Meksyk na horyzoncie ampfutbolistów
Szczawnica (woj. małopolskie) była kolejnym przystankiem na trasie ampfutbolowej reprezentacji Polski. Długi, sierpniowy weekend w uzdrowiskowym mieście został poświęcony nie tylko na szlifowanie formy, ale też promowanie dyscypliny oraz zbieranie pieniędzy na wyjazd na mistrzostwa świata.
W poprzednich latach zgrupowania i treningi kadry odbywały się przede wszystkim w Warszawie. W 2014 r. nastąpiła zmiana koncepcji, zespół narodowy zaczął odwiedzać mniejsze ośrodki. – Dużo czynników się na to złożyło, również finansowe. Pojawiły się zaproszenia z zapewnionym zakwaterowaniem i wyżywieniem dla zespołu. W ten sposób odciążyliśmy budżet, w którym na początku roku pojawiła się spora dziura – informuje Mateusz Widłak, pomysłodawca i inicjator Amp Futbol Polska, a także prezes Stowarzyszenia „Amp Futbol”. W przypadku Szczawnicy propozycję przedstawił Paweł Guszkiewicz. Jego syn Marcin jest podstawowym zawodnikiem ampfutbolowej reprezentacji Polski. W swoich rodzinnych stronach pełnił funkcję tymczasowego kapitana drużyny.
Nad Grajcarkiem kadra nie tylko trenowała, ale wzięła też udział w XI Góralskim Festynie Rodzinnym oraz Pikniku Country. W trakcie imprez odbyła się zbiórka pieniędzy (loteria fantowa, licytacje) na wyjazd biało-czerwonych na mistrzostwa świata w Culiacan (Meksyk, 26 listopada-9 grudnia). W programie nie zabrakło rywalizacji w piłkarskich konkurencjach, takich jak żonglowanie piłką oraz strzelaniu rzutów karnych. – To bardzo dobre rozwiązanie, że pokazujemy w całej Polsce na czym polega ampfutbol. To jest promocja tego sportu, a my na tym dobrze wyjdziemy – uważa Kamil Rosiek, skrzydłowy ampfutbolowej reprezentacji Polski.
Gra o pieniądze
Koszty wyjazdu do Meksyku? Pierwsze wyliczenia wskazywały na 100 tys. zł. Jednak potrzebne będzie o ok. 20 tys. zł więcej. Droższe okazały się m.in. hotele. – Zdecydowaliśmy się zbierać pieniądze, aby uniknąć wpadki organizacyjnej. Chcemy polecieć do Meksyku wcześniej, w pełnym składzie i odpowiednio przygotować się do rywalizacji. Zamierzamy to zrobić dobrze – wyjaśnia Mateusz Widłak. Za ocean wybierze się 19-20 osób, w tym dwunastu-trzynastu zawodników. Miejsca w samolocie zajmą też czterej trenerzy, fotograf oraz prezes Stowarzyszenia „Amp Futbol”, który weźmie udział w kongresie WAFF (World Amputee Football Federation).
Od początku roku odbyły się różne akcje mające na celu finansowe wsparcie reprezentacji. 23 625 zł wpłynęło dzięki inicjatywie zorganizowanej na PolakPotrafi.pl. W tym czasie media informowały, że reprezentacji brakuje pieniędzy. – Wówczas skontaktował się ze mną Dariusz Mazur, prezes Oil Transfer Development i Wigier Suwałki. Nie dość, że nas finansami poratował, to jeszcze zorganizował zgrupowanie i mecz z Ukrainą, co bardzo ucieszyło sztab trenerski – opisuje Mateusz Widłak.
Coraz lepsi
Jeszcze lepsze humory zapanowały po zakończeniu spotkania z ekipą zza wschodniej granicy. – Wprawdzie pierwsi straciliśmy bramkę, ale nie poddaliśmy się, poszliśmy do przodu i wygraliśmy 2:1. Zwycięstwo było bardzo ważne, bardzo cenne, choć odniesione w towarzyskim meczu. Jednak rywal zawsze jest rywalem – mówi Marek Zadębski, bramkarz ampfutbolowej reprezentacji Polski. Ukraina była wcześniej niewygodnym przeciwnikiem. W 2012 r. w Warszawie pokonała biało-czerwonych 3:1 podczas międzynarodowego turnieju piłki nożnej osób po amputacjach Amp Futbol Cup. W trakcie ubiegłorocznej edycji imprezy zremisowała 3:3, strzelając bramkę w doliczonym czasie gry. W czerwcu w Suwałkach nastąpiła zamiana ról. Polacy dyktowali warunki gry, mieli olbrzymią przewagę w strzałach, a decydująca bramka padła tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego. – Każde zwycięstwo pozytywnie wpływa na drużynę i tak też było tym razem. Jesteśmy coraz lepiej zgraną ekipą, to na pewno pozytywnie wpłynie na nasze wyniki – twierdzi Kamil Rosiek. Jego zdaniem poziom sportowy reprezentacji wzrasta m.in. dzięki powstającym klubom. Zawodnicy częściej w nich grają, a później daje to lepszy efekt w kadrze.
