tramwajem do Strahova. Była to nie lada frajda dla Mateusza, który jest miłośnikiem kolejek, pociągów, tramwajów itp. Po pokonaniu dość stromej górki spotkaliśmy się z naszą przewodniczką i udaliśmy się zobaczyć klasztor na Strahovie. Niestety nie mogliśmy wejść do środka gdyż był zamknięty. Wnętrze klasztoru mogliśmy natomiast obejrzeć przez zaszklone drzwi – naprawdę robiło wrażenie… Na terenie klasztoru zatrzymaliśmy się i poznaliśmy historię Muzeum Piśmiennictwa Narodowego oraz Kościoła Panny Marii Wniebowziętej, po czym udaliśmy się na taras widokowy, gdzie mogliśmy podziwiać piękną panoramę Pragi, której widoki zapierają dech w piersiach… Praga jesienią jest zachwycająca, delikatna mgła nad Wełtawą, wilgotne uliczki, drogi usłane złotymi liśćmi tworzą niesamowity klimat. Następnie wyruszyliśmy na zwiedzanie Lorety i Zamku Praskiego. Na szczęście na Dziedziniec Zamkowy udało dotrzeć się nam przed godziną 12:00 więc mieliśmy okazję być świadkami uroczystej zmiany warty. Kolejnym punktem programu była Katedra św. Wita, a następnie Złota Uliczka, która urzekła wielu swoją historią i malowniczością. Po ostrym zejściu ze wzgórza, które okazało się niemałym wyzwaniem i wysiłkiem, po regeneracyjnej przerwie na kawę i ciasto udaliśmy się jeszcze przez Malą Stranę na Kampę – wyspę na Wełtawie, gdzie w zacisznym miejscu znajduje się mur, na którym od lat 80. umieszczane są m.in. wizerunki i teksty Johna Lennona. Mnóstwo ludzi zostawia na niej swój ślad w postaci rysunku czy napisu.
Jak widać dzień był bardzo intensywny, dlatego z wielkim apetytem udaliśmy się na obiadokolację w Miedvidku… Mieliśmy okazję posmakować różnych smakołyków kuchni czeskiej i napić się orzeźwiającego wyśmienitego piwa, ale także na spokojnie porozmawiać i zintegrować się z grupą. Mimo lekkiego zmęczenia nie odpuściliśmy dalszego zwiedzania i zdecydowaliśmy się jeszcze na wieczorny pokaz kolorowej fontanny. Seans rozpoczął się o 21 i była to prawie godzinna magia… W drodze powrotnej udaliśmy się na spacer by podziwiać Pragę nocą, naprawdę warto było, mimo „delikatnego” chłodu…
Wyszechrad I Nowe Miasto
Trzeci dzień naszego zwiedzania rozpoczęliśmy od spotkania z przewodniczką na placu Wacława – dawnego miejsca doniosłych wydarzeń historycznych, a obecnie bogatej dzielnicy, pełnej hoteli, ekskluzywnych restauracji i eleganckich butików, którą podziwialiśmy, niestety w deszczu, gdyż pogoda nie okazała się łaskawa… Pomimo to, pełni energii i uśmiechu podziwialiśmy jej uroki, po czym udaliśmy się w kierunku metra, którym ruszyliśmy do Wyszechradu, który okazał się jednym z bardziej malowniczych miejsc Pragi, pełnym wspaniałych panoramicznych widoków. Centralnym obiektem, który zwiedziliśmy był Kościół św. Piotra i Pawła oraz niewielki cmentarz wyszahradzki. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się również w Pałacu Lucerna, który dziś pełni funkcję kulturalną, a także mogliśmy podziwiać Plac Wagi Siennej, Bramę Prochową i Miejski Dom Reprezentacyjny, gdzie zakończyliśmy zwiedzanie z Panią Kasią.
Po chwili wolnego czasu na Placu Staromiejskim i targu z licznymi pamiątkami, znów ruszyliśmy w drogę, aby poznać kolejne smaki kuchni czeskiej w lokalnym „Lokalu”. Punktem kulminacyjnym tego wieczoru okazała się wizyta w pubie Beer Musuem – gdzie uczestniczyliśmy w degustacji czeskiego piwa. Nie zabrakło dobrej zabawy, super atmosfery i świetnej integracji…
Muzeum Franza Kafki, lekcja piwowarstwa i Wzgórze Petrzyn
Ostatni dzień przywitał nas obfitym deszczem, jednak nie wpłynął on na zmianę naszych planów czy zrezygnowania ze zwiedzania. Wręcz przeciwnie wykorzystaliśmy go na maksa… Zostawiliśmy swoje rzeczy w magazynku hostelu i ruszyliśmy już po raz ostatni na zwiedzanie Pragi – rozpoczęliśmy je od wizyty w Muzeum Franza Kafki, w którym znajduje się większość pierwszych wydań dzieł autora, korespondencja, dzienniki, rękopisy, fotografie, rysunki i analizy literackie. W muzeum panuje dość specyficzna atmosfera – światło, muzyka, wystrój, obrazy nadają tajemniczości temu miejscu. Po poznaniu historii tego wybitnego autora udaliśmy się do sklepu muzealnego oraz zatrzymaliśmy koło fontanny na podwórzu Cegielni Hergeta, stworzonej przez Davida Černego – dla niektórych być może kontrowersyjnej, gdyż przedstawia dwóch sikających panów kręcących biodrami. Po wyjściu z muzeum deszczowe chmury poranne szybko odeszły i mogliśmy spokojnie zwiedzać dalej.