Test w stolicy
O formie zawodników będzie można przekonać się 13-14 września. Wówczas w Warszawie zostanie zorganizowana trzecia edycja Amp Futbol Cup. Oprócz gospodarzy, zagrają: Anglia (zwycięzcy z lat 2012-2013), Belgia, Turcja, Ukraina i Włochy. – Trochę baliśmy się w tym roku o obsadę. Wiemy, że reprezentacje odkładają pieniądze na wyjazd na mistrzostwa świata. Jednak każda ekipa chce sprawdzić się przed wylotem do Meksyku i to przeważyło na naszą korzyść – mówi Mateusz Widłak. Wszystkie spotkania odbędą się na stadionie DOSiR Praga Północ (ul. Kawęczyńska 44). W meczu otwarcia biało-czerwoni zmierzą się z Turcją. Według Marka Zadębskiego trzeba będzie wspiąć się na wyżyny, aby pokonać brązowych medalistów poprzednich mistrzostw świata (2012 r.). – Nie mówię, żeby bronić się i przegrać nisko. Tylko, żeby wygrać. Tak trzeba wychodzić na boisko, z wiarą w zwycięstwo, bo inaczej nie ma sensu – twierdzi popularny Dziadek. Zdaniem Kamila Rośka zapowiada się najlepiej obsadzona edycja warszawskiego turnieju. – Drugie miejsce jest w naszym zasięgu i będzie naprawdę dobrym wynikiem – uważa skrzydłowy z Nowego Sącza. Mecze podczas Amp Futbol Cup będą dla biało-czerwonych ostatnimi sparingami przed wylotem do Meksyku. Polacy zagrają po raz drugi na mistrzostwach świata. W 2012 r. w Kaliningradzie jako jedyni debiutanci zajęli jedenaste miejsce. Wówczas 15-letni Bartosz Łastowski został najmłodszym piłkarzem i najmłodszym strzelcem gola na tej imprezie.
Efekt Tour de Pologne
Celem zgrupowań, takich jak w Szczawnicy, jest m.in. przyciągnięcie nowych zawodników. – W Polsce mamy około czterdziestu osób, które trenują. To więcej niż w wybranych krajach, ale niedoścignionym wzorem pozostaje Turcja, gdzie jest pięciuset graczy i funkcjonują dwie ligi – mówi Mateusz Widłak. Stowarzyszenie „Amp Futbol” dąży do osiągnięcia pułapu stu zawodników i zmierza to w dobrą stronę. Kluby? Na razie działają cztery, powstaje piąty, a następne są już w planach. – Rozwój naszej dyscypliny ruszy po tej całej trasie, jak ja to mówię Tour de Pologne, a także mistrzostwach świata. To będzie widać, czuć i słychać – uważa Marek Zadębski.
W Szczawnicy trenowało piętnastu kadrowiczów. Wśród nich znalazł się Andrzej Szczęsny. Piłka nożna fascynowała go od zawsze, ale większy nacisk kładł na narciarstwo, myśląc o występie na XI. Zimowych Igrzyskach Paraolimpijskich w Soczi. – Stwierdziłem, że połączenie tych dwóch rzeczy będzie przyjemne i pożyteczne. To też jest dobre przygotowanie pod narciarstwo, można zrobić dynamikę i siłę – mówi 31-latek. W Szczawnicy odbyły się 4 dwugodzinne treningi, a więc o jeden więcej niż standardowo. Do dyspozycji reprezentacji był Orlik, zlokalizowany przy trasie pieszo-rowerowej, prowadzącej do przejścia granicznego.
Rywalizacja trwa
Najbliższe zgrupowanie zostanie zorganizowane 6-7 września, czyli tydzień przed Amp Futbol Cup. Później zawodnicy spotkają się 3-5 października w Pudliszkach/Pępowie. – Wtedy trener ogłosi kadrę na mistrzostwa świata. I właśnie tylko ta wyselekcjonowana grupa przyjedzie na dłuższe, od 7. do 11. listopada, zgrupowanie w Jarocinie – informuje Mateusz Widłak.
Turniej w Warszawie będzie ostatnią szansą dla zawodników na zdobycie biletów do Meksyku. – Chłopaki są mocno zmotywowane i ciężko pracują. Każdy z pewnością chciałby pojechać na mistrzostwa, ale niestety liczba miejsc jest ograniczona. Najbliższe treningi i mecze pokażą, kto jest w jakiej formie – mówi Andrzej Szczęsny. Zdaniem Marka Zadębskiego rywalizacja o powołanie do wąskiej kadry rozpoczęła się już na początku roku. Wtedy nastąpiło potwierdzenie udziału Polaków w prestiżowej imprezie. Każdy więc chce pokazać swoją wartość i co zrobił do tej pory. – Zespół to nie tylko boisko, ale też szatnia, treningi, hotel i stołówka. Wszędzie jesteśmy razem, tworzymy team i wszędzie musimy pokazać, że jesteśmy potrzebnym ogniwem, które scali i pomoże w każdym, nawet najcięższym momencie – wyjaśnia bramkarz z Krakowa.
Tekst i fot. Marcin Gazda
Data publikacji: 21.08.2014 r.