Po kolejnej godzince wolnego czasu w centrum Pragi, udaliśmy się na lekcję browarnictwa w szkole Pilznera. Dla większości z nas była to świetna zabawa, usłyszeliśmy jak powstaje najlepsze piwo i przeszliśmy kurs browarnictwa. Każdy miał okazję samemu „naważyć sobie piwa”, a na pamiątkę otrzymaliśmy certyfikat ze zdjęciem – również Iris spróbowała swoich sił za barem i okazała się świetną barmanką…
Atmosfera była tak wspaniała, że żal było opuszczać browar, ale naładowani niesamowitą energią udaliśmy się jeszcze na górę Petrin gdzie z wieży mogliśmy po raz ostatni podziwiać cudowną Pragę nocą. Kolejno wybraliśmy się na ostatnią już wspólną obiadokolację, którą mieliśmy we Fleku. Jest to najbardziej znana i niepowtarzalna restauracja – browar w Pradze. Skosztowaliśmy wybornej zupy ziemniaczanej, słynnych knedlików z gulaszem i innych specjałów kuchni czeskiej oraz wyśmienitego piwa, na zakończenie deser – szarlotka, która zakończyła naszą kolację.
Powrót
Po kolacji ruszyliśmy w stronę hostelu po bagaże, by zdążyć na tramwaj, którym udaliśmy się na dworzec. Organizacja wyjazdu była niesamowita. Każdy łapał za wózek i walizki, niektórzy nawet za dwie. Jednak tu nie obyło się od małego spięcia. Jak się okazało do tramwaju mogą wsiąść trzy osoby na wózkach, nas było przecież razy dwa więcej, choć wcześniej nie było to problemem. Zostało niewiele czasu do pociągu, a motorniczy z początku okazał się nieugięty… Jednak sztuka konwersacji Marty okazała się bezcenna, no i się udało!
O 22: 26 mieliśmy odjazd pociągu, który został podstawiony wcześniej, ale my udaliśmy się do niego drogą, która nie prowadziła do windy. Jak się okazało, po tak intensywnych czterech dniach, schody zwykłe i ruchome nie były już dla nas przeszkodą, ale kolejną przygodą. Szczególnie dla mnie, ze względu na to, że mam bardzo słabą równowagę nigdy nie odważyłam się nawet z największym osiłkiem wjechać po ruchomych schodach! Tym razem nie było czasu na zastanowienie i z Martą – dałyśmy radę!
Po zapakowaniu do pociągu, już z czeską asystą, każdy był na miejscu i pociąg ruszył. Pomimo zmęczenia, czas spędziliśmy na pogaduchach do późnych godzin. Gdy wstaliśmy okazało się, że pociąg ma 2 godz. opóźnienia i trzeba w dość energicznym tempie wypakować się i udać się na miejsce odjazdu naszych autobusów. Żegnamy się w biegu, naładowani pozytywną energią i wrażeniami, a jednocześnie z ogromnym niedosytem, że to już koniec tej wspaniałej przygody.
Refleksja
W Pradze byłam po raz pierwszy i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam poznać to imponujące miejsce. Śmiało mogę powiedzieć, że nie bez powodu uważana jest za jedną z piękniejszych stolic Europy i określana mianem jej klejnotu. Zachwyciłam się cudownym obrazem tego miasta o niepowtarzalnej urodzie. Wędrówka z całą naszą ekipą po Pradze była nieustającą przygodą, tak naprawdę czymś nie do opisania, bo co krok można było odkryć jakiś zaskakujący piękny zakątek, zaułek, bulwar, skwer czy placyk. Praga oczarowuje wielkością starej części miasta, można tam spacerować i ma się wrażenie, że te kamieniczki, brukowane ulice i pomniki przeszłości nie mają końca.
Wyprawa do Pragi to cudowna niezapomniana przygoda, na którą nie tylko składało się to przepiękne miasto, ale też ludzie, którzy byli kwintesencją tej wyprawy. Wspaniała ekipa, cudowne osoby o bardzo pozytywnej energii, asystenci pełni troski, którzy starali się byśmy wszyscy mogli podziwiać otaczające nas piękno. Mimo, że czasami nie było łatwo, wszyscy razem pokonywaliśmy bariery, dzięki czemu zwiedzanie nabierało niesamowitej mocy. Niezwykłe było to, że każdy pomagał jak mógł i ta magia zarówno dużych i małych gestów, przyniosła ogromny efekt Praga została zdobyta! Dziś, jeżeli ktoś mi powie, że osoba niepełnosprawna nie może podróżować od razu zaprzeczę. Owszem wymaga to pewnej przemyślanej organizacji, ale wszystko jest możliwe!
Niesamowite dla mnie była również różnorodność grupy, różne osoby, różne rodzaje niepełnosprawności, różne historie życia i zmagania się z codziennością. Pozwoliło to stanąć obok różnych problemów i znaleźć sposoby na poradzenie sobie z nimi… Każdy z nas tworzy swoje doświadczenia dzięki własnym myślom i uczuciom, w różnych sytuacjach. Często jesteśmy otaczani jeszcze przez stereotypy tkwiące głeboko w naszym społeczeństwie. Ale też tak naprawdę każdy z nas wciąż od nowa buduje sam siebie, np. dzięki podróżom. Dzięki wyprawie Podróży bez Granic do Pragi myślę, że odbudowałam ten piękniejszy wewnętrzny świat – przełamałam swoje bariery, niepewności i po raz kolejny uwierzyłam, że nasze życie to piękna, niesamowita podróż, że te wszystkie ograniczenia siedzą w nas samych, a tak naprawdę możemy o wiele więcej, niż nam się wydaje…
Marzena Pawlak
fot. Fundacja Podróże bez granic
Data publikacji: 25.11.2013 r.